Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-05-2012, 20:57   #78
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Aryuki I Andher


Dzielni wybawcy Lasthope postanowili ruszyć razem w stronę najbliższego maga wskazywanego przez urządzenie Juna . Im bliżej osobnika byli tym większa jego kropka się stawała… widać urządzenie tym dokładniej wykrywało moc magiczną oponenta, im bliżej niego się znalazło. Kropka przestała rosnąć gdy osiągnęła rozmiary trochę większe, niż ta symbolizująca Andhera. Jednak teren wpływał na korzyść cienistego maga, jak i jego dwóch towarzyszek, bowiem to oni działali w ukryciu. Dwóch z nieproszonych gości było spory kawałek od miejsca do którego zmierzali dzielni bohaterowie, jedna natomiast była niemal w tym samym miejscu… ale jeden poziom kopalni niżej. Tak więc o ile osobnik znajdujący się pod celem drużyny nie umiał przenikać przez ściany, to raczej nie mieli powodów by martwić się nieoczekiwanym wsparciem dla wroga.
Cicho niczym cienie magowie i wojowniczka przemykali w ciemności, niemal błądząc po omacku. W końcu jednak idąc szlakiem starych szyn dotarli do jednej z niegdysiejszych sal wydobywczych. Oczy przyzwyczaiły się już po części doziemności, tak więc drużyna była w stanie dostrzec stojącą na środku pomieszczenia niską postać. Jednak tym na co pierwsze zwracało się uwagę w tym miejscu była…. Muzyka. Cicha muzyka która wydobywała się ze ścian.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=_vVznT6pAiU&feature=related[/MEDIA]

Brzmiało to niczym dziwaczny koncert kamieni, jak gdyby góra przebudziła się dając popis swych umiejętności. Wydawało się nawet jak gdyby ściany pulsowały lekko niczym membrany najdziwniejszych bębnów na świecie.
- To chyba jej sprawka… –wyszeptała do ucha Andhera, a potem Aryuki, Crona wskazując na postać. Różowowłosa bowiem widziała w ciemności niczym w świetle dnia. Dziewczyna mogła mieć rację bowiem nieznajomy mag poruszał miarowo rękoma, niczym dyrygent wskazując leniwie ściany, które wtedy grały najgłośniej. Jej stopa poruszała się miarowo, jak gdyby wystukiwała rytm, tej niemal hipnotyzującej muzyki.
Codo wyglądu osobnika, najlepiej mogła dostrzec to Crona, ale pozostała dwójka też była w stanie rozpoznać kilka szczegółów. Najważniejszym było to, że podziemny dyrygentem była kobieta.


Niska i szczupła charakteryzująca się dość mocną płaskością w okolicach klatki piersiowej. Jednak jej oczy były elementem który nawet w mroku był niezwykłym zjawiskiem. Duże, srebrne zdawało się iż świecą lekko, może to dzięki temu właśnie było je tak dokładnie widać. Metalowe bransolety brzęczały cicho gdy kobieta drygowała ścianą co mają dla niej grać, jednak muzyka skutecznie zagłuszała metaliczne odgłosy.
Pojawiało się tylko pytanie. Po co dziewczyna kazała skałą śpiewać ich ukryte pieśni?

Agarth


Mimo odniesienia ciężki ran wojownik wyszedł ze starcia jako zwycięzca. Na łańcuchu zsunął się na ziemię, by sprawdzić czy jego oponent przetrwał, jednak upadek blondyna okazał się być jego ostatnim. Agarth zamknął jedynie oczy pokonanego i chwile postał w milczeniu okazując tym samym szacunek tak silnemu oponentowi. Potem zaś zaczął ponownie się wspinać… tym razem był trudniej. Zmęczenie dawało się we znaki, a wąż nie asekurował mężczyzny, bowiem zniknął w czasie walki, zapewne jego pan odwołał go do pierwotnego wymiaru. Pot lał się mężczyźnie po karku gdy wdrapywał się na górę, przy pomocy ostrza i rękawicy, nie chciał bowiem tracić mocy magicznej na zbędne popisowe sztuczki.
W końcu dotarł do podziemnego tunelu gdzie opadł an chwile na plecy by złapać oddech po walce jak i po wspinaczce. Wtedy tez poczuł przyjemny w tej chwili chłód, rozejrzał się i w cieniu korytarza dostrzegł Hitodame. Kojarzył tego duszka, ten cały Mortis gadał z nim wcześniej w podziemiach, były to jakieś dusze czy coś takiego. Widać łowca przysłał go tu w zamian za gorgonę, by ognik rozświetlił ciemność i raportował swemu panu co dzieje się u poszczególnych drużyn.

