Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-05-2012, 09:38   #93
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
tan Brigid przy opuszczaniu obozu można było opisać tylko jako narastające wkurwienie. Chociaż, w sumie, powinna triumfować - wielki wódz pokazał to, co przeczuwała - że w istocie jest małą, wredną mendoweszką, że myśli, pragnienia i sposób działania Israela nie przynależą człowiekowi wielkiego formatu, ale godnemu pogardy pasożytowi. Była wściekła. Na Israela i na Judasza, na niego przede wszystkim, że ją pchnął w te wydarzenia, w których być właściwie nigdy nie chciała, zwiodła ją tylko poetyka snu w ich pierwszym spotkaniu i czas jakiś potem... Na ten świat w ogólności też była wściekła. Chciała pogawędzić chwilę z Fafnirem, ale napatoczył się Onezym, którego miała pilnować i strzec na drodze do prawomyślnego postrzegania rewolucji, co za kuriozalne zaplecenie losu - a potem nadciągnął Krsitberg i Lorraine i jakoś jej było niesporo do wyciągania pergaminu... Fafnir mógł poczekać, w końcu smoczą cierpliwość opiewają w pieśniach. Odetchnęła więc, wlazła na siodło i rozpoczęła nauki, a raczej plotła trzy po trzy, co jej ślina na język przyniosła, bo nie miała koncepcji na to, co zrobić z rewolucjonistą buntownikiem.

- W moim świecie
- tłumaczyła Brigid idącemu obok niej Onezymowi - jest wiele strasznych chorób. Jedną z nich jest ospa, zwana ospą prawdziwą... człowieka obsypują krosty i umiera. Ale tą chorobę udało się pokonać, i miał w tym udział człowiek nazywający się tak jak ty. Onesimus był niewolnikiem.... yyyy, kapłana, w mieście Boston. Kiedy statek zza dalekich mórz przywlekł do miasta ospę, kapłan zapytał Onesimusa, czy kiedykolwiek chorował na tę zarazę. Onesimus odpowiedział "tak i nie", wyjaśniając że w jego ojczyźnie mądrzy ludzie biorą wysięki z ciała chorych i celowo wcierają w zadrapanie lub nacięcie na skórze osoby zdrowej. Ci ludzie potem - jeśli się powiodło - chorowali lekko i szybko zdrowieli, zdobywali też odporność na całe życie. Brzmi strasznie, bo niby po co zarażać zdrowych... ale twój imiennik ocalił wiele istnień. Rozumiesz, pozornie idiotyczne postępowanie, a...

Urwała, bo przed nimi stanął Judasz. Wysłuchała go, macając po szacie w poszukiwaniu swego przybornika. Uznała jednak, że w sumie szkoda tak pięknego przedmiotu i dyskretnie wskazała Onezymowi, by podał jej spoczywający pod krzakiem kamień. Kamień ujęła w rękę i przekazała swemu słudze wodze, by postąpić przed siebie z godnością i walnąć Judasza z rozmachem w bok głowy.

Judasz uchylił się przed kamieniem. Nie nadzwyczajnie, ot tak zwykle, o włos bardzo zdziwiony. Nawet nie uspokajał mniszki ale też nie dolewał oliwy do ognia. Milczał. Onenzym spojrzał na nią i zadał iście inteligentne pytanie:
-Czy to... Iskariota?
- Nie, króliczek wielkanocny! -
warknęła Brigid z furią. - Ty... ty... ty popłuczyno po archetypie! Ty kurwo okoliczności! - wrzasnęła, aż echo się poniosło. I została zignorowana. Jak zwykle. Jakby była niewidzialna. To już powinno przestać dziwić, a jednak nadal dziwiło. I bolało.
-Tak. To on.- drwal choć był poirytowany, to jednak nie pozwolił sobie naokazywanie emocji. Trochę się bał. Głównie tego co się mogłoby stać, gdyby sobie pozwolił na brak kontroli. Nie chciał powtórki z kuźni, ani z tej napaści … na Lorraine. Spytał się wprost Judasza.- Czego tu chcesz?
-Upewniam się czy moi pomocnicy działają sprawnie i czy nie potrzebują mojego wsparcia? Zakładam, że ktoś bardzo śmierdzący złożył wam kontrpropozycje do mojej, a wy i tak chcecie iść własną drogą. Chociaż jak do tej pory realizujecie moje zamiary. Co za niefart.
- Zakpił.
- Mąż stanu się znalazł! Ojciec uciśnionych! - bulgotała w tle Brigid, ignorowana przez wszystkich obecnych.
-A jakiegoż niby wsparcia mógłbyś udzielić i skąd ten pomysł, że nie zostałeś już wydany?- wtrącił Cień.- Judaszu, Judaszu... ty nie umiesz zdobywać przyjaciół, co? A i z sojusznikami ci idzie kiepsko.
-Skoro widzisz i wiesz wszystko... to po co tu jesteś?-
burknął Kristberg.
-Taka karma. - Zaśmiał się do cienia jakby wreszcie znalazł z kimś wspólnego ducha porozumienia? Może się tak wydawało? Nawet najprostsze stwierdzenia nieśmiertelnego malarce wydawały się nieskończonym labiryntem, za jedną prawda kryła się następna i następna. Wszystko miało czwarte, piąte, szóste dno.
-Podsumujmy fakty. Chcecie posłużyć się naszym drogim Izraelem aby przy jego pomocy wydobyć Heliosa i zaprowadzić, czekajcie, jak to było... Pokój, miłość i sprawiedliwość? Dokładnie o co was prosiłem. Zignorowaliście jak do tej pory kilka punktów mojego planu, więc... - Judasz przerwał i... Kichnął. - Więc kłamiecie samych siebie myśląc, że wam się uda. Między innymi otwarta pozostaje kwestia klucza do pewnych kajdanek. Nie sądże też aby osłabiony Helios gotów był w godzinę i sekund dwadzieścia pięć przygotować odnowienie królestwa kiedy to na karku będą dyszeć mu ciemności... Wciąż niepokonane, bo i czym i kim?
Tymczasem Onenzym przystępował z nogi na nogę próbując ogarnąć fakty. Brigid zaś zamilkła, mełła już tylko przekleństwa pod nosem i rozglądała się za większym kamieniem.
 
Asenat jest offline