Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-05-2012, 10:41   #101
Harard
 
Harard's Avatar
 
Reputacja: 1 Harard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwu
Siedział nad aktami, przerzucając strony mechanicznie, nie rejestrując nawet co na nich się znajduje. Oczekiwał że Mamba wezwie go i powie mu jak poszło, czy dowiedziała się czegoś, ale sam nie podejmował działań. Wiedział że częścią rytuału jest to, że to ona ma kontrolę, ona jest władczynią jego losu i oznajmi mu decyzję kiedy będzie gotowa. Z drugiej strony, prosił ją przecież jedynie o to by Gawron wyszedł, nie o to by zbierała informacje i załatwiła dostęp do akt sprawy. Z zamyślenia wyrwał go głos sekretarki wzywający go do telefonu, jak się później okazało jednego z kilku.
- Hirek. - od razu rozpoznał przepity głos Gawrona - wyszedłem, wszystko w porządku.
Uśmiechnął się pod nosem. Pewnie Radek dał mu kontakt do niego do roboty.
- Dobra. To co mówiliśmy o wyjeździe w Bieszczady... Pamiętasz? Nawet nie myśl o tym. Poudawaj grzecznego i skruszonego ministranta przez parę dni, bo zapewne psiarnia już obsiadła twoją metę. Jak dam radę to wpadnę jakoś wieczorem to pogadamy. Trzymaj się.
Odłożył słuchawkę i wrócił do swojej kanciapy. Dzień wlókł się powoli, gdyby nie to że za każdym razem kiedy pomyślał o nocy, cierpnęła mu skóra i zaciskał z całej siły zęby. Nie mógł się skupić na pracy, na szczęście nie wymagała ona jakiejś szczególnie wytężonej uwagi. Proste pisemka według wzorów, gdzie zmieniało się jedynie daty i nazwiska... usilnie próbował się wciągnąć, poświęcić i zająć umysł wytwarzaniem kolejnych zgłoszeń do obrony, wniosków o zaznajomienie z aktami, o wyznaczenie terminów widzeń i całej drobnicy w obsłudze kancelaryjnej. By nie myśleć o tym wszystkim.

Janusz zdziwił go nieco. Nigdy nie rozmawiali wiele, bo Hirek starał się go unikać. Dupek - przypięta łatka już na początku pracy była wyjątkowo trwała i celna.
Telefon od Milczanowskiego znowu zbił go z tropu, momentalnie przypomniał maszkarę, którą zobaczył w przebłysku. Nieświadomie nawet dopasowywał nieprzyjemny tembr głosu do pomarszczonej twarzy. I znowu ten “Bułek”... Nie wierzył, że facet zajmujący się zabójstwami nie mógł zapamiętać nazwiska. Sam z siebie na prymitywa robiącego to z czystej złośliwości i okazania wyższości nie wyglądał. A może już dopisuje sobie trzecie dno do tego wszystkiego? Może to pomyłka po prostu?
- Oczywiście, przyjdę jutro na komendę przed ósmą. - jeszcze nie skończył mówić a już zaczął się zastanawiać o co mogło chodzić. Dopytywać się nie chciał,bo przecież pani Krysia nawet nie udawała że nie strzyże uszami, zaciekawiona czegoż chce Policja od niego. Tak jakby telefony do kancelarii z komendy były rzadkością... No ale zawsze dzwoniono do Mamby lub któregoś z prawników, studenciki jego pokroju nie byli od kontaktów z władzą.

Terapia przez pracę. Przypomniało mu się zasłyszane durne stwierdzenie. Może jednak coś w tym jest? Znane ramy, pole na którym wiedział jak się poruszać, wszystko było do przewidzenia, rozplątania, zrozumienia. Wrócił do biurka i zajął się odpowiedziami na pozwy. Minęły dwie, trzy godziny kiedy znowu podniósł głowę. Nie myślał o koszmarnym porodzie i trzech sylwetkach, o upiornym “nie cudzołóż”. Zbijanie argumentów zarzucajacych bezpodstawne wzbogacenie się jednemu z malwersantów obsługiwanych przez kancelarię dawało mu choć pozorny spokój. Odprężenie. Krótko przed szesnastą znowu pani Krysia podała mu słuchawkę, a nieprzychylny wzrok omiótł go od stóp do głów.
- Halo?
Teresa od razu rozpoznała głos brata.
- Cześć - szepnęła z pewną rezerwą. - Potrzebuję twojej porady Hirek. Zawodowej.
- Tereska. - mogła wyczuć w jego głosie cień ulgi nawet przez szeleszczące połączenie telefoniczne. - Wszystko dobrze? Nie mogłem się rano do ciebie dodzwonić, wiedziałem że wyszłaś, ale... Porady? Milczanowski czymś cię nastraszył? Co się stało?
- Antka nie ma.
- Słucham? - przełożył słuchawkę do drugiego ucha i ściszył głos odwracając się do ściany. - Jak, nie ma?
- Zabrał mi go. Paweł albo... jego ojciec. Już sama się gubię. Nie wiem kto jest kim.
Długa cisza w telefonie, kiedy Hirek próbował zrozumieć co siostra mówi do niego.
- Tereska, jak... ojciec. Przecież... Słuchaj, wiele ostatnio przeżyliśmy - starał się mówić spokojnym, łagodnym głosem. - Wiem że... bo widzisz rozmawiałem z Gawronem i on śnił... To samo co ja. Co my wszyscy chyba - zaraz dodał pospiesznie. - Ale to nie powód by wyciągać jakieś...
- Kurwa, Hirek! - nie pasowało do niej zarówno przekleństwo jak podniesiony , pełen złości ton. - Porwał go, rozumiesz? Wywiózł do jakiejś rodziny, nie chce mi powiedzieć gdzie! Ukradł moje dziecko - ostatnie słowa wypowiadała wolno i dobitnie, nie kryjąc nawet złości jaką odczuwała.
- Tereska, posłuchaj mnie. - Skurwysyn. Wystarczyło tych kilka słów i zagotowało w nim. - On nie ma prawa tego zrobić. Nie ma prawa pozbawiać cię możliwości wykonywania władzy rodzicielskiej w sytuacji gdy nie jest ona sądownie ograniczona. To co zrobił jest przestępstwem. Zrobię wszystko co w ludzkiej mocy by ci pomóc, rozumiesz? Gdzie jesteś? W domu? Zaraz przyjadę. Poczekaj na mnie i porozmawiamy.
- Nie jestem u Pawła. Już tam nie mieszkam.
- Dzwonisz z budki? Tereska, gdzie jesteś?
- Tak, z budki. Na Węgielnej. Gawron jakiś czas pozwolił mi u siebie mieszkać.
- Bardzo dobrze. - Hirek już patrzył na wieszak w poczekalni gdzie zostawił kurtkę. - Słuchaj będę tam za 20 minut. Wszystko ci opowiem jak to od prawnej strony będzie wyglądać. A potem wyduszę razem z Gawronem adres z tego skurwysyna i pojedziemy po Antka. Nic nie nie martw.
- Nie - przerwała mu stanowczo. - Nie będziecie nic siłą wyciągać. Później wykorzysta to przeciwko mnie a wy dość już macie przez niego kłopotów. Kazałam Gawronowi obiecać, że się w to nie będzie wtrącał. Ty tez masz obiecać, rozumiesz? Ja chcę to wszystko załatwić legalnie, żeby mi później nie zarzucił znów czegoś. Ja wiem, że on mi będzie chciał reputacje zszargać. Mówił, że sypiam z mordercą a mój brat ciężko go pobił na oczach Antka. I twierdzi, że się nie nadaję do wychowywania dziecka bo jestem obecnie niestabilna psychicznie i... jak mnie ktoś przebada to może nawet mu przyznać rację. Nie. Nikt z was nie robi nic na własną rękę, rozumiesz Hirek?
- Nie zrozumiałaś, siostra. Miałem na myśli odwiedzenie go z Gawronem i Policją. To co zrobił to jest zwykłe uprowadzenie. Sprawa w Wydziale Rodzinno Opiekuńczym potrwa,a chodzi o to by doraźnie odzyskać dziecko. Potem się będziemy przepychać prawnie. Masz wpisanego Antka w dowodzie jako swoje dziecko. Zgłosimy, że Paweł ci go zabrał, wywiózł w nieznane miejsce i ogranicza dostęp, grozi wywiezieniem dziecka za granicę. Nie będą mieli wyjścia, będą musieli podjąć interwencję. Nawet jak pójdzie w zaparte, wykona jakiś ruch i zdradzi się jakoś gdzie dziecko jest przetrzymywane, bo jak nie to narobię rabanu, że zostawił je z obcymi ludźmi i nie wiadomo czy nie grozi mu niebezpieczeństwo. Doraźnie dziecko zaś zawsze oddawane jest matce. Po prostu poczekaj na mnie u Gawrona. I tak obiecuję ci że palcem go nie tknę, skurwysyna i kabla.
- Poczekaj... To znaczy, przyjedź ale... ja... - trochę się plątała. - Ja miałam od razu jechać do ciebie ale Gawron mi zabronił bo mówił, że jestem w kiepskiej formie... To znaczy już czuję się trochę lepiej ale... - umilkła nagle i niezdecydowany łamiący się ton zmienił się w jedno, stanowcze. - Hirek, piłam. Nie mogę dziś na komendę jechać.
- Dobrze, to na spokojnie. Mówił coś u kogo Antek jest? Cokolwiek? Albo może przypuszczasz gdzie i z kim mógł go zostawić?
- Wspomniał zdaje się, że Antek jest u rodziny. Ale... może to ktoś z sekty.
- Tereska na litość boską, jakiej sekty? - Hirek zatrzymał się w połowie kroku, podchodząc do krzesła pod ścianą, niebezpiecznie naciągając skręcony kabel od telefonu i ściszając znowu głos. - O czym ty mówisz?
- O niczym - wciągnęła haust powietrza i zmusiła się aby przywołać względnie rzeczowy ton. - To nieważne. To przez ten sen i.... wszystko mi się jakoś kojarzył z “Dzieckiem Rosemary”...
- Śniliśmy to samo, prawda? - upewnił się jeszcze i zawahał. - Oprócz końcówki... Widziałem, oni mówili... wypominali mi grzechy. To było personalne i założyłem że was spotkało coś podobnego. Potem uciekłem, zostawiając was oboje...
Słowa się rwały. Hirek nie chciał o tym rozmawiać, a jednocześnie wiedział że tylko jej może powiedzieć cokolwiek żeby nie zwariować. - Przepraszam, siostra. Nie powinienem, nie pora teraz na to.