Gdy najemnik w końcu złapał oddech wstał i mimo bólu promieniującego z ran ruszył w głąb korytarza… dopiero teraz robiło się ciekawie, był ranny a jego moc magiczna była na niski poziomie, zaś nie wiadomo co mogło kryć się w skalnej fortecy.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=bVUSxQHFzFk[/MEDIA]

Korytarz nie był długi i wyglądał na naturalny, skały były ostro ociosane przez wiatr zaś w szczelinach i pęknięciach wojownik znalazł kilka sporych piór… co dobrymi nowinami nie było skoro doktorek lubował się w chimerach.
Po krótkim marszu światło Hitodamy doprowadziło mężczyznę do sporej wielkości naturalnej jaskini. Było tu dużo ptasich gniazd o nienaturalnych rozmiarach, jak i klatek o grubych metalowych prętach. Pod sufitem znajdowało się sporo podobnych tunelów, zapewne żyjące tu stworzenia korzystały z nich by wyruszać na łowy… a może lepiej będzie powiedzieć że korzystały, aktualnie bowiem ziemia pokryta była wieloma trupami. Krew chlupotała pod nogami ,zaś podłogę przystrajały martwe harpie, pierzaste węże jak i jeden sporych rozmiarów gryf. Między ciałami stworów znaleźć można też było ludzkie zwłoki, zaś szybkie oględziny wskazały, że każdy z poległych tu ludzi był członkiem Dark Scar. Widać przeszło tędy spora grupa uderzeniowa, którą potworne straże Ogdenowskiej siedziby z lekka przetrzebiły.

Gdy Agarth zajęty był sprawdzaniem czy ktoś przetrwał masakrę, usłyszał cichy lekko skrzekliwy głos.
- A tyy czszooo za jedennn?
Najemnik szybko rozejrzał się szukając potencjalnego zagrożenia. Dojrzał mówiącego dość szybko, stał wyprostowany w największej z chyba tu obecnych klatek, patrząc na Agartha. Czym zaś był… trudno było stwierdzić.


Był szczupły i cały pokryty czarnymi piórami. Jego pysk przypominał długi ostro zakończony ptasi dziób. Duże oczy o malutkich źrenicach bacznie obserwowały ruchy najemnika, zaś długie patykowate palce miarowo poruszały się na grubych prętach klatki. Ogon, który też pokryty był piórami, uderzał raz p oraz w podłogę klatki, zaś gdy stwór po raz kolejny przemówił, Agarth dostrzegł pełno małych ząbków przypominających żyletki jak i długi wężowy język.
- Whhyyphuuśćć mnheeee a Chiii phoomohogge. –zaskrzeczał ponownie stwór nie odrywając od wojownika wzroku.

Mortis


Walka z bestia zakończyła się powodzeniem, aczkolwiek Inkuba czekała zapewne dość długa rehabilitacja. Edgardo jednak nie zwlekał i szybko rozesłał Hitodamy w miejsca gdzie była reszta jego towarzyszy, duszki dość szybko doniosły mu że Kerei wciąż walczy z dwoma dziwacznymi magami przed głównym wejściem, zaś Agarth, mimo ciężkich ran wkraczał właśnie do twierdzy.
Po tych informacjach przyszedł czas na badanie obroży na szyi strażnika. Łowca już wyciągał rękę by ja odpiąć gdy nagle Alicja chwyciła go za przegub i spojrzała nań groźnie.
- Nie tak pochopnie. –syknęła po czym sięgnęła za pancerz i wydobyła mały notesik. Szybko go przekartkowała a po chwili prychnęła wściekle. – A to gnojek. –mówiąc to nie puszczała ręki młodego demonologa. – Nim tu wyruszyliśmy zebraliśmy tyle informacji o Ogdenie ile się dało. –zaczęła tłumaczyć dziewczyna. – Wiedziałam że cos słyszałam o tych obrożach. To paskudne urządzenie. Pozwala doktorowi wpływać na układ nerwowy noszącego by go kontrolować, ale najgorsze jest to że gdy chce się je zdjąć… wybuchają. Nie ruszaj tych obróżek po nie będzie czego po nas zbierać. –przestrzegła Mortisa dziewczyna i puściła jego prawicę zarzucając przyłbicę na twarz. – W sumie można by spróbować wysadzać te obróżki z daleka, ale nie wiemy jak wytrzymałe są i jak silnie wybuchają. –dodała jeszcze po czym ruszyła w stronę podziemnego korytarza.

Podziemne przejście którym ruszyli nie dało Hitodamie wielkiego pola do popisu, bowiem dość szybko ze skał przerodziło się w kafelki, zaś z sufitu zwisały dające słabe światło lampy. Dało się słyszeć ciche brzęki i wyładowania dochodzące zza ścian, zaś wszystko pachniało niczym szpital. Powietrze przesiąknięte było mieszającym się ze sobą zapachem chemikaliów i środków czyszczących.

