Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-05-2012, 02:01   #100
Gryf
 
Gryf's Avatar
 
Reputacja: 1 Gryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputację
Gawron przebrał się z mokrych łachów i zaczął doprowadzać do porządku jeden z pokoi. W odróżnieniu od Tereski, robił wszystko co mógł, by nie myśleć, ile razy zaczynał, w jego głowie pojawiał się jedne wielki mętlik. Mętlik i lęk na każdym możliwym poziomie - od metafizycznej grozy, do której w prostej linii prowadziły go rozważania o prawdziwych-kurwa-ja-pierdolę-demonach i snach, po proste przyziemne lęki w rodzaju, czy na pewno spuścił po sobie wodę w kiblu przed wyjściem. Nie to żeby jakoś mu zależało na takich duperelach, ale... no właśnie, nic już nie było takie samo, na każdym możliwym poziomie. Nie lubił myśleć, bolała go od tego głowa. Do tego chciało mu się pić. Dwa kieliszki wódki, które wydusił z jakiejś cudem ocalałej butelki to było zdecydowanie za mało na dzisiaj.
Swoją drogą nie mógł się nadziwić w ilu kątach jego mieszkania poupychany jest alkohol, tyle co z Hirkiem zrobili Saharę z lodówki, a tu znów jakaś zaginiona butelczyna pod stołem się znajduje... i skąd do cholery Teresa wytrzasnęła tego jabcoka? Bo chyba nie przywiozła ze sobą. Diabły ze snu chowają mu flaszki po mieszkaniu?

- Demony alkoholu... niszczą twoje relacje z ludźmi.- Wymamrotał sam do siebie, starając się odtworzyć słowa więziennego prawdopodobnie-urojonego-ale-co-tam kapelana. Zrobiło mu się dziwnie zimno. Czy to już godzina? Muzyka wciąż grała, łazienka wciąż była zamknięta. Coś jej się stało? Nigdy nie mieszkał z kobietą, ale ile do cholery się można pindrzyć? Z drugiej strony sam ją zaprosił, miała się zrelaksować, jeśli zacznie ją teraz poganiać, wyjdzie na ostatniego buca. Z wahaniem zapukał w drzwi łazienki. Brak odpowiedzi. Nic dziwnego, kiczowata muzyka napierdzielała na cały regulator. Jak cholerna dyskoteka na kolonii.

Zapukał głośniej.
- Hej, Bułka! Żyjesz tam?

Nikt nie odpowiadał. Muzyka rżnęła z zapałem spalinowej kosiarki Lionela Cosgrove'a z "Martwicy Mózgu". Aż we łbie huczało.
Gawron stanowczo rąbnął pięścią w drzwi ale nie przyniosło to żadnych skutków. Solidnie już zaniepokojony nacisnął na klamkę i wpadł do środka.

Na kilku metrach kwadratowych łazienki ścieżka z Top Guna rozbrzmiewała chyba jeszcze głośniej, aż wprawiała w drganie leżące opodal drobne przedmioty.
Woda z kranu spadała potężną kaskadą i uderzała w taflę wody, która wypełniała już wannę po same brzegi.
Ścisnęło go za gardło kiedy zobaczył nieruchome ciało na dnie żeliwnej wanny, ciemne ruchliwe języki włosów okalające twarz, której spokojny wyraz i zamknięte oczy dodawały upiorności.

Impuls. Złapał ją pod ramiona i wyciągnął na powierzchnię i właśnie w tej chwili Tereska wyłupiła oczy śmiertelnie zaskoczona i wciągnęła haust powietrza. Zaczęła na przemian szamotać się i zakrywać rękami goliznę. Jej usta poruszały się gorączkowo ale przez tą cholerną muzykę, jak w niemym filmie, nie dosłyszał ani jednego słowa.

Bułka, całą sytuacją wystraszona nie mniej od niego, wyślizgnęła mu się z rąk i na moment znów zniknęła w bladoniebieskim odmęcie. Gdy się wynurzyła posłała mu spojrzenie, które mogłoby zabić i przechyliła się przez brzeg wanny po omacku macając na kafelkach kąpielowy ręcznik.

Gawron cofnął się zbity z tropu. Tereska okazała się posiadać znacznie więcej wigoru niż początkowo zakładał, do tego wydawała się bez mała wkurzona bo bez przerwy jej usta się poruszały ale błogosławiony hałas na razie zachował ich treść w tajemnicy. Spuścił wzrok żeby nie gapić się na jej gołe cycki i zupełnie już zirytowany hukiem i prymitywną melodią wyszarpnął z kontaktu kabel. Przez ułamek sekundy mógł cieszyć się błogą ciszą, którą przerwał zaraz pełen wyrzutów wrzask Bułki, która zdążyła zakręcić kran i owinąć się ręcznikiem.
- Patryk, czyś ty do reszty zwariował?