Teresa się zaśmiała. Nieprzyjemnie, gardłowo, zupełnie jakby ktoś podmienił osobę po przeciwnej stronie słuchawki.
- Wypominali grzechy. Ano właśnie. Patrykowi podsuwali flaszkę, wielkie aj i waj - pociągnęła nosem, spoważniała. - Ty co widziałeś? Swoją długonogą szefową? Daj spokój Hirek. Jeśli to jakieś zawody to oboje wiemy, kto wygrał ten konkurs. Ten w świńskiej masce nosił jego obrączkę na palcu. I jeszcze te wszystkie piski i kwilenia! “Nie rób nam tego, Teresa.”. Możre trafię do piekła... Nie. Nie, może. Trafię na pewno. Ale oni tego nie zrozumieją. Siedzą na dupach i wielce będą odsiewać chwasty od plonów. Srutu tutu. A tu, na ziemi, trzeba żyć. Trzeba dziecku mieć co na talerzu położyć. Trzeba mu kupować nowe buty i lekarstwa jak jest chore. Rachunki płacić. I użerać się z pijakiem pod jednym dachem. Człowiek robi to co musi, wiesz o czym mówię? Czy to czyni mnie złym człowiekiem? Dobra, trafię do piekła. Ale gdybym nie przyjęła tej roboty w piekle żyłabym już od dawna. To się nazywa nędza!
Przez chwilę słyszał w słuchawce jedynie jej przyspieszony świszczący oddech.
- Nie chcę już o tym mówić. O śnie. Widziałam straszne rzeczy, dobra? Pokazali mi jaka jestem zepsuta. Nawet nie zaprzeczałam. Ale to bez znaczenia. Ja jestem bez znaczenia. Muszę ochronić Antka. Muszę go znaleźć i dowiedzieć się dlaczego to nas wybrano. Ponoć jeśli tego się domyślimy będzie cień nadziei. Tak mi powiedział facet, który wlazł w ciało Pawła. Ale tym razem nie jego ojciec. Ja myślę, że Paweł jest medium. Wiesz, jak w Poltergeiście czy coś. Ma predyspozycje i zyskuje czasowo pasażerów. Najpierw Krzyśka Cichego, i to on mówił od tyłu, że chce mnie zabić. A dzisiaj wlazł w niego ten drugi, ten co nam dawał rady.
Nagle się zamknęła jakby zdała sobie sprawę z tego co mówi i jak niedorzecznie to wszystko brzmi.

