Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-05-2012, 02:44   #20
Akwus
 
Akwus's Avatar
 
Reputacja: 1 Akwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie coś
- Czyli aż do momentu gdy oddział Bittricha dotarł do Warowni, wszystko szło dobrze?
Tobiasz sam nie przypuszczał jak bardzo wciągnie go historia opowiadana przez więźnia, której pozornie nic nie łączyło z głównym wątkiem, jaki przykazano mu zbadać. Wiedział jednak z doświadczenia, że w tej sprawie czasem nawet drobne szczegóły mogły determinować późniejsze wydarzenia. Tak jak koncept z płonącą kulą stanowił jeden z wątków badanych po czasie przez sąd wojskowy.
- Nie było mnie tam - kontynuował Rafael - ale opowiadające o tej nocy Psy przywoływały historię po wielokroć. Bittrich faktycznie ściągnął swoim zachowaniem uwagę obrońców Warowni. Acz tylko ludzie tej białki byli gotowi wykorzystać moment, reszta wyglądała w krzakach znaku w postaci czerwonej komety chyba.
- Ale proporzec zdobyli przecież?
- Przez krótką chwile owszem. Nim obrońcy nie zorientowali się, że bezpośrednio szturmuje ich zaledwie jedna dziesiątka i to składająca się w trzeciej części z bab.
- A kula?
- Rzeźnik i Frahm opowiadali potem legendy o swoim pomyśle, a w każdej kolejnej zwód miał coraz większą skalę, w pewnym momencie słyszałem już że ponoć miotali ognistymi kulami niczym magowie.
Tobiasz podszedł szybko to owiniętych w skórę zapisków z rozpraw sądowych, w których dokładnie opisano całe zajście. Mając dowody zebrane przez śledczych, nie musiał polegać na wspomnieniach wiekowego więźnia zaczerpniętych dodatkowo z opowieści wojaków. Wolał więc skupić się na innych fragmentach tej opowieści.
- Van Dorf, półsetnik Wilków - wymieniając imię wilczego oficera uważnie obserwował reakcję Rafaela - to on zatrzymał Nallię prawda?
Więzień skinął głową...
Stali w dziesiątkę otoczeni przez niemal trzykrotnie więcej piechurów. Ze sztandarem w dłoniach, ale bez drogi ucieczki. Leżąca na ziemi Tancerka wciąż trzymała się za ramię po potężnym uderzeniu jakie wylądowało na jej barku. Van Dorf podrzucał w dłoni nabijany buzdygan patrząc na nią z politownaiem.
- Szukam takiej, co w nocy zagrzeje mi łoże, zastanów się, może to będzie lepsze niż wojaczka. Bo tu jak widzisz można się zranić. Nawet wśród swoich.
Gromki śmiech jego podkomendnych powodował coraz większa frustrację w małym oddziale napastników.

***

- Szefie atakujemy?
Fedor zagadał dowódcę już jakiś czas temu odprowadzając wzrokiem ostatniego z oddziału dziesiętniczki znikającego na murze.
Dietzgen jednak nie odpowiadał zasnuty w tylko sobie znanych myślach. Kwestia imion i krajów pochodzenia jego ludzi zdecydowanie zdominowała jego umysł. Nieżyczliwi podejrzewali później, że był w zmowie z Bergiem i pozostałymi, by sabotować całe manewry...

***

- TERAAAAAAAAZ!
Przedzierający się pomiędzy drzewami krzyk Czosnka, na chwilę przed tym nim ten stracił przytomność był więcej niż dostatecznym sygnałem dla czekających w napięciu ludzi Landwirta. Jak jeden mąż, nie czekając już nawet na rozkaz dziesiętnika poderwali się w stronę niewielkiego szańczyka. Łapy przemyślnie umieszczonych pomiędzy nimi ludzi z dwóch pozostałych dziesiątek chwyciły ich jednak i ściągnęły na powrót do ziemi tak samo szybko jak tamci zdążyli się poderwać. Gdyby cokolwiek przewidywali dwukrotna przewaga nie byłaby aż tak druzgocąca, ale jak mogli spodziewać się tego od swoich własnych towarzyszy.
Trzymany prze trzech ludzi Peter plując wciskającą się do ust ziemią nie mógł wyrzucić z siebie nawet przyzwoitej kurwy zdziwienia.
- Wybacz brachu - wyszeptał mu do ucha jeden z trzymających go dziesiętników - takie rozkazy.

