Skoczna muzyka tętniła w powietrzu gęstym i ciepłym niby mleczny dym.
Światła świec rozmywały się na tle dymów z fajek i cygar.
Rozradowane niziołki, wesołe elfy, zadowolone krasnoludy i cieszący się ludzie byli wszędzie. Sielskiej atmosfery dopełniała whiskey i oczywiście miód.
I tu się zaczynał problem.
***** Vernon zrezygnował z pozostania w hotelu wyznaczonym przez kierownika karawany. Nie, nie przez pchły czy inne niewygody. Po prostu nie chcieli przyjąć jego towarzysza wraz z nim do jednego pokoju.
Poszedł szukać miejsca, w którym i on i jego towarzysz mogliby spokojnie zanocować. Nie szukał długo, i choć kosztowało go to odrobinę, to nie żałował. Dobrzy niziołkowie przyjęli go życzliwie, nie przerazili się jego widoku, jak się spodziewał, a widać kochając zwierzęta, nie mieli nic przeciw żeby Barry nocował w jednej sali wraz z zachustowanym człowiekiem. Vernon podziękował i skierował się do swojej komnatki.
Była mała, trochę niska. Ale w sam raz. Na jedną noc o niczego więcej nie potrzebował. Stolik i siennik to wszystko czego pragnął.
Usiadł na sienniku okrytym białym, czystym jak płótnem. "Pierwsza od kilku miesięcy od ponad roku sielska atmosfera... Czas wreszcie się rozluźnić. I skorzystać z gościnności niziołków." Uśmiechnął się, aż wilk wstał i położył mu głowę na udzie i radośnie zapiszczał. -Let's get ready then my friend! rzekł do niego wstając gwałtownie z łóżka. A ten zawarczał wesoło. Vernon wkładając całą broń oprócz jednego noża do torby, wyszedł i kierował się ku ryneczkowi, ze zwierzem idącym przy nodze, o dziwo bardzo grzecznie. Widać, że nie raz w tłumie przebywał.
Obaj się kierowali do przyjemnie zatłoczonej kolorowym tłumem karczmy. Wszak czas się strawę dobrą zjeść i się zabawić!
__________________ "Głową muru nie przebijesz, ale jeśli zawiodły inne metody należy spróbować i tej." |