Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-05-2012, 15:29   #38
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Drusilla przytaknęła. Najwyraźniej chciała jeszcze coś dodać, ale Betty weszła jej w słowo
- Ścinaj, ścinaj, bohaterze, wszak jako pasażerowie, których stać na te kajuty musimy porządnie wyglądać, a nie jak zarośnięte dziady!
- Jeśli już o przebieraniu mowa - odparł Yalon. - To ja odniosę ten mundurek, nim ktoś zacznie za nim tęsknić... - wytłumaczył, ulatniając się.
Niziołek wychodzący ze swojej kryjówki pod łóżkiem również włączył się do rozmowy.
- Czym dobrze słyszał, że chcecie wysłać mnie na przeszpiegi? - otrzepał się i wyprostował odzyskując trochę godności. - A w ramach jakiej sprawy mam narażać życie i dobrą reputację? Bo coś mi się zdaję, że nie o szlachetny rewolucjonizm tu chodzi! Węszę tu plugawy odór prywaty! - okrzyknął z pogardą, szarpiąc dramatyczny akord na lirze. - A dla takowej poświęcać siebie nie mam zamiaru!

Tymczasem statek wypłynął z zatoki, kierując się na szerokie wody Morza Wewnętrznego. Już po paru chwilach w kadłub uderzyły pierwsze, prawdziwie morskie fale. Pokładem zabujało, a zawartość ich żołądków dała o sobie znać w niepokojący, mdlący sposób.
- Chyba wracają mi koreczki babuni! - ostrzegł blady Bimbała, zakrywając usta dłonią.
- Nawet nie myśl o tym, aby zrobić to tutaj! Wystaw swoje ciałko za cholerną burtę!
Jeszcze tylko brakowało, żeby do tego wszystkiego dołączył zapaszek i widok owych koreczków pędzących w przeciwną stronę. Ciekaw był, czy jego ciało jest odporne na chorobę morską i czy wcześniej pływał już statkami. Na razie mimo pierwszego kołysania nie było aż tak źle. Zwłaszcza w porównaniu do knypka. Usiadł, pozwalając Drusilli zająć się swoimi włosami.
- A ty Bimbała nie pyskuj za mocno. To co wnieśli na pokład, zawiera w sobie cholernie ważne ciałko. Czyli sprawa jest jak najbardziej polityczna. Z prywatą ma tyle wspólnego, że jak im się nie spodobamy, to wszyscy będziemy pokarmem dla rybek.

Strzyżenie trwało znacznie dłużej, niż się spodziewał. Drusilla z wielką uwagą i delikatnością odcinała kolejne z jego włosów. W kajucie nie mieli lustra, efekt mógł więc wyczytać tylko z twarzy innych towarzyszy zjawiających się od czasu do czasu w ich kajucie. Gdy próbował się ruszyć, by przejrzeć się w jakimś przedmiocie, od razu uzyskiwał bolesne upomnienie w postaci uszczypnięcia w ucho. W końcu dziewczyna odsunęła się od jego krzesła.
- Wyglądasz na młodszego - odparła zdziwiona, przyglądając się jego uwolnionej spod kudłów twarzy.

W czasie gdy oni oddawali się zabiegom upiększającym, niziołek wykonywał swój zwiad. A przynajmniej powinien to robić, o ile skończył już opróżniać żołądek na górnym pokładzie. Mieli trochę czasu dla siebie, choć ta intymnosć okazywała się tylko iluzoryczna, bo co chwila ktoś z drużyny wpadał do środka, by o coś dopytać. David nie próbował niczego zdrożnego, uznając, że ta dziewczyna jest zupełnie inna niż Betty, a nie chciał jej zmieniać, cały czas uznając za przeciwwagę dla siebie samego. Uśmiechnął się tylko, dotykając ostrzyżonych włosów. Zmiana nie była duża, ale zawsze dawała prostą zmianę, która mogła się przydać.
- Młodziej? Ile lat byś mi dała?
Nagle spoważniał. Być może był to moment, w którym powinien jej powiedzieć coś więcej o sobie. A raczej o tym, czego o sobie nie wie.
- Powiem ci szczerze, że nie wiem ile mam lat. Dawno też nie słyszałem opinii innych o swojej powierzchowności. Opowiedz, to może się przydać.
W duchu dodał, że może to też przywoła jakieś wspomnienia.
Drusilla zawahała się, nie wyglądała jednak na zaskoczoną jego wyznaniem. Usiadła blisko niego, przechylając lekko głowę, by mu się przyjrzeć.
- Twoja twarz wygląda na młodszą od twoich oczu. - wypowiedziała, ostrożnie ważąc słową. - Gdyby nie one wyglądałbyś na mężczyznę w wieku trzydziestu lat... - spojrzała mu głęboko w oczy. Nagle uniosła się, jakby coś w nich zauważyła. - Zapomniałeś kim jesteś, prawda? - ciężko było stwierdzić czy po prostu zgadywała, czy może wywnioskowała to na podstawie dotychczasowych poszlak. - Dobrze to ukrywasz, ale teraz, kiedy otwierasz się przede mną, widzę, że jesteś zagubiony. - wzięła jego dłoń w swoją.
W pierwszym odruchu chciał zaprzeczyć, ale potem skinął głową.
- Pozostało wiele odruchów, przypominam sobie umiejętności i zdolności a nawet języki. Ale niewiele poza tym. Wiem, że mnie szukają, ale nie wiem kto dokładnie. To więc pokrywa się z prawdą. Być może ciało wskazuje na prawdziwy wiek, zdaję sobie sprawę, że przed stratą pamięci byłem... bardzo aktywny.
Nie zabrał swojej dłoni, patrząc jej w oczy.
- Muszę cię jednak prosić o to, byś nikomu tego nie zdradziła. Nawet Betty.

