Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-05-2012, 02:01   #99
Gryf
 
Gryf's Avatar
 
Reputacja: 1 Gryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputację
Mieszkanie zastał w stanie chyba nieco gorszym, niż je zostawił, ale zdecydowanie lepszym, niż spodziewał się je zastać. Miał przed oczami kipisz i ogólną demolkę. Jednak ekipa z kryminalistyki która szukała tu "niepodważalnych dowodów winy", okazała się nieco subtelniejsza w działaniach, niż banda zomoców, która wynosiła go stąd niedawno. W zasadzie wszystko było na miejscu. Może coś by zauważył, gdyby sobie przypomniał, jak poukładał skarpetki w szufladzie, albo pamiętał ile rzeczy walało się po podłodze... no właśnie, nie układał skarpetek i nie pamiętał, gdyby mu Milczanowski nie powiedział, pewnie nawet nie zauważyłby że ktoś mu myszkował w mieszkaniu.
Co ciekawe, ktoś umył drzwi wejściowe. I to zdecydowanie nie konserwator. Robota była zbyt porządna. Pewnie Baśka... Gawron przez chwilę rozważał zapukanie do jej mieszkania, ale ostatecznie postanowił nie zaogniać i tak napiętej sytuacji w kamienicy. Pogadają później.

Tymczasem czekała go inna rozmowa. Zarzucił kurtkę na kark, zrobił głęboki wdech, jak przed skokiem do wody i ruszył do budki telefonicznej.

- Słucham?
Usłyszał apatyczny, podszyty jakimś żalem głos Bułki.
Długo nie odpowiadał i choć milczenie zdawało się przeciągać w nieskończoność to ona nie odłożyła słuchawki ani nie ponowiła pytania. W tle słychać było jedynie deszcz walący w dach budki telefonicznej. W końcu ten szelest przerwał cichy zachrypnięty głos Patryka.
- Wyszedłem. Możemy gdzieś się spotkać i pogadać?
Pociągnęła nosem, jeden raz po drugim. Jakby solidnie się przeziębiła albo miała się rozpłakać. Pewnie to pierwsze bo przecież Bułka jak sama twierdziła "nigdy nie ryczy".
- W maluchu - wydukała bez pośpiechu. - Pod moją klatką.
Ostatnie co usłyszał to jej ciężkie westchnienie i sygnał odkładania słuchawki.

***

Czekał oparty o maskę samochodu. Z pooranym ryjem, z rękami wbitymi w kieszenie skórzanej kurtki, nawet nie próbował osłonić się przed deszczem. Strzęp człowieka, dosłownie jak kadr z filmu o Żywych Trupach.
- Źle wyglądasz, Bułka. - Przez chwilę wpatrywał się w Tereskę w milczeniu. - Zastanowiłaś się?

Unikała jego wzroku. Gapiąc się na czubki swoich butów podeszła sztywno do drzwi pasażera i otworzyła je zapraszająco. Wyminęła przyjaciela jakby był powietrzem. Nie zważając na deszcz, jakby działała na zwolnionych obrotach, obeszła obdrapanego fiata i zwaliła się ciężko na fotel kierowcy.
Z marszu zabrała się za obgryzanie paznokci jakby był to długo wyczekiwany rytuał. Gestem wskazała zapakowaną walizkę upchniętą na tylną kanapę.
- Chcesz mnie jeszcze znać? - jej głos nie miał w sobie zwyczajowego ciepła. - Po tym co mi zarzucił w twarz świński ryj? - spojrzała na niego z ukosa. Przelotnie. - To wszystko prawda.
Spojrzał na walizkę, potem na dziewczynę. Uśmiechnął się.
- Nie wiem co ci powiedział. Nie ciekawi mnie to. - Wzruszył ramionami - Jebać świński ryj. Jedźmy.
- Dokąd?
- Do domu, Tereska. - odparł po prostu. - Na Węglową.
Z ociąganiem oderwała od ust gorliwie obrabiane paznokcie i przekręciła stacyjkę.
Pokonanie dwóch przecznic zajęło jakąś minutę i pod kamienicą numer trzynaście silnik ponownie umilkł pozostawiając by ciszę wypełniało jedynie monotonne bębnienie deszczu.
Bułka poprawiła rozhełstane włosy i wygładziła na sobie płaszcz chcąc doprowadzić się do względnego ładu. Po raz pierwszy odkąd opuściła areszt spojrzała na siebie z perspektywy otoczenia i przyznała, że zachowuje się jak wariatka. Trochę tak też się czuła ale postanowiła ten fakt za wszelką cenę ukryć przed Gawronem. On i tak miał mnóstwo własnych problemów.
- Zostawię u ciebie walizkę i będę musiała pojechać do Hirka i do Marceliny. I może wynajmę jakiegoś detektywa - nie odrywała wzroku od zalewanej strugami deszczu przedniej szyby. - Zabrali mi Antka. Banda skurwysynów! - ostatnie słowo zabrzmiało z ust powściągliwej i grzecznej Bułki zupełnie nienaturalnie. Zaakcentowała mocno "er", do wtóru trzasnęła pięścią w deskę rozdzielczą i wróciła do obgryzania paznokci. - Flaki im wypróję jeśli ruszą moje dziecko. Nieważne czy stoją za tym ludzie, demony czy sam kurwa Wszechmogący... Flaki wypruję.

