Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-05-2012, 09:58   #129
Mizuki
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
Sytuacja nie rysowała się dobrze... Tropicielka wątpiła co prawda, aby kulawi osobnicy stanowili szczególne zagrożenie. Jeśli prawdą było, że na wyspę od dawana nie przybywali obcy, czemu mieliby szkolić wojowników z prawdziwego zdarzenia ? Nie godziny treningów z drewnianym mieczem czyniły z człowieka dobrego wojaka. Wszystko było kwestią doświadczenia opartego na przelanej krwi, pocie i łzach.
Niepokój budziła jednak postać elfa i towarzyszącego mu przy boku człowieka. Ci nie byli podobni do reszty. Sprawili, że ciało kobiety przeszył nieprzyjemny dreszcz zwątpienia.
Ucieczka nie zdawała się czymś o wiele mądrzejszym niż podjęcie ewentualnej walki. Ucieczka to również zbyt wiele powiedziane...
Dobrze znała się na swoim fachu. Wiedziała zatem jak może skończyć się błąkanie po “cudzym” terenie. Dla miejscowych kwestią czasu byłoby wytropienie rodzeństwa. Nawet przy ich własnych zdolnościach w tym zakresie. Pewnych praw oszukać się nie da.
W głowie tropicielki rozpoczęła się zimna kalkulacja. “Gdyby tylko Ashrak dał radę unieruchomić ich tuż za wejściem..”. Zatrute strzały były dużym zagrożeniem i pozwalały pozbyć się ich kulawych intruzów dość szybko. Na nic jednak łuk i strzały, jeśli przyjdzie im pojedynkować się z tuzinem przeciwników będąc okrążonym i odciętym. Alternatywą była jedynie bieganina pomiędzy rozstawionymi łodziami i eliminowanie ich pojedynczo. “Niewdzięczne zajęcie” - stwierdziła w myślach, mając na uwadze postać elfa za plecami. Magia... Tak, to jej obawiała się najbardziej i od najmłodszych lat pogardzała tą sztuką. Sztuką, której nie rozumiała i nie potrafiła okiełznać.
Ściszyła oddech, starała się wtulić jeszcze bardziej w cień. Kolejnych kilka chwil zadecyduje o wszystkim.
Obcy weszli do środka. Na czele trzech muskularnych mężczyzn z widocznymi skazami na ciele. Noę zdziwiła różnorodność tych defektów, każdy z nich był inny. Rasa ta musiała powstać tylko w wyniku jakiś kazirodczych praktyk lub magicznego i zapewne nie do końca udanego eksperymentu.
Za nimi wszedł mag, rozświetlający drogę magicznym światłem i człowiek, którego zachowanie bardzo zaniepokoiło Noę. Rozglądał się on i wyraźnie węszył w powietrzu.
- Wyłaźcie! - powiedział elf - Nasz wódz chce was zobaczyć.
“Zobaczyc nas, czy nasze bebechy na podłodze ?” - pomyślała.
Mag musiał byc bardzo pewny swego. Któż inny wszedłby ot tak w ciemne miejsce, gdzie czekać mogą osoby o dość niepewnym nastawieniu ?
W tej chwili zastanawiała się czy walka jest jednak dobrym pomysłem ?... Jeśli pójdą, może nadarzy się okazja do ucieczki. Ucieczki, której nie trzeba będzie okupić krwią.
- A jaki jest powód tak nagłego zainteresowania jakimiś obcymi, co? - wrzasnęła dalej wtulona w cień. Jednocześnie nasłuchiwała, pozostając w gotowości - do ewentualnego ataku, bądź zmiany pozycji.
- Goście są u nas rzadkością, więc zawsze warto ich powitać i porozmawiać. - odparł elf - Wyjdźcie! Zapewniam was, że nic wam nie grozi. Gdybyśmy chcieli was skrzywdzić, nie przychodzilibyśmy tak otwarcie. - dodał.
Domyślała się, że wizyta u wspomnianego wodza nie będzie tak miła jak starał się to przedstawic elf. Walka w obecnych warunkach była jednak nierozważna. Nie posiadali elementu zaskoczenia. Byli w mniejszości, a i możliwości by wymknąć się unikając walki raczej nie było.
Wcisnęła łuk na plecy, po czym podniosła nadziak i toporek. Wyprostowała się i bez pośpiechu wyszła z cienia na środek groty, cały czas błagając w myślach, by Ashrak pozostał w ukryciu na wypadek nagłego ataku mężczyzny.
- Podejdź zatem elfie, porozmawiajmy w cztery oczy.

Zdawać się mogło, że kolejnych kilka kroków postawiła pewnie i szybko. Dla Noi każdy z nich zdawał się jednak wiecznością. Rzuceniem się w przepaść. Przynajmniej takie emocje targały teraz jej wnętrzem.
Drżała ledwie dostrzegalnie. Głupcem jednak ten, który pomyślałby, iż to przez strach. Tropicielka walczyła teraz ze swoim instynktem, który podpowiadał jej aby wbić w czerep elfiego maga toporek. Najlepiej tak głęboko, by musieli pochować jego truchło razem z jej orężem. Poszerzone przez mrok źrenice wpatrywały się w rozświetloną magicznym światłem postać. Jej oczy przypominały teraz dzikiego kota, zręcznie zakradającego się na ofiarę... Jak smutna była jednak prawda ? To ona, oddaje się niemal na pewną rzeź.
- Jesteś sama ?
- Nie...
- mruknęła nie przerywając marszu. Elf popatrzył na nią pytająco, po czym rozejrzał się po grocie.
Drgnął silnie, kiedy kilka kroków przed nim tropicielka nagle pochyliła się i chwyciła coś w dłoń - Iputtup.
- Teraz macie nas obie. Prowadź Elfie.

Kordon popaprańców otoczył ją szczelnie. Ruszyli plażą w kierunku, w którym wcześniej udała się spotkana na plaży elfka. " Tej zaropiałej francy jeszcze odpłacę. Utnę jęzor i wsadzę w słój. Użyć nie użyję, ale chociaż będzie mogła popatrzyć..."
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"
Mizuki jest offline