Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-05-2012, 18:25   #11
 
Avder's Avatar
 
Reputacja: 1 Avder nie jest za bardzo znanyAvder nie jest za bardzo znanyAvder nie jest za bardzo znanyAvder nie jest za bardzo znanyAvder nie jest za bardzo znanyAvder nie jest za bardzo znanyAvder nie jest za bardzo znany
- Udam się swoją ścieżką, miejmy nadzieję że tym razem już bez dalszych niespodzianek, dziękuję za pomoc. - Łowczyni skłoniła się z wdzięcznością
Mistrzyni trupy skinęła głową i kiwnęła na jednego z członków ekipy. Ten wręczył Atharanel niewielki pakunek.
-Żywność i woda, powinny ci wystarczyć do czasu spotkania jakiejś innej grupy. Uważaj, tunele ostatnio stały się bardzo niestabilne.- z tymi słowami, praktycznie synchronicznie cała trupa skłoniła się przed Łowczynią i ruszyła w swoją drogę.
Atharanel chwilę jeszcze obserwowała grupę, po czym z ulgą ruszyła we wskazanym jej wcześniej kierunku, źle czuła się w większej grupie, była samotniczką, rana, atak demonów... Dość miała wrażeń, pokładała nadzieję odnalezienie spokoju i ukojenia nerwów w samotnej wędrówce.
Ścieżkostrada była dość spokojna przez kilka pierwszych godzin. Widziała przebłyski rzeczywistości, widok zapierał dech w pieriach. Nawet kilka wglądów w tereny Bogów Chaosu miały swój majestat. Atharanel usłyszała po jakimś czasie rozmowę... wiele głosów powoli się zbliżało do niej.
Westchnęła głęboko, nie miała zupełnie ochoty na rozmowę bądź interakcję z kimkolwiek, rozejrzała się szybko za potencjalną kryjówką, i podbiegła do niej naciągjąc na głowę płaszcz.
Udało jej się ukryć za niewielkim zgrupowaniem stalaktytów, najpewniej będące próbą Bariery na odbudowanie się. Zbliżająca się grupa składała się z kilku Władców Bestii, członków społeczeństwa Mrocznych Eldarów odpowiedzialnych za trenowanie egzotycznych i straszliwych stworzeń, które miały mordować na arenach Commoragh. Najwyraźniej wyprowadzali swe stworzenia na “spacery”. Nigdy nie widziała pupilków swych mrocznych kuzynów, a to co ujrzała teraz przeraziło ją. Dzikie koty, bez futra i skóry z odsłoniętymi mięśmiani z dziwnymi mackami na plecach. Nad nimi latały straszliwe ptaki, ich dzioby i pióra nawet z tej odłegłości wyglądały na ostre.
Eldarka wstrzymała oddech wycofując się powoli i kryjąc jak najgłębiej w swojej kryjówce, nie wiedziała dokładnie czego się spodziewać i raczej wolała się nie dowiedzieć.
Na chwilę obecną istoty wydawały się ignorować obecność Łowczyni. Na szczęście materiał jej płaszcza i zbroi zlewał się z naturą Śieciodrogi. Była bezpieczna... ale na jak długo?
 
__________________
Ave Sanguinus.
Avder jest offline  
Stary 14-05-2012, 18:41   #12
-2-
 
-2-'s Avatar
 
Reputacja: 1 -2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie
W biegu komendą myślową wpierw skoncentrował umysł na celu, drugie polecenie zaś wydał mentalnie swojemu pancerzowi. Gdy skrzydła automatycznie się rozłożyły i pióra zaczęły w stłumiony przez eteryczność sieciostrady sposób terkotać, obracając się z wielką prędkością, wiedział że mechanizm uwalniający go spod jarzma grawitacji został uruchomiony i wyciągnął się jakby zamierzał skoczyć. Nie opadł jednak, lecz wzniósł się wzwyż, lecąc.
Gdy umysł Zarthibhaza analizował kreaturę, pamiętał o kolcach. Prawdopodobnie istota mogła go z łatwością strącić z nieba, gdyby zachowywał niewielki dystans, wpierw więc wzleciał w jarzącą się pustkę ponad nimi, by obserwować istotę ze swobodą gdy ogień otworzy reszta sił Eldarów. Chciał wiedzieć, czy jego broń przerasta możliwości potwora, oraz czy posiada jakieś natychmiastowo identyfikowalne punkty witalne. Dysponował swoimi granatami.

Część mentalności natychmiast wypełnił kipiący mentalny gniew, którego Farethuir nie mógł powstrzymać - nie tylko pierwotna nienawiść względem wroga, lecz też coś więcej. Jastrząb mógł mieć tylko nadzieję że materialny dystans i sytuacja naziemna sprawią, że prorokini Feliora nie będzie w stanie wykryć ukierunkowania jego psionicznie emanującego gniewu... którego powodem była. Farethuir znał z historii bardziej niż Zarthibhaz z doświadczenia młodych proroków, którzy upojeni swym nowym, pochłaniającym darem ignorowali terazniejszość - ignorowali planowanie...