Nie rozumiał części z tego co mówiła. O robocie, zepsuciu. Jej słowa po raz kolejny zaś uświadomiły mu że w rodzince Bułek to Tereska jest tą pewniej stąpającą po ziemi. Paradoksalnie, jak zwykle dawało mu to siłę. Zaczynał dostosowywać się do rzeczowego tonu. Szukać prawniczego podejścia do sprawy w której rozum wysiadał w przedbiegach.
- Obrączkę ja mam w kieszeni, nie świniowaty na palcu. I myślę że wnikanie w ludzi i kierowanie ich myślami czy zachowaniem to fenomen nie ograniczający się tylko do Pawła. Nie wiem czy to było to samo, ale miałem wrażenie że Milczanowski, ten gliniarz, robi tylko za skorupę. Naczynie dla jakiegoś... bytu, który pociąga za sznurki. Widziałem przez ułamek sekundy jakąś postać zamiast niego. I tak życie, życiem, rachunki trzeba płacić. Ale ja nie potrafię po czymś takim przejść do porządku dziennego i potraktować tego jak kryminalnej zagadki. Stanu faktycznego czytanej sprawy przed orzeczeniem. Nie potrafię tego rozplątać i zrozumieć. Wpaść na rozwiązanie, subsumować pod przepis. Po prostu nie widzę w tym jakiegokolwiek sensu poza dręczeniem i doprowadzeniem nas do obłędu. Nie mam pojęcia jak się bronić przed tym i jak bronić bliskie mi osoby. Tak więc błagam cię, nie opowiadaj mi o sektach. Antka zabrał twój mąż Paweł. W to jestem w stanie uwierzyć i wiem co należy zrobić by sukinsynowi nie uszło to na sucho i nigdy więcej tego nie zrobił. To jest naszym celem. I wiem że to jest zaklinaniem rzeczywistości i udawaniem że to co przeżyliśmy nigdy się nie stało, choć mam krwawiące stopy i jedyne co jestem w stanie zrobić to myśleć o tych głosach i postaciach. Ich słowach. Ale to do niczego nie prowadzi bo nie jesteśmy w stanie tego zrozumieć, a nigdy nie będziemy tego w stanie racjonalnie wytłumaczyć. Tyle mogę ci powiedzieć. Paweł odda ci dziecko, zrobię wszystko by ci pomóc.

- Hieronim... Już raz udawaliśmy, że coś się nie wydarzyło.Jestem o tyle mądrzejsza, że już wiem, że złych rzeczy nie da się zapomnieć ani wymazać. To się stało. Świniogłowy, ten wielki ze skrzydłami i kobieta... To była prawda a prawda prędzej czy później nas dogoni. Spotkamy się spróbujemy poskładać to do kupy. Zaraz pójdę powiedzieć Baśce, Patryk zadzwoni do Grześka i Wandy. Przyjedź wieczorem.
- Przyjadę. Musimy wszyscy pogadać. Masz ze sobą ciuchy? Coś na przebranie? - Nie wiedział nawet czy nie wybiegła z domu tak jak stała. - Przywieźć ci coś?
- Nie. Zdążyłam nas z Antkiem spakować. Chciałam go ze szkoły odebrać ale wtedy wyszło, że jego dzisiaj w szkole w ogóle nie było. A tak w ogóle to nie jestem pewna czy ja jeszcze pracę mam. Opuściłam kilka zmian bez wyjaśnień. To znaczy Paweł miał mnie kryć ale biorąc pod uwagę nasze ostatnie stosunki to nie sądzę żeby sobie zadał trud. Był chyba bardziej zajęty wykradaniem mojego syna.
- Nie mają podstaw by cię zwolnić, jak przedstawisz kopię protokołu zatrzymania. Tyle tylko że tego akurat bym nie robił. Ktoś może wpaść na pomysł, że pielęgniarka z problemami z prawem nie jest ciekawym dodatkiem do personelu i może wymyśleć jakiś inny bzdurny powód zwolnienia. Zadzwoń tam od razu teraz i weź urlop na żądanie. Masz prawo do czterech takich dni w roku i nikt nie będzie cię pytał o powód.
- Tak zrobię - zgodziła się z tym pomysłem. - A zwolnić tak łatwo się nie dam. Gadowski ma w tym szpitalu dużo do powiedzenia a tak się składa, że trzymam go za jaja - zmieszała się łatwością z jaką nagle zaczęła przeklinać. - To znaczy... ekhm... nie dosłownie.
- Za jaja na Bolka trampki, tak? - Hirek uśmiechnął się lekko - Jeszcze lepiej. Zaciśnij więc uchwyt i powiedz by ci wypisał “L4”, to możesz nawet pocztą wysłać do tygodnia czasu od początku nieobecności i będą ci mogli wszyscy skoczyć na warsztat. Poplotkują, poplotkują i im przejdzie.
- Mam to gdzieś. Ważne żeby Antek się znalazł. Ja... - znów zaczęła się jąkać jakby fala nerwowości powróciła nieoczekiwanie. - Ja go zabiję jak mi Antka nie odda. - uderzała powaga w jej głosie. - Mówię poważnie, zapłaci mi za to. Siedem lat miał wszystko darowane z urzędu. Bo myślałam, że jestem mu to winna. I zalewał mnie żal. Za każdym razem kiedy obiecywał, że się poprawi a później znów musiałam go z ulicy pod ramię prowadzać... Ale już mam dość. Już spłaciłam rachunek. Jeśli będzie mi utrudniał to pożałuje.
Kiwał głową kiedy mówiła ostatnie zdania.
- Tereska, ja od dawna już chciałem abyś to powiedziała. Nawet nie wiesz od jak dawna. Przykro mi że to musiało się stać w takich okolicznościach. Trzy sprawy. Nie, nie zabijesz go. Tak, będzie pewnie utrudniał, bo to może się powtarzam ale skurwysyn. Takie jest moje zdanie i wiem że ono ci się nie podoba, ale go nie zmienię. I trzy: Antek wróci do ciebie.
- No dobra. Przyjeżdżaj, nie ma co przedłużać. I zorientuj się co mamy dokładnie robić w sprawie Antka, żebyśmy od rana mogli zacząć działać. Na gliniarnię pojechać, czy jakieś wnioski wypisać? Liczę na ciebie brat.
- I bardzo dobrze robisz, siostra. Będę wieczorem.

