Tymczasem, bosman Harkonnen ...
... myślała już tylko o tym co ją czeka kiedy dotrą do celu. Nie spodziewała się co prawda, tak gwałtownego obrotu sprawy, ale nie zamierzała zaglądać darowanemu koniowi w zęby. Planowała za to zaglądać w zupełnie inne miejsca.
Póki co jednak ... trochę niezbyt przekonujących protestów i wiercenia pro forma. Gdyby chciała wyrazić szczery protest wobec takiego traktowanie swojej skromnej osoby, facet żegnałby sie już z klejnotami. Harkonnen czuła się jednak bardziej, jak dziecko na gwiazdkę, niż dama w opałach.
Kiedy wreszcie zatrzasnęły się za nimi drzwi, a pierwszy oficer, którego imię zupełnie wyleciało jej z głowy, rzucił ją mało delikatnie na łóżko, spojrzała na niego ze swojej nieprzystojnej pozycji i to co zobaczyła było dobre.
On chyba jeszcze nie zdawał sobie sprawy, jak na nią działa, bo zapytał: - Koniec przedstawienia? Czy mam cię zakneblować? - jęknęła, gdy jej myśli podryfowały w bardzo interesującym kierunku. - Nie mam nic przeciwko dobremu kneblowaniu - odparła niewiele myśląc.
Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko ...
__________________ I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks |