Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-05-2012, 09:22   #21
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Uśmiechnięte twarze dragonów wyraźnie kontrastowały z umorusanymi i zmęczonymi obliczami wojaków, którzy dziarsko uczestniczyli w zaplanowanych na noc manewrach. Nikogo jednak fakt ów nie dziwił a cieszył wyłącznie dragonów z VI konnego. Każdy w wojsku ceni sobie chwilę wytchnienia a szansa nie brania udziału w manewrach każdego winna cieszyć. Dziwnym więc było, że na placu apelowym Kurwiego Młyna, spośród wszystkich zgromadzonych wojaków kawalerzyści VI Regimentu Kawalerii sprawiali wrażenie najbardziej przez los dotkniętych. Wszyscy stojący w karnych szeregach wiedzieli już z jakiej przyczyny ich tu zgromadzono. Przyszedł rozkaz wymarszu. Skoro zaś dwa regimenty nocą odbywały manewry, to kto mógł owym rozkazem zostać objęty zdawało się wszystkim oczywistym. Stąd mężni obrońcy Middenlandu zebrani w dwóch oddziałach, które nocą odbyły ćwiczenia, promieniowali radością. Przekonanie o sprawiedliwości dziejowej wyglądała z każdej obsiniaczonej mordy, z każdego opuchniętego oka i wypełzała na obite, nabrzmiałe pyski. „Macie chuje nagrodę za siedzenie na dupach! Ku chwale Ojczyzny, kurwa jej mać!”.


- Nie mamy zbyt wiele czasu bo przyszedł rozkaz wymarszu. Chciałbym więc w krótkich słowach podziękować wam żołnierze za postawę w trakcie dzisiejszych manewrów. Jego Wysokość byłby dumny, gdyby mógł widzieć jak wiele energii… - „Jego Wysokość sra na to, żre frykasy i siedzi w ciepłych komnatach uganiając się za miękkimi cycuszkami. My zaś sramy pod siebie, żremy byle gówno, nie śpimy i ganiamy po nocach byś mógł się puszyć jak paw, głupi kutasie.” Myśli tego typu zagościły w umysłach niemal wszystkich zgromadzonych na ćwiczebnym placu. Jednakże nikt się nie odezwał. Żołdacy prężyli pierś rozmyślając o tym co ich czeka, bądź o tym co ich nocą spotkało. Bądź nie myśląc wcale. „Na chuj martwić się o to, na co nie masz wpływu?” zwykł mawiać Vorst Trąba, dziesiętnik dragonów z VI. Tą życiową mądrość popierało w całej rozciągłości wielu żołdaków.




***



- Kapitanie Herkov! Chciałbym panu pogratulować udanych manewrów… - komendant Edelberg uśmiechnął się z przekąsem i zerkając na zmęczoną twarz Jednookiego. Cóż, manewry wyraźnie mu nie służyły. - … ale z tego co mi doniesiono nie były dla pańskich ludzi nazbyt udane.


- Ponieśliśmy porażkę.
– Jednooki nie komentował słów komendanta. Przywykł do tego a Gruby Peter nie potrafił przegapić okazji do dogryzienia dowódcy II Regimentu. Herkov jednak nie był żołdakiem od wczoraj by na takie rzeczy nie wyrobić naturalnej odporności. Nie miałby prawa zostać liniowym dowódcą, gdyby dupy nie miał obitej blachą.


- Klęska! Klęska, mości kapitanie była by dużo bardziej właściwym słowem. – Peter Edelberg uśmiechnął się cynicznie, po czym podszedł do biurka na którym leżała rozłożona mapa i sterta różnych papierzysk. W tym dwa rozpieczętowane pergaminy. Wosk ze złamanych pieczęci jeszcze zalegał na mapach więc pisma musiały być świeżymi wiadomościami. – Po wzgórzu mogła wam się jednak zmienić perspektywa. Na szczęście wasi ludzie będą mieli okazję się zrehabilitować.


- To znaczy?
– grzeczne zainteresowanie było wszystkim co Jednooki pokazał na twarzy. Nie powiedział nic o uzbrojeniu Wilczej Piechoty, o sprzecznych rozkazach ani o pewnych innych „nieprzewidzianych” utrudnieniach, które II Regiment napotkał podczas nocnych ćwiczeń. Nie było sensu.


