Udało się, udało się, udało się... - powtarzał w myślach Alex, z niedowierzaniem wpatrując się w stos leżących ciał, spod których - przy pomocy Wołodii - wyczołgiwał się Aliquam. - Jakimś cudem się udało. Nie do wiary.
Oczywistością było, że stało się to za sprawą jakichś bogów, którym trzeba się będzie odwdzięczyć za pomoc.
- Khaldinie, byłeś wspaniały - powiedział. W końcu krasnolud narażał się bardziej niż on. - W ogóle byliście świetni - zwrócił się do pozostałych.
- Juliene, obudź się. - Poklepał kapłankę po twarzy. - Już po wszystkim - dodał.
Kapłanka ciążyła mu na ręce i uparcie nie chciała zareagować na delikatne próby ocucenia.
- To z radości - mruknął nieco złośliwie. - Sole trzeźwiące by się przydały.
Prawdę mówiąc nie sądził, by jakikolwiek przyjemny zapach zdołałby się przebić przez wszechobecny smród.
- Ma ktoś coś mocniejszego? - spytał. - Pomożecie mi ją stąd wydostać?
Jakoś uparcie kapłanka nie chciała stanąć na własnych nogach. I, zapewne, trzeba będzie ją wynieść. A aż taka lekka to ona nie była, żeby bez problemu mógł ją dźwigać sam. |