Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-05-2012, 22:08   #98
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
[media]http://www.youtube.com/watch?v=FM5Q-1ezrkE[/media]

Teresa zrzuciła z siebie koc i nadal półprzytomna usiadła na kanapie. Z radia sączyła się najbardziej przygnębiająca piosenka jaką w życiu słyszała i zupełnie bez powodu zachciało jej się płakać.
Przypomniała sobie o nożu ukrytym pod poduszką i ujmując go w dwa palce odłożyła wysoko na kredens.
Usiadła z brzegu stołu i zajrzała w zielonkawą zawartość głębokiego talerza. Nie zjadła konkretnego posiłku od kilku dni i ślina napłynęła obficie do ust ale zaraz, gdzieś z tyłu głowy pojawił się podszept niepokoju.
A jeśli ją zatruł? Dosypał kreta albo strychniny?
Późniejsze słowa Pawła tylko umocniły to poczucie paranoi i odsunęła od siebie talerz zdecydowanym ruchem.
Jej mąż mówił o sobie samym w trzeciej osobie i nagle zapaliły się alarmowe lampki. To nie Paweł siedział po przeciwnej stronie stołu, już wcześniej to podejrzewała a teraz przyjęła to jako najbardziej oczywistą oczywistość.
- Nie - odparła spokojnie przecierając zaspane oczy. - Nie wyszłam za niego z litości. Ani przez wyrzuty sumienia. Z tych powodów się z nim przespałam. Wyszłam za niego bo byłam w ciąży, miałam siedemnaście lat i ojciec wywalił mnie z domu.

Odczekała chwilę patrząc głęboko w oczy człowiekowi o twarzy jej męża jakby oczekiwała odnaleźć w nich dowód, że w tym ciele zakotwiczył na moment ktoś inny. Krzysztof Cichy. To wszystko wydało się nagle takie nieskomplikowane. Kamień, który trafił w malucha. Drugi, którym dostała w czoło. Cegła na prześcieradle.
- Dlaczego go nawiedzasz? To z mojego powodu? To ty mówiłeś od tyłu, prawda? Zabiję cię suko... - ułożyła drżące dłonie na blacie stołu. - Na prawdę chcesz mnie zabić?
Z kuchni dobiegł rozświergolony głos teściowej. Teresa zastanawiała się przez moment czy ona wie co odgrywa się tuż przed jej nosem. I co ważniejsze - czy wie o tym sam Paweł.

- Cisza. Ciemność. Zimno.
Paweł odpowiedział powoli. Nienaturalnie.
- Tym jesteśmy. To po nas pozostaje. Wiedziałaś o tym?

- Oboje wiemy, że mnie po śmierci czeka coś znacznie gorszego - znalazła nitkę na swojej spódnicy i poczęła ją natarczywie dłubać. - Nie rób tego. Jestem jedyną osobą, której zależy na twoim synu. Jeśli mnie zabijesz Paweł spadnie na samo dno.

- Czemu miałbym cię zabijać? Nic mi to nie da. Nie po to tutaj przybyłem. I mylisz się, nie jestem nim. Nie tym, który cię nienawidzi. Jestem tutaj by cię ostrzec. Ostrzec przed cieniem jego skrzydeł. Kiedy usłyszysz ich łopot uciekaj, gdziekolwiek wtedy będziesz. Szukaj sobie miejsca, w którym nie ma światła. Szukaj najszybciej jak potrafisz. Bo kiedy jego wzrok padnie na ciebie, zapłacisz cenę. Dziewięć i pięć. Pamiętaj to. Zawsze. W każdej chwili. Dziewięć i pięć. Nie wahaj się. Nie wtedy.
- Jeśli nie jesteś jego ojcem to... kim? Dlaczego chcesz mi pomóc? I gdzie jest Antek? Błagam, czy mojemu synowi coś grozi? Ten poród...- spuściła głowę na samo wspomnienie zatapiając we włosach paznokcie. - Czy on ma być jakimś nowym antychrystem? Ja na to nie pozwolę...