Podziemna ścieżka doprowadziła Edgardo i jego towarzyszkę, do pomieszczenia w którym zapewne doktorek eksperymentował. Była to spora sala z kilkoma szafeczkami w których stały słoje z niezidentyfikowanymi częściami ciała różnych stworów. (Komentarz Alicji „Ty zobacz jaki w tym słoiku jest wielki…” wywołał u Mortisa cichy zażenowany kaszel.)
Na środku Sali znajdował się sporej wielkości stół, wyposażony w łańcuchy, służące do przykuwania ofiar szalonych pomysłów doktora, zaś kredens obok tego mebla obfitował w skalpele, obcęgi i inne lekarskie przedmioty. Całego widoku dopełniała duża szklana szyba, przez którą widać było bliźniaczo podobną salę, do której prowadziły grube metalowe drzwi.
A no i był jeszcze jeden mały szczegół w postaci oglądającego słoiki osobnika w hełmie.


Jegomość zafascynowany pukał palcem w słoik w którym pływały jakieś oczy, zaś spod hełmu wydobywał się chichot przywodzący na myśl dziecko które otrzymało nową zabawkę. Dziwak ubrany był w luźny czarny strój z peleryną i staromodne sznurowe sandały. Ciężki metalowy hełm ozdobiony był księżycem zaś przy pasie widać było przyczepiony prosty sztylet. Edgardo nie mógł wiedzieć że osobnikiem, był „piąty”, którego spotkał Kerei, kosiarz bowiem jakoś nie wiele odpowiedział o swojej podróży po Babilonie.
- A ty to kto? Kolejny strażnik? –zapytała Alicja unosząc kuszę i celując nią w mężczyznę.

Ishir


Do grupy pod dowództwem księdza Joghurta, dołączyła kolejna osoba, Kazu mag o nieznanych nikomu umiejętnościach. Jednak dalej to nie czyniło grupy czymś co mogło by przerazić kogokolwiek. Kto bowiem uciekał by w popłochu przed dwójką ciągle marudzących na siebie staruszków, jednym wychudzonym chłopakiem, kurduplem w szortach i przed ładną młodą dziewoją. Jak jednak było wiadomo wygląd to tylko pozory zaś prawdziwa siła zawsze pozostawała zagadką.

Krocząc przez wyspę Ishir widział wiele roślin i stworzenia których nigdzie indziej nie spotkał. Kolorowe kwiaty o wielkich liściach i malutkich łodyżkach na których pracowicie zbierały nektar niebieskie pszczoły wielkości kciuka, liany które po dłuższym przyglądaniu się okazywały się być setkami kokonów gąsienic zlepionych ze sobą. Ba! Chłopak dałby sobie rękę uciąć ze widział gdzieś jakieś stworzonko, które biegało po lesie z lunetą w ręku, rozkładając wszędzie dziwnie wyglądające grzyby. No ale mniejsza o to, wszak wyspa musiała jakoś żyć swoim życiem.

W końcu drużyna dotarła do miejsca które wskazała im gorgona. ( wąż na ramieniu Joghurta zniknął jednak w pewnym momencie więc trochę pobłądzili bowiem wróżka obrażona na księdza odmówiła współpracy) Wejście okazało się być sporym portale, niczym do jakiejś świątyni, do którego prowadziły wysokie zadbane schody, zapewne było to główne wejście do siedziby Ogdena.
- Dziwne ze też nikt nie stoi na straży, toć to głu…- zaczął ksiądz jednak nie dokończył bowiem przerwał mu donośny ryk z powietrza.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=8uQ8YMa0AUk&feature=relmfu
[/MEDIA]

Wszyscy poderwali głowy I zobaczyli widok których otucha na pewno nie napawał… Ishira zaś jednak on rozsierdził i to podwójnie!
Pierwszym elementem powietrznego niebezpieczeństwa, który na twarzy elektrycznego maga wywołał mściwy uśmieszek, był…


Zamaskowany osobnik, którego Ishir dobrze znał – uczeń wodnego smoka! Nie zmienił sie prawie w ogóle, ciągle krył twarz pod maską, nawet strój miał ten sam, zapewne była to jego szata bojowa. Jedynie włosy trochę mu urosły była to jednak niezbyt istotna zmiana.
Druga rzeczą, która zaś rozłościła Ishira, było to na czym jego rywal stał. Uczeń wodnego smoka pikował bowiem na grupkę na grzbiecie…


…lodowej wyverny! I to tej którą Ishir sporo ponad rok temu zaczął oswajać, bez wątpienia był to jego zwierzak, a teraz dosiadał go jego największy rywal!
 
__________________
It's so easy when you are evil.
Ajas jest offline