Istota wyglądała jak połączona masa macek, trudno było nawet stwierdzić co było głową, albo jak istota postrzega otoczenie. Eldary momentalnie otworzyły ogień koncentrując ostrzał na “brzuch” poczwary. Prorokini trzymała się z tyłu obserwując i analizując istotę. Najwyraźniej podobnie jak Zarthibhaz szukała słabych punktów istoty. Bestia ryknęła i ruszyła w stronę atakujących ignorując Farethuira i pozostałe Jastrzębie, które również wzbiły się w powietrze.

Wojownik uznał to za dobry omen i wygiął korpus, obracając się w powietrzu by nagle zmienić kierunek. Przelatując za bestię, myślą - czy raczej impulsem własnej duszy - aktywował magnetyczne wyrzutnie niewielkich granatów, które były najgroźniejszą bronią Jastrzębi ilekroć zstępowały z nieba na pole bitwy. Nie zamierzając spędzić w powietrzu więcej czasu niż potrzeba nie znając wroga spłynął, po wystrzeleniu pary granatów w stronę potwora, na ziemię, szukając natychmiast korzystnego terenu i przede wszystkim - od razu unosząc laserową broń do wypuszczenia serii strzałów. Siła ognia jego, nawet wszystkich Jastrzębi razem wziętych prawdopodobnie wystarczyła jedynie by zranić stwora, jeżeli jednak taki pomnijeszy - i jakże bezczelny wróg mógł skupić jego uwagę, Jastrzębie byłyby zwycięskie, odciągając wolniejszego wroga od reszty korpusu. Taki był ich plan i gotowi byli podążać za bestią, nie przerywając ognia, gdyby miał się nie powieść. Zarthibhaz odczuwał niewielką satysfakcję, przyspieszone bicie własnego serca, otwierając ogień - jak zawsze - nie czuł jednak zagrożenia, jedynie gniew, spowodowany niebezpieczeństwem, w jakim znaleźli się wojownicy z jego rodzaju. Jakikolwiek pomiot z którym się starli był jakże prymitywny, zwierzęciem... starcie z nim było bardziej niebezpiecznym polowaniem niż jakąkolwiek walką. Farethuir miał tylko nadzieję że wie, kto jest zwierzyną.

Granaty, jak i część strzałów dosłownie przeleciały na wylot przez bestię, nie wyrządzając żadnych poważniejszych szkód. Istota najwyraźniej była bardziej połączeniem wielu mniejszych istot. Całkiem możliwe, że każda pojedyncza macka tworząca bestię posiadała własną świadomość. Nawet nie odwracając “głowy”, istota machnęła łapą w stronę Jastrzębi posyłając oragniczne sznury prosto w Zarthibhaza. Nie mając wiele czasu na reakcję wyskoczył w górę, zamierzając wzlecieć poza zasięg własnej broni. Osłona mogła nie dać zamierzonych rezultatów, zamierzał wobec takich możliwości zwierzyny pozostawić ją ciężkiemu uzbrojeniu pozostałych aspektów i pojazdów sił uderzeniowych Ulthwe.
Ostrzał pozostałych aspektów również nie przynosił zbytniego efektu. A istota podapła pierwsze oddziały posyłając kilka eldarów w powietrze. Pozostałe Jastrzębie szybko się rzuciły, aby pochwycić swych towarzyszy.
-TERAZ!- rozkaz wydała prorokini i zza głównych oddziałów uniosły się postaci wyekwipowane w potężniejszą broń. Wojownicy wystrzelili promienie pryzmatyczne, te nie przeleciały przez bestę. Trafione strzały zadały istocie poważne rany, które wykorzystała Feliora. W otwarte rany bestii posłała serie wyładowań psionicznych rażąc istotę. Potwór zawył żałośnie, ale nie padł. Zamiast tego zwrócił swoją uwagę na prorokinię, powoli do niej ruszając. Sama eldarka zaczęła się wycofywać...

Zarthibhaz zignorował własną laserową broń, zamiast tego pikując w wyjątkowo niebezpieczne miejsce. Feliory nie spostrzegł, Farethuir natomiast zaklasyfikował ją jako lekkomyślną, o ile nie szaloną. Nie miało to oczywiście znaczenia, w takiej klasyfikacji wojownik wykonywał manewr samobójczy.
W locie odpiął od magnetycznego zatrzasku granat plazmowy, ufając że tego rodzaju broni stwór nie będzie mógł zignorować, tak jak nie mógł zignorować pryzmatu. Granat został spuszczony z powitrza - cel był duży, ale pełna celność nie miała znaczenia. Powoli zaczynał analizować chaotyczne posunięcia istoty - zwróciła uwagę na Feliorę skoro ta zaskodziła monstrum, mógł zwrócić uwagę na najnowsze zagrożenie. Powinien. Jastrząb opadł po przeciwnej do prorokini strony stwora, bliżej, z laserową bronią uniesioną ale do obrony własnej. Widział, jak istota wystrzeliła w jego stronę mackę, jednak teraz... cel może być zbyt groźny i zbyt kuszący. Gdyby po prostu opadł do prorokini, chcąc kupić jej chwilę na wycofanie się, stwór po prostu zmiażdżyłby ich oboje i wszystkich innych naśladujących jego plan.