Uśmiechnął się przepraszająco do pani Krysi, tym wypróbowanym już kilkakrotnie sposobem, do którego miała słabość.
- Przepraszam, wiem że nadużywam cierpliwości, pani Krysiu ale mam mały kryzys w rodzinie i nie mogę się ogarnąć. Zaraz przyniosę pani pisma, do podpisu dla szefowej.
Wyszedł tuż po szesnastej, zabierając formularze i czyste kartki z biurka po czym ruszył do Miejsca. Potrzebował pomyśleć. Teraz jednak to już było znane terytorium. Potrzebował ułożyć plan bitwy, spisać wnioski do sądu rodzinnego, wszystko od początku do końca. Począwszy od kwestii pozbawienia Cichego władzy rodzicielskiej, przez rozwód z wyłączną jego winą w rozkładzie pożycia małżeńskiego i alimenty aż do tej najbardziej pilącej czyli tymczasowego prawa do sprawowania opieki nad Antkiem. Potem zabrał się za stronę karną, pisząc prośbę o asystę policji i zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez Cichego. Nie wiedział do ilu rzeczy uda się mu przekonać Tereskę, ale chciał już przyjść do niej z gotowymi papierami. Sam zaczął myśleć i przypominać sobie ich weselisko, imieniny, chrzciny i inne spędy rodzinne starając się wyselekcjonować osoby u których mógł zostawić dzieciaka. Tereska mówiła że Antka zabrał ze szkoły, nie miał więc czasu wywieźć go daleko za Miasto. To wykluczało kilka osób.
Asia podeszła do niego i przyniosła mu zapiekankę wraz z małym piwem. Nie pierwszy raz ślęczał tu nad robotą w swoim kącie wciśniętym przy ścianie. Atmosfera Miejsca miała na niego jakiś magiczny wpływ. Ciche rozmowy i przytłumiony dźwięk muzyki w lokalu pozwalał mu się oderwać od całego syfu, który spływał na nich strumieniem. A Asia zadbała nawet o to by miał odpowiednią ilość światła w ciemnawym wnętrzu, przynosząc mu lampkę z zaplecza. Jezu, musiał wyglądać dość nietęgo, skoro nawet pocałowała go w policzek i uciekła mówiąc że nie chce przeszkadzać. Podszedł do niej do baru i podziękował za wszystko, ale już na uśmieszek i próbę złapania za rękę, prychnęła jak kotka swoim zwyczajem i przegoniła go do stolika.
Powoli plan działania zaczynał się krystalizować. Przynajmniej w zakresie dotyczącym Antka i Tereski. A o reszcie porozmawiają wieczorem razem z Basią, Wanda i Grześkiem. Spojrzał na zegarek, ale jeszcze odchylił się an oparciu krzesła i postanowił zostać do końca lecącego z głośników kawałka. Wstał w końcu wysupłał z kieszeni resztkę gotówki i zostawił na barze, zastanawiając się jeszcze czemu Mamba nie wezwała go do siebie cały dzień. Nie miał złudzeń co do tego że będzie musiał odrobić swoje. Skrzywił się na kolejne wspomnienie nagiej maszkary ze snu i huczącego w głowie "Nie cudzołóż".
 
Harard jest offline