Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-05-2012, 08:52   #11
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
- Wzywałeś mnie Panie? – szpetny staruch, który nawet na dotkniętych najazdem hordy ulicach Middenheim wzbudził by odrazę zgiłą się w kornym ukłonie na tyle, na ile pozwalał jego sponiewierany przez wiek kręgosłup. Nie był to szczególnie uniżony ukłon, ale też siedzący za biurkiem magnat nie zwykł oczekiwać szczególnej służalczości od swoich poddanych. Oczekiwał efektywności, lojalności i odwagi. Stary Hans, nazywany tak już co najmniej od pokolenia, gwarantował to wszystko w stu procentach. Szczególnie podziwiany był za odwagę, bo jako jeden z nielicznych na tym łez padole zwykł walić Todbringerowi prosto w o czy co myśli. Wielu uważało, że już dawno winien był to okupić głową. Byli tacy, którzy się o to zakładali.


- Tak. Muszę z tobą porozmawiać Hans. Siądź proszę. – Borys, książę elektor Middenlandu cały ceremoniał pozostawiał poza drzwiami swego gabinetu. Bywały osoby wobec których zachowywał się niemal jakby był im równy. Były osoby, które potrafiły to docenić. Były i takie, które nie.


- I to muszenie zmusiło mnie do wspinaczki na tę wieżę? A nie odczuwałeś Panie potrzeby spaceru? Na przykład w dół, do ogrodu, skąd wezwały mnie twe straże? – nie było wielu osób, które tym tonem zwracały się do Borysa Todbringera. Jeszcze węższemu gronu osób taki ton uchodził na sucho. Stary Hans należał do niezwykle elitarnej grupy.


- Nie marudź. Nie będę targał papierów na dół. Poza tym chciałem zamienić z tobą kilka słów tu. – książę przywołał starca skinieniem wskazując rozłożoną przed nim na stole pożółkłą mapę. Hans podszedł ciężkim, rozkołysanym krokiem sapiąc przy tym jak miech. Ósmy krzyżyk na karku wyraźnie nie sprzyjał nakładanym nań przez księcia obowiązkom. Todbringer wskazał coś palcem na pożółkłym pergaminie.


- Myślisz, że są coś warte?


- To marne ziemie a w dodatku Sternhauer zdołał je jeszcze spopielić. Podobno prostaczkowie nadejście hordy przyjęli z ulgą, bo oznaczała wolniznę od jego poborców.


- Teraz to moje ziemie.


- Jak wszystko w tym księstwie, Panie. Ale Sternhauer nie pozwoli….


- On już nie ma nic do rzeczy, oddał mi te wioski.
– Borys podsunął starcowi pod nos dokument. Co jak co, ale wzrok miał Hans przedni, bo w panującym półmroku potrafił dokument przeczytać bez większego problemu. Świsnął przez wąskie, pomarszczone usta. Tego w obecności księcia nie robił chyba nikt. Później zacmokał i świsnął po raz wtóry. Borys przewrócił oczyma, doskonale znając zachowania starca, który niemal go wychował.


- Co chcesz z tym uczynić? – Hans podniósł wzrok mierząc księcia przeszywającym spojrzeniem. Można by może nawet pomylić się, kto tu nawykł do posłuchu wobec kogo i kto przed kim się sprawia.


- Brakuje nam ziemi, brakuje spyży, brak wszystkiego. Tej zimy ludzie będą głodowali. Nie przeżyje ani połowa. W mieście mamy tysiące uchodźców. Tak jest wszędzie. To tylko gęby do wykarmienia. Musimy zacząć siać…


- Tamte ziemie…


- Wiem Hans, wiem. Ale to moje ziemie. Muszę znów zacząć nimi władać. Inaczej są tylko plamą na mapie.


- Musisz wysłać tam ludzi, odbudować domy, pobudować warownie i wyznaczyć patrole. To niebezpieczne ziemie książę. Będzie cię to kosztowało wielu ludzi, wojna się jeszcze nie skończyła.


- A czy ona kiedykolwiek się skończy?

- Oby, mój Panie, oby. Chciałbym na stare lata ujrzeć zboża uginające się pod ciężarem kłosów. Chciałbym…


- Hans, staruszku, wątpię by mi to było dane ujrzeć…



.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline  
Stary 11-05-2012, 20:13   #12
 
Gantolandon's Avatar
 
Reputacja: 1 Gantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodze
Nienawidził manewrów. Bogowie byli mu świadkami, nienawidził ich bardziej niż dezynterii, a z krwawą sraczką musiał się borykać nieraz w życiu. Rozumiał, dlaczego musiał walczyć w czasie wojny - gdy przychodziły mutanty, jakoś nigdy nie miały ochoty na pogawędkę przy gorzałce i przyjacielską partyjkę kości. Ale na chuj było urządzać takie kretyńskie zabawy, które z wojną nie miały nic wspólnego?

Ot, choćby ta sytuacja. Jego dziesiątka miała przejąć kawał brudnej szmaty zatkniętej na kiju, dumnie zwanej proporcem. Pilnowała ich piętnastka ludzi. Na wojnie po prostu wzięłoby się łuki i zamieniło ich w jeże, dobijając rannych i przyjemnie spędzając resztę czasu na zdejmowaniu pierścieni i kolczyków. Ale oczywiście to byli "swoi", więc w grę wchodziło... właśnie, co? Peter nie do końca rozumiał, w jaki sposób mają zmusić przeciwników do oddania proporca. Była mowa o zmuszeniu ich do poddania, ale... dlaczego właściwie mieliby to zrobić? Dowódca dość jasno zaznaczył, że jeśli ktoś spierdoli sprawę, czeka go świetlana przyszłość przy wywożeniu gówna z wychodków. Tamci pewnie mieli podobne rozkazy.