- Jego Książęca Mość rozkazał oddziałom naszej stanicy przeprowadzenia rozpoznania wzdłuż Starego Zachodniego Szlaku. Uznałem, że najlepiej do wykonania tego rozkazu nadaje się wasz regiment zwiadu. No bo kto lepiej nadaje się do tego, jak zwiad? – Gruby Peter rozciągnął usta w chytrym uśmiechu.


- Chcę ten rozkaz dostać na piśmie. Co z naszymi końmi? – Herkov nie uniósł nawet brwi. Jego głos był zimny jak grób.


- Niestety… jeszcze nie dotarły. Będziecie musieli obyć się bez nich. Do Fintel jest około trzydziestu mil. Dotrzecie tam w pięć dni. Macie sprawdzić co z osadą. Jak będziecie na miejscu wyślecie wiadomości do stanicy. Za trzy dni mają przybyć osadnicy. Zatrzymamy ich i ruszą, jak dostanę wieści, że wieś jest bezpieczna. Wy zaś poczekacie na nich, przekażecie im wioskę i ruszycie dalej na zachód. Mam nadzieję kapitanie, że nie spieprzycie tak prostego zadania.


Herkov tylko wzruszył ramionami, bo skomentować tego właściwie się nie dało. Owszem, mógł dać komendantowi w pysk, ale to skończyło by jego wojskową karierę.


Wychodząc, po głębszym zastanowieniu, doszedł do wniosku że mógł to zrobić. Po Wzgórzu w Lesie Borkleven jego kariera już się skończyła…




***



- Panowie… -Herkov nie potrafił się przyzwyczaić do faktu, że wśród dziesiętników miał babę, ale też poza takimi wpadkami nie czynił jej i nie pozwalał czynić nikomu żadnych wstrętów. Tak, jakby Nellia wymagała jakiejkolwiek opieki. - … otrzymaliśmy rozkaz wymarszu. Wyruszamy za dwie godziny. Chcę by wasi ludzie byli gotowi do drogi, uzupełnili zapasy i pozałatwiali wszystkie sprawy w stanicy, bo prędko tu nie wrócimy.


Pojęcie „załatwiania wszystkich spraw” sprawiło, że wielu spośród zgromadzonych w zabałaganionym pomieszczeniu dziesiętników wróciło myślami do nocnych manewrów, których skutki wielu z nich miało wypisane na twarzy. Wiedzieli, że choć czasu zostało niewiele, nie zostawią za sobą długów.


- Co z końmi Panie kapitanie? – Jorg, podsetnik powiedział na głos to, co pomyślało wielu.


- Niestety… - kapitan wzruszył ramionami i pokręcił głową. Nie był w nastroju do dyskusji. - … Wyruszamy Starym Zachodnim Szlakiem. Najpierw do Fintel, ale później dalej. Mamy przeprowadzić zwiad, zająć wioski, przygotować je na przybycie osadników i rozpoznać teren.


- Konno było by szybciej…


- Rozkaz to rozkaz. Chcę was za dwie godziny widzieć na placu apelowym gotowych do wymarszu. Rozejść się!
– Herkov lekko tyko podniósł głos, ale wszyscy w jego komnacie zrozumieli, że „stary” nie jest w nastroju do dyskusji.


Pozostało im dwie godziny w stanicy i kilka nie załatwionych spraw.


Człowiek honorowy nie pozostawia za sobą długów…


.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline  
Stary 18-05-2012, 01:20   #22
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Gdyby akurat nie opróżniała manierki do połowy, bo planowała z wyprzedzeniem i coś musiało zostać na potem, być może zapobiegłaby samozwańczemu huuuraaa Gusa. Jednak okrzyk rozbrzmiał i nie pozostawił wyjścia. Pobiegli z rykiem. Wielkie natarcie Drugiej na wrażą chorągiew. Szło jak po maśle. Nawet nie wyciągnęli broni, Gus przewrócił jednego czy dwóch maruderów, Mała ich poprawiła i nagle byli na schodach, a Nellia trzymała w rękach chorągiew. Nawet nią zamachała.