- Myślałem... ja... - Gawron z uniesionymi pojednawczo dłońmi zaczął się tyłem wycofywać w stronę drzwi. - Kurwa, znów to samo. Sorry, myślałem, że coś ci jest. Długo nie wychodziłaś. Dobijałem się dobre dziesięć minut. Napędziłaś mi stracha i tyle. Mogłaś ostrzec że masz zamiar się w topielicę bawić, nie to, że myślałem, że coś głupiego zrobiłaś, ale wiesz, junkers, czasem gaz się ulatnia, albo mogłaś się w beret pierdolnąć... - mówił coraz szybciej i mniej zrozumiale, aż znalazł się na wysokości drzwi. Dopiero wtedy pozwolił sobie na podniesienie wzroku. - No nic, skoro wszyscy cali, to nie przeszkadzaj sobie.

* * *

Kwadrans później Teresa okutana szlafrokiem przekroczyła próg dużego pokoju. Usiadła na wersalce obok Gawrona, posłała mu niejednoznaczne spojrzenie aby nagle... parsknąć śmiechem. Wyglądała ładnie. Z szerokim uśmiechem i wesołymi oczami. Po siniakach i strupach prawie nie było śladu, może jedynie smugi pod oczami zdradzały ogólną kiepską kondycję.
- Lubię nurkować. W wannie też - dodała wyjaśniająco i zmierzwiła dłonią Gawronową niesforną czuprynę. - Nic się nie stało.

- Cieszę się. Dwa gwałty w jednym tygodniu, to byłoby przegięcie. - Wyszczerzył się. - I nikomu nie powiem, że przytyłaś.

- Prowokuj mnie dalej to zrzucę ten szlafrok żebyś mógł na spokojnie obcenić. W szoku i zamieszaniu jak widać zatraciłeś właściwą ocenę rzeczywistości - bez cienia rozbawienia pogroziła mu palcem. - Może nie jestem taka ładna jak moja siostra ani tak mądra jak mój brat ale chociaż mam, po matce, nienaganną figurę. Przenigdy, nawet w żartach, nie twierdź, że jest inaczej.

Ewidentnie odądana włączyła telewizor i przez chwilę skakała po kanałach bez ładu i składu. Nie zajęło to długo - telewizor Gawrona odbierał dwa kanały, w dodatku z powodu burzy z oknem śnieżyły tak, że ledwie dało się dostrzec obraz.
- No dobra. Czas chyba to wszystko poskładać do kupy. Mnie tylko powtarzają to dziewięć i pięć ale na razie nic mi to nie mówi. Ostrzegł mnie. Że mamy się dowiedzieć dlaczego na nas padło. Mów co tobie się przytrafiło. Po kolei i nic nie pomiń żebyśmy mogli to poukładać i dotrzeć do sedna.

- Po kolei. Hmm. No dobra, zaczęło się od tego, że wypiłem jabola na środki przeciwbólowe... - Opowiedział po kolei, niczego nie pomijając. Trochę się tego uzbierało. Flashback z łazienki, wizja na pogrzebie, prawdziwa opowieść o "gwałcie" na Baśce, dziwne nawiedzenie ścian w celi, ksiądz... i na deser świniogłowy, butelka i dramatyczny finał wizyty w dziwnych ruinach. Kiepski poziom umiejętności narracyjnych nadrobił efektowną prezentacją blizny, z której wydawał się najwyraźniej dumny.

- Niezły klimat, nie?

- Trochę to brzmi jak... wariactwo. Prędzej czy później wszystkich nas zamkną, jeśli nie w więzieniu to w psychiatryku - skwitowała Teresa zwijając się w kulkę i wciskając brodę w kolana. Milczała długo nim, nie bez wahania, podjęła wątek. - Gawron... To byłam ja. To ja krzyczałam. Widziałam twarz tej rodzącej kobiety... To była moja twarz - zerknęła na Patryka z powagą w stalowych oczach. - Nie mów nikomu.

- Nie powiem. - Pokiwał głową, pociągając łyk z butelki. W którym momencie resztki wina z łazienki znalazły się w jego ręku pozostanie mistyczną tajemnicą wszechświata. - Ale nie powinnaś brać tego do siebie... te pokraki chyba po prostu chciały namotać nam we łbach.

