Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-05-2012, 10:09   #39
daamian87
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany
Morale bandytów załamały się po śmierci ich herszta. Niektórzy wpatrywali się jak pada na ziemię a jego pierś przestała unosić się w miarowych ruchach, kiedy płuca napełniały się powietrzem. Serce przestało pompować krew z dotychczasową mocą. W około jego ciała ziemia nasiąkła krwią. Twarz z każdą sekundą była coraz bledsza. Oczy wpatrywały się w niebo, a iskra życia widoczna w nich dotychczas zgasła już dawno.

Chwila zawahania w szeregach napastników została bezlitośnie wykorzystana przez Delga. Ognista kula pomknęła we wskazane przez krasnoluda miejsce, wybuchając i raniąc poważnie znajdujących się najbliżej mężczyzn. Twarze dwóch z nich zmieniły się w mieszaninę krwi, spalonej skóry i płynu oparzeniowego wydalanego przez organizm w ogromnych ilościach. Krzyki bólu rozdarły powietrze. Ci z bandytów, którzy nie stracili twarzy (a w krótkim odstępie czasu i życia) zajęli się ogniem. Włosy, ubrania, skóra - wszystko to było bardzo łakomym kąskiem dla magicznego ognia.

Topór Filiana tkwiący w ciele jednego z bandytów bardzo upodobał sobie nowe miejsce pobytu, nie chciał bowiem łatwo opuścić swojego lokum. Krasnolud musiał się niemało namęczyć, aby odzyskać swój oręż. W końcu po chwili wysiłku wyszarpnął swoje ostrze, obryzgując się jednocześnie krwią, kawałkami kości czaszki i mózgu. Mieszanina ta dość szybko ułożyła się w jego brodzie, skąd z pewnością łatwo usunąć jej nie będzie.

Straty po stronie krasnoludzkiej braci nie były duże. Nikt nie poległ, co można było z pewnością uznać za sukces. Ranny Draug był jedynym poważnym zmartwieniem drużyny. Bandyci, a przynajmniej ci którzy byli w stanie, uciekli w głąb lasu, bez najmniejszej organizacji. Krasnoludy widziały jak jeden biegnie w stronę kopalni, inny w przeciwnym kierunku wymachując płonącą ręką.
-Idiota, jeszcze las podpali.- zachrypnięty głos Borgina przerwał milczenie po walce.
-Opatrz go dziewczyno.- bez cienia przyjaznych emocji, czyli tak jak zawsze, zwrócił się do Ignis pokazując jednocześnie głową na nieprzytomnego Drauga.
-A my sprawdźmy czego tak bronili zaciekle.- zwrócił się do pozostałych towarzyszy.

Borgin ruszył jako pierwszy w stronę zabudowań. Za jego plecami podążyli Delg i Vulfur. Wiedzieli że Ignis wraz z Filianem poradzą sobie z ewentualnym przeciwnikiem, a w przypadku przewagi liczebnej nie omieszkają poprosić swoich towarzyszy o pomoc. Trzech brodaczy wkroczyło w chłodny korytarz, pozbawiony od dawna drzwi które leżały gdzieś w krzakach. Już od wejścia widać było na każdym kroki porządną, krasnoludzką robotę. Kamienie były idealnie ociosane i dopasowane, strażnica mimo upływu lat a może i wieków trzymała się niesamowicie dobrze. Korytarz otaczający warownię był dość wysoki jak na przedstawicieli rasy jego twórców, wytłumaczenie było jednak proste - nie tylko oni przebywali w tym miejscu.


Krasnoludy weszły do zaniedbanych i zagraconych pomieszczeń. Porozrzucane krzesła, zniszczony stół i poprzewracane półki leżały na ziemi w głównym pomieszczeniu. Na ścianach wisiały resztki spalonych rodowych oznaczeń i herbów. Uchwyty podtrzymujące niegdyś pochodnie przeżarte były rdzą i czasem. Kolejne pomieszczenia w głębi strażnicy były w podobnie opłakanym stanie. Pokoje należące niegdyś do strażników, średniej wielkości pomieszczenie jadalne i kuchnia nie nadawały się do użytku jedynie z powodu braku sprzętu. Ściany, sufity czy podłogi nie nosiły na sobie, o dziwo, śladów zniszczeń. Schody prowadzące na wyższe piętra zostały zniszczone i nie sposób było się w chwili obecnej dostać na górne piętra.