Uśmiech na twarzy Pawła wyglądał groteskowo, jakby mięśnie napinała zupełnie inna wola.
- A co ty możesz zrobić? - zimny ton głosu pozostawał w kontraście z tym paskudnym uśmieszkiem. Był szyderczy i raczej nieprzyjazny. - Co ktokolwiek może zrobić w takiej sytuacji? Nie panujesz nad swoim życiem, a chcesz ... Zresztą.... sama nie masz pojęcia, czego chcesz. Ale przekonasz się, że nim dojdzie do końca, zrozumiesz. Oby jednak wtedy nie było za późno. Oni ... oni nie będą łaskawi i wyrozumiali. Z każdym kolejnym dniem zaczną działać coraz pewniej. Uderzą w sposób, po którym zaczniesz się modlić swoją resztą wypaczonej wiary, by nadszedł kres.

Podłubał łyżką w talerzu.
- Zabiorą ci wszystko nim zakończą z tobą sprawę - powiedział łagodniejszym tonem. - Antka, rodzinę, przyjaciół, życie jakie toczyłaś, nawet wolę i rozum. Ale to nie będzie najgorsze. Najgorsze zawsze zostawiają na koniec. Chcesz im przeszkodzić, otwórz swoje oczy.Patrz uważnie. I zawsze pamiętaj. Dziewięć i pięć. Nie zapomnij.

- Dziewięć i pięć - powtórzyła za nim niczym pilna uczennica do wtóru potakując głową. - Ja wszystko przetrzymam - ciągnęła z zaciętą miną. -Ale ja muszę odzyskać mojego syna. Błagam... Jeśli mogę go jakoś uchronić. Pomóż mi.

- Sama musisz sobie pomóc. Na mnie nie możesz liczyć. I tak... pomagam ci zbyt bezpośrednio.

- No właśnie. Skoro pomagasz musisz mieć w tym swój interes. Dlaczego? - z bezsilności zacisnęła pięści. - Dlaczego my?

- A dlaczego nie? - odpowiedział pytaniem na pytanie. - Kiedy zrozumiesz dlaczego wy, zapewne zrozumiesz jak się obronić. Jak... przetrwać.
- A czy to pozwoli mi także obronić mojego syna?
Sztywność twarzy była jedyną odpowiedzią. A raczej jej brakiem.

Teresa poczuła nagle, że jest tą rozmową wykończona. Bez słowa wyjaśnienia wstała od stołu i wyszła do łazienki, gdzie zakamuflowane w swojej skrytce trzymała kilka pigułek "na specjalne okazje". Ta okazja właśnie nadeszła.
Tabletki leżały luzem, wrzucone do nylonowego woreczka ale Teresa rozpoznała każdą z nich po kształcie i kolorze. Przez lata pracy w szpitalu podprowadzała jedną, raz na jakiś czas, aby nikt się niezorientował. Nie była do końca pewna dlaczego buduje ten swój apteczny magazyn niemniej teraz wydał jej się zbawienny.

Afobam
Haldol
Zolpic
Dormicum
Prozac
Rispolept
Ketonal
Paxil
Zolafren
Zoloft



Łyknęła jedną, czerwoną, a po namyśle wepchnęła do ust jeszcze białozieloną. Popiła kranówką gapiąc się w swoje odbicie w lustrze. Z pół godzinki i prochy zaskoczą. Taka pierwsza pomoc.

Żeby przestać się trząść.
Żeby nie udusić Pawła.
Żeby nie wbić kuchennego tasaka w potylicę teściowej.
Żeby nie wyleźć na okienny gzyms.
Ani nie podciąć sobie żył.
Żeby nie krzyczeć takim krzykiem, który na wiór zdarłby jej gardło.
Żeby sprawiać pozory normalności.

