Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-05-2012, 15:07   #20
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Regis Zarkov, Kaleb „Quake” Delgado

Regis rad był z perspektywy powrotu na Omnipotencję, rebelie i kulty Nieprzyjaciela spotkać można przecież w każdym zakątku Imperium a możliwość bycia świadkiem wydobycia spod lodowej skorupy Tytana klasy Imperator z pewnością nigdy się nie powtórzy. Z szerokim uśmiechem na ustach wstał i pokłonił się reszcie, krótką komendą polecił servo-czaszce przerwać obserwacje i podążać za nim i udał się do swojej kajuty przygotować się do lotu. Zarkov urodził się i spędził sporą część swego życia na przemierzającym przestrzeń kosmiczną statku i niewiele było miejsc w których czułby się bardziej komfortowo niż na pokładzie – co innego lądowanie. Do tej części podróży jak do tej pory nie mógł się przyzwyczaić, po spakowaniu swoich rzeczy uraczył się na uspokojenie kieliszkiem wybornego amasecu za którym podążyły łagodne środki uspokajające i ruszył do ładowni aby podejrzliwie obejrzeć lądownik którym przyjdzie mu wylecieć.

-Niedaleko stąd jest mieszkanie w którym się zatrzymałem podczas poprzedniego pobytu.- Klimatyzowane mieszkanie dodał w myślach –Proponuje się tam zatrzymać i zaplanować nasze najbliższe działania, do wykopalisk jest kawał drogi i trochę może potrwa zanim zdobędziemy transport i inny potrzebny ekwipunek – Jak najszybciej musiał kupić respirator, już podczas poprzedniego pobytu na planecie Regis codziennie planował to zrobić ale głód nowej wiedzy stale wygrywał i potrzebami ciała i zanieczyszczoną atmosferą miasta.

Spalona benzyna, dym, zapach rozczerwienionej stali. Tak, Kaleb ukochał taki klimat. Bardzo podobny do marsowego.
- Przystaję na to, choć transport to nie problem. Działamy z ramienia inkwizycji. Wystarczy coś zarekwirować. Władze też zrobią wszystko co mogą by nas wspomóc, wizja eksterminusa, nawet jeśli nawet go nie zasugerujemy, sprawia, że ludzie stają się pomocni. Chodźmy do twojej kwatery. Po drodze omówimy nasze umiejętności. Musimy wiedzieć czego się po sobie spodziewać. Może tak być?

- Żaden z nas nie nosi rozety, więcej zdziałamy raczej uprzejmością niż straszeniem władzy eksterminusem. Zresztą myślę że nie powinniśmy na razie się afiszować z tym kim jesteśmy, wolę zobaczyć na wykopaliskach to co powinienem, a nie to co władze chcą nam pokazać. – Regis rozejrzał się uważnie po lądowisku, aby nie wzbudzać podejrzeń przed wyruszeniem przebrał mundur Logis Strategos na proste szaty z kapturem kryjące jego wszczepy cybernetyczne ale wątpił żeby kapłan maszyn był skłonny do podobnych środków ostrożności.

- Zaznaczę wyraźnie. Nie mówiłem o straszeniu władzy eksterminatusem. Oni sami się tym straszą widząc inkwizycję. Nie mamy możliwości by załatwić to w ‘przyjemnym klimacie’ i nie jest to wymagane. Grzeczność to tylko opakowanie. Jeśli nie będa wiedzieć kim jesteśmy, to wyrzucą nas jeszcze nim powiemy po co przyszliśmy. Ja i tak nie jestem w stanie udawać zwykłego człowieka - rozprostował mecharamię, by zademonstrować czemu - Więc jeśli nie chcesz się wyróżniać powinniśmy się rozdzielić

- Obecność Adeptus Mechanicus jest na planecie dość duża więc twoje wszczepy nie powinny budzić aż tak wielkiego zainteresowania. Chodzi mi raczej o próbę dostania się tam po cichu w znaczeniu bez afiszowania się przynależnością do inkwizycji, jeśli ktoś by pytał to podać się raczej jako niezapowiedzianą kontrolę obrony wykopalisk przeprowadzaną przez połączone przedstawicielstwo Adepstus Mechanicus i Departmento Munitorum, a dopiero w ostateczności przyznanie że pracujemy dla Lady Inkwizytor.

- To może się udać, ale tylko na chwilę. Jednak nie każdy może się podac za kogoś od kontroli. Szefowie których będziemy sprawdzać każą też sprawdzić nas. Potrzeba by fałszywych dokumentów. Z próbkami powinienem dać radę, póki byśmy nie zaleźli mocno za skórę. Ale są prostsze sposoby.
Znad barku Quake’a wniósł się okrągławy kształt widziany jako zniekształcenie obrazu.
- Szpiegowska serwoczaszka obudowana kamopłaszczem. Mała, bezgłośna, niewidoczna ani normalnie ani w ciepłowzroku, szesnastokrotne przybliżenie optyczne. Mam pierwszoosobowy dostęp do jej wizji i mogę potem pokazać to na dowolnym wyświetlaczu, lub, jeśli posiada się odpowiedni implant-wejście, bezpośrednio do mózgu drugiej osoby. W warunkach idealnych, ma zasięg do pięciu mil. To jedna z tych umiejętności, czy atutów, o których chciałem porozmawiać.

Regis westchnął głośno, zaledwie kilkanaście sekund po rozmowie o konieczności zachowania dyskrecji z nicości pojawia się szpiegowski servo-czaszka. – Schowaj to z powrotem, porozmawiamy u mnie. – Sapnął na Kaleba i szybkim krokiem ruszył do wyjścia z portu kosmicznego.