Cóż, miał na to prostą receptę.

- Dobra. Każdy ma broń?

Hugo machnął demonstracyjnie wielką, sękatą pałą, której jeden cios spokojnie mógł zgruchotać kości. Reszta przytaknęła, niemal oburzona.
- Wiecie, co macie robić, jak padnie rozkaz?
- Napierdalać? - zapytał Rdzawy.
- Jak?
- Tak, żeby bolało.
- Dokładnie - skinął Peter - Chcę usłyszeć jęki bólu i to nie maja być wasze.
- Tak jest!
- Poza tobą, Kuchta. Ty możesz jęczeć z bólu, ile chcesz.
- Ja...
- Coś mówiłeś, Kuchta? Nie dosłyszałem?
- Tak jest!
- Dobra. Jakieś pytania?

Hugo podniósł rękę.
- A co z pierścieniami?
- Że co? - Peter nie zrozumiał.
- Możemy ściągać pierścienie?
- Jasne. Tylko palców im nie obcinajcie. To w końcu nasi. Czego chcesz, Kuchta?

Żołnierz przestępował niepewnie z nogi na nogę.
- No bo tego... czy dowódcy nie... znaczy, mogą się wkurwić, że my... - wlepione w niego szydercze spojrzenia sprawiały, że wił się jak piskorz.
- Czujecie? - Rdzawy demonstracyjnie pociągnął nosem - Zaśmierdziało starą babą.
- Bardziej jak mała dziewczynka.
- Lubisz zapach małej dziewczynki, co, Żak?
- Karl - westchnął dziesiętnik - Czosnka nie ma, pełnij honory.

Trójkowy leniwie zamachnął się pięścią. Nie włożył w swój cios wiele siły, ale wystarczyło, żeby rudy żołnierz jęknął i złapał się za ucho.
- Mogę też? - zaoferował Hugo.
- Nie.
- A Kuchtę?
- Po manewrach. Zamknijcie ryje, z łaski swojej, bo odpowiadam. Nie obchodzi mnie, co komu podpierdolicie i ile, ale róbcie to jakoś dyskretnie. Jak te pizdy przyjdą ze skargą, chcę móc z czystym sumieniem powiedzieć, że nic nie widziałem. I, na litość bogów, najpierw proporzec. Jak ktoś komuś coś zabierze przed proporcem, to wywiercę mu dziurę w czaszce i nasram do środka. Czy to jasne?
- Tak jest!

Kilka pacierzy później wciąż czekali na pieprzony rozkaz, który nie nadchodził. Nastrój w oddziale powoli zaczął się kwasić. Już sto razy byliby w stanie zgarnąć ten pieprzony kawał szmaty i zająć się wymoczkami z dziewiątego. Niedawno kilku z nich pogoniło Walidziurę końmi parę mil i chociaż wszyscy śmiali się z chełpliwego wsiura, to takiej zniewagi płazem przecież puścić nie mogli.

Peter uśmiechnął się do siebie. Jakiś elegancik niedawno zagadnął go podczas ćwiczeń i zwrócił uwagę na to, że powinien zwracać się do żołnierzy imionami, a nie "upokarzającymi przezwiskami". Dziesiętnik spławił paniczyka uwagą, że wszyscy mają na imię Hans, a potem podszedł do niego Czosnek i kazał mu spierdalać. Młodziak wynosił się jak niepyszny. I dobrze w sumie - gdyby naprawdę ktoś go szturchnął, mogłyby być z tego problemy...

- Eeee... mogę na moment w krzaki?
- Kurwa, nie teraz.
- Ale to będzie tylko chwila...

Peter zaklął pod nosem. Gdzie jest ten kutas Czosnek i czemu nie tutaj?

**

Czosnek zdzielił w pysk rachitycznego żołnierza. Poprawił w brzuch. Potem podniósł się na nogi i zobaczył, w jakie gówno się wpakował.

Ze wszystkich stron otaczali go ludzie z dziewiątego. Wpakował się w sam środek ich patrolu, Sigmar jeden wie, jak. Spierdolił sprawę z manewrami, a na dodatek był teraz sam, z dala od swojego oddziału. Przez pamięć przemknęło mu, jak Hugo chwalił się, że osaczyli przed wychodkami jakiegoś szczyla i sprali go na kwaśne jabłko. Trójkowy nie pamiętał teraz, czy chodziło o jakiegoś dzieciaka od nich, czy z dziewiątki właśnie. Nawet jeśli nie, to była cała masa innych powodów, dla których ci tutaj mogli go nie lubić.

W końcu podjął decyzję. W końcu to tylko manewry, a przecież wykonał rozkaz co do joty... no, właściwie, to zaraz wykona.

- Cześć, dziewczynki, chętnie bym został pogaworzyć, ale... - nabrał powietrza i ryknął wniebogłosy - TERAAAAAAAAZ!
 

Ostatnio edytowane przez Gantolandon : 11-05-2012 o 20:15.
Gantolandon jest offline  
Stary 13-05-2012, 09:57   #13
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
-Niech to szlag - zaklął pod nosem Garrus widząc jak oddział porządkowy wchodzi między namioty. Nieśli pochodnie i najwyraźniej czegoś szukali. Jeśli czegoś nie zrobi, to jego ludzie zostaną nakryci, a wtedy będzie musiał odpowiedzieć za te nocne "pOdchody".

