-Co do diabła?!- Khazad wykrzyknął, kiedy zmutowany stwór wessał Aliquama. Khaldin spodziewał się tego, ale nie wierzył, że faktycznie "to coś" może wsysać do swego wnętrza. trzeba było uważać w czasie walki. Raz za razem krasnolud odcinał kolejne kończyny stworzenia, aż w końcu było ich tyle, że nie nadążał machać toporem.
Przerwał, kiedy został unieruchomiony w potężnym uścisku wielu rąk. -Co oni robią? Modlą się?! Czemu nie walczą?!- zdenerwowany krasnolud szarpał się na prawo i lewo. Był jednak cały czas mocno trzymany. Denerwował się, że towarzysze zamiast wziąć się za uczciwą wojaczkę bawią się w recytowanie czegoś w nieznanym języku.
Nagle stwór zaczął wciągać i Khaldina. Zaparł się on nogami jak tylko potrafił iu stawiał dzielnie opór. Zapewne nie wytrzymałby długo, gdyby stwór nagle się nie rozleciał. Krasnolud w końcu zrozumiał. Wierszyk recytowany przez kompanów musiał być jakiegoś rodzaju czarem, który zniszczył potwora. Udało się! Wszędzie zrobiło się jasno i walka była wygrana.
Khaldin szybko skoczył w stronę wyciągniętej ręki Aliquama pomagając Wołodii wygrzebać brodacza się na powierzchnię. |