- No nie wiem. Wszystko co złego mi się przytrafiło... - wyjęła mu z rąk dopite do połowy wino i pociągnęła solidnego łyka. - Przytrafiło mi się zasłużenie. Nie chciałabym jedynie żeby Antek płacił za moje grzechy, wiesz co mam na myśli? - wygięła usta w podkówkę i dopiero teraz Gawron mógł odnotować, że jest już lekko wstawiona. - To był najgorszy widok. Poznałam go. Mimo ostrych wilczych zębów ii oczu ciemnych jak asfalt. Ja na to nie pozwolę. On jest wszystkim co mam - podniosła głos wyraźnie wzburzona i pociągnęła jeszcze jeden łyk. - Przez ostatnie siedem lat moje życie było podporządkowane jemu. Jak ja mam teraz żyć Gawron? Jak ja się pytam?

Odstawiła butelkę na stolik z wyrazem zniesmaczenia.
- Nie wiem jak ty to możesz pić na dłuższą metę... - niespodziewanie złapała go za rękę. - Musimy się spotkać z pozostałymi. Żeby każdy opowiedział skrawek swojej historii i podzielił się wnioskami. Straszną z siebie idiotkę zrobiłam, prawda? Ale na prawdę myślałam, że to sen. - Uniosła jego dłoń i wtuliła w nią policzek muskając nosem nadgarstek. - Gawron... Jesteś najlepszym przyjacielem jakiego miałam, wiesz? Nie wiem co ja bym bez ciebie zrobiła.

- O cho, Bułka nam się narąbała. - Uśmiechnął się złośliwie, ale nie zabrał ręki. Zaraz potem spoważniał. - Odzyskamy go, Tereska. Nie martw się. Miejsce dzieciaka jest przy matce, jeśli sami im tego nie wyperswadujemy, to załatwi to za nas sąd. Bo jak dla mnie, to co zrobił Cichy i jego stara kwalifikuje się pod uprowadzenie. Musimy tylko najpierw jakoś ogarnąć ten obłęd. Im szybciej tym lepiej.

- Odzyskamy go - powtórzyła za nim. - Odzyskamy bo tak trzeba, bo bez niego... bez niego... - zawiesiła się na jakimś punkcie na ścianie i dodała szeptem - mnie nie ma. Ja bez Antka nie istnieję.
Puściła jego dłoń ale tylko po to aby w jakimś dziwnym, zupełnie nie podobnym do Bułki zrywie zarzucić Gawronowi ręce na szyję i się przytulić. Musiała trwać w te dziwnej pozie dobre kilka minut, z nosem wbitym w jego obojczyk, rękami okręconymi wokół szyi jak wisielcza pętla i kolanem, które uwierało go w żebra. Zamarła w bezruchu, nic nie mówiła, ba, chyba nawet wstrzymała oddech.

- Jasne... nie krępuj się. - bąknął, chyba trochę zażenowany. Przez chwilę niezbyt wiedział co począć z rękami, w końcu nieproporcjonalnie długie, posiniaczone łapska objęły ją nieporadnie z gracją przywodzącą na myśl przerdzewiały radziecki czołg.

Gdy go wreszcie puściła odsunęła się niezgrabnie w przeciwny kąt kanapy.
- Przepraszam. Potrzebowałam tego. Jest mi zimno... Wiesz, tak od środka - zmieszana spuściła wzrok zdając sobie sprawę, że znów gada bez sensu. - A ty jesteś... ciepły.

- Luz. Rozumiem... chyba.

Wstała z kanapy, szczelniej okręciła się szlafrokiem i pomaszerowała w stronę korytarza. Odwróciła się jeszcze w progu.
- Ubiorę się i zadzwonię do Hirka. Skoczę też na dół do Baśki, ty się lepiej jej ojczymowi nie pokazuj na oczy. Ty załatwisz telefonicznie Grześka i Wandę, dobra? Skrzykniemy ich do ciebie, najlepiej jeszcze na dziś wieczór. A co do Antka... Może Hirek coś podpowie. A jak nie podpowie... - urwała w pół zdania ale wyraz jej twarzy zrobił się zimny i obcy jakby w myślach rozważała co najmniej Cichego morderstwo.

- Wtedy poradzimy sobie inaczej. - odparł z morderczym spokojem. Czytał jej w myślach, czy może jej ton wyzwolił coś, co skrywał we własnych.
 
__________________
Show must go on!
Gryf jest offline