Decyzja zapadła praktycznie za nich. Gdy na dźwięk instrumentu złowieszczy ryk ponowił się w oddali, Sil nawet zapomniała, że przed chwilą musiała łapać oddech na mówienie. Strach napłynął do jej żył, podnosząc jej osłabione ciało niemal samą siłą woli. Czarodziejka rzuciła się przed siebie – choć musiała przyznać, że uciekać to wolała przed czymś innym…
Parła do przodu ile miała sił w nogach, nie patrząc nawet, co dokładnie darło po drodze jej rękawy i spódnicę. Kilkakrotnie w tym szaleństwie przeszła jej głowę całkiem luźna myśl, że mogli to właściwie lepiej rozplanować, ale potem przypominała sobie, co im przerwało, i szła dalej. Innym razem zastanawiała się, czy faktycznie była aż tak przerażona, ale trudno było w tym pośpiechu zebrać myśli. Wszyscy szli przed siebie, nie oglądając się za plecy, szła więc i Sil. W innych okolicznościach nie wahałaby się przypuścić ofensywy, ale sama, bez wsparcia, nie miała przecież żadnych szans. Mimo tego palce świerzbiły ją, by wykonać jakieś tajemne ruchy, a przez głowę mimochodem przelatywały fragmenty zaklęć.
Później, gdy Mruk i Kornelia oddalili się na zwiad, była na wpół zdecydowana, by się do nich przyłączyć – chciała zaatakować, nie uciekać, a oni pierwsi spotkają się twarzą w twarz z bestią. Jej magia mogła im się przydać, wiedziała to. Jednak jedna krótka chwila wahania sprawiła, że byli już daleko poza zasięgiem jej wzroku. Choć nie wiadomo jak by chciała, Sil i tak nie miałaby szans za nimi nadążyć…
Więc gdy gwałtownie zatrzymali się przed urwiskiem, pierwszą myślą dziewczyny było:
- Powinniśmy zawrócić!
Zgięła się w pół i oparła na kolanach, by choć na moment uspokoić bijące jak dzwon serce. Jedna chwila oddechu, a już zrobiło jej się słabo.
- Ten potwór mógł ich już dogonić, nie mamy dużo czasu! Poza tym jak chcesz przerzucić linę na drugą stronę bez haka? Na tym kijku? – ruchem głowy wskazała na gizarmę. – To się nie uda, nie mamy na to czasu! Wyrzucę racę, zobaczą ją i może nakierują bestię prosto na nas.
W głowie dziewczyny już malował się chyba obraz potwora spadającego dwadzieścia metrów w dół…
- Czasu jeszcze troszkę mamy - odparł Ivor. - Natomiast nie sądzę, by nasi towarzysze zobaczyli racę. Są między drzewami i z pewnością nie widzą nawet tamtej skały, przy której mieliśmy się spotkać.
- Może my mamy, ale skąd wiesz, że oni też? - machnęła ręką w stronę, z której przybiegli. - To był jednak zły pomysł, żeby się rozdzielać, nie w taki sposób... – stęknęła bezsilnie.
- Mruk się uparł - powiedział Ivor. - Jest tylko jedna istota bardziej uparta, niż uparty mężczyzna - dodał.
Może to efekt zmęczenia, odbłysk słońca czy jeszcze coś innego, ale w oczach Sil coś się na te słowa zaświeciło...
__________________ "And I've been kicked by the wind, robbed by the sleet
Had my head stove in but I'm still on my feet
And I'm still willin'" |