Udało mu się ostrzec swoich ludzi. Dwa puchacze- kryć się. Miało to dać czas na szybkie zorientowanie się w sytuacji. Dało się słyszeć rozkazy niesione wśród nocnej ciszy. "Sprawdźcie pierwszy szereg" - zapewne chodzi o namioty. Moi ludzie siedzą w namiotach w drugim szeregu. Co jeśli po pierwszym okaże się, że będą chcieli sprawdzić też drugi? Wtedy odkryją ludzi Garrusa. Jeśli natomiast wyda trzy puchacze- sygnał ucieczki - prawdopodobieństwo, że zostaną zauważeni wzrośnie. Być może narazi się nawet na pościg.

Garrus postanowił zaryzykować i wstrzymać się z trzema puchaczami. Jeśli i tak będą musieli uciekać, to lepiej w momencie, w którym faktycznie nie będzie innego wyjścia. Może oddział porządkowy poprzestanie na sprawdzeniu pierwszego szeregu namiotów. Jeśli natomiast usłyszy rozkaz sprawdzenia drugiego szeregu lub zobaczy, że żołnierze faktycznie zaczęli sprawdzać drugi szereg, to od razu wyda z siebie trzy puchacze i rozkaże ucieczkę także ludziom leżącym w jałowcu. Każe im uciekać w las i ukryć się najlepiej jak potrafią, a nad ranem stawić się w miejscu, w którym wcześniej spali.

Rozwiązanie to było o tyle dobre, że dawało szanse na późniejsze wykonanie zadania. Rozkaz ucieczki w tym momencie najprawdopodobniej uniemożliwi wykonanie misji w ogóle. Zwłaszcza, że trzy rodzaje sygnałów nie zawierały w sobie żadnego o znaczeniu "wycofać się ostrożnie". Garrus będzie musiał to zmienić przy następnej okazji.

Jeśli ewentualny pościg, w razie gdyby pierwotny plan nie wypalił, będzie zażarcie gonił oddział, to Garrus spróbuje odwrócić uwagę. Oddzieli się od swoich ludzi i zacznie dąć w róg sygnałowy. Zrobi to w taki sposób, aby dźwięk wskazał na kierunek inny niż kierunek ucieczki. Być może uda się odwrócić uwagę ścigających pozorując fałszywy alarm. Jeśli tak, to wtedy będzie można ukryć się w jakiejś gęstwinie i liczyć na to, że oddział porządkowy łatwiej zgubi trop jednego człowieka niż całej grupy ludzi. Jednak oznaczałoby to, że zadanie nie zostanie wykonane. Czasem takie rzeczy się dzieją. Wrócą wtedy na drugą noc.
 

Ostatnio edytowane przez Mortarel : 13-05-2012 o 09:59.
Mortarel jest offline  
Stary 13-05-2012, 13:42   #14
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Procesja biczowników w środku nocnych manewrów wprawiła Nellię w niebotyczne zdumienie. Nawet przyszło jej do głowy, że kompletnie struła się siuśkami, które udawały jabłecznik i stanowiły jej ostatni posiłek. Zapanowała jednak nad konsternacją, przecież była dziesiętniczką i nawet, gdy nie wiedziała o co chodzi, dla dobra morale miała udawać, że wie. Jak się dobrze zastanowić była to jedna z najważniejszych umiejętności dziesiętnika. Wybrnęła sprytnie. Odwróciła się do Kluski i wyszeptała.
-Co myślisz?
-O tych pierdolcach przy Schodach?

Uspokojona Nellia nie uznała za konieczne odpowiedzieć. Znowu skupiła uwagę na posterunkach przed sobą. Już wiedziała, że lepszego momentu nie będzie. Rozległ się okrzyk Sigmar i cały Dziewiąty gapił się w drugą stronę.

***

Pancerz wygrała w karty. Nie pamiętała za dobrze okoliczności samej gry, Horst twierdził, że postawiła swoją cnotę, ale łgał jak pies, już choćby dlatego, że żaden dureń by się na to nie nabrał. W każdym razie rano obudziła się na własnej pryczy, przytulona do lśniącej stali zdobionej wypukłymi lilijkami, wyściełanej cielęca skórą i z pasami, Ulryk jej świadkiem, tak grubymi, że musiały być z niedźwiedzia. Jednym słowem był to towar najlepszej jakości. Żeby wszystko dopasować do swoich kobiecych kształtów musiała wydać trzy czy cztery żołdy. Zapożyczyła się i owszem, ale było warto. Wyglądała szykownie i groźnie jednocześnie. Widziała jak innym dziesiętnikom oczka błyszczały zawiścią. To było miłe. Horst też zapewne łgał z zazdrości.

Do jednego jednak pancerz nadawał się kiepsko. Do szybkiego biegania. Ważył z dziesiątkę. Dopadła, więc pod mury Wilczej Warowni zdyszana i spocona. I ostatnia. Zaraz za opierdalającym się Blistigiem, którego nie omieszkała kopnąć w dupsko. Co prawda miała jedynie nagolenniki, ale i tak wkurzyła się, że zmusił ją do dodatkowego wysiłku. Wszyscy zastygli przyklejeni do ściany. Z góry nikt nie wychylał się w ich stronę.
- No – wyszeptała Nellia – Nos.
Kislevczyk uśmiechnął się do dziesiętniczki pokazując wyraźnie wszystkie zęby. Nie cierpiała, kiedy to robił, o czym dobrze wiedział. W ogóle lubił straszyć bliźnich facjatą. Miał wysuszoną żyłowatą gębę i białą bliznę w miejscu nosa. Wyszczerzony wyglądał jak nie przymierzając trup. I to taki dawno temu napoczęty przez padlinożerców. Dlatego wydała rozkaz żeby w trakcie posiłków siadał do niej tyłem. Wciąż się szczerząc, Jurij zarzucił linę. Starczył mu jeden raz.

