Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-05-2012, 13:48   #103
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Czuła jak jej życie się przepoczwarza. W coś ciemnego i bezkształtnego czego nie potrafi ogarnąć. Wszystko wymykało jej się z rąk.

Po rozmowie telefonicznej z Hirkiem przekręciła jeszcze do szpitala i poprosiła o cztery dni urlopu na żądanie. Jakaś młoda pielęgniarka przyjęła fakt do wiadomości i odnotowała ale Teresa nie była pewna jakie będą konsekwencje. Kierownictwo zachwycone nie będzie ale w tej chwili nie mogła po prostu wrócić do pracy, do codzienności.

Po drodze na Węgielną zrobiła spore zakupy. Skoro już się wprosiła do Gawrona na chatę to wypadało postarać się o jakiś wkład.

Czuła się jak włóczęga, ale nie było to uczucie tak całkiem jej obce. Zawsze była „u kogoś”, nigdy „u siebie”. Najpierw u rodziców, późnej u teściowej a teraz u Patryka. Całe życie zdana na łaskę i niełaskę innych ludzi. Kompletnie niesamodzielna i niewystarczalna. I pomyśleć, że wydawało jej się, że jest jak z kamienia, nie do zdarcia. Niewiele spraw w życiu potrafiło ją załamać ale zniknięcie Antka otworzyło nowy, nieznany dotąd wymiar samotności i rozpaczy.

Wstąpiła do mieszkania Zielińskich gdzie podpytała ojczyma Baśki o to co się jego pasierbicy przytrafiło. Kazała Basię pozdrowić i już nie przedłużając uciekła na górę. Pasażer Pawła miał rację. To się dopiero rozkręca. Ta diaboliczna machina, która chce ich zmielić i przeżuć. Zniszczyć. Znów pomyślała dlaczego. Dlaczego właśnie oni. Przecież nie byli nikim ważnym, a już w szczególności ona,Teresa.

Chyba, że... Tak, jedna sprawa mogła ją wyróżniać na tle anonimowego bezbarwnego tłumu. Jej grzech.

Do wieczora pozostało jeszcze kilka długich godzin, których Teresa nie chciała bynajmniej przeznaczać na rozmyślania.

Rzuciła się w wir porządków. Patrykowi nie można było odmówić nawyków starego kawalera. Kurze ścierała chyba ostatni raz stara Gawronowa, a okna myto chyba w poprzedniej dekadzie. Mieszkanie było zapuszczone a sam wystrój pozostawał wiele do życzenia. Święte obrazki i wyszywane makatki, masa fajansowych dzbanuszków, haftowane serwety i cały ten kram za którymi przepadają starsze panie. Patryk najwyraźniej nie miał zacięcia dekoratora wnętrz i od śmierci babci nie zmienił tu niczego. Zastanowiła się najpierw czy to może z powodu szacunku dla zmarłej ale lenistwo było argumentem o stokroć bardziej przekonującym.

Ubrała się w szary, wysłużony dres i zabrała za robotę.
Najgorszym zadaniem okazało się przebranie setek, a może i tysięcy, porozrzucanych dookoła przypadkowych przedmiotów. Wyniosła chyba z tuzin worów na śmieci. Puste puszki, szkło, sterty gazet opatrzonych datami jeszcze sprzed stanu wojennego, wysuszone na wiór kwiatki w plastikowych doniczkach i wszelkiej maści rupiecie, których przydatność była wielce dyskusyjna. Zostawiła jedynie ubrania Gawrona, które poniewierały się w miejscach najmniej oczekiwanych, w szczególności jego gacie i skarpetki. Męska niechlujność wydawała jej się wręcz nie do pojęcia. To musiała być jakaś skaza gatunkowa, bo chyba całokształt płci męskiej miał w zwyczaju rzucać ciuchy gdzie popadnie jakby co najmniej te miały się posprzątać same - usłużnie budziły się po zmroku do życia i wędrowały do kosza na brudną bieliznę. Paweł też tak miał. I Hirek, kiedy jeszcze mieszkali razem w domu rodzinnym.

Kiedy wyrzuciła śmieci mieszkanie wydało się nagle o wiele przestronniejsze, zupełnie jakby metraż wzrósł z dwukrotnie. Teraz już na spokojnie mogła przejść do sedna.
Pościerała segmenty, wymyła podłogi, przetarła nawet naprędce okna co także miło przewietrzyło mieszkanie. Wypucowała kuchnię, odkurzyła dywany, wstawiła nawet pranie.

Po paru godzinach zmęczona jak diabli ale szalenie dumna z efektu końcowego postanowiła rzucić się w wir zadań kulinarnych. Przez moment przeszło jej przez myśl, czy Patryk nie będzie zły, ale w zasadzie to dlaczego miałby? Przysługę mu w końcu zrobiła. Teraz przynajmniej może bez wstydu przyjmować gości.

W dużym pokoju rozłożyła stół, tak aby pomieścił z łatwością sześć osób. Wyjęła talerzyki i zastawę starej Gawronowej, najwyraźniej trzymaną na specjalne okazje, kto wie, może nawet posrebrzaną. Naczynia przepłukała i wytarła suchą ściereczką bo pierwsze wrażenie robiły dość zapomnianych.

Nie było czasu szykować nic wymyślnego toteż poprzestała na szwedzkim stole. Patera z wędlinami i żółtym serem, druga z ogóreczkiem, rzodkiewką i pomidorem posypanym drobno posiekaną cebulą. Śledzie zrobiła sama, bo to żadna robota. Jedne w śmietanie, drugie w oleju. Na szybko zrobiła też sałatkę ziemniaczaną i bardziej fantazyjną – z makaronem. Jeszcze kilka salaterek z przekąskami – marynowanymi grzybkami, kiszonymi ogórkami i suszoną kiełbasą. Plus jedno danie na ciepło być musi, bo co by to była za impreza. Tradycyjnie – czerwony barszczyk plus domowe krokiety. Wystawnie.

Efekt finalny był bardziej niż zadowalający i Teresa nawet się uśmiechnęła. Dobrze jej ten natłok zwykłych czynności zrobił, zapomniała nawet odrobinę o wszystkich przykrych sprawach jakie na nią ostatnio spłynęły.
Jeszcze tylko weźmie prysznic i przebierze się w coś normalnego. Nie mogła się doczekać powrotu Patryka i widoku jego miny.
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 13-05-2012 o 14:02.
liliel jest offline