Nienaruszone ściany zaintrygowały Delga i Vulfura. Krasnoludzka budowla krasnoludzką budowlą, ale kamień powinien nosić na sobie jakiekolwiek ślady uszkodzeń. Tak jednak nie było. A więc w grę wchodziła magia. A jeśli tak, to musiało być w strażnicy coś, co powinno być chronione. Borgin wysłuchał bez słowa komentarza podejrzenia dwóch brodaczy, po czym cała trójka zaczęła przeszukiwanie pomieszczeń w poszukiwaniu ukrytego przejścia czy komnaty. Sprawa nie należała do łatwych, bowiem jeśli krasnoludy chciały coś ukryć przed innymi, robiły to niemal doskonale. Z drugiej jednak strony krasnolud potrafił poznać robotę innego krasnoluda, dzięki czemu Vulfur mimo słabego wzroku zdołał wyłapać minimalną szparę w ścianie. Nie zmieściłby się w niej nawet włos, dla doświadczonego krasnoluda było to jednak doskonale widoczne.

Po odszukaniu kamienia odpowiedzialnego za uruchomienie mechanizmu otwierającego owe drzwi, oczom trójki kompanów ukazał się skrawek tego, jak niegdyś wyglądała cała strażnica. Wspaniale wykonane meble i ozdoby wiszące na ścianach, zdobione uchwyty na pochodnie która nadal płonęła. Stojaki z pięknie wykonaną bronią. Włócznie, halabardy, miecze i topory. Tarcze i buzdygany. Sztylety i kusze. Pomieszczenie nie było zbyt duże, jednak ilość znajdujących się wewnątrz przedmiotów zapierała dech w piersiach.


Przyjaciele mogli mówić o prawdziwym skarbie, bowiem wartość owych przedmiotów była niewyobrażalna. W dodatku strażnica jako budynek również można było przejąć i wykorzystać do swoich celów. Wszystko zależało od brodaczy.








Filian nie był w stanie pomóc Ignis. Nie posiadał zdolności niezbędnych do pomocy nieprzytomnemu towarzyszowi. Zajął się za to oczyszczaniem swojej broni oraz przeszukiwaniu ciał poległych bandytów. Pobieżne przeszukanie leżących zwłok przyniosła niemałe znaleziska - kilka bardzo dobrej jakości elementów wyposażenia. Prawa ręka przywódcy bandytów nosił napierśnik, który z pewnością wyszedł spod ręki krasnoluda. Broń każdego z mężczyzn, z którymi przyszło brodaczom walczyć, również należała do twórczości mistrzów swojego fachu. Widać to było gołym okiem. Wszystko było bardzo dokładnie dopracowane, broń była świetnie wyważona a krasnoludzkie runy widoczne były niemal na każdym orężu. Po za bronią, napierśnikiem czy tarczą ( o łukach, strzałach czy sztyletach nie mówiąc) przy martwych krasnolud znalazł kilkadziesiąt złotych monet, dwa wisiory z rubinami wielkości przepiórczych jaj, pierścienie i sygnety z równie drogimi i wielkimi kamieniami. Wartość owej biżuterii była niemała. Pytanie czy ich poprzedni właściciele będą radzi widząc swoje skarby na palcach krasnoludzkich zawadiaków.

Ignis klęczała obok nieprzytomnego kompana. Podłożyła mu pod głowę zwinięty koc, drugim zaś przykryła nieprzytomnego krasnoluda. Rzuciła na niego dwa czary leczące, o dziwo jednak te nic nie dały. Zdziwienie na twarzy krasnoludzkiej kobiety mówiło samo za siebie. Draug żył, jednak nie mógł odzyskać przytomności mimo czarów leczniczych. A to nie wróżyło dobrze. Zirytowana krzyknęła do krzątającego się pomiędzy ciałami Filiana.
-Przestań przeszukiwać te ścierwa do cholery i pomógłbyś mi tutaj! Draug nie odzyskuje przytomności. - pierwsze słowa wypowiedziała silnie i zdecydowanie. Druga część zdania była jednak powiedziana z lękiem w głosie.
 
__________________
"Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku". - Janusz Leon Wiśniewski

Ostatnio edytowane przez daamian87 : 10-05-2012 o 10:14.
daamian87 jest offline