Coś zaświtało jej w głowie. Złapała za kurtkę startująca do wspinaczki Tancerkę. Gestem zatrzymała resztę. Pokazała na swoje uszy i na górę. Chciała poznać hasło. Ryzykowała wykrycie liny, ale do diaska na tych blankach, jeszcze nie było żadnych Psów. Sami nie potańczą z setką Wilków. A po ciemku wszystkie owce są czarne. Czy jakoś tak.
Przed bramą imię Sigmara wrzeszczało już co najmniej dziesięciu chłopa. Nad nimi padały rozkazy. Przemieszczali się żołnierze dziewiątego. Ktoś tuż nad nimi zaczął się odlewać. Mała trzymała już w ręku kamień. I wtedy rozległy się szczęknięcia wilczego podoficera.
- Co to kurwa ma być?! Hasło!
Nadstawili uszu.
- Morwa zraza.
- Nazwisko… jednostka…. na miejsce mi… Przerwy w wojaczce se urządza jeden z drugim.

Głosy oddaliły się.

Tancerka poruszała się cicho i z gracją. Kiedy Nellia zastanawiała się nad przeszłością tej dziewczyny w najlepszym wypadku stawały jej przed oczami sejfy i skarbce. W przeciwieństwie do Jurija, Estalijka nie uśmiechała się nigdy. Zniknęła na górze. W razie kłopotów miała zwyczajnie zacząć wrzeszczeć. To było święte postanowienie Nelli na te manewry, jeśli ktoś z nich dostanie wpierdol, oddadzą z nawiązką. Jurij się szczerzył. Mała i Kluska uśmiechały się zadowolone jakby były na zabawie. Młody w zniecierpliwieniu przestępował z nogi na nogę zaś Blistig oparł się o ścianę i przymknął oczy. Gus modlił się gorliwie, choć na szczęście bezgłośnie. Dla Nelli czekanie okazało się za trudne. W rezultacie sama zaczęła przymierzać się do liny. Przystopował ją mrukliwy Puszczaj. Obrócił dziesiętniczkę do siebie i znacząco pacnął się łapą w czoło. Czekała więc dalej, zirytowana i odgrodzona od liny potężnym mężczyzną. Zostaje taki trójkowym i zaczyna się szarogęsić. Przemyśliwała właśnie czy nie kopnąć przeszkody w jaja, gdy dziesięć metrów od nich spadła drabina. Zaraz za nią wychyliła się ciemna czupryna Tancerki.
- Przecież mówiłem – jednym zdaniem Nastka przypisał zasługę sobie.
- Zuch dziewucha –wyszeptała Kluska.
Nellia Kluskę odesłała na koniec i weszła na drabinę pierwsza. Jurij i Ion zdecydowali się na wspinaczkowy popis i wejście po linie. Hałas wewnątrz Warowni sugerował rozpoczęcie walk.

Byli na górze dopiero we troje, kiedy dostrzegła nadchodzących w ich stronę. Radzący sobie w ciemnościach wzrok dał jej potrzebne sekundy przewagi. Stanęła na szerokich nogach, nad drabiną, tyłem do tamtych, jakby to ona tym razem się odlewała. Pod nią do ściany przywarł Puszczaj. Jurij i Tancerka schowali się za jakąś beczką.
-A ty kto? –Wilczy żołnierz stał tuż za nią – Hasło.
-Morowa zara… - nie dokończyła – Pierwszy kop poszedł w kroczę, cios pięścią niemal jednoczesny w łeb. Żołnierz jęknął i przyklęknął. Po dziesiętniczce poprawił stojący już na deskach Puszczaj. Złapała ćwoka nim upadł. Co z tego, kiedy obok, z głuchym odgłosem, legły dwa inne ciała.
-Ruchy –wysyczała Nellia.
Tancerka wiązała dwóch nieprzytomnych. Jurij zdejmował bolas z szyi trzeciego. Podduszony wyglądał nietęgo.
-Ocipiałeś? –Nellia przykucnęła przy kislevczyku, sprawdziła, czy leżący oddycha – Chciałeś go zabić?
-Ryzykować zabicie czy wrzask? – wyszczerzył się.
-W Middenlandzie nie mordujemy swoich miśkojebco –warknęła –Lepiej to zapamiętaj .
Tancerka pierwsza zeskoczyła na dół. Przykucnęli w cieniu jakiejś osamotnionej ściany. Wszędzie roiło się od Wilków. Większość zbrojnych zmierzała w stronę Bramy. Przy Nelli stanął Nathaniel. Podał jej skórzaną manierkę.
- Zdobyczna.
Pociągnęła solidny łyk. Zapaliło ja w gardle. Na jej twarzy pojawiła się wyraźna ulga.
- No riebionki – uśmiechnęła się do oddziału - Na razie spisujecie się na medal. Gus gdzie proporzec?

Pokazał. Ciemniejszy cień na szycie ściany budynku na środku twierdzy. Sama ledwie go stąd widziała. Ewidentnie Ulryk pobłogosławił swojemu.
 
__________________
"Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie
Hellian jest offline  
Stary 13-05-2012, 19:45   #15
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Lars był już konkretnie wypity. Ale posiadał rzadko umiejętność walki również w takim stanie, zarówno on jak i jego chłopcy. Pili często i mocne trunki. Pomagały zabić strach lub wyrzuty sumienia. O ile wszyscy z nich je mieli. Czasem jedno i drugie.

-Kto kurwa wymyślił te jebane manewry?- w kółko pytał się każdego Lars
-Ty lepiej wymyśl jak zdobyć proporzec.- rzucił do niego drugi dziesiętnik. Lothar jedyny który tolerował Larsa i specyfikę zarówno jego osoby, jak i jego ludzi.