Sięgał po walizkę. Zamarł w pół ruchu. Zrobił się jeszcze bardziej blady.
- Kto zabrał Antka? Cichy czy...? - Słowo, które miał na myśli, najwyraźniej nie chciało mu przejść przez gardło. - Wiesz... Oni.

- Nie wiem Patryk. Nie wiem czy to nie jedno i to samo. Może oni dla jakiejś sekty robią? Wiesz, jak w dziecku Rosemary? Albo w Omenie? - wyrzucała z siebie słowa z prędkością karabinu. - Sukinsyn i stara wiedźma, myślą, że sobie Damienka znaleźli... Mój syn nie będzie żadnym Antychrystem, niech sobie to wszyscy z głowy wybiją. Wiesz, on mówił, że po przeciwnej stronie jest tylko cisza, ziąb i ciemność. Jeśli Bóg istnieje to nie mogę na niego liczyć, tak sądzę. On powiedział, że teraz się dopiero zacznie. Że zabiorą nam wszystko, kawałek po kawałku a najgorsze zostawią na koniec. I dziewięć i pięć. Dziewięć i pięć. Mam pamiętać. Ty lepiej też pamiętaj, to ponoć bardzo ważne. Już wcześniej mi to Czuba mówił, na swoim pogrzebie. Myślałam nawet, że to adres na Węgielnej, dziewięć przez pięć ale tam mieszka tylko chłopak, który trzęsie gaciami przed WKU. On powiedział, nie ten chłopak z Węgielnej tylko pasażer Pawła... powiedział, że jeśli zrozumiemy dlaczego właśnie nam się to przytrafiło to znajdziemy też sposób żeby się uratować. I chciał nas ostrzec. Przed cieniem jego skrzydeł. Kiedy usłyszymy ich odgłos mamy uciekać. Szukać miejsca pozbawionego światła - skończyła tyradę unosząc przed siebie drżącą dłoń bo spostrzegła, że przygryzła sobie paznokieć do krwi. Czerwona gęsta strużka opadała w stronę nadgarstka a zaaferowana Bułka nie mogła oderwać od niej oczu.

- Mówiłem ci już kiedyś. Przestań je obgryzać, bo skończysz jak Wenus z Milo. - żart Gawrona był tak stary jak niesmaczna maniera Tereski i, mimo że od ostatniej okazji, by go użyć upłynęła prawie dekada, nadal nie zrobił się zabawny. Przekręcił głowę w jej stronę. Spojrzał na nią jakoś... dziwnie. Stalowo-szare oczy w oprawie pokiereszowanej twarzy przywodziły na myśl drapieżne zwierzę. W dodatku mocno wkurwione. Gdy się odezwał, poczuła lekki odór alkoholu.
- Dobra. A więc to Cichy. Słuchaj... jeśli okaże się, że to prawda, osobiście wypruję skurwysynom flaki i przyniosę ci je w zębach. - Mówił powoli i dobitnie. W jego ustach zabrzmiało to zupełnie naturalnie. Zapadła dłuższa chwila ciszy, deszcz bębnił w blaszany dach samochodu, za wodospadem na przedniej szyby przebiegli jacyś ludzie, chowając się w bramie. Gawron przygryzł spuchniętą wargę, po czym uśmiechnął się krzywo. - Ale jak długo nie przyłapiemy gnoi na jakiejś satanistycznej orgii, myślę że prościej będzie załatwić to przez sąd rodzinny. Nie dajmy sobie zryć beretów.

Otworzył drzwi, wysiadł, złożył siedzenie i sięgnął na tyną kanapę po walizkę.

