Kozak szedł brnąć w ściekach po łydki. Miał to gdzieś. Czarne, pochmurne myśli zniknęły jak za pstryknięciem palca a on wiedział, ze tego wieczora spije się jak wieprz wraz z kompanami, którym mógł powierzyć własną głowę. Zrobił coś wielkiego. Pogodził skłóconych i wrogo wobec siebie nastawionych kompanów. Tak jak chciał stali się monolitem i jako monolit w ciągu jednego dnia zniszczyli paskudną istotę jakim był grzyb na polanie, oraz wspólnymi siłami odesłali w niebyt makabryczną istotę, choć tak naprawdę największy udział mieli w tym Eryk i Ignatz.
-I co gadał ja?!- uśmiechając się od ucha do ucha Kislevczyk klepnął Khaldina w ramię -Zdolne to chłopy a i walczyć z nami w pijerwszym szeregu nije musijeli, co by udowodnić skuteczność da?- wejrzał na drugiego z krasnoludów. Warto było im przypomnieć stosunek do dwójki mężów -A i Alex spijisał siję jak trza!- dodał na koniec wskazując ręką młodzieńca. Nastroje mieli wyborne mimo iż kapłanka, jej służka i nieszczęsny Sigi byli w ciężkim szoku.
~Przejdzie im.~ pomyślał optymistycznie kozak.
Po drodze zebrali Anzelma i Saraid, która ostatnimi czasy nie była zbyt towarzyszką osobą w grupie. Jak widać nawet sławetne elfy miewały gorsze dni i swoje lęki. Z resztą wcale się kobiecie nie dziwił, wszak i on niemal nie narobił sobie do spodni na widok poczwary w kanałach. Kompani zebrali się przy drabinie prowadzącej do wyjścia.
-Czekajta. Wołodija pijerwszy pójdzije. Pomoże wyjść rannym i tym bardzijej zmęczonym.- wejrzał na spanikowane kobiety, oraz nieco nieobecną kapłankę. Wołodia ruszył na górę. Uśmiech z twarzy zniknął gdy dostrzegł zbrojnych w towarzystwie spętanego Felixa.
-Cichajcie! Tam ten Felijix, którego żeśmy odprawiliji. Na koniju związany i trzymany pod mijeczem.- uspokoił kompanów.
-Szukają czegoś. Drzwi wykopują kurwijisyny.- rzekł po czym prędko zszedł na dół.
-Pewnije jej szukają...- spojrzał na kapłankę -Raczej nije przyjdzie im złazijić tu do kanałów ale trza ją szybko stąd zabrać przynajmnijej co by jej przez właz nije widzijeli.- rzekł do towarzyszy -Anzelm, bijerz ich i idźcie gdzijeś w głąb kanału ale nije daleko. Cholera jedna wije, co tu jeszcze siję kryje da.- zwrócił się do kompana wskazując ruchem ręki kapłankę, woźnicę i służkę Juliene.
-Saraijid! Potrzebnaś nam! Ocknij że siję!- potrząsnął lekko elfką -Chodźta. Po drodze wijidział ja inne włazy. Wyczaim siję z nijich i postrzelamy do chojraków! Wy zaczekajcije tu!- wejrzał na krasnoludy, Eryka i Ignatza. -Poczekajcije chwilę a kijedy dam znać krzykijem wyłaźcije i atakujcije. Saraid nijech dalej strzela a my z Alexem dołączymy do walki.- skinął głową do kamratów.
-Co myślicije?-
__________________ A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny! |