-Nie ma co się pierdolić, zrobimy rozpierdol.-rzucił starszy Szabliński. Szykowałem z chłopakami to cacko cały dzień. Wskazał na coś w krzakach
-Widzicie tamte dziurę. Tą obitą deskami z jednym wejściem. Drugie zablokowali od środka. Taka ich kryjówka. Wąskie wejścia kilka metrów max na jednego chłopa. Wejdziemy max pojedynczo a w głównej pewnie na nas czekają. Przewaga liczebna psu na dupe.-skwitował. -Jednak nie nazywam się Szabliński, gdybym nie znalazł sposobu jak to rozpierdolić.
Chłopcy wytoczyli kulę była ogromna ze dwa metry średnicy.
-Głównie siano, trochę innych pierdół. Podtoczymy podpalimy. Będą musieli wybiec bocznym wyjściem jak je odblokują. A tam będziemy czekać na nich my wzorem tego jak oni na nas by mogli tam.
-To tylko manewry -zauważył ktoś z ludzi Lothara
-Nie wolno nam używać broni, ani nikogo zabić. Tyle zapamiętałem z odprawy. O podpalaniu nic nie było.-rzucił Lars wzruszając ramionami. Plan prosty i skuteczny. Miejmy nadzieję że drugie wyjście działa dobrze pomyślał.
-Jeśli to pozwoli nam szybciej to skończyć. Masz u mnie kolejkę. Zaczynajcie.
 

Ostatnio edytowane przez Icarius : 13-05-2012 o 19:48.
Icarius jest offline  
Stary 13-05-2012, 20:30   #16
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Młody dziesiętnik słuchał słów znajomka z uwagą wodząc wzrokiem za tym jak palcem wskazywał łatwopalny twór. Młodzieniec wziął głęboki wdech wejrzał na swych ludzi. Ci nie wyrażali zbytniego sprzeciwu a on zawsze się z nimi liczył.
-Dobra. Do roboty.- rzekł. Nie czekał na swego zwiadowcy. Lothar wiedział, że tamten poradzi sobie bez żadnego problemu. Z resztą śmierć mu nie groziła. Ludzie Lothara i Larsa dotoczyli kulę do wskazanego przez spitego dziesiętnika miejsca i podpalili ją kiedy już byli gotowi. Lothar wraz ze swoją grupką czekał na „przeciwników”.
-Bijcie ile wlezie, żeby nas popamiętali ale baczcie byście ich nie okaleczyli albo co gorsza nie zabili.- rzekł do kompanów.
Czarny jak smoła dym gryzący w oczy i płuca dostawał się do kryjówki. Boczne wyjście w końcu od środka zostało odblokowane i kompani ujrzeli grupę obrońców, którzy teraz padli ofiarami ludzi Lothara i Larsa. Ciosy spadały niczym grad z każdej strony na zdezorientowanych obrońców.
-Dolf! Eryk! Ze mną po proporzec!- krzyknął wbiegając do bocznego wyjścia...
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 14-05-2012, 00:42   #17
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
W pierwszej chwili Horst miał ochotę zwyczajnie zabić tego jełopa, który się pośliznął na liściach i narobił tyle hałasu. Dopiero gdy zamiast ciszy usłyszał czyjeś sapanie i coś co brzmiało jak bójka, odwrócił się mocno zaskoczony. Ktoś dorwał Schmetterlinga i prał go właśnie zdrowo i z taką zawziętością jakby mu za to płacono. W pierwszej chwili pomyślał o Damirze, który cięty był na magistra mocno, ale przecież nawet południowiec nie mógł być takim idiotą by prywatę w takiej chwili na wierzch wywlekać. Wilczy piechociarze co ciekawsze zdawali się równie zaskoczeni, bo zastygli w bezruchu przylgnąwszy do najbliższych drzew...

Lidia zwany Tłuczkiem, nie był dobry w myśleniu. Lubił rozkazy. Lubił je wykonywać, bo by zarobić na żołd nie trzeba było robić nic więcej. Ale najbardziej lubił gdy mu wszyscy dawali święty spokój. A tego mu nie brakowało w dziesiątce Bastena, gdzie zwykle trafiali ludzie rozumni i szybko wyciągający wnioski z błędów. Drwiny więc z imienia szybko wyjawiły siłą potrzaskanych szczęk i powybijanych zębów, postawową zaletę Lidii i przy okazji wyjaśniły pochodzenie drugiego przezwiska. Lidia umiał lać się po mordzie równie bezbłędnie co oddychać, jeść, pić, czy srać. I choć to z grubsza wyczerpywało zakres jego talentów, wystarczyło by Basten trzymał go u siebie nawet gdy felczer pułkowy zaproponował odstawienie Lidii gdzieś do rezerwy jako zbyt pierdolniętego. Teraz wielkolud zorientowawszy się, że ktoś dopadł pełznącego za nim Schmetterlinga, zerwał się z darni. Za późno jednak by uciszyć skurwysyna. Masywna pięść zderzyła się z rzuchwą tamtego dopiero po tym jak tamten rozdarł się tak, że nawet po drugiej stronie garnizonu by go zmarli usłyszeli. Lidia runął oczywiście za nim choć nie miało to już większego sensu. Zajeżdżający czosnkiem patafian, na którego się natknęli był już nieprzytomny. I zapewne prędko nie da rady sklecić jakiegoś wyraźnego zdania.

