Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-05-2012, 21:26   #7
Cohen
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
Quentyn się nudził. Nudził się tak bardzo, że aż chciało mu się wyć.
Nie pomagało ani chlanie na umór, ani kobiety, bez względu na to, kim i ile ich było. Nawet okazje do bijatyk, o prawdziwej walce nie wspominając, były rzadkością.
Alkohol był bowiem słaby, kobiety brzydkie i brudne, poza lepszymi dziwkami, ale te były drogie, jedzenie mdłe, a Złote Płaszcze i lannisterskie pachołki wszędzie włóczyły się całymi stadami.

Poza tym irytowało go samo miasto. Brudne, śmierdzące, zatłoczone. I nawet nie gorące, a tylko duszne. I duszące się w smrodzie gówna, padliny i Lannisterów.
Ostatnio jednak zrobiło się trochę luźniej, z uwagi na wyjazd Jego Królewskiej Otyłości wraz z małżonką, królową Złotą Suką, na Północ. Mało tego, zabrali również swój miot, lwy z rogami, Karła i Królobójcę. Istna menażeria!
Ponoć król Sadło udaje się do Winterfell, do swojego starego druha, lorda Sztywniaka, od którego wszystko marznie. Albo na odwrót.
Usłyszawszy o tej eskapadzie, Quentyn poważnie zastanawiał się, czy nie zabrać się z królewskim orszakiem. W końcu taka okazja do zobaczenia Muru nieprędko się powtórzy. Jednak sama myśl o spędzeniu tygodni z bandą Lannisterów, w samym środku kraju dzikusów, przyprawiała go o białą gorączkę.
Koniec końców został więc w Królewskiej Przystani.

Wkrótce po wyjeździe miłościwie tyjącego, skończyła się jego cierpliwość. Nie jest to cecha, którą szczycą się Dornijczycy, a co dopiero młodzi Dornijczycy.
Polecenie ojca sobie, a życie sobie. Znalazło go kilka kobiet, on sam znalazł jeszcze więcej. Ale nie było wśród nich Braavoskiej kobiety ze srebrną sową. Sprawdził to dokładnie, na wypadek, gdyby srebrna sowa była metaforą.
Nadszedł więc czas, żeby to on znalazł ją. Kobietę, nie sowę. No, przynajmniej na początek kobietę.

Zapiął na biodrach pas z mieczem i sztyletem, sprawdził nóż w cholewie, pod kurtkę schował mieszek. Niewielki, ale w razie potrzeby zdolny do poznania kilku nowych najlepszych przyjaciół.
Tak przygotowany, udał się do portu. Jakie miejsce mogłoby być lepsze do rozpoczęcia poszukiwań zamorskiej kobiety od miejsca, gdzie zamorskie statki przypływają, by zostawić zamorskie towary i zamorskich pasażerów?
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"
Cohen jest offline