Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-12-2006, 16:17   #14
Evandril
 
Reputacja: 1 Evandril ma z czego być dumnyEvandril ma z czego być dumnyEvandril ma z czego być dumnyEvandril ma z czego być dumnyEvandril ma z czego być dumnyEvandril ma z czego być dumnyEvandril ma z czego być dumnyEvandril ma z czego być dumnyEvandril ma z czego być dumnyEvandril ma z czego być dumnyEvandril ma z czego być dumny
Nie czekając chwili dłużej, ruszyliście przed siebie. Rumaki, wyczerpane karkołomnym biegiem, brnęły powoli i ociężale przez narastające zaspy. Przez dłuższy czas nic nie zwróciło waszej uwagi. Nagle do waszych uszu dobiegł skowyt, ale nie było to wycie wiatru. Odetchnęliście głęboko mroźnym powietrzem. Wiatr niósł ze sobą charakterystyczny zapach wilka. Zwietrzyły go także konie, parskając niespokojnie. Vincez nie był już pewien czy jego czary odniosą jakiś efekt na tle tak przerażającej aury jaka was dopadła. Było w niej coś nieokiełznanego i niepokojącego, tak jak i w odglosach które kakofonicznie przdzierały się oprzez szalejący wiatr i zamieć. Byliście pewni że coś jest nie tak. Podążaliście wciąż do przodu. Skowyt stał się donioślejszy, wskazywał na onecność stada. Nie zwiastowało to nic dobrego. Wyraźnie zalatywało wam nieprzyjemnym zapachem przemoczonej wilczej sierści. Gdzieś nieopodal - trudno określić jak daleko - grasowała sfora, tak przynajmniej stwierdziła Athariel. Przewlekłe wycie typowe było dla wygłodniałych zwierząt. Śnieg i wiatr rozszalały się na dobre. Kiedy brnęliście przez zaspy, potężny huk wiatru stopniowo zagłuszał skowyt zwierząt. Gdy ten ostatni się urwał, odnieśliście wrażenie że dochodzą was z oddali ludzkie krzyki i rżenie koni. Były jednak stłumione i nie byliście ich do końca pewni. Ogarniało was coraz większe zmęczenie i z trudem odrożnialiście rzeczywistość od wytworu własnej wyobraźni. Zaczynało sie ściemniać, gdy wasze wierzchowce niosły was uparcie naprzód, potykając sie coraz częściej, ale nie tracąc równowagi. Czas i miejsce straciły dla was znaczenie. Dryfowaliście w szalejącej zamieci pozbawieni poczucia rzeczywistości. Przemarznięci i wygłodniali. Wasze ciała były prawie zdrętwiałe. Morgrim stwierdził nawet, że wkrótce nie będzie w stanie usiedzieć na koniu. Kilka chwil później roztoczył się przed wami majaczący w oddali widok małego zamku, czy też magnackiej posiadłości otoczonej murem, wokół której skupiały się niewielkie zabudowania. Budynki rysowały sie tajemniczo na tle nawałnicy: ciemne kontury śmiały się zza przysłoniętych okien smugą światła.

Ze względu na jutrzejszy brak czasu z mojej strony, kolejna aktualizacja dopiero w poniedziałek po 16.00. Mam nadzieję, ze nie jest to wielkim problemem . Dodałem równiez link do "komentarzey" by można było sie łatwie porozumiewać w kwestiach ogólnoosesyjnych.
 
Evandril jest offline