To co było jednak naprawdę niedobre to chwilowe milczenie jakie zapadło po jego wrzasku. Bezkonni zastygli czekając na decyzję Horsta, a zbliżający się piechociarze cofnęli się w oczekiwaniu na jakąś szaleńczą szarżę. Dziesiętnik postanowił nie czekać aż tamci przejmą inicjatywę.
- Do Sigmara - syknął po czym zrywając się wrzasnął - Bić szmaciarzy!!!
I po tych słowach cała dziesiątka i podtrzymywany przez Kalę i Katnera Schemtterling zerwała się z darni i rzuciła w stronę drogi skąd dobiegało nawoływanie Sigmara. Pierwszą czujkę... Tę przed nimi; składającą się z trzech żołdaków, po prostu zmietli z drogi. Basten i Marko wpadając na piechociarzy i wywracając ich na plecy nie tracili nawet czasu na kopniaki. Za to z satysfakcją przebiegli po skurwielach wiedząc, że za nimi przebiegnie jeszcze po nich przynajmniej kilku niezgorzej opancerzonych ludzi.

W lesie zawrzało. A okoliczne krzaki zdawały się ożywać wypluwając z siebie kolejnych wojaków, którzy wyskakiwali by bronić garnizonu przed natarciem. Natarcie jednak nie uderzało czołem, a waliło wzdłuż niewidocznych fortyfikacji prosto w stronę drogi zostawiając za sobą tylko pokancerowanych czujkowych.
Do drogi pozostawało ze sto kroków z okładem...

Szprotka pamiętała co mówił Basten o dyscyplinie na tych całych manewrach. “Chuj wie co komu do łba strzeli i czego kto od kogo oczekuje. Generalnie jedno wielkie chujwie. Jak nic nie spierdolicie w manewrach to i u mnie niczego nie spierdolicie”. To brzmiało jej wybitnie na pozwoleństwo na samowolę. A to z kolei nie mogło zostać przepuszczone. No i jak dywersja to dywersja...
- Co jest cipki??! Dupy wam do ziemi przyrosły? Czy do kutasów kolegów??? - rozbrzmiał w stronę fortyfikacji wdzięczny sopran.

Horst walczył mieczem. Innym przekazał wcześnie dyspozycje półsetnika i kazał użyć wyobraźni przy doborze broni. Sam tylko przepasał sznurkiem pochwę na miecz z jelcem i tłukł tak zabezpieczonym mieczem identycznie jak wcześniej ino bardziej na od się, by zwiększyć siłę uderzenia. W nocy ciężko było stwierdzić na ile to humanitarne okazało się rozwiązanie, bo wcześniej nigdy nie brał udziału w żadnych manewrach i nie wiedział jak taka improwizacja zadziała. Pozytywne było, że ani razu nie poczuł chlapnięcia krwi. Za to kilka już razy na pewno nie obeszło się bez złamań. Do drogi półsta kroków...
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 15-05-2012, 18:51   #18
 
Garagos's Avatar
 
Reputacja: 1 Garagos nie jest za bardzo znanyGaragos nie jest za bardzo znany
Otto siedział w krzakach wraz ze swoją kompanią, wyczekując rozpoczęcia się walk. Manewry to manewry, lecz wszystkim z jego dziesiątki nie było w smak dostanie łomotu od piechociarza, i stracenia swojego ekwipunku. Dietzgen dobrze o tym wiedział, a że tkwił pod dębowymi schodami to nie sprzyjało szarży na tegoż umocnienia. Postanowił poczekać, aż schody wyplują wystarczającą ilość wojaków, by mieć jakiekolwiek szanse pod względem liczebności z IX. Pierwsza trójka - czyli Klaus z dwójką braci pochodzących z Middenheimu, Emilem i Rudolfem Bergstein została postawiona przez Otta na czujkach, którą uważał za najlepszą w przypadku wypatrzenia wroga. Fedor wraz z Fahirem pochodzącym z Lashieku, i Maximilianem pełnili tylną straż, gdyby piechociarzom z IX zachciałoby się okrążyć regiment psów. Hector de la Corona wraz z dwójką osób, których Otto zapomniał imion obijali się póki co, gadając co chwilę wystarczająco za głośno. Dietzgen nie wstydzi się tego że jego dziesiątka jest tak zróżnicowana, wręcz jest z tego dumny. Otto sam nie wie czemu dowódca dał mu tylu obcokrajowców, może dla testu - a może dlatego że inni ich nie chcieli. Otto uważa, że powinien bardziej poznać tych dwóch co są z Hectorem - zawsze lepiej wiedzieć kogo się ma pod komendą.
 
Garagos jest offline  
Stary 15-05-2012, 22:04   #19
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
- Sigmar! Sigmar! Sigmar!
- SIGMAR!


Piechurzy wypełzali z okopów, odrywali się od murów i z uwagą śledzili wzrokiem procesję, zbliżającą się bardziej i bardziej. Nikt jednak nie próbował podejść czy nawiązać kontaktu.
W końcu znalazł się odważny, zwabiony widać hecą i poruszeniem wśród żołnierzy oficer, który wyłonił się z warowni i zastąpił drogę pochodowi.
- Co jest, kurwa? - ryknął, rozglądając się wokół. - Co to, kurwa, za jasełki?
- Padnij na kolana grzeszniku i wyznaj swe przewiny!
- zapiał Jąkała, wymachując mu przed nosem pochodnią i księgą.
- Że jak, kurwa? Wypierdalać mi stąd, to wojskowa...
- Bezbożniku!
- wrzasnął były kapłan, obryzgując oficera śliną. - Ukorz się przed chwałą Sigmara i módl, by wybaczył ci tę herezję!
- Jaką, kurwa, herezję...
- Milcz! Sigmar sięga wszędzie i jest wszędzie! Przez nas, swoje sługi, którzy niesiemy jego wolę w tym świecie! Nie stawaj na drodze Sigmara albo ponieś słuszną karę, demonie!

