W tym świetle ciężko im było czytać słowa modlitwy. Eryk z trudem rozkodowywał kolejne wyrazy. Tu słychać syki bólu towarzyszy, tam słychać jak dziwna bestia traci kolejne kończyny, to tu to tam znów jakieś krzyki. A on musiał stać i czytać w jednej ręce trzymając zwój, w drugiej, nie żeby wątpił w moc Bogini Miłosierdzia, ale trzymał na ten wszelki wypadek młot. Kolejne słowa wykrzykiwane z ust Eryka i Kasimira podnosiły napięcie panujące w kanałach. Uda się czy nie uda. Akolita dostał czymś w twarz... Cholera! Niech to szlag! Na polanie miecz omal nie odciął mu głowy, tutaj znowu jakieś dziwne coś spadło mu na twarz. Niech to szlag. Skończy się na tym, że kupi sobie hełm płytowy i po sprawie. Teraz jednak czas na ponowną próbę...
Mimo coraz gorsze sytuacji starał się nie przerywać. Krasnoludy już prawie stały się częścią tego tworu. Musiało się udać. Wyczytali wszystko... nic? Jak to nic? Bogini Miłosierdzia ma ich gdzieś? Ta chwila zwątpienia... a jednak zwoje się spopieliły. Eryk popatrzył na potwora. W tym momencie światło rozbłysło w kanałach. Przymrużył oczy i z zadowoleniem i podziwem obejrzał efekt.
Teraz trzeba będzie odnowić świątynię w ramach dziękczynienia.
Pomógł wynieść Juliene i spróbował już w bezpiecznym miejscu przywrócić ją do normalnego stanu. |