Porwanie prorokini w powietrze naturalnie nie wchodziło w grę raptem z powodu godności jej uświęconej rangi, statusu Widzącej.

Zarthibhaz o ledarskim, nadnaturalnym refleksie czekał na rezultat eksplozji, odsłonięty obok nierównego terenu który mógłby mu pomóc gdyby istota ponownie wystrzeliła swoje kolce. Liczył jednak, że tym razem osiągnie coś więcej.

Granaty zostały pochłonięte przez bestię. Jastrząb widział jak wślizgują się między macki istoty. Eksplozja posłała jej poszczególne części w powietrze. Prorokini wylądowała nieco dalej poryta tkanką i posoką istoty. Pojedyncze macki starały się zebrać w całość, ale szybko były niszczone przez oddziały Eldarów. Feliora spojrzała na Jastrzębia.
-Dziękuję, Ciszo. -prostym gestem oderwała kawałki istoty ze swego ubrania i ruszyła do reszty ekspedycji.
Jastrząb odprowadził młodą Widzącą wzrokiem diablich wizjerów hełmu, po czym przeniósł spojrzenie na rozproszone resztki istoty, która stworzyła takie zagrożenie i opóźnienie dla nich. Opanował już własny gniew, nie mógł jednak nie dociekać, czy to nie ostatnia niespodzianka. Odczekał, aż prorokini ustali z Arlekinami dalszą trasą i siły uderzeniowe Ulthwe wznowią marsz... on sam zaś wykorzysta skrzydła, by mieć lepszą percepcję ich trasy...

Prorokini przywołała gestem wojownika. Wylądował obok niej i członków trupy Harlekinów.
-Nie jest dobrze. Mistrz twierdzi, że ta istota zamieszkiwała jaskinię jakiś kawałek stąd. Jeżeli się przeniosła, może to oznaczać zawalenie tuneli...
- Rozumiem, pani. - skłonił się Zarthibhaz, bezceremonialnie przerywając dyskusję i zwracając się prosto do mistrza trupy.
- Poczynimy rozpoznanie. Wskaż mi drogę...
 
