Arashi pokręcił z niesmakiem głową widząc rozgrywający się przed nim spektakl.
Spójrz na nich. Banda idiotów, manipulowanych przez swoich władców. Widzę.
Nie wiedzą nic o wojnie, o walce. Widzą swoją wolność i samodzielność, za którą zapłacą krwią. Obaj wiemy że jest to waluta najczęściej wydawana w sprawie wolności.
Tak...
Mógłbym zabić ich wszystkich bez żadnego problemu. Prawda.
Gdybyś ty chciał ich zabić, nawet by nie zauważyli. Też prawda.
A oni chcą ich wysłać przeciw cesarskim. Daj mi pół setki dobrych najemników, a za pomocą wojny podjazdowej i głodu sprawię że dziesięciotysięczna armia złożona z nich rozpadnie się na kawałki. Mam ogromną wiarę w twoje niezrównane umiejętności dowódcze.
Sarkazm, Anathar? Wiem że stać cię na więcej.
Nastąpiła chwila ciszy.
Gdy znajdziemy ostrze, wrócimy tu by walczyć z cesarskimi. Tego się nie spodziewałem.
Dzięki tobie nie możemy już wrócić na południe. Równie dobrze mogę sobie stworzyć reputację na północy. Wiesz że równie dobrze możemy nie wrócić z północy, prawda?
Wiem.
Na tym skończyła się kolejna z wielu wewnętrznych konwersacji Buredo. Zostawiało go to w sytuacja, w której nie wiedział co robić.
Prościej rzecz ujmując Buredo Arashi był znudzony.
Nie pił alkoholu od lat, wychodząc z założenia że nigdy nie zależy przytępiać swoich zmysłów, więc tocząca się dookoła zabawa nie imponowała mu.
Wątpił by znalazł się tu ktoś z robotą do wykonania.
Równie dobrze mógł znaleźć jakieś w miarę odludne miejsce i potrenować. Nikt nie jest doskonały, prawda? Jedyną pasją Arashiego poza walką było malowanie, a na to było już zbyt późno.
__________________ Najczęstszy ludzki błąd - nie przewidzieć burzy w piękny czas.
Niccolo Machiavelli |