Młody dziesiętnik słuchał słów znajomka z uwagą wodząc wzrokiem za tym jak palcem wskazywał łatwopalny twór. Młodzieniec wziął głęboki wdech wejrzał na swych ludzi. Ci nie wyrażali zbytniego sprzeciwu a on zawsze się z nimi liczył.
-Dobra. Do roboty.- rzekł. Nie czekał na swego zwiadowcy. Lothar wiedział, że tamten poradzi sobie bez żadnego problemu. Z resztą śmierć mu nie groziła. Ludzie Lothara i Larsa dotoczyli kulę do wskazanego przez spitego dziesiętnika miejsca i podpalili ją kiedy już byli gotowi. Lothar wraz ze swoją grupką czekał na „przeciwników”.
-Bijcie ile wlezie, żeby nas popamiętali ale baczcie byście ich nie okaleczyli albo co gorsza nie zabili.- rzekł do kompanów.
Czarny jak smoła dym gryzący w oczy i płuca dostawał się do kryjówki. Boczne wyjście w końcu od środka zostało odblokowane i kompani ujrzeli grupę obrońców, którzy teraz padli ofiarami ludzi Lothara i Larsa. Ciosy spadały niczym grad z każdej strony na zdezorientowanych obrońców.
-Dolf! Eryk! Ze mną po proporzec!- krzyknął wbiegając do bocznego wyjścia...
__________________ A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny! |