Ale dobrze skończyć się to nie mogło. Nadal byli w warowni sami i trudno powiedzieć, kto w tej chwili wkurzał bardziej, Wilki czy swoi. Van Dorf szczerzył zęby jakby dokonał czegoś niezwykłego otaczając mizerne stadko Psów. Poprzekomarzali się o flagę jak małe dziewczynki, dokładnie tak samo jak w dzieciństwie Nelli obfitującym w szarpaniny o kolorowe szmatki ze starszymi siostrami. Osiągnęła tyle, że uszkodziła cudzą własność i zabrała kawałek na pamiątkę.

Potem wielokrotnie przysięgała, że było to PO odgwizdaniu końca. Tak często, że w końcu sama uwierzyła, że słyszała ten gwizdek.

Tak naprawdę stratę sztandaru potraktowali jako sygnał do walki. Nellia skoczyła do Van Dorfa z pięściami, licząc, że ten, honorowo wyrzuci swój buzdygan. Rzecz jasna znowu zawiodła się na bliźnim. Nie było już rycerskich mężczyzn. Tam mawiał jej dziad i jak widać wiedział, co mówił. Wyszła z tego prawie bez obrażeń. Tyle, że każde wgniecenie na lilijkowej stali bolało ją niczym żywa rana. Przysięgała też, że skopała półsetnikowi tyłek. Wyciągał ją Puszczaj, kiedy już było naprawdę dużo dymu.

Z całej zabawy bez obrażeń wyszli Mała, Puszczaj i Nathaniel, przy czym ten ostatni zawdzięczał to strategicznej pozycji. Potem Mała nastawiła zwichnięty bark Tancerki. Dziewczyna nawet nie pisnęła, co przyprawiło Nellię o zimny dreszcz.

***

To, że oni idą, a Szósty z końmi zostaje wydawało się jakimś żartem. Nellia wyrzuciła z siebie wątpliwości, trzy sekundy po tym jak padł rozkaz: rozejść się.
- Jak to kurwa na piechotę?! Drugi ma sto koni a grzeje dupska?! Rozkaz! Co to za pierdolony rozkaz?! –zapomniała o rozciętej wardze, znowu poczuła w ustach smak krwi.
Jeszcze sporo brakowało do świtu, ci z szóstego, wrócili już do swoich namiotów, przedłużyć słodki sen choć o dwie godzinki. Ze złości chciało jej się napić.
- Papier i trochę laku. – Nathaniel z zawziętą miną kopał butem dół w rachitycznej murawie Kurwiego Młyna. – Takie nic, a decyduje o naszym być i nie być. Zwinięty w rulon bóżek żołnierskiego losu…
- Przymknij się – warknęła na swojego człowieka Kluska.
Stali zbici w gromadkę, nikt jakoś nie chciał się ruszyć. I nawet Ion miał posępną minę. Wszyscy co i raz zerkali na dziesiętniczkę.
- No co ja kurwa mogę? Ukraść mam te konie czy jak?
Zapadła cisza. Nellia mimowolnie obróciła się w stronę obozowiska VI Regimentu. Zrozumiała, że nie ma wyjścia.
- Nie da się ukraść setki koni –powiedziała Tancerka.
- Nie da się bez Jednnookiego –wyraziła swoje zdanie Kluska.
-Jedno oko łatwiej przymknąć – odpowiedział Nathaniel.