-2- jest offline  
Stary 17-06-2012, 23:02   #13
-2-
 
-2-'s Avatar
 
Reputacja: 1 -2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie
Podróż niefortunnie dłużyła się, cała wyprawa musiała się zatrzymywać co jakiś czas, aby dokładnie sprawdzić ich położenie i kierunek. Prorokini chciała uniknąć kontaktu z Commoragh. Nie mieli czasu i sił na walkę z Mrocznymi na ich terenie. Co gorsza z powodu uszkodzeń część ich transporterów się nie nadawała do podróży w próżni, oznaczało to stratę czasu w poszukiwaniu wyjścia z Osnowy prowadzącego na planetę.
Część ekspedycji musiało rónież iść pieszo, gdyż kilka Sokołów zostało zniszczonych podczas ataku. Po okresie, który wydawał się Farethuirowi wiecznościa, dotarli do pierwszych oznak jakiegoś życia, chociaż wraki transportowców typu Łupieżca trudno określić tym mianem. Kolejny postój. Prorokini wysłała kilku wojowników, aby sprawdzili wraki, zaś sama podeszła do Jastrzębia.
-Określiliśmy już trasę, ale niestety przybliży nas ona do terenów jednego z Lordów Commoragh. Trzeba będzie uważać.- spojrzała na Exarchę - Czy masz jakieś uwagi, Ciszo przed Burzą?
- W rzeczy samej, pani. - odparł wojownik aspektu, gdy kilkanaście myśli przemykało z jednej strony bieguna jego rozsądku i moralności ku drugiej osobowości. - Nie wiedzą, że tu jesteśmy lub nie mają przewagi: we wszelkiej alternatywie natarliby. Uderzajmy, póki czas, przynajmniej Sokołami i mymi podkomendnymi. Reszta może podążać obraną trasą.
-Wolałabym nie narażać bez powodu naszych sił. Jeżeli nawet się przebijemy przez wojowników tego Lorda, to Commoragh się o nas dowie... mogą zacząć nas gonić.
- Nie odważą się wejść na tereny Tej, Która Pożąda... a jeżeli, możnaby sprawić, by nasi wrogowie nawiązali walkę ze sobą. Starcie z Upadłymi zdaje się być nieuniknione; nie minęliśmy ich, są więc dalej na naszej trasie. - wojownik wskazał ręką czekającą ich drogę w Cienistym Świecie, dalej, za napotkanymi śladami masakry. - To jedynie moja rada, pani. - skłonił się ponownie - Mój egzarcha uczył mnie, że atakować należyp recyzyjnie, acz obłędnie. Taka jest ścieżka wszystkich wojowników aspektu.
Prorokini zamyśliła się chwilę, jeden z wysłanych wojowników podszedł do rozmawiającej dwójki.
-Prorokini znaleźliśmy coś.- spojrzała na Jastrzębia, po czym zwróciła się do nowo przybyłego.
-Co konkretnie?
-Zwłoki... Mon-Keigh.- wzrok Prorokini ponownie wrócił do Egzarchy
-Ludzie?Imperium?- wojownik pokręcił głową.
-Mieli na sobie symbole mrocznych sił... Zginęli z rąk Upadłych.
-Chyba jednak będziemy mogli wypróbować twój plan z wykorzystaniem naszych kuzynów.
Wojownik powstał z pokłonu, gotów przyjąć rozkazy. Wzrokiem odszukał swoich niechcianych podkomednych, nawet nie próbując tłumić wyczuwalnej z jego duszy ekscytacji i oczekiwania. Przeniósł wzrok raz jeszcze na wraki i trupy, by uradować oczy... i poczuć przyjemność na myśl, że wkrótce to jemu dane będzie przelać krew wrogów.
Ekspedycja ruszyła znowu, kierując się za wojownikami z Commoragh. Teren się zmieniał, dość płaskie i wygodne tunele ustąpiły stromym stokom i głębokim przepaściom. To wszystko spowolniło ekspedycję o kilka godzin. W końcu musieli doprowadzić do postoju. Strażnicy zaczęli rozprowadzać jedzenie, kiedy piloci starali się naprawić uszkodzone maszyny.
Zarthibhaz oddelegował gestem swoich żądnych wojny podkomendnych, po czym wypatrzył improwizowany sztab dowodzenia Feliory... prorokini. Mechanizm złożył skrzydła płasko na jego plecach, gdy szedł po niepewnym gruncie paramaterii sieciostrady. Odnalazł przełożoną, spodziewając się ujrzeć także mistrza trupy Arlekinów, ale po prawdzie ów go nie obchodził. Błazen nie był w stanie ich poprowadzić po własnej domenie, a młoda Widząca najwidoczniej była zbyt nieoznajomiona ze światem teraźniejszości, by być przygotowaną na napotkane sytuacje. Jastrzębiowi brakowało kogoś bardziej doświadczonego na jej miejscu. Nie przejmował się już tym, że jego własne decyzje mogą sprowadzić na niegio śmierć - nie Cisza Przed Burzą. Być może jego pierwsza świadomość. Jednak nawet on nie mógł pozostać obojętny na zagrożenie, jakie stanowił dowódca tej tajemniczej, pozornie bezcelowej wyprawy.
Jak uprzednio, wojownik w swej duszy nie ukrywał irytacji.
- Prorokini, każda chwila tego postoju jest niebezpieczna. Chyżość jest naszym sojusznikiem, rękodzieła nie są dość uszkodzone, by nie podróżować. Porzućmy zniszczone maszyny i kontynuujmy, jesteśmy na otwartej przestrzeni. - zwrócił uwagę kobiecie. Nie obchodziła go pozorna hipokryzja - Jastrzębie zawsze były wystawione, wyeksponowane wrogowi w walce. Umieli w ten sposób igrać ze śmiercią, a przynajmniej sami to wybrali. Ani w jednym, ani w drugim nie można było tego powiedzieć o reszcie sił światostatku, czy w ogóle ich rasy.
Zanim prorokini zdążyła odpowiedzieć odezwał się Mistrz Trupy, który siedział za nią.
-Jak masz zamiar przenieść rannych, zapasy, broń w trzech z ośmiu działających sprawnie maszyn?
Prorokini zganiła Arlekina wzrokiem i spojrzała na Jastrzębia,
-Rozumiem twój niepokój Ciszo, ale tak jak... przekazał nam Mistrz, potrzebujemy wszystkich maszyn jeżeli to ma mieć sens. Postój da przy okazji czas trupie, na rozeznanie się w zmianach w Śieciodrodze... stała się bardzo niestabilna w tych terenach.
