Nieznajomy po wręczeniu "długopisu" Lidii oddalił się w bliżej nieokreślonym kierunku, aż stracili go z oczu.
W tym czasie Tomasz zdołał wywrócić odkurzacz, ratując przy tym samym nieszczęsna matkę i jej pociechę. Lidia skierowała światełko z "długopisu" na mordercze urządzenie, które sypnęło iskrami z wylotu powietrza i znieruchomiało. Dziewczyna wycelowała ponownie w piły i pralki, ale te tylko ponownie się zatrzymały.
Matka polka przyciskając swoje kilkuletnie dziecko do siebie (malec nie wyglądał na szczególnie wystraszonego) wydawała się być w szoku. Była to pulchna kobieta w kolorowej letniej sukience i wyraźnie farbowanych blond włosach. Jej synek, równiej nie należący do najlżejszych był ubrany zwykłą koszulkę i spodenki, a na jego głowie tkwiła paskudna siatkowana czapeczka z daszkiem.
- Maaamaa, kupisz mi taki wózek? - Spytał malec wskazując na rydwan Tomasza, jednak całkowicie go ignorując.
Wtedy nadbiegł z powrotem tajemniczy Anglik. Ciągnął za sobą.. wąż pożarowy.
- Odsuńcie się! - Zawołał Nieznajomy i odblokował wylot węża.
Anglik z ledwością utrzymywał szalejąca wodę kreując ją na urządzenia przy drzwiach. O dziwo pralki i piły zaczęły uciekać przed wodą w panice jak koty.
- Do wyjścia! Nikt nie zostaje w tyle! - zawołał radośnie Anglik.
Na zewnątrz było duszno. Wiosna dawała z siebie wszytko i zastępowała lato całkiem nieźle. Co prawda wiele drzew jeszcze było pozbawionych liści. Było późne popołudnie i słońce już chyliło się ku zachodowi, ale ani na chwilę nie przestawało mocno przygrzewać.
Ich wybawca teraz już całkiem przemoczony, ale wydał się jeszcze bardziej zadowolony z siebie niż wcześnie. Niczym wytrawny kieszonkowiec wyciągnął "długopis" z dłoni Lidii za nim się zorientowała i zaczął z nim chodzić dookoła.
- Teraz już wiem. No nie sama elektronika, ale same impulsy elektryczne. Dlatego wszytko samo wędruje i nie lubi wody. A wszytko po co? By odwrócić uwagę! W zeszłe święta Bożego Narodzenia coś tu się zjawiło i wtopiło się w tłum... To nasz Mikołaj. Wiecie, tutaj buszował taki sztuczny Mikołaj, świetny kamuflarz w zimie, wiosną nie tak bardzo. Tylko czego potrzebuje w centrum handlowy? A! to kopania! Pod nami jest szyb! Coś tam jest co interesuje naszego Mikołaja od elektryki. Wydobywano tam węgiel, czyli szukają czegoś sprzed kilku milionów lat. Nadarzacie? A przy okazji jestem Doktor. - anglik mówił prawie bez zaczerpnięcia tchu. - Da się zjeść na dół? Do szybu? Albo nie, mam chyba pomysł jak tam zjeść
Odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę przystanku tramwajowego.
- No co tak stoicie? Zapraszam was na ratowanie świata, to ekscytujące, prawda? Nasza mama i dziecko już się ulotnili. To nawet lepiej, bo najbezpieczniej. Idziecie?
Rzeczywiście, przesadzistej kobiety i dziecka nie było nigdzie w pobliżu.
__________________ Gallifrey Falls No More! |