Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-05-2012, 20:00   #10
Pinhead
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
Waćpani Ksymena Kusznierewicz
Choć lata młodzieńcze waćpani Ksymena za sobą już miała i schorowana mocno była, to krew w niej ciągle gorąca była. Przeto nie dziwota, że ani strzałów po nocy rozlegających się, ani Janikowskich galopujących przez las, ani człeka którego ścigali nie zlękła się.
Jedno w tym wszystkim ją dotknęło niczym drzazga pod paznokciem, że Janikowscy po nocy harce jakoweś i strzelaniny na ziemi jej przodków czynią. Procesować się, za plecami obgadywać i bujdy niestworzone o jej familii opowiadać to jedno, ale na własność czyjąś rękę podnosić, o nie, tego to już za wiele było.
Rację jej brat miał, że Janikowskim jak psom ufać nie można, że to plemię żmijowe od synów Abrahama gorsze i bardziej zdradliwe.
Szybko siły oszacowawszy pani Ksymena do wniosku doszła, że tej obrazy Janikowskim płazem nie puści, a przy okazji nosa utrze i co to za harce po nocy wyczyniają dowie się.
- Prowadź Jędruś! - zakrzyknęła na sługę, a temu dwa razy powtarzać nie było trzeba. Nie raz z mości Henrykiem kota, Janikowskim pogonił to wiedział, co czynić ma.
Konia ostrogami pokuł i na przełaj przez łąki się rzucił. Ichmościni Ksymena takoż za nim, jak i reszta czeladzi ruszyła. I choć pęd powietrza panią Kusznierewicz dusił i o atak kokluszu przyprawiał, to matrona nie odstąpiła. Tym bardziej konia pognała i do końskiego łba przyległa, by przeciwnością losu sprostać i Janikowskich dopaść.

Dwa pacierze nie minęły, gdy pościg dopadł do Janikowskich. Wielkie ichmościni Kusznierewiczowej było zaskoczenie, gdyż mości Tadeusz właśnie na szable z jakimś hultajem po chłopsku w baranicę ubrany, stawał. Tamten znać było, że w orężu szlacheckim nie wprawion, gdyż pola imić Janikowskiemu znacznie ustępował. Dwie szramy na ciele już miał i krew się mocno z niego lała. Czeladnicy jego z boku stali i całą awanturę obserwowali. Gotowi jednak byli, by w każdej chwili swego pana wspomóc.
Waćpani Ksymena jednak na co inszego uwagę zwróciła. Jeden z czeladników Janikowskiego konia hultaja trzymał, a tam przy kulbace czarna sakwa wisi.
Wtedy to też właśnie od strony Mierzynowa, kolejni jeźdźcy zbliżać się poczęli z pochodniami i okrzykami “Ichmościno Kuśnierewicz! Ichmościno Ksymeno!” na ustach.

Waszmościowie Posłuszny, Odloczyński, Kmita
Gdyby kompanija panu Posłusznemu posłuch dała i jego namową uległa, to pewnikiem spaleniem dworu Janikowskich, by się nocna ruchawka skończyła. Całe szczęście, że Bóg czuwał i waćpanu Odloczyńskiemu po pijaństwie otrzeźwieć pozwolił. Tylko on o pochodniach i o właściwym kierunku pościgu pomyślał i rozkazy odpowiednie służbie wydał.
Ruszyła więc dzielna kompanija pani Ksymenie na pomoc i by z tałatajstwem Janikowskim się rozprawić.
Galopem pognali panowie bracie w kierunku przez imić Karaszewskiego wskazanym. Mości Odloczyński zaraz za panem Pawłem jechał i co kilka chwil nawoływał panią Ksymenę, bez rezultatu jednak.
W końcu cała grupa w las się zapędziła i wtedy wystrzał znowu posłyszeli. Strach na imić Pawła padł i lico jego blade się zrobiło.
- Ciotuchna! - ryknął w głos - Ja wam dam, Janikowskie z kurwy syny! Za mną panowie bracia! Na Janikowskich! - i choć pewności nie miał, że to wrogów jego odwiecznych zasługa , to szablę z pochwy wyłuskał i z okrzykiem - Na Janikowskich! - w kierunku wystrzału się rzucił.

WSZYSCY
Kompanija pod przywództwem mości Pawła na polanę wpadła dokładnie w momencie, gdy imić Tadeusz potworny cios w łeb przeciwnika swego wyprowadził. Cięcie owo czerep chłopu na pół rozdzieliło i życie z niego uleciało, a krew z czaszki przeciętej niczym z fontanny trysła.
Imić Janikowski szablę z krwi otarł i w te słowa się odezwał:
- Kogóż innego, jak nie Patulskich można się było spodziewać? Wiadomo przecie, że gdzie rwetes i gwałt, tam i Patulscy. To waści człowiek? Z resztą, kogo ja się pytam, i tak pewnie w żywe oczy waszmość zaprzeczysz, że z napadem na kolasę pod lasem nic wspólnego nie masz.
Imić Henryk niezwykle spokojny był, jak na kogoś kto przed chwilą kogoś życia pozbawił. Jego pachołki, jednak zgoła inaczej. Nerwowi byli i dłonie na bandoletach położyli.
 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman
Pinhead jest offline