Nellię od myślenia rozbolała głowa. W garnizonie miejskim częściej operowano papierami niż tutaj nigdy jednak nie czytała rozkazów pochodzących z samej góry. Kazała wszystkim czekać. Dogoniła Jednookiego. Szurnęła butami, zasalutowała i nieco popsuła efekt nagłym czknięciem.
- Przepraszam kapitanie.
- O co chodzi żołnierko?
- Ma pan tez rozkaz kapitanie? Znaczy papier?
- Co? To wpłynie jakoś na waszą sytuację, żołnierko?
- Melduję że nie, kapitanie. Babska ciekawość.
- Idźcie lepiej zrobić coś pożytecznego, Erikson.
- Widział je pan, kapitanie? Gruby je ma?
Jednooki przystanął, machnął ręką jakby opędzał się od komarów. Skrzywił się, gdy nie pomogło. Chyba był nawet ciut rozbawiony.
- Dla was komendant Edelberg, Erikson. Nie widziałem, jeśli już musisz wiedzieć i ma. I idźże nim stracę cierpliwość.
Nellia zasalutowała i zgrabnie odwróciła się na pięcie.
Wróciła do swoich ludzi.
- Tak, to będzie bułka z masłem. Trzeba włamać się do Grubego, wynieść papiery, dopisać w rozkazie o oddaniu nam koni, pokazać to Jednookiemu, Jednooki temu bęcwałowi z Szóstego. Potem wsiadamy na ich konie i w piętnaście minut robimy piętnaście mil. W sumie lepiej żeby Gruby twardo spał w tym czasie. Jakieś pomysły?
- Nie da rady tak szybko tak daleko. –Powiedział Jurij. - Ja może bym dał. Na dobrym koniu.
Kluska jęknęła teatralnie. Nathaniel parsknął.
- Podobno, w czasie manewrów, Gruby znowu przyłapał synusia – powiedział.
Ion parsknął śmiechem. Nellia spojrzała na niego groźnie.
- No i…?
- Gruby zawsze po tym ma ciśnienie.
- Mówi się rucha, poeto – poprawiła podkomendnego Kluska.
Nathaniel uśmiechnął się szeroko.
- Dziewczyny wyszukuje mu ziomek, Kucharz. Komendant lubi duże… jędrne… tęgie… z cycuszkami wielkimi niczym niezdobyte twierdze…
Z każdym przymiotnikiem Mała mocniej pąsowiała. Wreszcie wyprowadziła prosty. Trafiła bezbłędnie, w szczękę Gusa, za którym schował się przygotowany na odwet Nathaniel. Wilczy brat warknął i wysunął zęby.
- Spokój! –wrzasnęła Nellia - Łeb mi pęka, więc albo natychmiast zaczniecie się zachowywać poważnie albo pierdolę to i kończę butelkę.
- Mała, masz pięć minut żeby zrobić się na bóstwo. Natahaniel idź do tego zioma. Za pięć minut zaprowadzi Małą. Kluska nie warcz! Myśl! Nikt nie musi się puszczać, jeśli nie chce, ale też Mała nie walnie komendanta w łeb. Gruby musi zasnąć. Jak?
Kluska rzeczywiście wyglądała jakby teraz to ona miała zamiar walnąć dziesiętniczkę. Ale wykonała rozkaz. Na jej twarzy zagościł złośliwy uśmiech.
- No to chyba musisz przeprosić Horsta. On ma takiego od mikstur.

***

- Podobno masz jednego od mikstur?
Horst zdziwił się już, kiedy szła w jego stronę. Teraz jego zdziwienie tylko rosło. Nie odzywała się do niego od kilku miesięcy.
-Słucham?
-Chyba jednak nie – warknęła – Masz u siebie kogoś od mikstur?
- Zwolnij. Po co ci mikstury? Jakie?
Chwilę walczyła ze sobą. Przełykała gorycz faktu, że odzywa się pierwsza. Zmełła w ustach kilka przekleństw i odezwała się jak dziesiętnik do dziesiętnika, kulturalnie.
- Awansowałeś na pewno nie bez przyczyny, więc zakładam, że zmądrzałeś. Otóż trzeba zdobyć konie.
 
__________________
"Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie
Hellian jest offline  
Stary 18-05-2012, 21:37   #23
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
Garrus wysłuchał słów dowódcy. Rozkaz wymarszu, to było coś na co czekał od dawna. Miał już dosyć wylegiwania się w lasach okalających obóz i udawania, że coś robi. Jego ludzie rozleniwili się nieco, ale teraz będą mogli się wykazać. Trzeba było się przygotować.

Garrus zabrał się do tego od razu. Polecił swoim ludziom aby udali się z nim do kwatermistrza po strzały. Przewidywał, że mogą być z tym problemy, skoro koni brak to sprzętu pewnie też. Na wszelki wypadek przygotował parę koron na łapówki. Mieli zdobyć dziewięć łuków i tyle samo kołczanów po dziesięć strzał każdy, dziesięć porcji prowiantu na siedem dni, namiot, pochodnie i trzy rogi sygnałowe. Jeśli się uda, to dobrze żeby otrzymali jakieś skórznie.

Po zaopatrzeniu się w niezbędny sprzęt Garrus udał się w umówione miejsce w oczekiwaniu na wymarsz.
 
