Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-05-2012, 18:41   #12
-2-
 
Reputacja: 1 -2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie
W biegu komendą myślową wpierw skoncentrował umysł na celu, drugie polecenie zaś wydał mentalnie swojemu pancerzowi. Gdy skrzydła automatycznie się rozłożyły i pióra zaczęły w stłumiony przez eteryczność sieciostrady sposób terkotać, obracając się z wielką prędkością, wiedział że mechanizm uwalniający go spod jarzma grawitacji został uruchomiony i wyciągnął się jakby zamierzał skoczyć. Nie opadł jednak, lecz wzniósł się wzwyż, lecąc.
Gdy umysł Zarthibhaza analizował kreaturę, pamiętał o kolcach. Prawdopodobnie istota mogła go z łatwością strącić z nieba, gdyby zachowywał niewielki dystans, wpierw więc wzleciał w jarzącą się pustkę ponad nimi, by obserwować istotę ze swobodą gdy ogień otworzy reszta sił Eldarów. Chciał wiedzieć, czy jego broń przerasta możliwości potwora, oraz czy posiada jakieś natychmiastowo identyfikowalne punkty witalne. Dysponował swoimi granatami.

Część mentalności natychmiast wypełnił kipiący mentalny gniew, którego Farethuir nie mógł powstrzymać - nie tylko pierwotna nienawiść względem wroga, lecz też coś więcej. Jastrząb mógł mieć tylko nadzieję że materialny dystans i sytuacja naziemna sprawią, że prorokini Feliora nie będzie w stanie wykryć ukierunkowania jego psionicznie emanującego gniewu... którego powodem była. Farethuir znał z historii bardziej niż Zarthibhaz z doświadczenia młodych proroków, którzy upojeni swym nowym, pochłaniającym darem ignorowali terazniejszość - ignorowali planowanie...

Istota wyglądała jak połączona masa macek, trudno było nawet stwierdzić co było głową, albo jak istota postrzega otoczenie. Eldary momentalnie otworzyły ogień koncentrując ostrzał na “brzuch” poczwary. Prorokini trzymała się z tyłu obserwując i analizując istotę. Najwyraźniej podobnie jak Zarthibhaz szukała słabych punktów istoty. Bestia ryknęła i ruszyła w stronę atakujących ignorując Farethuira i pozostałe Jastrzębie, które również wzbiły się w powietrze.

Wojownik uznał to za dobry omen i wygiął korpus, obracając się w powietrzu by nagle zmienić kierunek. Przelatując za bestię, myślą - czy raczej impulsem własnej duszy - aktywował magnetyczne wyrzutnie niewielkich granatów, które były najgroźniejszą bronią Jastrzębi ilekroć zstępowały z nieba na pole bitwy. Nie zamierzając spędzić w powietrzu więcej czasu niż potrzeba nie znając wroga spłynął, po wystrzeleniu pary granatów w stronę potwora, na ziemię, szukając natychmiast korzystnego terenu i przede wszystkim - od razu unosząc laserową broń do wypuszczenia serii strzałów. Siła ognia jego, nawet wszystkich Jastrzębi razem wziętych prawdopodobnie wystarczyła jedynie by zranić stwora, jeżeli jednak taki pomnijeszy - i jakże bezczelny wróg mógł skupić jego uwagę, Jastrzębie byłyby zwycięskie, odciągając wolniejszego wroga od reszty korpusu. Taki był ich plan i gotowi byli podążać za bestią, nie przerywając ognia, gdyby miał się nie powieść. Zarthibhaz odczuwał niewielką satysfakcję, przyspieszone bicie własnego serca, otwierając ogień - jak zawsze - nie czuł jednak zagrożenia, jedynie gniew, spowodowany niebezpieczeństwem, w jakim znaleźli się wojownicy z jego rodzaju. Jakikolwiek pomiot z którym się starli był jakże prymitywny, zwierzęciem... starcie z nim było bardziej niebezpiecznym polowaniem niż jakąkolwiek walką. Farethuir miał tylko nadzieję że wie, kto jest zwierzyną.