W czasie przemowy Jąkała nie przestawał przeć do przodu, popychając przed sobą osłupiałego oficera. Za nim podążała reszta, okładając się po plecach i skandując imię boga. Lub wywrzaskując ochrypłym, pijackim głosem w przypadku Kartacza.
W pierwszym szeregu szli Max i Uśmiech, za nimi Franz i Maruda, dalej Kogut i ziewający w przerwach między krzykami Zaspany, wreszcie Hrabia wraz z Wróżką. Kolumnę zamykał zataczający się lekko Kartacz.

Max modlił się naprawdę, w duchu. Modlił się, żeby pijany saper nie zaczął bawić się swoimi wybuchowymi zabawkami. Przynajmniej nie teraz. I nie tak blisko niego. Niewyjaśnioną zagadką pozostawało, jak udało mu się nie wysadzić się po pijaku w powietrze.
Jeszcze trochę, pomyślał patrząc, jak zbliżają się do bramy. Już prawie weszli. W środku narobią zamieszania, a reszta ludzi z II Lekkokonnego powinna w międzyczasie atakować. Wyraźniejszego sygnału tej nocy już nie dostaną.
Potem wykorzystując zamęt zajebać sztandar i chodu. Gdyby zrobiło się gorąco, spuści ze smyczy Kartacza i Zaspanego z jego prochami, oparami i resztą gówna.
Bułka z masłem. Pod warunkiem, że maskarada się nie wyda.
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"

Ostatnio edytowane przez Cohen : 18-05-2012 o 11:20.
Cohen jest offline  
Stary 16-05-2012, 02:44   #20
 
Akwus's Avatar
 
Reputacja: 1 Akwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie coś
- Czyli aż do momentu gdy oddział Bittricha dotarł do Warowni, wszystko szło dobrze?
Tobiasz sam nie przypuszczał jak bardzo wciągnie go historia opowiadana przez więźnia, której pozornie nic nie łączyło z głównym wątkiem, jaki przykazano mu zbadać. Wiedział jednak z doświadczenia, że w tej sprawie czasem nawet drobne szczegóły mogły determinować późniejsze wydarzenia. Tak jak koncept z płonącą kulą stanowił jeden z wątków badanych po czasie przez sąd wojskowy.
- Nie było mnie tam - kontynuował Rafael - ale opowiadające o tej nocy Psy przywoływały historię po wielokroć. Bittrich faktycznie ściągnął swoim zachowaniem uwagę obrońców Warowni. Acz tylko ludzie tej białki byli gotowi wykorzystać moment, reszta wyglądała w krzakach znaku w postaci czerwonej komety chyba.
- Ale proporzec zdobyli przecież?
- Przez krótką chwile owszem. Nim obrońcy nie zorientowali się, że bezpośrednio szturmuje ich zaledwie jedna dziesiątka i to składająca się w trzeciej części z bab.
- A kula?
- Rzeźnik i Frahm opowiadali potem legendy o swoim pomyśle, a w każdej kolejnej zwód miał coraz większą skalę, w pewnym momencie słyszałem już że ponoć miotali ognistymi kulami niczym magowie.
Tobiasz podszedł szybko to owiniętych w skórę zapisków z rozpraw sądowych, w których dokładnie opisano całe zajście. Mając dowody zebrane przez śledczych, nie musiał polegać na wspomnieniach wiekowego więźnia zaczerpniętych dodatkowo z opowieści wojaków. Wolał więc skupić się na innych fragmentach tej opowieści.
- Van Dorf, półsetnik Wilków - wymieniając imię wilczego oficera uważnie obserwował reakcję Rafaela - to on zatrzymał Nallię prawda?
Więzień skinął głową...
Stali w dziesiątkę otoczeni przez niemal trzykrotnie więcej piechurów. Ze sztandarem w dłoniach, ale bez drogi ucieczki. Leżąca na ziemi Tancerka wciąż trzymała się za ramię po potężnym uderzeniu jakie wylądowało na jej barku. Van Dorf podrzucał w dłoni nabijany buzdygan patrząc na nią z politownaiem.
- Szukam takiej, co w nocy zagrzeje mi łoże, zastanów się, może to będzie lepsze niż wojaczka. Bo tu jak widzisz można się zranić. Nawet wśród swoich.
Gromki śmiech jego podkomendnych powodował coraz większa frustrację w małym oddziale napastników.

***

- Szefie atakujemy?
Fedor zagadał dowódcę już jakiś czas temu odprowadzając wzrokiem ostatniego z oddziału dziesiętniczki znikającego na murze.
Dietzgen jednak nie odpowiadał zasnuty w tylko sobie znanych myślach. Kwestia imion i krajów pochodzenia jego ludzi zdecydowanie zdominowała jego umysł. Nieżyczliwi podejrzewali później, że był w zmowie z Bergiem i pozostałymi, by sabotować całe manewry...

***

- TERAAAAAAAAZ!
Przedzierający się pomiędzy drzewami krzyk Czosnka, na chwilę przed tym nim ten stracił przytomność był więcej niż dostatecznym sygnałem dla czekających w napięciu ludzi Landwirta. Jak jeden mąż, nie czekając już nawet na rozkaz dziesiętnika poderwali się w stronę niewielkiego szańczyka. Łapy przemyślnie umieszczonych pomiędzy nimi ludzi z dwóch pozostałych dziesiątek chwyciły ich jednak i ściągnęły na powrót do ziemi tak samo szybko jak tamci zdążyli się poderwać. Gdyby cokolwiek przewidywali dwukrotna przewaga nie byłaby aż tak druzgocąca, ale jak mogli spodziewać się tego od swoich własnych towarzyszy.
Trzymany prze trzech ludzi Peter plując wciskającą się do ust ziemią nie mógł wyrzucić z siebie nawet przyzwoitej kurwy zdziwienia.
- Wybacz brachu - wyszeptał mu do ucha jeden z trzymających go dziesiętników - takie rozkazy.