Lekko przytaknęła głową, całując go delikatnie w policzek.
- Musi ci być ciężko. My z Betty przynajmniej wiemy, czemu to wszystko robimy. A cóż Andoran znaczy dla ciebie? - popatrzyła na niego ze szczerym współczuciem. - Chciałabym, żebyś zrozumiał, byś wiedział przynajmniej, co czujemy my.
Uniosła się trochę, nabierając tchu do opowieści.
- Jeszcze dwadzieścia lat temu Andoran był prowincją Cheliax. Najpierw na naszych terenach, jak w reszcie imperium, przez dziesięciolecia toczyły się wojny, a potem, gdy te zakończono, rozplenili się kapłani Asmodeusa. Byliśmy dumnym i niezależnym narodem, toteż wiele z rodzin znikało, uprowadzonych za swoje przekonania i działania. Wkrótce okazało się jednak, iż nie poszło to na marne, Cheliax, które wtedy odradzało się jeszcze powoli, nie mogło pozwolić sobie na następna wewnętrzną wojnę. Andoran, podobnie jak inne prowincje skorzystały z szansy i oficjalnie odłączyły się od imperium. Powstały odrębne państwa, poprowadzono i obsadzono zbrojnymi granice. Od początku jasnym było, iż ludzie Andoranu nie chcieli być dalej rządzeni przez wielmożów pamiętających czasy dawnego Cheliax. Po wieli trudach wprowadziliśmy więc republikę ludową, znieśliśmy niewolnictwo, wprowadziliśmy prawa obywatelskie... Zaś tych, którzy chcieli trzymać się starego porządku wydalono z kraju. Po tych latach zrobiło nas się bardzo mało, najpierw wojna, a potem banicje... Mieliśmy świadomość, iż wkrótce, gdy Cheliax odzyska potęge będzie chciało sięgnąć po dawne ziemię, a my nie mieliśmy wystarczająco obywateli, by ich powstrzymać. Modne stały się pospieszne śluby młodych ludzi, wszyscy mówili o obowiązku względem kraju, o założeniu rodziny, odbudowie miast, tworzeniu milicji obywatelskiej... Wierzyliśmy w to. I po części nadal w to wierzymy. - dostrzegł w jej oczach dziwn nostalgię. - Gdy brałyśmy śluby prawie nie znałyśmy naszych mężów. Mój Thomas był synem młynarza, dobrym człowiekiem, choć trochę porywczym, ślepo oddanym Andoranowi, mąż Betty był synem żołnierza. Ona teraz opowiada o nim same złe rzeczy, ale wydaje mi się, że była w nim bardzo zakochana. - na jej ustach pojawił się mały uśmieszek.
Odetchnęła, nabierając sił do dalszej opowieści.
- Wtedy się z Betty jeszcze nie znałyśmy. Ale nasi mężowie służyli w jednej twierdzy na granicy z Cheliax. Do dzisiaj nie wiemy jak zginęli. Ambasador Cheliax twierdził, że to oni przekroczyli granicę, atakując cheliańskich zwiadowców. Doszło do bitwy, w której wybito niemal całą obsadę zamku. - opuściła oczy, wzdychając ciężko. - Podejrzewam, że ambasador wyjątkowo nie kłamał. Oni bardzo chcieli walczyć z Cheliax... może za bardzo...
- Spotkałyśmy się na pogrzebie. Długo rozmawiałyśmy o naszych mężach, naszym życiu, dalszych planach. W końcu zgłosiłyśmy się do punktu wywiadu Andoranu. Naszą kandydaturę odrzucano chyba z tuzin razy. - uśmiechnęła się do siebie. - Ale w końcu nam się udało. Do momentu spotkania ciebie nie dostałyśmy jednak żadnej "prawdziwej" misji, podróźowałyśmy jedynie po Cheliax zdając sprawozdania ze wszystkiego ciekawego, co widziałyśmy...
Złożyła ręce na własnych kolanach.
- Wiem, że to nie twoja walka, ale chciałam byś to wiedział...
Uśmiechnął się do niej na tyle ciepło, na ile potrafił, a potem przesunął dłonią po jej policzku.
- Pomogę wam na tyle, na ile dam radę. Gdyby nie ty, prawdopodobnie podążałbym już jakąś inną drogą, Drusillo. Być może to nigdy nie będzie moja sprawa, być może taką się w końcu stanie, ale niewiele mam do stracenia. Ciężko stracić coś, o czym się nie wie. Jedyne co pamiętam, to fakt, że prawie na pewno moje imię przed stratą pamięci brzmiało David. Chciałem, byś to wiedziała, ale wolę pozostać przy Josephie. Jest bezpieczniejsze. Czy wasz język jest taki sam, jak język Cheliax? Odkryłem, że jeśli robię coś nowego, lub słucham czegoś nawet w innym języku, to dochodzę do wniosku, że kiedyś już przez coś podobnego przechodziłem.