Wojownik odwrócił wzrok diablich wizjerów hełmu od mistrza i zerknął z ukosa na prorokinię, z trudem tłamsząc spostrzeżenie o jakże praktycznym, wcześniejszym milczeniu mima-przewodnika. Nie miał jednak czasu dla pretensjonalnych. Uświadomiwszy sobie, że psychoaktywny pancerz utwardził się na palcach prawej dłoni w szpony uspokoił siłą myśli i i rozluźnił zgrabiałą dłoń, pozwalając twardości się rozmyć i znów gładko przylgnąć do skóry.
- Zapasy? Broń? Wybieramy się oblegać jakiegoś wroga? - powoli cedził słowa po chwili jednak się wyprostował - Pani, błagam, wybacz mi mój ton. Wydaje mi się jednak nienaturalnym... znamy nasz cel, lecz nie znamy ścieżki do niego prowadzącej? Jak zaplanowano wykonanie naszego celu... gdy będziemy na miejscu?
Prorokini westchnęła, spojrzała na Mistrza Trupy.
-Przynieś mapę to będzie wymagało zobrazowania.- następnie spojrzała prosto w wizjery Farethuira- Uwierz mi jest to równie denerwujące dla mnie. Od czasu wyruszenia wizje pojawiają się coraz częściej i są coraz bardziej wyraźne. To co widzę jest jednak o wiele gorsze i nie mogę narażać powodzenia tej misji ślepo brnąc naprzód.- Harlekin wrócił z niewielką holograficzną mapą. Zawierała ona setki tysięcy tuneli i jaskiń.
-To jest mapa terenów wokół nas.- Zaznaczyła jeden punkt na dole mapy - W tym miejscu wkroczyliśmy na te tereny, natomiast tutaj...- pokazała punkt po przeciwnej stronie mapy- Jest nasz punkt docelowy. - Jastrząb nawet nie do końca znając się na mapach potrafił wytyczyć przynajmniej dziesięć rut, którymi mogli podążyć.
- Wybacz mi, pani. Powód naszej opieszałości jak też niepewność ścieżki wciąż uciekają mej kognicji. Wiele dróg, prowadzi do celu, jedna po ścierwach naszych wrogów. Widziałem też oddziały mon-keigh żwawsze i chyższe nad nasze siły... - wojownik zatoczył ręką łuk, wskazując zebrane jednostki, wszystkie. Głos jego złagodniał, Farethuir niewielkim wysiłkiem woli pozwolił kipiącemu gniewowi rozpłynąć się, jak gdy opada ekscytacja po walce. Tym razem do niej nie doszło, co powodowało niesmak duszy, w tej chwili potrzebował jednak dyscypliny. Sam fakt, że wojownik zadawał pytania był przynajmniej niestosowny, zdołał się jednak w pewnej mierze opanować. Nurtowało go najbezczleniejsze z nich, albowiem wojownicy aspektu bezgranicznie wierzyli swym przywódcom.
Z tym, że Feliora była z Ulthwe, przeklętych; nie ze stoickiego i perfekcjonistycznego Alaitoc.
- Wobec wagi tej misji - tej wizji, ucieka mi jednak kwestia przyświetlające pozostałe. Dlaczego tak skromne siły, tak niewielu Widzących... pani? - spytał na tyle pokornie, na ile arogancja pozwoliła Jastrzębiowi.
Prorokini przesłoniła na chwilę oczy. Zmęczenie dawało się jej we znaki, Farethuir widział oznaki braku dobrego odpoczynku.
-Co do pierwszej części twego pytania. Mistrzu...?- Harlekin wykonał kilka manewrów nad mapą... i ułożenie tuneli oraz jaskiń się zmieniło. Teraz zamiast linii, które mogły bez problemu doprowadzić ich do miejsca docelowego, tunele skręcały i łączyły się tworząc masywną plątaninę scieżek -Dlatego. Wygląda jakby była wyrwa w Barierze, Sieciodroga zmieniła się w promieniu setek kilometrów i staramy się na bierząco ustalać szybsze trasy, ale...- Prorokini pokręciła głową -Co do drugiej... Ulthwe zwalcza sporą aktywność Chaosu w obrębie Oka Terroru, do tego część przepowiedni mówiła o możliwych sojusznikach. W systemie czasem pojawiali się Imperialni, być może uda się zwrócić ich uwagę na Chaosytów. Mam tylko nadzieję, że nie przybędziemy zbyt późno...
- A jeżeli?
Prorokini przybliżyła się do Zarthibhaza i upewniłą się, że tylko on i Mistrz ją usłyszą. Po czym wyjawiła swe lęki.
- Więc dlaczego Ulthwe zwalcza aktywność w oku Terroru? Dlaczego wyruszyła garstka z mojego światostatku, nie armia? Prorikini, to szaleństwo wyruszać taką grupą w takiej kwestii. Pozostali prorocy muszą sobie zdawać sprawę... - odparł Farethuir i po raz pierwszy w głosie Jastrzębia - teraz kierowanego innymi wartościami, emocjami, sposobem myślenia - słychać było desperację.
-Jeszcze nie przegraliśmy wojowniku. To się nie może stać w Rzeczywistości, ani w domenie Mrocznych Bóstw. Musi to zostać wykonane gdzieś tutaj. Sęk w tym, że nie wiemy gdzie. Nasz punkt docelowy jednak, wskaże nam to miejsce.
- Nie poddałem się rozpaczy, pani. Nie rozumiem jednak, gdzie nasze armie, w sile zdolnej zdławić wszelki opór, w Osnowie czy poza nią, by wcześniej nie tylko Widzący wiedzieli, że już wygraliśmy. - spokojnie wyłożył Farethuir.
-Armię się zjawią, kiedy ruszymy wrócimy do Sieciodrogi. Inni wieszcze ciągle otrzymują wizje, nawet na lata po naszej misji... jednak, zagrożenie istnieje. Ta grupa jest tak nie liczna, ponieważ opór w tej bazie nie będzie wymagał wielkiej armii... to się przyda w głównym kompleksie.
- Nie mam więcej pytań, prorokini. Wybacz mi dociekliwość. - wojownik klęknął i oddał ponownie pokłon Widzącej, by powstać i oddalić się od sztabu.
-Nie... dziękuję ci, za nie... Mistrz jest jedyną osobą, która wiedzieła o co chodzi... czułam, że ty też na to zasłogujesz...
Wojownik zatrzymał się po powstaniu, słysząc słowa prorokini. Przez chwilę czekał, nie wiedząc jak zareagować. Zarthibhaz był jednak zniecierpliwiony, więc Farethuir skinął tylko głową w podzięce za słowa i odwrócił się, idąc by bypo kilku krokach i rozłożeniu skrzydeł ze świergoczacymi od obrotu piórami ulecieć jak strzała, nisko pod sklepieniem Cienistego Wymiaru, lecz i tak powyżej pozostałych wojowników poza jego podkomendnymi. Wojownik musiał jak najszybciej dołączyć do patrolujących, w nadziei, że jednak ktoś rzuci im wyzwanie...
 
