- To ja podpadam politrukowi i kapelanowi, a wy robicie takie dziadostwo? - powiedział z wyrzutem do większości dziesiętników, gdy towarzystwo zebrało się na placu apelowym. - Kurwa, za podszywanie się pod duchownych grozi w cywilu stos, u nas stryczek. Co to miało być?
- A mówiłem, że to wszystko pójdzie w pizdu. - oznajmił sucho Maruda. - Plan był dobry. - odciął się Bittrich. - Nie moja wina, że cała ta chujowa heca była ustawiona. Was też dopadli z kuszami czy tam z czym?
Odpowiedział mu smętny, dość jednogłośny pomruk potwierdzenia. - Skurwysyny. Edelberg na poważnie prosi się o kosę pod żebro. Albo granat w wychodku.
To spotkało się jednogłośną aprobatą jego ludzi, a sądząc po ich zaciętych minach i błyskach w oczach, nawet pijanego Kartacza i wiecznie mrużącego przekrwione oczy Zaspanego, gotowi byli to zrobić choćby teraz, zaraz. W dłoniach Uśmiecha pojawił się nóż, którym zwykł czynić ofiarom to, od czego wziął swoje przezwisko. Zaspany wysyczał litanię przekleństw po tileańsku, a saper zaczął szperać po kieszeniach w poszukiwaniu pocisku, w związku z czym został natychmiast spacyfikowany przez swojego trójkowego, Hrabiego i kompana, Wróżkę.
W końcu padło 'spocznij' i klnący na czym świat stoi żołnierze rozeszli się do swoich namiotów, topić smutki, rżnąć w kości albo pieprzyć markietanki.
Ranek i nowe wieści wcale nie poprawiły nastrojów wśród dziesiątek II Lekkokonnego. Przeciwnie, pogorszyły je o ile to było możliwe. Zwiad na trzydzieści mil, ale bez koni. Dla kawaleryjskiego oddziału. Równie dobrze mogli nakazać im służbę kwatermistrzowską albo od razu kancelaryjną. - Kurwa, może od razu na osły nas posadzą. - warknął Hrabia. Jego miłość do koni i pasja hippiczna była w dziesiątce powszechnie znana. W związku z czym, oczywiście, wykorzystywana do szyderstw i obelg. Potwierdzała również w pewnym stopniu jego pretensje do szlacheckiego pochodzenia. - Mogliby. Przerobiło by się je na kiełbasę. - rozmarzył się Wróżka, kłusownik z zawodu i zamiłowania. - Mówię wam, taka ostra kiełbasa z osła to jest coś. A z piwem to hoho.
- Piwa... - poprosił słabym głosem Kartacz. Został całkowicie zignorowany. - A ja to bym Grubego sprawił. - zagroził Uśmiech. - Po swojemu, po ostlandzku. Zobaczyliby my, czy z poszerzonym uśmiechem też byłby taki dowciapny.
- Na pewno zmieściłby wtedy więcej kutasów w gębie, niż synalek. - parsknął Franz.
Reszta zareagowała huralnym rechotem. - Nnna ssstosss, kkkurwiego sssyna! - dodał swoje Jąkała, otrząsając się ze swego zwyczajowego stanu kontemplacji po kazaniu. - Ssspalić chuuja!
- A on jeszcze ze stosu patrzyłby, jak my dyndamy na stryczkach, skurwiel. - podsumował zrezygnowany Maruda. - Wyczuwam spisek. - Bittrich z paskudnym uśmiechem zbliżył się do Erikson, która dopiero co wszem i wobec dała znać o swojej dezaprobacie wobec nowego genialnego planu ich komendanta.
Wysłuchał propozycji i planów dziesiątki Nelli. Gdy doszło do otrzeby skombinowania specyfików wpływających na umysł, zaofiarował swoją pomoc. - Jeden z moich, Zaspany, ten Tileańczyk, babra się w prochach, wyciągach, płynach i takich tam. Na sen ma coś na mur beton, czasem używamy tego, żeby położyć spać Kartacza.
Daj znać, jak będziesz potrzebowała. Dość się już, kurwa, nachodziłem. A Edelberg pracował na podobnego kopniaka w dupsko już od dawna.
__________________ Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan - Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"
Ostatnio edytowane przez Cohen : 19-05-2012 o 00:29.
|