Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-05-2012, 21:36   #1
Dragor
 
Dragor's Avatar
 
Reputacja: 1 Dragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłość
[Doctor Who] Cross a River

Urządzenia wszelakiego rodzaju szalały po wielkim centrum handlowym już od dwóch godzin. Większość ludzi już zdołała uciec, ale jakiś czas temu grupa złożona z trzech parek zatarasowała jedyne wyjście nie otwierane na fotokomórkę (drzwi miażdżyły ludzi którzy próbowali przez nie przejść). Teraz asystowały im wściekle powarkujące piły łańcuchowe i nikt nie dowarzył się nawet zbliżyć do szklanych drzwi.
Z tego powodu dziewczyna o wyglądzie typowej "gwiazdki" i chłopak na sportowym wózku inwalickim trafili do salonu Svarowskiego uciekając od strony wyjścia. Salon jako jedyny nie miał przeszklonych ścian. Zamiast tego były tam drobne okienka z kryształowymi rzeźbami. Tylko tutaj można było się schować... do czasu.
Trzy kosiarki do trawy i piła tarczowa balansując na własnym ostrzu z szumem wjechały do salonu. Piła cięła drewniane płytki kierując się w stronę chłopaka, a kosiarki spokojnie zaganiały dziewczynę w kont. Lidia von Thun und Hohenstein, bo tak miała na imię "gwiazdka" widziała jak jeden chuchała wpadł do jedną z tych maszyn. Wiele z niego nie zostało, podobnie jak z jego pani która w porę nie puściła smyczy. Sytuacja przedstawiała się na prawdę źle.
Wtedy do salonu wkroczył jegomość w garniturze i brązowym płaszczu. Był wysoki i chudy, jego włosy były mocno rozczochrane. Końce nogawek spodni jak i białe tenisówki miał mokre jak by wdepnął w dość głęboką kałużę.
Wyciągnął przed siebie rękę z czym co wyglądało jak długopis z niebieską diodą na końcu. Urządzenie wydało z siebie donośny trel i wszystkie kryształy wpadły w wibracje i pękły z donośnym jękiem. Jednocześnie kosiarki i piła buchnęły czarnym, smrodliwym dymem z wszystkich otworów i znieruchomiały. Były przepalone na amen.

- No i super! - ucieszył się nieznajomy. W jego głosie mocno odbijał się angielski akcent - Tylko trochę tych szkiełek szkoda, były ładne. A, co do was jeśli chcecie przeżyć to uciekajcie. Albo lepiej - uciekacie ze mną. Allons-y!
Anglik ruszył przed siebie biegiem, a jego mokre tenisówki piszczały radośnie.
Zaraz jednak zatrzymał się widząc eskadrę piła łańcuchowych które swoim powarkiwaniem mogły zawstydzić nawet rodwajlera.
Świecący długopis znów wydał z siebie donośny trel, ale tym razem tylko zatrzymał w miejscu rozjuszone maszyny.
- Za mało mocy - mruknął Anglik - To chwilę potrwa... eee, schowajcie się, czy coś..
Wtedy z kolejnej alejki wypadła kobieta z małym dzieckiem na ręku. Uciekała przez rozpędzonym odkurzaczem.
- Niedobrze! - Jęknął Anglik. - Hej, piękna, zastąpisz mnie na moment? - Spytał zwracając się do Lidii. - Po prostu naciskaj i celuj!
 
__________________
Gallifrey Falls No More!

Ostatnio edytowane przez Dragor : 18-05-2012 o 06:16.
Dragor jest offline