***

Krzywy Berg był oficerem od wielu lat i jak mało kto nie lubił takich zagrywek. Gdy ma się już jednak siwe włosy, człowiek zaczyna zastanawiać się jak w spokoju dożyć końca. Gdy służba jest jedynym co się ma, nawet człowiek, który całe życie kierował się honorem nagina się, by miejsca tej służby nie stracić.
Ileż Berg dałby za to, by to nie Gruby Peter a Jednooki otrzymali komendę w Bissenbergu. Obaj byli zasadniczy, obaj potrafili też okazać się okrutnikami, lecz Herkov w przeciwieństwie do Edelberga był przynajmniej uczciwy i nigdy nie oczekiwałby, że półsetnik każe swym ludziom odpuścić wygraną dla swojej prywaty...

***

Szereg krztuszących się dymem ludzi wybiegających z dolnego poziomu Warowni wbił się w otaczających odział dziesiętniczki jeszcze bardziej zmieniając dysproporcje sił na jej niekorzyść, lecz jednocześnie wprowadzając w szeregach wilków zamieszanie.
Erikson wiedziała, że jeśli tu zostanie to może być już tylko gorzej.

***

- I chuj - pomyślał Bittrich - to ja kurwa ograniczam chłopaków, by nie brali żelastwa, a te złamasy mają kusze?!
Widok wycelowanych w nich grotów nie pozostawiał pola do manewru i choć uzbrojenie to było jawnym złamaniem zasad manewrów, to w tym momencie dawało Wilkom niekwestionowaną przewagę.
Maskarada udawał się doskonale, aż pod sam mur. Z drugiej jednak strony dziesiętnik stojąc z wzniesionymi jeszcze jak do modłów dłońmi zastanawiał się, kto kogo bardziej tu nabrał.
- Złóżcie broń i pojedynczo podejdźcie wystawiając dłonie - krzyknął dowódca kuszników - przywiążemy pieski na postronki!
- Zeżrecie te postronki -
pomyślał stojący obok Maxa Uśmiech wyobrażając sobie jednocześnie którędy im te sznury wsadzi, a którędy wyciągnie.

- Co jest cipki??! Dupy wam do ziemi przyrosły? Czy do kutasów kolegów??? - rozbrzmiał wdzięczny sopran.

Kusznicy nie zdążyli zareagować gdy z krzaków po ich prawej najpierw wypadło lotem koszącym dwóch stojących na straży ich flanki a zaraz za nimi dziesiątka Psów prowadzona przez Horsta i choć przewaga broni nadal była po stronie piechurów, to już sama kwestia ilości znakomicie się wyrównała. Straszyć kuszą to jedno, strzelić z niej do swoich, to jednak zupełnie co innego i obie strony miały tego świadomość. Obić mordę było natomiast łatwiej nie dzierżąc w dłoniach nieporęcznego narzędzia...

- ...ROZKAZY! KONIEC MANEWRÓW! NOWE ROZKAZY! KONIEC MANEWRÓW!..

Krzyk roznoszący się po lesie nie do wszystkich dotarł jednocześnie. Nie każdy też chciał posłuchać, bo buzująca w żyłach adrenalina musiała gdzieś znaleźć ujście. Gdyby gońcy pozwolili żołdakom wyładować się do końca, zamiast siłą zmuszać ich do zakończenia, zapewne wile z późniejszych konfliktów nie miałoby miejsca. W otaczającym Wilczą Warownie lesie pozostało jednak tej nocy zbyt wiele nierozstrzygniętych spraw...
- Więc jednak nie zdobyli proporcy? - Tobiasz wciąż nie mógł dojść rozstrzygnięcia przerwanych w kulminacyjnym momencie manewrów.
- Różnie mówiono. Nellia w momencie odgwizdania zakończenia trzymała w dłoniach główny sztandar, choć chwilę później Van Dorf jej go wyszarpał. Gdy oddziały stawiły się w stanicy dziwnym trafem Psy przyniosły jednak wszystkie cztery pozostałe, nigdy nie dowiedziałem się co tak na prawdę się stało. Nikt z dowództwa nie miał jednak głowy do rozpatrywania rezultatu i słuchania narzekań obu stron. Znaczone książęcą pieczęcią rozkazy jakie trzymał w dłoni Peter Edelberg oraz efekt przeszukań w namiotach ludzi z Regimentu Wilków miały o wile większy priorytet.
Oświetlony pochodniami plac apelowy powoli zapełniał się wracającymi z manewrów żołnierzami, z których żaden nie wyglądał na zadowolonego. Garrus pozdrowił gestem dłoni kompanów z II Lekkokonnje, lecz i oni nie spieszyli się z odwzajemnieniem pozdrowienia, coś musiało być silnie na rzeczy.
Stał, więc spokojnie czekając aż reszta jego ludzi wróci bezpiecznie z podchodów. Obraz wyprowadzanych z jednego z namiotów dwóch nagich mężczyzn wciąż siedział w jego głowie, mógł niemal dać sobie odciąć dwa palce, którymi naciągał cięciwę, że jednym z nich był syn Grubego Petera, czerwone ze wściekłości lico komendanta mogło to potwierdzać...
 
Akwus jest offline