Granaty, jak i część strzałów dosłownie przeleciały na wylot przez bestię, nie wyrządzając żadnych poważniejszych szkód. Istota najwyraźniej była bardziej połączeniem wielu mniejszych istot. Całkiem możliwe, że każda pojedyncza macka tworząca bestię posiadała własną świadomość. Nawet nie odwracając “głowy”, istota machnęła łapą w stronę Jastrzębi posyłając oragniczne sznury prosto w Zarthibhaza. Nie mając wiele czasu na reakcję wyskoczył w górę, zamierzając wzlecieć poza zasięg własnej broni. Osłona mogła nie dać zamierzonych rezultatów, zamierzał wobec takich możliwości zwierzyny pozostawić ją ciężkiemu uzbrojeniu pozostałych aspektów i pojazdów sił uderzeniowych Ulthwe.
Ostrzał pozostałych aspektów również nie przynosił zbytniego efektu. A istota podapła pierwsze oddziały posyłając kilka eldarów w powietrze. Pozostałe Jastrzębie szybko się rzuciły, aby pochwycić swych towarzyszy.
-TERAZ!- rozkaz wydała prorokini i zza głównych oddziałów uniosły się postaci wyekwipowane w potężniejszą broń. Wojownicy wystrzelili promienie pryzmatyczne, te nie przeleciały przez bestę. Trafione strzały zadały istocie poważne rany, które wykorzystała Feliora. W otwarte rany bestii posłała serie wyładowań psionicznych rażąc istotę. Potwór zawył żałośnie, ale nie padł. Zamiast tego zwrócił swoją uwagę na prorokinię, powoli do niej ruszając. Sama eldarka zaczęła się wycofywać...

Zarthibhaz zignorował własną laserową broń, zamiast tego pikując w wyjątkowo niebezpieczne miejsce. Feliory nie spostrzegł, Farethuir natomiast zaklasyfikował ją jako lekkomyślną, o ile nie szaloną. Nie miało to oczywiście znaczenia, w takiej klasyfikacji wojownik wykonywał manewr samobójczy.
W locie odpiął od magnetycznego zatrzasku granat plazmowy, ufając że tego rodzaju broni stwór nie będzie mógł zignorować, tak jak nie mógł zignorować pryzmatu. Granat został spuszczony z powitrza - cel był duży, ale pełna celność nie miała znaczenia. Powoli zaczynał analizować chaotyczne posunięcia istoty - zwróciła uwagę na Feliorę skoro ta zaskodziła monstrum, mógł zwrócić uwagę na najnowsze zagrożenie. Powinien. Jastrząb opadł po przeciwnej do prorokini strony stwora, bliżej, z laserową bronią uniesioną ale do obrony własnej. Widział, jak istota wystrzeliła w jego stronę mackę, jednak teraz... cel może być zbyt groźny i zbyt kuszący. Gdyby po prostu opadł do prorokini, chcąc kupić jej chwilę na wycofanie się, stwór po prostu zmiażdżyłby ich oboje i wszystkich innych naśladujących jego plan.

Porwanie prorokini w powietrze naturalnie nie wchodziło w grę raptem z powodu godności jej uświęconej rangi, statusu Widzącej.

Zarthibhaz o ledarskim, nadnaturalnym refleksie czekał na rezultat eksplozji, odsłonięty obok nierównego terenu który mógłby mu pomóc gdyby istota ponownie wystrzeliła swoje kolce. Liczył jednak, że tym razem osiągnie coś więcej.

Granaty zostały pochłonięte przez bestię. Jastrząb widział jak wślizgują się między macki istoty. Eksplozja posłała jej poszczególne części w powietrze. Prorokini wylądowała nieco dalej poryta tkanką i posoką istoty. Pojedyncze macki starały się zebrać w całość, ale szybko były niszczone przez oddziały Eldarów. Feliora spojrzała na Jastrzębia.
-Dziękuję, Ciszo. -prostym gestem oderwała kawałki istoty ze swego ubrania i ruszyła do reszty ekspedycji.
Jastrząb odprowadził młodą Widzącą wzrokiem diablich wizjerów hełmu, po czym przeniósł spojrzenie na rozproszone resztki istoty, która stworzyła takie zagrożenie i opóźnienie dla nich. Opanował już własny gniew, nie mógł jednak nie dociekać, czy to nie ostatnia niespodzianka. Odczekał, aż prorokini ustali z Arlekinami dalszą trasą i siły uderzeniowe Ulthwe wznowią marsz... on sam zaś wykorzysta skrzydła, by mieć lepszą percepcję ich trasy...

Prorokini przywołała gestem wojownika. Wylądował obok niej i członków trupy Harlekinów.
-Nie jest dobrze. Mistrz twierdzi, że ta istota zamieszkiwała jaskinię jakiś kawałek stąd. Jeżeli się przeniosła, może to oznaczać zawalenie tuneli...
- Rozumiem, pani. - skłonił się Zarthibhaz, bezceremonialnie przerywając dyskusję i zwracając się prosto do mistrza trupy.
- Poczynimy rozpoznanie. Wskaż mi drogę...
 
-2- jest offline