Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-05-2012, 15:24   #20
JohnyTRS
 
JohnyTRS's Avatar
 
Reputacja: 1 JohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputację
Reakcje na rewelacje Steve'a Cadarta były różne, zazwyczaj chłodne. Jedynie Rudolf był zadowolony ze spotkania. Francis pewnie też, choć wolałby go zastrzelić i okraść, jak każdego innego frajera. Sędzia siedzący obok dziennikarza był bardzo powściągliwy - milczał i zaczął wertować kartki pełne treści XXX. Cienkie kartki miały mocno wymięte brzegi, ale ich graficzny przekaz nadal pozostawał czytelny, różne takie wydepilowane pokazywały, jakimi dobrymi są gimnastyczkami. Choć długie paznokcie im trochę przeszkadzały w obracaniu specyficznymi zabawkami.

Ma'o'-nehe też nie zżył się z przybyszem, wolał towarzystwo hieny i co jakiś czas bytów niematerialnych.

Jechali dalej. Droga była pusta, w radiu spiker coś tam gadał, same bzdety. Po chwili kilka utworów, widocznie ten tam z radia lubił rockowe i heavy metalowe kawałki. Nawet przyjemnie było posłuchać brzmienie elektrycznych gitar, gdy we wszystkich napotkanych barach nie było prądu i ewentualni muzycy grali na tym, co funkcjonowało "bez prundu".

Steve Cadart natomiast opowiadał o Nowym Jorku i jego okolicach. Miał znaczną wiedzę, nieraz musiał wytłumaczyć, co oznacza ten konkretny fachowy termin.

Słońce było coraz wyżej, co jakiś czas przesłanianie przez małe chmurki. Nic nie zwiastowało zmiany pogody

Rudolf szacował, że za około pół godziny będą w Cheyenne. Nawierzchnia drogi była mocno spękana, pewnie te kawałeczki nie były ze sobą połączone, jechało się jak po lekko utwardzonej drodze polnej.

To wydarzyło się nagle. Bardzo nagle, w ułamku sekundy, nawet Rudolf, mistrz kierownicy, nie zdołał wyjechać z opresji. Droga pod samochodem po prostu... zapadła. Jones widział jak droga przed maskę ucieka coraz bardziej do góry, a oni znajdowali się już pod poziomem drogi. To był upadek, dodatkowo jadący samochód z impetem przywalił w podbudowę drogi. Spadali w dół. To nie było trudne do odgadnięcia, każdy czuł to w żołądku.

Trwało to może dwie sekundy, zanim samochód przywalił w coś twardego. Impet uderzenia zerwa wszystkich z foteli, każdy złapał się za coś do trzymania. Rudolf naprężył mięśnie i ścisnął kierownicę, Pasażerowie z tyłu, Sinclair i Cadart wbili palce dłoni w zagłówki przed sobą. Z tego co John zauważył, dziennikarz dodatkowo skulił się, pochylając się do przodu.
Najgorzej miał Francis. W desperacji złapał się jedną ręką siedziska, drugą panicznie łapiąc uchwyt nad drzwi.

Uderzenie było silne, każdy wyleciał ze swojego fotela do góry, uderzając głową w sufit, by po chwili wrócić do pierwotnego położenia. To było bolesne. Złodziej z Vegas mia najmniej szczęścia, poleciał do góry i do przodu, uderzając głową w szybę.

Ma'o'-nehe jechał za samochodem, jego trzymanie się z dala od Cadarta najpewniej uratowało mu życie. Nic nie widział, tylko unoszący się słup żółtawego pyłu, jak w burzy piaskowej.

Tam na dole nic nie było widać. Wszędzie pył, a raczej spylona ziemia. To nie była zwykła dziura. Ten lej działał jak komin, wynoszący pył na powierzchnię. Tam było coś więcej, coś, co powodowało przepływ powietrza. Wszyscy w samochodzie byli przytomni. Najgorzej mieli Rudolf i Francis. Drobny pył wcisnął się do wnętrza pojazdu, otaczał ich wszystkich. Dla Cronjego było to prawie jak wyrok śmierci. A Francis... cóż, porządnie uderzył się w głowę, czoło też nie wyszło bez szwanku podczas uderzenia. Rozbity łuk brwiowy meldował się krwią ściekającą po twarzy złodzieja.
 
__________________
Ten użytkownik też ma swoje za uszami.

Ostatnio edytowane przez JohnyTRS : 19-05-2012 o 09:37.
JohnyTRS jest offline