Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-05-2012, 11:46   #65
Potwór
 
Potwór's Avatar
 
Reputacja: 1 Potwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłość
- Słodka Myrmidio, ja jeszcze żyje. – Johann tępo wpatrywał się w podtrzymującą strop krokiew, strop w którym wysoko znajdowała się Johannopodobna dziura. Promieniujący z ran ból był potworny, przy nawet najmniejszej próbie poruszenia się Johann musiał zagryzać zęby aby nie ryknąć z bólu. Powoli, oszczędzając siły zaczął się rozglądać, najpierw badając wzrokiem siebie, a później otoczenie. Ciepło rozlewające się po łysym czerepie wskazywało że miał raną głową, a nienaturalnie wykrzywione noga i ręka definitywnie wyłączały go z walki. Prawica nie była większym problemem, potrafił równie dobrze zadawać ciosy lewą ręką ale potrzaskana noga sprawiała że nie mógł on chodzić, nie mówiąc już o walce z wrogiem. Jakby tego jeszcze było mało z pomiędzy żeber sterczał mu grot pocisku któremu udało się przebić pomiędzy łuskami pancerza na plecach i na piersi sierżanta, no i oczywiście przez wszystko pomiędzy. Odkaszlnął i przeklął cicho widząc mgiełkę krwi która razem z powietrzem wyleciała mu z gardła. Jeśli szybko nie uda mu się dostać do Rudgiera to utopi się we własnej krwi jeszcze zanim dopadną go zwierzoludzie lub zaczynający pełgać po ścianach obory ogień. Zakładając oczywiście że Rudgier jeszcze żyje, co było raczej wątpliwe sądząc po otaczających Johanna zewsząd odgłosach bitwy. Wyglądało na to że bestie przedarły się do osady i teraz systematycznie, po kolei wykańczały wszystkich obrońców. Eberhardt wybuchnął śmiechem który szybko przemienił się w krótki, urwany kaszel rozsiewający po okolicy krople jego krwi. Oberwał strzałą w plecy, czyli pocisk przyleciał nie od strony rzeki a z wioski. Wyglądało na to że umrze od pocisku za który zapłacił z własnej sakiewki. Zawsze lepsze to niż zostanie pożartym przez jednego z trolli, nie spodziewał się że te przeklęte monstra są tak przerażająco szybkie.

Trzeba się stąd ruszyć, drobne ogniki przerodziły się już w regularny ogień a powietrze pod sufitem zaczął wypełniać ciemny, gryzący w gardło dym. Johann ryknął przy tym z bólu ale przewrócił się na brzuch, zaciskając z bólu palce niemalże do krwi zaczął czołgać się w stronę ściany. Potrzebny mu był jakiś badyl na którym mógłby się podeprzeć. Grabie, kosa lub motyka, coś z tego musiało przecież znajdować się w oborze. Widły! Widły się nadadzą. Poluzował zębami paski za które do przedramienia przypiętą miał tarczę, zaczął napieprzać nią o ziemie póki ta nie poluzowała się na tyle żeby spaść mu z ręki. Zdrową, i wolną od tarczy, ręką sięgnął po widły i oszczędzając ranną nogę oraz ręką spróbował doprowadzić się do pionu. Mało co nie posrał się przy tym z bólu ale stał w końcu na jednej nodze, a zdrową rękę oparł między dwa zęby wideł tak aby służyły mu za kulę do chodzenia.

-Co teraz?- Porachował szybko co zostało mu przy sobie, pancerz, sakiewka i broń. Reszta ekwipunku znajdowała się w jukach i została pewnie już rozkradziona przez pieprzone bestie. Do siodła biednego Mariusa przytroczony również był topór. Johann miał przy sobie miecz w pochwie i nóż, nie żeby miało to mu w jakiś sposób pomóc. Żeby wyciągnąć broń i spróbować nią walczyć musiałby puścić kulę i tym samym obalić się na ziemie. Jakie pozostały mu możliwości? Zostać tu i udusić się dymem, utopić we własnej krwi bądź spłonąć żywcem albo wyjść na zewnątrz i zginąć z rąk bestii licząc na to że te najpierw go zabiją, a dopiero później upieką na ogniu niczym pieczyste. Obie opcje to pewna śmierć, może przynajmniej zginąć jak na oficera przystało, z własnymi ludźmi, a nie chowając się w sianie w oborze przed ostrzami wroga. Johann odetchnął głęboko i chwiejnym krokiem ruszył w stronę drzwi. Uchylił je lekko i rozejrzał się co się dzieje na zewnątrz.
 
Potwór jest offline