Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-05-2012, 23:21   #93
Cell
 
Cell's Avatar
 
Reputacja: 1 Cell nie jest za bardzo znanyCell nie jest za bardzo znanyCell nie jest za bardzo znanyCell nie jest za bardzo znany
Elfka z niedowierzaniem patrzyła na towarzyszy, po czym głośno i zimno powiedziała:
- Popieprzyło Was, kompania? Dziewkę chcecie oskórować, bo krzywo na Was spojrzała? Kimkolwiek ona jest, przez sporo przeszła. Już ja widzę, jak Wy byście się zachowywali po przymusowym spoczynku w klatce. Też byście atakowali kogo popadnie, tak dla pewności wsadzili bełt między oczy, bo a nuż znowu was zechcą ostrzem połechtać. Ja się zajmę dziewczyną, będę się nią opiekować i mieć na oku, ale, na litość Bogów, nie zamieniajcie się w jej kolejnych wrogów, drąc na nią paszczę i wytykając! Jak długo ja będę przy niej i póki nie będzie satysfakcjonującego dowodu w postaci bezpośredniego ataku... Nie ruszycie jej.

Oddychała głęboko, nie miała problemów z opanowaniem, jak większość jej pobratymców, ale czuła ból, widząc jak jej towarzysze traktują to biedne, brudne stworzenie. Podeszła do kozaka i położyła mu stanowczo dłoń na ramieniu:
- Mierzwa... Ty też. Posłuchaj mnie i zaufaj, nie możesz dziewczyny winić za to, że próbowała się wydostać i uratować skórę jedynym sposobem, jakim znała. Dajcie jej jedną szansę. A nuż nie pożałujecie. I dla dobra nas wszystkich, chwilowo Ty się trzymaj z daleka od klatki. - wyrzuciła poważnie, z błyskiem pasji w oczach - Proszę. - dodała potulnie.

- Moim zdaniem przeprawa przez bagna czy przez rzekę to pomyłka. Mamy dwa sprawne wozy, czemu mielibyśmy je porzucać, skoro nie dość, że mogą się później przydać, to i przyspieszą podróż. Czworo z naszych kompanów zostało rannych, z pewnością dużo by im dała możliwość odpoczynku i szansy na rekonwalescencję. Wracajmy po drugi wóz, a ja w tym czasie doleczę Wasze rany. Kto jeszcze może kierować wozami? - jej głos brzmiał donośnie ponad dyskusją pozostałych. Elfka przechadzała się dookoła polany, ręce trzymając splecione razem. Myślała.

Czy przypadkiem jej sympatia wobec odrzuconej przez wszystkich, z oczami pełnymi nieszczęścia dziewczyny pochodziła od czegoś więcej niż jedynie z czystej empatii? Czy możliwe że na nią też działał jej urok? Przecież miała dość wrażliwe zmysły i z pewnością wyczułaby magię... Dla pewności podeszła do czarownika i cicho zapytała:
- Magu, nie masz może zbędnego amuletu, który pozwoli mi wyczuć czy dziewczyna nie atakuje któregoś z naszych? Wyczuwam magię na co dzień, ale... Boję się, że to nie wystarczy. Nie tym razem, a skoro mam się zorientować, co ona rzeczywiście robiła póki jej nie spętali... - jej spojrzenie prześlizgnęło się po zmasakrowanym ramieniu Alberta - A co do tej ręki, jak tylko podejmiemy decyzję i nieco się uspokoją zawirowania losu, zgłoś się do mnie. Takie rozerwanie to dla mnie nie pierwszyzna. Eliksir dużo pomógł, ale w chwili obecnej możesz mieć problemy z dokładnym poruszaniem palców, nie mówiąc o podnoszeniu ręki... A ja bym mogła coś na to zaradzić. Wystarczy, że odpowiednio wcześnie zszyję, co trzeba.

Kobieta przysiadła na wozie, niedaleko klatki, czekając na werdykt kompanów. W głowie błąkały jej się pytania, które mogłaby zadać dziewczynie z klatki, o co prosił. Zastanawiała się jak rozpocząć rozmowę, jak przekonać tę zagubioną istotę, że ma choć jednego sojusznika na tym świecie.
 
Cell jest offline