Walka skończyła się niemal tak szybko jak zaczęła...
Teraz jednak poza uczuciem niepokoju towarzyszył paladynowi potężny ból w ramieniu. Wiele istnieje słów jakimi Stragos byłby w stanie opisać jego wymiar. Ani jednego jednak, którym mógłby się posłużyć publicznie mężczyzna o jego "statusie". I to w towarzystwie kobiet.
Twarz jego wygięła się w grymasie, kiedy prężył ramie odkładając na swe miejsce miecz i ciężki buzdygan. Z rozcięcia wypłynęły przy tym kolejne, soczyste hausty krwi. - Nie mnie przyjacielu...- powiedział serdecznym, acz stanowczym tonem do kapłana, kiedy ten zbliżył się by obejrzeć jego rany. - Czarodziejka z Thay jest dla nas cenniejsza niż ramię skromnego sługi Księżycowej Panny. - wskazał podbródkiem na dogorywającą kobietę pozbawioną ramienia. - Sprawdźcie czy jest jeszcze jakaś nadzieja. Jeśli tak, może będę wam w stanie pomóc kapłanie. Moja zdolności nie dorastają do pięt sługą Promienistego, jednak może wspólnymi siłami ?... Nie pozostawiajmy jej tak. Nie zamieniajmy się w ludzi, których tak bardzo się brzydzimy. - stwierdził stanowczo w kierunku pozostałych towarzyszy. - Jesteście od tej chwili więźniami Simbul.- już bardziej władczo przemówił w kierunku przegranych. - Nie skazujcie się na męki większe, niż te, na które skazani byli nasi pobratymcy pochwyceni przez Thay. Odpowiedzcie na pytania a łaska zostanie wam okazana.
__________________ "...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys" |