Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-05-2012, 11:00   #13
Jakoob
 
Jakoob's Avatar
 
Reputacja: 1 Jakoob jest godny podziwuJakoob jest godny podziwuJakoob jest godny podziwuJakoob jest godny podziwuJakoob jest godny podziwuJakoob jest godny podziwuJakoob jest godny podziwuJakoob jest godny podziwuJakoob jest godny podziwuJakoob jest godny podziwuJakoob jest godny podziwu
Zupa była doprawdy paskudna. Emyr rozganiał nieliczne oczka tłuszczu drewnianą łyżką, rozważając czy lepiej będzie jechać na czczo, czy ze sraczką. A niech mnie, pomyślał, odsuwając ostentacyjnie talerz. Wyjątkowo zapłaci i kupi sobie kaszę. Kaszy nie da się zepsuć.

Żując wytrwale przypatrywał się listowi. Szlag by to trafił. Naprawdę wygląda na szpiega? Lord z takiego obrotu spraw na pewno nie będzie zadowolony. Brakuje tylko zdemaskowania, publicznej egzekucji i wypowiedzenia wojny z doskonałym casus belli. Kto pozwala sobie na tak otwarte zagranie?! Ktoś, kto ma na tyle pewności siebie, że jest nie przewidzieć ruch wroga o dwa kroki do przodu, nie boi się konfrontacji lub wie, że w ogóle do niej nie dojdzie. Kto, cholera jasna, demaskuje swoją cichą obecność przy tronie jednym listem, nawet nie starając się ubrać informacji w miłe słówka? „Dostaniesz ode mnie wielkiego całusa”. Kobieta. Pasuje jak ulał.

Dom Cain nie był Emyrowi obcy. Plotki o tajnej organizacji mającej swoich ludzi przy każdym tronie co pewien czas docierały do jego uszu. Dom miałby kontrolować każdy ruch królestw i przy tym uniknąć ujawnienia. Emyr co jakiś czas spotykał ludzi o nieciekawej przeszłości, którzy ledwo mówiąc, z flaszką taniego wina w dłoni, klęli lub wysławiali Cain pod niebiosa. Czasem nawet krewny krewnego w trzeciej linii pracował dla tajemniczego szpiega, a potem przepadał bez śladu.

Mówiono, że lotki strzał i bełtów „sowich szpiegów” wykonano z sowich piór, a na szyi wisi wielki, wykonany z czystego srebra misterny medalion przedstawiający sowę. Mieli wzbudzać postrach samym spojrzeniem, a ich oczy pozbawione były białek. Ktoś klął się na swoją matkę, że widzą w ciemnościach jak za dnia.

Choć Emyr zwykł traktować opowieści spiskowe jako wyssane z palca, po przeczytaniu listu stracił nieco pewności siebie. Albo ktoś zrobił mu paskudny żart, albo tajemnicza niewiasta, która bardzo chce go ucałować, faktycznie istnieje.

Emyr wstał, przeciągnął się leniwie aż gruchnęły kręgi, i podszedł już nieco chwiejnym krokiem do karczmarza. Właściwie karczmarki, niemal jak z obrazka. Potężna kobieta, wielki biust, kilka fałd tu i ówdzie. Być może charakteryzowałaby się niemałym wdziękiem, gdyby wreszcie przestała żuć tytoń. Miała obrzydliwie czerwone zęby, a słuchanie jej opowieści wymagało wiele samozaparcia.
- Cześć Masha – uśmiechnął się jak do starej przyjaciółki. – Ten list, pamiętasz kto go dostarczył?
- A, to. – kobieta zamyśliła się na chwilę. – Kobieta, podróżowała z karawaną, mało gadatliwa, ale nerwowa. Z tych co nie usiedzą na miejscu. Pierwszy raz ją widziałam, ale pewności mieć nie mogę ... tyle ludzi się przez to miejsce przewija.
- Wiesz dokąd jechała?
- Wydaje mi się, że na północ... tak, chyba na północ.
- A dom Cain? Coś ci to mówi?
Karczmarka zamilkła i odwróciła spojrzenie.
- Nie, pierwsze słyszę. Mogę się wypytać, jeśli chcesz.
- Nie, nie, dzięki. Wielki dzięki Masha – uśmiechnął się ponownie i powrócił do swojego stołu. Dokończył antałek piwa i udał się do malutkiej izdebki. Przynajmniej był sam. Cóż – myślał. – Kierunek podróży pozostaje ten sam.

Zostawiając kuszę na podorędziu nie wiedział, czy ręce trzęsą mu się ze strachu, czy z ekscytacji.
 
__________________
gg: 8688125

A po godzinach, coś do poczytania: [nie wolno linków w podpisie, phi]
Jakoob jest offline