Droga do mieszkania przeszła bez incydentów. Miasto wydawało się, żyć swoim spokojnym życiem. Co jakiś czas zauważyli pojedynczego członka Skitarii w towrzystwie serwitorów bojowych. Brak głównej kasty rządzącej w stolicy odbiło się wzmożoną ostrożnością.

Mieszkanie wyglądało tak jak je Regis zapamiętał.


- Poczekaj chwilę – Zaraz za progiem mieszkania Zarkov zatrzymał towarzysza i powoli wszedł do pomieszczenia, poświęcił kilka dobrych minut w każdym z pokoi rozglądając się uważnie i porównując obecny stan z tym w jakim pozostawił to miejsce parę dni temu. W końcu zaprosił Kaleba gestem do środka i wskazał na jeden z foteli.
Wybierając siedzibę Regis pozwolił sobie na odrobinę luksusu. Niewielki apartament znajdował się na najwyższej kondygnacji pięciopiętrowego budynku i składało się z dwóch niewielkich pokoi wychodzących na okrągły salonik zamieniony przez Zarkova na tymczasową pracownię. Pomieszczenie to przykrywała niewielka kopuła z kuloodpornego szkła które z zewnątrz miało szklaną powierzchnię. Kilkanaście bogato zdobionych mechanicznych wysięgników umieszczonych pod kopułą podłączono do jednozadaniowego komputera tak aby mogły pokazać dowolne elementy nocnego niebo widziane z tej części galaktyki. Ciężkie fotele i leżanki które niegdyś stanowiły większość umeblowania salonu odsunięto pod ściany aby zrobić miejsce dla licznych stołów na blatach których leżało wiele dysków z danymi i stosy notatek Regisa które przygotował podczas wcześniejszego pobytu na Omnipotencii. Gdy opuszczał planetę żal mu było zostawiać to wszystko na miejscu ale mógł zabrać ze sobą na statek tylko najważniejsze dokumenty. Zresztą wszystkie odręczne notatki spisane były w języku którym posługiwano się na Córze Machariusa, który już wiele wieków temu zaczął znacznie się różnić od Niskiego Gotyku, a zgromadzone tu dyski miały w sobie tyle protokołów zabezpieczeń że jeśli ktoś był w stanie złamać te szyfry to najpewniej i tak miał już wcześniej dostęp do zawartych w nich informacji. Poza tym jedynym śladem wcześniejszej obecności Zarkova był wciąż nierozpakowany kufer z ubraniami i półka wypełniona pamiątkami z planety, od mechanicznych zabawek dla dzieci po produkowane w lokalnych Manufactoriach skomplikowane fragmenty maszyn których przeznaczenie wciąż pozostawało dla Regisa zagadką. Cichy szum klimatyzatorów na chwilę zmienił się w głośny warkot gdy adept otworzył na chwilę okno aby wypuścić servo-czaszkę na zewnątrz uruchamiając zaprogramowane wcześniej protokoły zwiadowcze.

Zniekształcenie wzleciało zza pleców Queka by zawisnąć pod samym sufitem. Gdy znieruchomiało stało się niemal niewidoczne. Kaleb poświęcił chwilę na poznanie pomieszczeń. Przeszedł się po całej kwaterze, raz czy dwa rzucając okiem na kartki.
- Dobrze. Proponuję teraz omówić nasze umiejętności. Ja zacznę. Podstawy, charakterystyczne dla każdego maszynowieszcza, znasz...

* * *

- Dobra, skoro już omówiliśmy własne możliwości to teraz czas na właściwy temat naszej obecności. Trzeba ustalić plan działania. Najlepiej zacząć, jak mówiłeś, od zwykłych prósb i mieć nadzieję, że wystarczą. Znasz tą planetę. Najlepiej będzie zacząć grzecznie. Pójść do władz, przedstawić się, popytać. Wszystko w grzecznym klimacie. Jak się nie uda to działać już mniej oficjalnie. Co o tym sądzisz?
- Raczej nie zaszkodzi spróbować, ruszymy tam razem? Przed wyruszeniem chciałbym jeszcze pogrzebać w archiwach, na początek tych publicznie dostępnych żeby dowiedzieć się czy coś ważnego nie stało się podczas mojej nieobecności. Nawet jeśli władze nie będą skłonne pomóc nam z naszym zadaniem to jestem pewien że możemy znaleźć tu osoby skłonne za odpowiednią opłatą zapewnić nam „alternatywne” rozwiązanie.
- Twój tok myślenia jest logiczny. Czas nas nie goni aż tak bardzo, by porzucać zabiegi o dużym prawdopodobieństwie pomocności. Jeśli pozwolisz to zapisał bym w pamięci, twoje notatki. Mogą się okazać bardzo przydatne.
-Wszystko zapisane jest w języku którego używaliśmy na statku na którym się wychowałem. To raczej odmiana Niskiego Gotyku niż zupełnie nowy konstrukt lingwistyczny więc myślę że mógłbym zmodyfikować oprogramowanie deszyfrujące żeby było w stanie je odczytać ale trochę to może potrwać.
- Wystarczy mi klucz. Np. strona zapisana tym dialektem plus strona, na której jest napisane zupełnie to samo tylko w wysokim gotyku. Mój duch maszyny powinien sobie poradzić z deszyfracją, skoro to zwykły dialekt, a nie specjalnie wykonany kod.
 
Arvelus jest offline