- Dav...? - spojrzała zdziwiona. Najwyraźniej nie spodziewała się, że nawet imię podał im fałszywe. Po jej twarzy przemknął wyraźny cień, jakby dopiero teraz poczuła się prawdziwie oszukana.
W tym samym momencie drzwi do kajuty otworzyły się z hukiem, nie zdążyła już więc odpowiedzieć na jego pytanie związane z językiem. Wpadł przez nie rozpędzony Bimbała. Na kołnierzu jego surducika widać było wyraźne ślady po zwróconej przed chwilą zawartości żołądka.
- Zabiliście ją! - wrzasnął z entuzjazmem, pokazując ich krótkimi palcami. - Prawdziwy rewolucjonizm!
Szybko wciągnęli go głębiej do środka, zatrzaskując za nim drzwi. W nerwowych, pospiesznych słowach opowiedział im jak podsłuchał żołnierzy, gdy rzygał na pokładzie. Ponoć na statku było ich dziesięciu, do tego jeden kapłan Asmodeusa i dwóch akolitów modlących się całymi dniami w małym magazynie, w którym zamknięto trumnę.
- Rzekli, że nie wiedzą jeszcze jak umarła, ale w tym celu wiozą ją do Wielkiej Świątyni Asmodeusa w Egorian, ponoć królowa Abrogail użyje swojej piekielnej mocy, by przywrócić krewną do życia! To dlatego tu jesteście! - popatrzył na nich z podziwem, zadzierając głowę, jakby chciał zapamiętać ten moment w odpowiednim kadrze. - Musicie mi wszystko opowiedzieć, napiszę o tym przednią rewolucyjną balladę! - w gorączkowej antycypacji począł już nerwowo szarpać strunki niziołczej liry.
- Chybaście się z suką na rozum zamienili! - skomentował Yalon, wpadając do kajuty i wskazując oskarżycielsko niziołka. - Śmiało, śmiało, nie powstrzymuj się, jeszcze cię na Absalomie nie słyszęli! Macie szczęście, że nam kajuty dali daleko od innych.
- Właśnie, jak się nie uciszysz, to cię zwiążemy i zakneblujemy. Wyobraź sobie zwracanie żarcia w takiej sytuacji.
David skrzywił się i tylko raz zerknął na czarodziejkę. Westchnął, ale cieszył się, że wszystko to zostało powiedziane. Wiedział doskonale, że je oszukał, Drusilla także musi dokładnie to przemyśleć i może dojdzie do wniosku, że mimo tego robił wiele, by im pomóc. I zapewne bez tej jego pomocy o prawdziwej misji mogłyby zapomnieć. Teraz był jednakże czas innej decyzji.
- Yalon, zdaje się, że ty masz największy problem. Ja ją wtedy zaszedłem od tyłu. Przydałoby się... podmienić ciała.
Pokręcił głową z niezbyt zadowoloną miną. Przewrócenia do życia poległej to się nie spodziewał. Z drugiej strony jednak czuł ulgę - nie wiedzieli kto to zrobił, a na dodatek chyba nie mieli także określonych osób do odszukania. Był tylko jeden sposób, aby się upewnić.
- Idę na pokład, może czegoś się dowiem. No i sprawdzę rozpoznawalność swojej twarzy. Przypilnujcie małego.

Wszystko wskazywało na to, że go nie rozpoznali. Najpierw przespacerował się po pokładzie, potem zajrzał do mesy gdzie siedziało dwóch z żołnierzy, a na końcu nawet przeszedł korytarzem, w którym znajdowały się drzwi do magazynu, gdzie podobno trzymali trumnę. Jedynie w ostatnim przypadku został przepędzony przez jednego z dwóch wartowników. Potem znalazł nawet kajutę, w której według wypytanych marynarzy rezydował kapłan, przed jej drzwiami również stał strażnik. Plan wydawał się możliwy do wykonania, ale nie mieli powodu by się spieszyć, wszak podróż do Westrcown miała zająć im powyżej tygodnia, a im wcześniej uderzą, tym żołnierze będa mieli więcej czasu na odkrycie ewentualnych śladów po włamaniu.

Tymczasem, nowoczesny żaglowiec dzielnie pokonywał następne morskie fale, a zdyscyplinowana załoga dbała o to, by podróż odbywała się bez zakłóceń. Nad ranem potężna masa lądu ostatecznie zniknęła z północnego horyzontu. Otoczyły ich bezkresne wody Wewnętrznego Morza.
 
Sekal jest offline