Brynden był niespokojny. Całe to otoczenie jak również i tajemnicza wiadomość, zdecydowanie budziły w nim niepokój. A uczucie to pogłębiło się, gdy zobaczył okolice miejsca wyznaczonego na spotkanie. Wszystkie trybiki w jego głowie przyspieszyły, a jakiś cichy głosik kazał mu jeszcze podwyższyć gotowość do walki.
Sand nie był paranoikiem, ale wiedział jak sprawy się mają na dworze w Czerwonej Twierdzy. Zresztą mogło być wiele powodów, aby go zabić. Być może ten, kto wyeliminował Arryna dowiedział się, że Sand miał coś się od niego dowiedzieć i wolał się jeszcze zabezpieczyć ... a może chodziło o jakieś grzechy ojców? Na tą ostatnią myśl na twarzy Bryndena pojawił się jeszcze szerszy, ujmujący uśmiech.
Zwolnił nieznacznie kroku, idąc ostrożniej dalej wyglądał na spacerowicza. Jego ręka powędrował w kierunku broni. Wiedział, że nie da się zaskoczyć. Jego przeciwnicy nie powinni korzystać z łuków czy kusz. Po pierwsze nie mogli mieć pewności czy nie jest w zbroi, po drugie gdyby chybili ich cel mógłby umknąć w zaułki i tak by się to skończyło.
Więc pewnie zbrojni ... cóż ... nie było to najrozsądniejsze posunięcie, ale w tym miejscu przynajmniej mógł przewidzieć atak. Miał tutaj szansę. Jeżeli ktoś faktycznie czyhał teraz na jego życie, to lepiej żeby ujawnił się wcześniej niż później ... a Sand zadba już o to, żeby dowiedzieć się więcej ...
__________________ We have done the impossible, and that makes us mighty |