***

Krzywy Berg był oficerem od wielu lat i jak mało kto nie lubił takich zagrywek. Gdy ma się już jednak siwe włosy, człowiek zaczyna zastanawiać się jak w spokoju dożyć końca. Gdy służba jest jedynym co się ma, nawet człowiek, który całe życie kierował się honorem nagina się, by miejsca tej służby nie stracić.
Ileż Berg dałby za to, by to nie Gruby Peter a Jednooki otrzymali komendę w Bissenbergu. Obaj byli zasadniczy, obaj potrafili też okazać się okrutnikami, lecz Herkov w przeciwieństwie do Edelberga był przynajmniej uczciwy i nigdy nie oczekiwałby, że półsetnik każe swym ludziom odpuścić wygraną dla swojej prywaty...

***

Szereg krztuszących się dymem ludzi wybiegających z dolnego poziomu Warowni wbił się w otaczających odział dziesiętniczki jeszcze bardziej zmieniając dysproporcje sił na jej niekorzyść, lecz jednocześnie wprowadzając w szeregach wilków zamieszanie.
Erikson wiedziała, że jeśli tu zostanie to może być już tylko gorzej.

***

- I chuj - pomyślał Bittrich - to ja kurwa ograniczam chłopaków, by nie brali żelastwa, a te złamasy mają kusze?!
Widok wycelowanych w nich grotów nie pozostawiał pola do manewru i choć uzbrojenie to było jawnym złamaniem zasad manewrów, to w tym momencie dawało Wilkom niekwestionowaną przewagę.
Maskarada udawał się doskonale, aż pod sam mur. Z drugiej jednak strony dziesiętnik stojąc z wzniesionymi jeszcze jak do modłów dłońmi zastanawiał się, kto kogo bardziej tu nabrał.
- Złóżcie broń i pojedynczo podejdźcie wystawiając dłonie - krzyknął dowódca kuszników - przywiążemy pieski na postronki!
- Zeżrecie te postronki -
pomyślał stojący obok Maxa Uśmiech wyobrażając sobie jednocześnie którędy im te sznury wsadzi, a którędy wyciągnie.

- Co jest cipki??! Dupy wam do ziemi przyrosły? Czy do kutasów kolegów??? - rozbrzmiał wdzięczny sopran.

Kusznicy nie zdążyli zareagować gdy z krzaków po ich prawej najpierw wypadło lotem koszącym dwóch stojących na straży ich flanki a zaraz za nimi dziesiątka Psów prowadzona przez Horsta i choć przewaga broni nadal była po stronie piechurów, to już sama kwestia ilości znakomicie się wyrównała. Straszyć kuszą to jedno, strzelić z niej do swoich, to jednak zupełnie co innego i obie strony miały tego świadomość. Obić mordę było natomiast łatwiej nie dzierżąc w dłoniach nieporęcznego narzędzia...

- ...ROZKAZY! KONIEC MANEWRÓW! NOWE ROZKAZY! KONIEC MANEWRÓW!..

Krzyk roznoszący się po lesie nie do wszystkich dotarł jednocześnie. Nie każdy też chciał posłuchać, bo buzująca w żyłach adrenalina musiała gdzieś znaleźć ujście. Gdyby gońcy pozwolili żołdakom wyładować się do końca, zamiast siłą zmuszać ich do zakończenia, zapewne wile z późniejszych konfliktów nie miałoby miejsca. W otaczającym Wilczą Warownie lesie pozostało jednak tej nocy zbyt wiele nierozstrzygniętych spraw...
- Więc jednak nie zdobyli proporcy? - Tobiasz wciąż nie mógł dojść rozstrzygnięcia przerwanych w kulminacyjnym momencie manewrów.
- Różnie mówiono. Nellia w momencie odgwizdania zakończenia trzymała w dłoniach główny sztandar, choć chwilę później Van Dorf jej go wyszarpał. Gdy oddziały stawiły się w stanicy dziwnym trafem Psy przyniosły jednak wszystkie cztery pozostałe, nigdy nie dowiedziałem się co tak na prawdę się stało. Nikt z dowództwa nie miał jednak głowy do rozpatrywania rezultatu i słuchania narzekań obu stron. Znaczone książęcą pieczęcią rozkazy jakie trzymał w dłoni Peter Edelberg oraz efekt przeszukań w namiotach ludzi z Regimentu Wilków miały o wile większy priorytet.
Oświetlony pochodniami plac apelowy powoli zapełniał się wracającymi z manewrów żołnierzami, z których żaden nie wyglądał na zadowolonego. Garrus pozdrowił gestem dłoni kompanów z II Lekkokonnje, lecz i oni nie spieszyli się z odwzajemnieniem pozdrowienia, coś musiało być silnie na rzeczy.
Stał, więc spokojnie czekając aż reszta jego ludzi wróci bezpiecznie z podchodów. Obraz wyprowadzanych z jednego z namiotów dwóch nagich mężczyzn wciąż siedział w jego głowie, mógł niemal dać sobie odciąć dwa palce, którymi naciągał cięciwę, że jednym z nich był syn Grubego Petera, czerwone ze wściekłości lico komendanta mogło to potwierdzać...
 
Akwus jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:47.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172