Mortarel jest offline  
Stary 18-05-2012, 22:55   #24
 
Garagos's Avatar
 
Reputacja: 1 Garagos nie jest za bardzo znanyGaragos nie jest za bardzo znany
Podczas apelu Dietzgen nie tylko wysłuchiwał Herkova, lecz również rozglądał się po twarzach żołnierzy z innych dziesiątek. Dietzgen wtenczas pomyślał, że było dobrze zostawiać swoich żołnierzy z tyłu. Gdyby nie ogłosili końca manewrów i tak musiałby ich rzucić w wir, ale tak się obyło bez zbędnych stłuczeń. Zdziwił go fakt o braku koni po raz kolejny, coraz bardziej powątpiewał w przypasowanie określenia wojska regularnego dla armii tego regionu. Po zakończeniu "kazania" zauważył, że ktoś z jego dziesiątki ziewał. Może i nawet dobrze że wyruszamy gdzieś, w końcu chłopcy się rozerwą. - pomyślał w duchu Dietzgen Po pewnym czasie Otto rozkazał swoim ludziom załatwienie swoich spraw, i powrót za 15 minut.

***

Po powrocie wszystkich, i krótkiej zbiórce Dietzgen wyznaczył sporą część swoich koron do rozdysponowania trójkowym. Zaufał im, wiedział że nie ma przed sobą bandę pastuchów, lecz zaprawioną żołnierkę. Obowiązkowy był przyzwoity pancerz, jakaś broń do walki wręcz, i broń dystansowa. Resztę pieniędzy "trójkowi" mieli załatwić wspólnie na prowiant. Co prawda dziesiątka miała już żarcie, jednak nie było w takim stanie jakie powinno być w armii. Dietzgen nie wiedział gdzie wyruszają, z czym mają się mierzyć. Ale znając szacunek dowódców wobec II regimentu, to wiedział że czeka wszystkich ciężka próba, być może.
 
Garagos jest offline  
Stary 19-05-2012, 00:10   #25
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
- To ja podpadam politrukowi i kapelanowi, a wy robicie takie dziadostwo? - powiedział z wyrzutem do większości dziesiętników, gdy towarzystwo zebrało się na placu apelowym. - Kurwa, za podszywanie się pod duchownych grozi w cywilu stos, u nas stryczek. Co to miało być?
- A mówiłem, że to wszystko pójdzie w pizdu.
- oznajmił sucho Maruda.
- Plan był dobry. - odciął się Bittrich. - Nie moja wina, że cała ta chujowa heca była ustawiona. Was też dopadli z kuszami czy tam z czym?
Odpowiedział mu smętny, dość jednogłośny pomruk potwierdzenia.
- Skurwysyny. Edelberg na poważnie prosi się o kosę pod żebro. Albo granat w wychodku.
To spotkało się jednogłośną aprobatą jego ludzi, a sądząc po ich zaciętych minach i błyskach w oczach, nawet pijanego Kartacza i wiecznie mrużącego przekrwione oczy Zaspanego, gotowi byli to zrobić choćby teraz, zaraz. W dłoniach Uśmiecha pojawił się nóż, którym zwykł czynić ofiarom to, od czego wziął swoje przezwisko. Zaspany wysyczał litanię przekleństw po tileańsku, a saper zaczął szperać po kieszeniach w poszukiwaniu pocisku, w związku z czym został natychmiast spacyfikowany przez swojego trójkowego, Hrabiego i kompana, Wróżkę.
W końcu padło 'spocznij' i klnący na czym świat stoi żołnierze rozeszli się do swoich namiotów, topić smutki, rżnąć w kości albo pieprzyć markietanki.