- Chodź, zanim gdziekolwiek cię puszczę, musisz ochłonąć. Bez obrazy, Bułka, ale w tym stanie nie pomożesz ani sobie, ani dzieciakowi.

- Nie tykaj go - Tereska wpakowała do ust krwawiący palec. - Ja się z nim uporam. Ty i tak masz już gliniarnię na karku, dodatkowe pobicie, które urozmaici twoją kartotekę ci nie potrzebne. Obiecaj.
Wyszła z malucha i zaczęła wlec się za nim do klatki.
- Mówię poważnie, obiecaj Gawron. Nie pozwalam ci się do tego wtrącać.

- Na to już trochę za późno, nie sądzisz? - wszedł do bramy i przytrzymał jej skrzydło stopą. Ich spojrzenia się spotkały. - Jasna cholera, nie patrz tak na mnie, nie możesz mnie prosić, żebym zostawił cię z tym samą! Dobra. Mogę obiecać że go nie pobiję... już więcej. Ale nie oczekuj ode mnie, że będę stał z założonymi rękami.

Nie odwróciła wzroku. Z premedytacją przytrzymała jego spojrzenie i dodatkowo zacisnęła dłoń na jego nadgarstku.
- Obiecaj. Albo oddaj moją walizkę i poszukam sobie innej mety. Cichy zostaje poza zakresem twoich zainteresowań i to nie podlega dyskusji. Nie będę ci przysparzać więcej kłopotów, już postanowiłam.

- Obiecuję, że nie tknę Cichego - powiedział powoli, starannie dobierając słowa.

Usatysfakcjonowana pokiwała głową i wyminąwszy go w wąskim przesmyku bramy potruchtała schodami pod drzwi Gawrona. W milczeniu czekała aż upora się z zamkami aby nieśmiało wkroczyć na jego prywatne terytorium jakby co najmniej była tu po raz pierwszy. Poniekąd tak właśnie miało być, jeszcze nigdy nie przekroczyła jego progu z zamiarem nocowania.
- Masz rację, muszę się doprowadzić do porządku - zgarnęła niesforne kosmyki i zaczesała za uszy. - Ja... wszystko mi się sypie.
Nadal spięta i ewidentnie skrępowana poczyniła krok w kierunku łazienki.

- Mogę się wykąpać? Woda mnie uspokaja - złapała rączkę swojej walizki i stanowczo przyciągnęła bagaż do siebie. - Poleżę sobie i pomyślę. A ty się zastanów gdzie mnie upchniesz... na te kilka dni... czy coś.

- Raczej "czy coś". - uśmiechnął się, oddając walizkę. - Wymocz się spokojnie, później pogadamy.

W miarę jak minuty upływały Bułka zaczęła się nieco rozluźniać. Snuła się po domu jakby była u siebie już o nic nie pytając i nie prosząc ciągle o pozwolenie. Zgrzytnęła lodówka, zadzwoniły kuchenne szafki. Kiedy ponownie pojawiła się na korytarzu miała ze sobą kubek, butelkę taniego wina i kanapkę, w drugiej ręcę natomiast targała wysłużonego boomboxa.
- Pożyczę - oznajmiła. - Mam parę swoich kaset ale na Rzeźnicznej się nie dało i... - słowa jakoś ciężko wiązały się w zdania. - Muszę pozbierać myśli. Pomyśleć co zrobić w związku z... Antkiem, tymi demonami i wiaduktem. Ja muszę sobie to poukładać.

- Uważaj na junkers przy odkręcaniu. Trochę hałasuje. - rzucił przez ramię, zajęty majstrowaniem przy piecu kaflowym.


Bułka zamknęła się w łazience do akompaniamentu szumiącej wody. Coś tam trzasnęło, coś zaszurało a w końcu wszystkie dźwięki utonęły w puszczonej na cały regulator muzyce.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=NEOem7U2LPE[/MEDIA]

Z tej strony jej nie znał. Oglądali razem horrory i trochę komedii ale Tereska nigdy nie wykazywała zainteresowania mdławymi romantycznymi historyjkami. Po prostu nie ten typ.
Z muzyką było podobnie, jeszcze zanim zaliczyła wpadkę często odwiedzała ich na próbach no i generalnie dużo punkrocka razem słuchali. Tym dziwaczniej było sterczeć pod drzwiami własnej łazienki i słuchać jak stare mury nasiąkają popowym gniotem dla nieszczęśliwie zakochanych nastolatek.
 
__________________
Show must go on!
Gryf jest offline