* * *

Jeszcze nigdy nikt nie zdołał do tego stopnia wyprowadzić Bułki z równowagi. Każde jej pytanie Paweł przyjmował z wyniosłą obojętnością, jakby była jedynie ciemniejszą plamą powietrza uprzykrzającą mu oglądanie telewizji.
Mówiła, błagała, zaklinała ale na jej ślubnym nie robiło to wrażenia. Zaczęła więc krzyczeć ale jedyną tego konsekwencją była Pawła ewakuacja do mamusi.

To przelało czarę. Stała w pokoju, sama jak ten palec, zdyszana i zdesperowana. I wtedy jej wzrok zatrzymał się na ukochanej porcelanowej kolekcji Wandy Cichej, zbieranej skrupulatnie od blisko dekady. Hołubione, wychuchane źródło dumy i natchnienia pani matki, która, gdyby życie obdarzyło ją talentem spisałaby pewnie o swoich fajansowych przyjaciołach wyszukany zbiór peanów. Tereska od zawsze nienawidziła tych figurek.

Pierwsza w ruch poszła smukła pastereczka przycupnięta przy stadku gąsek. Fruuu! Dziewczę i jej zwierzyniec rozkruszyły się w drobny mak co na krótki moment poprawiło Teresie humor. Złapała więc drugiegow kolejce, uśmiechniętego kominiarza w cylindrze, który pani Cichej przynosił ponoć szczęście.

A później poszło już hurtem i Tereska przekonała się, że istnieją rzeczy bezcenne. Na przykład mina teściowej, która właśnie wparowała do pokoju w asyście swojego nadętego synka.Teściowa melodramatycznie opadła na klęczki pośród setek okruchów a Paweł unieruchomił żonie ręce wędrujące po kolejny drogocenny egzemplarz.

No i się zaczęło.
Szarpali się i okładali bez najmniejszej taryfy ulgowej.

...gdzie jest Antek! Gadaj! Ukradłeś mi dziecko...
...bezpieczny, u rodziny, przestań robić sceny. To nie ja go narażam...
...kłamca. Doniosłeś na niewinnych ludzi, nie wybaczę ci tego...
...spójrzna siebie, powinni cię wsadzić w kaftan. Wariatka...
...nie nadajesz się do wychowywania dzieci...
...ja ten dom utrzymuje, słyszysz? Ciebie i twoją mamusię! Ty potrafisz kasę tylko przepić...
...Alkoholik! Zero!...
...Taki masz widać odchył, że do samych pijaków cię ciągnie...
...Ten twój lump pójdzie siedzieć i zostaniesz sama, skończysz pod jebanym mostem!...
...rżniesz się z mordercami i gwałcicielami, ty kazałaś mu obić mi ryja?...
...ty chory maniaku, zmień płytę bo mam dość słuchania z kim to cię nie zdradzam....
...pierdolona lady Makbet, a on wielki chojrak bo się ledwo na nogach trzymałem...
...jak mnie uderzyłeś to ci nie przeszkadzało, że nie oddaję...
...i ten twój brat, niby taki kutas wykształcony...
...Antek stał tam, w progu, zaryczany bo pan kurwa mecenas na oczach dzieciaka skopał mnie tak, że juchę musiała matka pół godziny z klatki zmywać...
...żałuję, że tylko skopał. Mógł ci ten głupi łeb przestrzelić...
...niewdzięczna kurwa...
...alkoholik, szumowina...
...wynoś się...
...nigdy cię nie kochałam...

* * *

Paweł zamknął się w łazience.
Przez następne pięć minut pakowała jeszcze mniej istotne drobiazgi. Bo teraz była już pewna, że z tymi murami żegna się ostatecznie.
I wtedy zadzwonił telefon.

- Słucham? - powiedziała zdyszanym z wysiłku głosem.
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 10-05-2012 o 22:21.
liliel jest offline