Ranek i nowe wieści wcale nie poprawiły nastrojów wśród dziesiątek II Lekkokonnego. Przeciwnie, pogorszyły je o ile to było możliwe. Zwiad na trzydzieści mil, ale bez koni. Dla kawaleryjskiego oddziału. Równie dobrze mogli nakazać im służbę kwatermistrzowską albo od razu kancelaryjną.
- Kurwa, może od razu na osły nas posadzą. - warknął Hrabia. Jego miłość do koni i pasja hippiczna była w dziesiątce powszechnie znana. W związku z czym, oczywiście, wykorzystywana do szyderstw i obelg. Potwierdzała również w pewnym stopniu jego pretensje do szlacheckiego pochodzenia.
- Mogliby. Przerobiło by się je na kiełbasę. - rozmarzył się Wróżka, kłusownik z zawodu i zamiłowania. - Mówię wam, taka ostra kiełbasa z osła to jest coś. A z piwem to hoho.
- Piwa...
- poprosił słabym głosem Kartacz. Został całkowicie zignorowany.
- A ja to bym Grubego sprawił. - zagroził Uśmiech. - Po swojemu, po ostlandzku. Zobaczyliby my, czy z poszerzonym uśmiechem też byłby taki dowciapny.
- Na pewno zmieściłby wtedy więcej kutasów w gębie, niż synalek.
- parsknął Franz.
Reszta zareagowała huralnym rechotem.
- Nnna ssstosss, kkkurwiego sssyna! - dodał swoje Jąkała, otrząsając się ze swego zwyczajowego stanu kontemplacji po kazaniu. - Ssspalić chuuja!
- A on jeszcze ze stosu patrzyłby, jak my dyndamy na stryczkach, skurwiel.
- podsumował zrezygnowany Maruda.

- Wyczuwam spisek. - Bittrich z paskudnym uśmiechem zbliżył się do Erikson, która dopiero co wszem i wobec dała znać o swojej dezaprobacie wobec nowego genialnego planu ich komendanta.
Wysłuchał propozycji i planów dziesiątki Nelli. Gdy doszło do otrzeby skombinowania specyfików wpływających na umysł, zaofiarował swoją pomoc.
- Jeden z moich, Zaspany, ten Tileańczyk, babra się w prochach, wyciągach, płynach i takich tam. Na sen ma coś na mur beton, czasem używamy tego, żeby położyć spać Kartacza.
Daj znać, jak będziesz potrzebowała. Dość się już, kurwa, nachodziłem. A Edelberg pracował na podobnego kopniaka w dupsko już od dawna.
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"

Ostatnio edytowane przez Cohen : 19-05-2012 o 00:29.
Cohen jest offline  
Stary 20-05-2012, 00:55   #26
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Po odprawie rozczarowanie Horsta nie trwało długo. Nie był pewien przyczyn, ale postawienie drugiego konnego przed takim zadaniem jakoś doskonale wpasowywało mu się w decyzję o przerwaniu manewrów w momencie rozpoczęcia ich nieco chaotycznej, ale ZAWSZE dywersji. Nie klął więc teraz i nie komentował, a tylko ziewnął mając w pamięci słowa Vorsta Trąby z szóstego. Nie wiedzieć czemu ten siwy już dziesiętnik miał przyczepioną do pleców łatkę pułkowego filozofa i myśliciela. Mówi się, że na wszystko miał odpowiedź, a to, że większość z tych odpowiedzi brzmiałą “chuj z tym” podnosiło jeno prestiż starego wojaka.
- Dwie godziny... - mruknął planując już sobie zaordynowanie przygotowań do wymarszu Kali i Willowi i przynajmniej półtora godzinną dżemkę. Następnie zaś skierował się prost do swojej dziesiątki. Perspektywa trzydziestu mil podpierania nosem głowy była na tyle paskudna, że już o niczym innym nie chciało mu się myśleć.

Do czasu.

- Basten! - głos był niski. Chrapliwy nieco i niewyraźny. Taki jakim posługuje się człowiek, który ledwo skórę ocalił po szerokim cięciu przez gardło.
- Słyszałeś odprawę Prosiak. Daj mi spokój.
Herman Blachs zwany Prosiakiem przez częste chrząknięcia jakie musiał z siebie wydawać ze względu na uszkodzone gardło gdy za dużo mówił, był dziesiętnikiem wilczej piechoty. Horst nie był pewien, ale wydawało mu się, że kosząc czujki garnizonu w lesie, usłyszał gdzieś blisko jego pokrzykiwanie. Westchnął wcale nie udając zmęczenia.
- Gówno mnie to. Wisisz mi. Mam sześciu ludzi w polowym.
To akurat było możliwe. I nawet mocno satysfakcjonujące. W dziesiątce Bastena poza Schmetterlingiem powalonym przez, jak się okazało landwirtowego gońca, oberwał tylko Bojan i trochę Marika, którzy wdali się w nieco intensywniejszą wymianę zdań z wilczymi kusznikami.
- I rozumiem, że ci kurewsko przykro z tego powodu...
- Za drewutnią. Weź swoich trzech. Od razu.

