Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-05-2012, 20:13   #12
Gantolandon
 
Reputacja: 1 Gantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodze
Nienawidził manewrów. Bogowie byli mu świadkami, nienawidził ich bardziej niż dezynterii, a z krwawą sraczką musiał się borykać nieraz w życiu. Rozumiał, dlaczego musiał walczyć w czasie wojny - gdy przychodziły mutanty, jakoś nigdy nie miały ochoty na pogawędkę przy gorzałce i przyjacielską partyjkę kości. Ale na chuj było urządzać takie kretyńskie zabawy, które z wojną nie miały nic wspólnego?

Ot, choćby ta sytuacja. Jego dziesiątka miała przejąć kawał brudnej szmaty zatkniętej na kiju, dumnie zwanej proporcem. Pilnowała ich piętnastka ludzi. Na wojnie po prostu wzięłoby się łuki i zamieniło ich w jeże, dobijając rannych i przyjemnie spędzając resztę czasu na zdejmowaniu pierścieni i kolczyków. Ale oczywiście to byli "swoi", więc w grę wchodziło... właśnie, co? Peter nie do końca rozumiał, w jaki sposób mają zmusić przeciwników do oddania proporca. Była mowa o zmuszeniu ich do poddania, ale... dlaczego właściwie mieliby to zrobić? Dowódca dość jasno zaznaczył, że jeśli ktoś spierdoli sprawę, czeka go świetlana przyszłość przy wywożeniu gówna z wychodków. Tamci pewnie mieli podobne rozkazy.

Cóż, miał na to prostą receptę.

- Dobra. Każdy ma broń?

Hugo machnął demonstracyjnie wielką, sękatą pałą, której jeden cios spokojnie mógł zgruchotać kości. Reszta przytaknęła, niemal oburzona.
- Wiecie, co macie robić, jak padnie rozkaz?
- Napierdalać? - zapytał Rdzawy.
- Jak?
- Tak, żeby bolało.
- Dokładnie - skinął Peter - Chcę usłyszeć jęki bólu i to nie maja być wasze.
- Tak jest!
- Poza tobą, Kuchta. Ty możesz jęczeć z bólu, ile chcesz.
- Ja...
- Coś mówiłeś, Kuchta? Nie dosłyszałem?
- Tak jest!
- Dobra. Jakieś pytania?

Hugo podniósł rękę.
- A co z pierścieniami?
- Że co? - Peter nie zrozumiał.
- Możemy ściągać pierścienie?
- Jasne. Tylko palców im nie obcinajcie. To w końcu nasi. Czego chcesz, Kuchta?

Żołnierz przestępował niepewnie z nogi na nogę.
- No bo tego... czy dowódcy nie... znaczy, mogą się wkurwić, że my... - wlepione w niego szydercze spojrzenia sprawiały, że wił się jak piskorz.
- Czujecie? - Rdzawy demonstracyjnie pociągnął nosem - Zaśmierdziało starą babą.
- Bardziej jak mała dziewczynka.
- Lubisz zapach małej dziewczynki, co, Żak?
- Karl - westchnął dziesiętnik - Czosnka nie ma, pełnij honory.

Trójkowy leniwie zamachnął się pięścią. Nie włożył w swój cios wiele siły, ale wystarczyło, żeby rudy żołnierz jęknął i złapał się za ucho.
- Mogę też? - zaoferował Hugo.
- Nie.
- A Kuchtę?
- Po manewrach. Zamknijcie ryje, z łaski swojej, bo odpowiadam. Nie obchodzi mnie, co komu podpierdolicie i ile, ale róbcie to jakoś dyskretnie. Jak te pizdy przyjdą ze skargą, chcę móc z czystym sumieniem powiedzieć, że nic nie widziałem. I, na litość bogów, najpierw proporzec. Jak ktoś komuś coś zabierze przed proporcem, to wywiercę mu dziurę w czaszce i nasram do środka. Czy to jasne?
- Tak jest!

Kilka pacierzy później wciąż czekali na pieprzony rozkaz, który nie nadchodził. Nastrój w oddziale powoli zaczął się kwasić. Już sto razy byliby w stanie zgarnąć ten pieprzony kawał szmaty i zająć się wymoczkami z dziewiątego. Niedawno kilku z nich pogoniło Walidziurę końmi parę mil i chociaż wszyscy śmiali się z chełpliwego wsiura, to takiej zniewagi płazem przecież puścić nie mogli.

Peter uśmiechnął się do siebie. Jakiś elegancik niedawno zagadnął go podczas ćwiczeń i zwrócił uwagę na to, że powinien zwracać się do żołnierzy imionami, a nie "upokarzającymi przezwiskami". Dziesiętnik spławił paniczyka uwagą, że wszyscy mają na imię Hans, a potem podszedł do niego Czosnek i kazał mu spierdalać. Młodziak wynosił się jak niepyszny. I dobrze w sumie - gdyby naprawdę ktoś go szturchnął, mogłyby być z tego problemy...

- Eeee... mogę na moment w krzaki?
- Kurwa, nie teraz.
- Ale to będzie tylko chwila...

Peter zaklął pod nosem. Gdzie jest ten kutas Czosnek i czemu nie tutaj?

**

Czosnek zdzielił w pysk rachitycznego żołnierza. Poprawił w brzuch. Potem podniósł się na nogi i zobaczył, w jakie gówno się wpakował.

Ze wszystkich stron otaczali go ludzie z dziewiątego. Wpakował się w sam środek ich patrolu, Sigmar jeden wie, jak. Spierdolił sprawę z manewrami, a na dodatek był teraz sam, z dala od swojego oddziału. Przez pamięć przemknęło mu, jak Hugo chwalił się, że osaczyli przed wychodkami jakiegoś szczyla i sprali go na kwaśne jabłko. Trójkowy nie pamiętał teraz, czy chodziło o jakiegoś dzieciaka od nich, czy z dziewiątki właśnie. Nawet jeśli nie, to była cała masa innych powodów, dla których ci tutaj mogli go nie lubić.

W końcu podjął decyzję. W końcu to tylko manewry, a przecież wykonał rozkaz co do joty... no, właściwie, to zaraz wykona.

- Cześć, dziewczynki, chętnie bym został pogaworzyć, ale... - nabrał powietrza i ryknął wniebogłosy - TERAAAAAAAAZ!
 

Ostatnio edytowane przez Gantolandon : 11-05-2012 o 20:15.
Gantolandon jest offline