-2- jest offline  
Stary 04-07-2012, 20:20   #14
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację
Oddział Draconki dogonił pozostałe transportowce, które zatrzymały się tuż przed terenami niegościnnego lorda. Nerahye zauważyła dwa z transportowców konkurencji leżące na ziemi, ich załoga nie przeżyła albo upadku, albo tego co do niego doprowadziło.
W przeciągu sekund udało się jej dostrzec problem. W niewielkich jaskiniach wokół niewielkiego zawężenia rozmieszczone były platformy z ciężką bronią. Najwyraźniej było coś dobrego w tym, że zostali z tyłu. Jeden z transporterów, również noszący barwy Czarnego Serca, przycupnął przy ziemi. Wyszło z niego dwóch niewolników, chyba ludzi. Kilka strzałów przekonało ich do ruszenia w stronę dział. Żaden jednak tam nie dotarł. Kilkanaście metrów przed zwężeniem ludzie musieli wdepnąć w jakąś pułapkę, gdyż chwilę później zostali przeszyci na wylot metalowymi linami z kolcami.
Transportowiec wrócił do pozostałych Łupieżców, zaś dowódca tamtego oddziału wyraźnie nie był zadowolony ze straty niewolników. Spojrzał na Draconkę.
-Albo próbujemy szczęścia, albo szukamy innej drogi.
Nerahye obserwowała spektakl z niewolnikami żałując, że nie ma do dyspozycji wygodnego fotela i trunków. Na pewno poprawiłoby to, szczególnie drugi element, jakość przedstawienia, które okazało się zbyt przewidywalne i nużąco krótkie, nawet jak na standardy Draconki. Spojrzała na innego dowódcę, który postanowił uczynić ją swoim rozmówcą. Cóż, najpewniej w wyborze przeważyła kwestia przynależności do najpotężniejszej Kabały.
- Jak wyglądało zestrzelenie tych dwóch kretynów? - zapytała z lekkością w głosie.
-Przesmyk ma ukrytych w sobie kilka lub kilkanaście platform z Mrocznymi Lancami i Desintergratorami. Nie atakują jednak, dopóki intruzi nie znajdą się zbyt głęboko, aby uciec.
- Wiadomo, jak blisko da się podlecieć, czy nie dało się tego określić?
-Jakieś dziesięć metrów, może piętnaście. Dalej rozpoczyna się ostrzał.
Nerayhe mruknęła coś niezrozumiale i bez słowa powróciła do swojego pilota.
- Możesz nawiązać kontakt z tym idiotą od platform? - zapytała z wyraźną irytacją.
Pilot nadał wiadomość korzystając z urzadzenia komunikacyjnego.
-Nic. Albo nie słyszy, albo nas ignoruje.
Nerahye warknęła rozeźlona. Wątpiła, aby problemem była komunikacja, a pozwolić się ignorować jakiemuś podrzędnemu lordziątku było nie do przyjęcia.
- Łącz znowu i złaź z miejsca. - syknęła, oczekując na wykonanie przez pilota polecenia. Kiedy ten usunął się Nerahye warknęła do komunikatora:
- Mówi Nerahye Ildear, córka Vesana Ildear. - nadała, szczególnie akcentując nazwisko - Divexet, przestań udawać większego palanta niż jesteś i porozmawiaj ze mną. - Draconka korzystała z własnej, niekoniecznie subtelnej i nie zawsze skutecznej, metody negocjacji.
Po czasie, który wydał się Nerahye wiecznością usłyszała w końcu odpowiedź.
-Tu Lord Divexet Bolgis, władca tych ziem. Czego chce ode mnie twór Ildear’a?
Nerahye parsknęła. Czuła wielką pokusę, aby zwerbalizować swoje myśli dotyczące osoby lordziątka, jednak tym razem udało jej się powstrzymać język.
- A jak ci się wydaje? Przedostać się na drugą stronę twoich platform w jednym, żywym, nieuszkodzonym kawałku.
Przez chwilę panowała cisza, Drakonce wydawało się, że Lord stara się pojąć sens jej słów.
-Nie rozumiem po co. Dalej są tylko moje ziemie, a wydawało mi się, że twój treser wyjaśnił ci, że nie życzę sobie towarzystwa z.... Commoragh.
W Nerayhe zawrzało. Rozsądek burzył się z temperamentem pozostawiając dość niestabilną mieszankę.t
- Treser? - wysyczała przez zaciśnięte zęby, próbując zapanować nad dalszymi słowami - Nie obchodzą mnie twoje ziemie, o Lordzie, a te siły chyba nie wyglądają ci na armię mającą odebrać ci włości? Nie obchodzi mnie także reszta tej zbieraniny. Chcę się przedostać przez twoje ziemie, a co zrobi cała reszta- to już ich zmartwienie.
