Cieniokota co prawda nie znaleźli. Ale rysowała się przed nimi inna zdobycz. Dzicy dożynali jakiś podróżnych, może ktoś z nich żyje jeszcze. Jakaś kobieta przeznaczona na tanią rozrywkę... Wtedy mieliby szansę dowiedzieć się kim byli owi podróżni. Nie miało to większego znaczenia jedynie ludzka ciekawość.
-Niedźwiedź ty walisz w tego co stoi na głazie i wypatruje co się dzieje na drodze. Widać go jak na dłoni a strzelasz najgorzej z nas.-zaczął Domeric
-A może byśmy ich tak tradycyjnie....-zaczął Niedźwiedź. Powszechnie było wiadomo, że słaby z niego strzelec. Choć nie beznadziejny. Był zbrojnym którego ocalono w zasadzie na życzenie Domerica. Gdy był giermkiem w dolinie natrafili na rannego człowieka z klanów. W okół niego leżały cztery trupy. Redfortowie u których gościł chcieli go dobić. Jednak młodego jeszcze Domerica wysoki na siedem stóp wojownik zaciekawił. Na tyle, że wyleczono go na zamku. On zaś opowiedział Domericowie historię swego życia o tym jak zabił syna wodza, przypadkowym ciosem w głowę będąc pijanym. O tym jak musiał uciekać, i o walce oczywiście naciąganej i heroicznej z pogonią. Młody Domeric słuchał z ciekawością, tego jak i innych opowieści o klanach ich historii czy nawet zwykłych legend. Na koniec Domeric chciał puścić go wolno. Jednak Niedźwiedź zaproponował mu swój miecz, a w zasadzie dwa topory choć marnej jeszcze wtedy jakości. W dolinie by go nie chciano, w górach czekała zemsta klanów. Nie wspominając o długu własnego życia... Domeric zaś wtedy był świeżo po zamachu na swoją głowę. Wiedział, że będzie się musiał otoczyć zaufanymi ludźmi. Zyskał wtedy pierwszego z nich.
-Nie, jest nas czterech. I dokładnie tylu z nich załatwimy z zaskoczenia. Mamy mnóstwo czasu żeby wycelować. Najpierw łucznicy i ten co wygląda na dowodzącego.-zaczął tłumaczyć swój plan Domeric. Po pierwszej salwie będą w szoku, mało tego z ich strony nie będzie wiadomo ilu nas dokładnie jest. Nim się zorganizują oddamy jeszcze salwę. A potem zobaczymy albo zaczną uciekać, a jak mają jaja pobiegną na nasze pozycje. Wtedy mamy czas na szybką trzecią salwę, a resztę dorżniemy wręcz.Cichy widziałeś kogoś prócz tej bandy?
-Nie -odpowiedział doświadczony tropiciel.- Jednak to nie znaczy, że gdzieś dalej ich nie ma.
-Klany zawsze są blisko gdy zwęszą łup-wtrącił się Niedźwiedź. - Jesteśmy lepsi, mamy pancerze lepszą stal po co bawić się w....
Domeric tylko spojrzał na swego człowieka. Jego intensywnie błękitne oczy przypominały kawałki lodu. Można było z nich niekiedy odczytać wiele rzeczy. W tym kiedy należy się zamknąć.
-Jąkała ty strzelasz z nas najlepiej- zwrócił się Domeric do ostatniego ze swych ludzi. Jakby jakiś łucznik przetrwał pierwszą salwę załatw go.
Domeric Bolton naciągnął łuk, biorąc na cel największego i najlepiej uzbrojonego bandytę.
Ostatnio edytowane przez Icarius : 10-05-2012 o 15:36.
|