Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-05-2012, 12:09   #16
Ryder
 
Ryder's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputację
Nie było już miejsca na myślenie...
- Twoja, gadzi pomiocie? Timett was puścił, ja nie jestem nim. Zabić wszystkich! - wykrzyknął Erohet - A wy za nią! - dorzucił do dwójki mającej odciąć drogę jeźdźcowi.

Spaleni Ludzie zaszarżowali z pełną siłą. Bouden miotał się przez chwilę na swym wierzchu wydajac rozkazy, po czym oba oddziały starły się brutalnie. Erohet dopadł drugiego wodza i poczęli się okrążać na wierzchach, starając trafić jeden drugiego. Syn Warthura dzierżył dwa proste miecze, Bouden zaś kręcił zabójcze młyńce wielką kolczastą maczugą. Przed jednym zamachem Erohet nie zdołał się uchylić i otrzymał potężny cios w żebra. Spadł z konia. Przez chwilę nie mógł oddychać a przez oczami pojawiały się i znikały czarne plamy, ale w porę dojrzał nadchodzącego Boudena, głupiec porzucił wierzchowca żeby się nad nim poznęcać. Nieważne, czy Erohet dziś zginie, czy nie, Bouden jeszcze srogo zapłaci za ten błąd. Właśnie zamierzał się za niego z kopnięciem, gdy Syn Warthura odtoczył się w ostatniej chwili. Wciąż trudno mu było oddychać, ale mógł stawić wrogowi czoła. Wąż ruszył na niego z rykiem, rozjuszony, a Spalony, nieograniczony mobilnością do końskiego siodła, unikał i zbijał powolne, lecz potężne ciosy Boudena. Po kilku takich manewrach tamten był już zmęczony, wtedy Erohet przystąpił do ataku. Zablokował kolejne powolne uderzenie tuż nad ich głowami, wiążąc maczugę wroga między dwoma swoimi ostrzami i poczęstował wroga kolanem dokładnie tam. Bouden upadł jęcząc jak własna matka, kiedy go wydawała na świat. W mgnieniu oka przebiły go dwa miecze Eroheta.

* * *

On odniósł zwycięstwo, lecz walka nadal trwała, wszędzie naokoło szczękała stal i tryskała krew. Po chwili część
z Węży zaczęła uciekać. Erohet stracił dwoje ludzi, Węże troje, ale bitwa była już chyba przesądzona.

Z oddali nadciągali jeźdźcy. Z parszywymi wężami mogli sobie poradzić, ale z zakutymi po szyję wojownikami nie mieli by teraz szans. Trzeba było podjąć decyzję.
- Spaleni, za mną! Do lasu! - Wydał rozkaz. W kilka chwil padło jeszcze dwoje Węży i jeden swój, po czym wataha Eroheta podążyła za nim do lasu.
- Zbliżają się jeźdźcy w stali, pewno te psy, Arryni. Zabierzmy tę kobietę, Hagat i Perthar pewno już ją mają,
i wracajmy. Dość naszej krwi się polało.
 
Ryder jest offline