-Najwyraźniej ten amatorski “genealog” nie wyjaśnił ci tego odpowiednio dobrze. Więc wytłumaczę ci to wyraźnie i powoli... jakbym mówił do Mon-Keigh. Ja. Nie. Chcę. Nikogo. Na. Swych. Ziemiach. Zrozumiało?
Draconka prychnęła.
- Kontaktuję się grzecznie, wyjaśniam problem. Nie chcę przecież zwalić ci na łeb masy pospólstwa, a jednak ty postanowiłeś zachowywać się jak nadęty sukinsyn. - parsknęła - Jeżeli nazwisko Ildear nic dla ciebie nie znaczy... Vesan będzie uradowany.
-Słuchaj pseudo szlachecka suko. Wleć tylko na pięć metrów do tego przesmyku, a twój tatuś będzie sobie musiał znaleźć nowe zwierzątko do tresury.
Nerahye żałowała, że nie posiadła umiejętności, która pozwoliłaby na zamordowanie rozmówcy przez komunikator. Braki w takim doświadczeniu zaczynały zbierać żniwa...
- Żeby z ciebie Vect sobie zrobił zwierzątko... o ile już to się nie stało. - warknęła w komunikator, po czym bezceremonialnie wyłączyła przesył. Odwróciła gwałtownie głowę w stronę pilota i warknęła krótko - Znane są inne drogi?
Pilot przez chwilę przyglądał się swojej aparaturze, po czym kiwnął.
-Ta była najszybsza więc wolałem zaryzykować, reszta prowadzi na około jego terenów. Zajmie nam to trochę...
- Jak “trochę”? Jaka będzie różnica czasu?
-Dni w Rzeczywistości.... najszybciej dotrzemy do miejsca docelowego w trzy dni...
Nerahye skrzywiła się i parsknęła niepocieszona. Zaczęła rozglądać się po innych transportowcach, jak i po otoczeniu poszukując rozwiązania problemu, gdy jej wzrok padł na szczątki dwóch Łupieżców i uśmiechnęła się z zadowoleniem. Podeszła do drugiego dowódcy z Czarnego Serca.
- Jest możliwość, ale musimy pogadać wszyscy. Masz ze sobą jeszcze niewolników, aby przekazali reszcie tej hałastry, że mają ruszyć dupska i mnie posłuchać? - zapytała, sama nie mając zamiaru fatygować się, a woląc na razie nie zmuszać do tego członków swojego oddziału... skoro są niewolnicy.
W przeciągu kilku minut łupieżcy zebrali się w kręgu wokół siebie, inny sybaryci i drakoni patrzyli na Nerahye.
-Więc, jaki masz pomysł?
- Rozumiem, że podnieca was alternatywa współpracy? - zapytała słodkim tonem, patrząc po zgromadzonych dowódcach.
Szybkie spojrzenia potwierdziły jej słowa, niektóre z zebranych kabał były w otwartej wojnie.
-A co, jak niby współpraca miałaby nam pomóc?
- Cóż. Zawsze możemy zginąć razem albo razem ujść z życiem. W pierwszej opcji przynajmniej pozostanie ten moment radości z porażki innego, zanim samemu zginie się w efektownym wybuchu. - parsknęła z jakimś rozbawieniem - Potrzebujemy czegoś, co nas obroni przed ostrzałem platform, a nasi dzielni kabalyci - wskazała na szczątki transportowców - podzielą się z nami pancerzem. - uśmiechnęła się do siebie - Plan jest banalny. Musimy lecieć dwójkami, a dwóch z przodu będzie torować drogę chroniona taką prowizoryczną tarczą...
Dowódcy spoglądali na siebie niepewnie. W końcu jeden się odezwał.
-A kto niby ma być na przedzie?
- A kto chce się jako pierwszy wydostać?
Nerwowe spojrzenia nie ustały, za dobrze się znali, aby pozwolić wrogom z bronią być za swoimi plecami. W końcu dwóch się zgodziło, w przeciągu kilku minut dwa łupieżce zostały wyekwipowane w tarcze wykonane z trucheł poległych statków. Mogli mieć tylko nadzieję, że się uda.
Nerahye powróciła do swojego oddziału, a kiedy byli poza zasięgiem słuchu innych kabalytów, zwróciła się do nich.
- Nie śpieszymy się. Reszta teraz powinna chętniej zabierać miejsca, wszak nikt nie chce być z tyłu... dalej od nagrody Vecta... - zerknęła na szykującego się współkabalytę; ważne, aby leciał wcześniej. Sama Nerahye wolała znaleźć się w ostatniej dwójce. Podzielała, och, jak podzielała niechęć reszty do posiadania wroga na tyłach, a do tego wolała mieć pewność, że w razie, jakby Divexet postanowił spełnić groźbę, nie będzie się znajdowała na linii strzału. Niech poluje na drugiego kabalytę Czarnego Serca. Może przerzedzi konkurencję, a w razie czego ona sama może się tym zająć.
 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.
Zell jest offline  
Stary 04-07-2012, 20:28   #15
 
Avder's Avatar
 
Reputacja: 1 Avder nie jest za bardzo znanyAvder nie jest za bardzo znanyAvder nie jest za bardzo znanyAvder nie jest za bardzo znanyAvder nie jest za bardzo znanyAvder nie jest za bardzo znanyAvder nie jest za bardzo znany
Atharanel wydawała się być na razie bezpieczna. Władcy bestii jej nie widzieli, a ich pupile najwyraźniej też nie były świadome jej obecności.
Dało to Eldarce kilka chwil na rozeznanie się w ułożeniu jaskini. Łowczyni znajdowała się na półce skalnej dobre dziesięć metrów nad poziomem podłogi i mrocznymi kuzynami.
Półka była połączona z podłogą z dwóch stron. Półka była szeroka na jakieś trzydzieści metrów i długa na dwadzieścia. Dokładnie pod nią znajdował się niewielki lasek stalagmitów.
Przeciwległa ściana była pusta, natomiast przed ścianą za nią stała kolumna o promieniu jakiś trzech metrów. Sufit jaskini był usiany ostrymi stalaktytami. Khymery wyprzedzały swych panów od kilka metrów, natomiasta brzytwoskrzydłe ptaki latały dobre piętnaście metrów na podłogą.
Jedyny powód dla, którego nie zauważyły jeszcze łowczyni to półtora metrowa ścianka, za którą schowała się łowczyni. Bestie zrodzone ze spaczni wydawały się być czymś poruszone, czy wyczuły w kończu łowczynię? Czy może więcej Mrocznych Eldarów się do nich zbliża. Władcy Bestii też zaczęli się rozglądać po pomieszczeniu, Łowczyni będzie musiała podjąć decyzję szybko.
Łowczyni wiedziała, że sytuacja nie wygląda dla niej najlepiej. Nadal pochylona maksymalnie, z wyuczoną i nabytą lekkością potruchtała bezgłośnie za kolumnę która znajdowała się za nią. Oparła się o nią plecami, wzmacniając uchwyt na broni i nasłuchując uważnie.
Kiedy tylko się ruszyła, jedna z bestii zaczęła wyć i ujadać w stronę wzniesienia.
-Ktoś chyba, się tu zawieruszył.- wiedzieli, że tam jest. Nie wiedzieli na szczęście gdzie, daje jej to jakieś szanse.
Atharanel słysząc poruszenie i głosy, spięła się podenerwowana i zacisnęła dłonie na karabinie. Skryła się za kolumną wstrzymując oddech i nasłuchując. Nie było sensu uciekać, mogła jedynie ukryć się bądź walczyć. Wiedziała jedno, na pewno nie pozwoli się wziąć żywcem.
 
__________________
Ave Sanguinus.
Avder jest offline  
Stary 31-07-2012, 22:12   #16
 
Seachmall's Avatar
 
Reputacja: 1 Seachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputację
Atharanel

Łowczyni przez kilka długich chwil siedziała bez ruchu, martwiło ją, że absolutnie nic nie słyszała. Bestie i ptaki całkowicie zamilkły, wyczekując chyba jej ruchu. Kiedy Atharanel zaczęła się rozglądać zobaczyła jedno z ptaków, które patrzyło prosto na nią. Jak tylko go zauważyła wydawało jej się, że ptak się uśmiechnął i wydał z siebie obrzydliwy skrzek...
Wiedzieli gdzie jest... momentalnie usłyszała zbliżające się warczenie khymer. Zbliżały się, a za nimi podążał szyderczy śmiech ich panów. Nie ma drogi ucieczki, została jej tylko walka.


Nerahye

Plan zadziałał, dwa pojazdy zastały szybko odziane w dodatkowe opancerzenie z poległych kompanów i w przeciągu kilku chwil konwój statków ruszył przez przejście, metodyczni usuwając po drodze wieżyczki z ciężką bronią. Po jakimś czasie ostrzał rozpoczął się, ale dodatkowy pancerz kupił im dość czasu, aby się przebić przez przesmyk. Dwa transportowce noszące brzemię przenośnych tarcz padły jako pierwsze, ale ich poświęcenie nie było bezcelowe. Z dwunastu wlatujących Łupieżcy wyleciało osiem, dwa dodatkowe zostały zmiecione spieszącymi się kamratami. Przed grupą rozciągały się ziemie Lorda Bolgisa, Draconka czuła, że przesmyk był niczym w porównaniu do niebezpieczeństw jakie ich czekają tu. Musiała przyznać, podniecała ją ta myśl.


Farethuir

Oddział Jastrzębi nieco oddalił się od reszty ekspedycji, kiedy dobiegł ich paskudny skrzek. Farethuir znał ten dźwięk, jeden z tych cholernych ptaków, które hodują mroczni kuzyni. Szybko dostrzegł, że faktycznie się nie milił. Wlatując do niewielkiej jaskini zobaczył stado Brzytwoskrzydłych, oraz ich panów i naziemne pupilki Władców Bestii. Jastrząb dostrzegł też, że Mroczni zbliżają się jakiejś ukrywającej się postaci... noszącej kolory Alatoic.
 
Seachmall jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:50.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172