Dziesiętnik zmróżył oczy, ale nie odpowiedział. Ważył za i przeciw. Skinął po chwili głową. Chłopaki chętnie się wyżyją.

Wojsko jak i wszystkie inne społeczności na całym Starym Świecie było zmuszone do wyrobienia sobie własnego systemu regulowania sprawiedliwością. Nie to, żeby inaczej się nie dało. Ot po prostu upraszczalo to wiele kwestii spornych. I tak na przykłąd niektórzy szczerze wierzyli w zasadę, że jeśli komuś coś zawadzisz, a potem jeszcze obijesz mu pysk, to znaczyć to będzie, że zawada słuszną była. I oczywista w drugą stronę działało to tak samo. Nie było to żadną uświęconą tradycją, a jedynie uproszczeniem, które Horstowi bardzo się podobało. Wszystko załatwiane na bierząco i bez jakiegoś babskiego dąsania się. Problem Horsta polegał na tym, że jeśli za mocno oberwą to droga na zwiad może się okazać jeszcze cięższa. Problemem zaś Prosiaka był Lidia zwany Tłuczkiem. Biorąc go ze sobą Basten był przekonany o słuszności każdej popełnionej zawady.

***

Nellia zastała go w doskonałym humorze. Oceniał właśnie stabilność prawego górnego kła pochylając się nad wiadrem wody, gdy do niego przyszła z dość nieoczywistą sprawą. Konie. Ten dziesiętnik w spódnicy znowu planował postawić na swoim. Sęk w tym, że w miarę gdy wyuszczała swój plan, Horst utwierdzał się w przekonaniu, że nie dość że Erikson miała słuszność, to jeszcze naprawdę mogło niskim kosztem wszystko się udać.
- Bardzo zacny plan Erikson, ale wywiad Cię zawodzi. Schmetterling tylko łata ludzi. Mikstury nie jego działka. Na tym polu to tylko chrzścić bimber potrafi. Aaaaaale. Jeśli chcesz mieć pismo co autentycznością będzie lśnić jak psu jajca, to on Ci może te zdania tam dopisać.
I tu wtrącił się Bittrich ze swoim magikiem. Numer z Sigmarem, Horst osobiście uznawał za przedni, ale jako że nie wypalił, trochę głupio byłoby ryzykować, że i tym razem tak będzie. Tylko trochę.
- No i widzisz Erikson? - rzekł wesoło do dziesiętniczki - Trochę dobrej woli i kilka swojskich wgnieceń na tych blachach, a rycerze sami wypływają by cię wyciągać z opresji. Aaaa... i Bittrich - spojrzał na dziesiętnika - może niech ten twój cajmer nie przedobrzy i nieszczęśliwie nie uśmierca Grubego. Nie to żeby jaki żal po nim był, ale po nas to już byłby tęgi.
- Potrzymaj - to mówiąc wręczył Nelii wiadro w której się mył - Zaraz sprowadzę Schmetterlinga.
Nie zrobił nawet kilku kroków gdy usłyszał jak wiadro spada na ziemię. Szlachcianka... pokręcił głową rozbawiony.
Poruszył szczęką kilka razy. Ząb powinien się ustać w miejscu. Gorzej miał Prosiak ze swoim odgryzionym przez Lidię uchem.

***

Akcja wymagała współpracy w mniejszym stopniu niż dywersja podczas zdobywania garnizonu. Czy dlatego poszła tak łatwo, czy też może dlatego, że motywacja była jakby dosadniejsza i do wszystkich dość mocno przemawiała perspektywa pokimania w siodle... Dość rzec, że Mała opuściła kwaterę Grubego w nieco tylko rozchełstanych fatałaszkach i z upragnionym pismem. Wpierw opierdoliła Zaspanego, że nie powiedział dokładnie ile ma wlać tego jego spefyfiku i komendant przez to usypiał stanowczo za długo, a potem oddała pismo Schmetterlingowi. Kilka minut później Nellia Erikson odprowadzana wzrokiem przez Bastena i Bittricha wręczała nowe dyspozycje Jednookiemu. Schmetterling podkreślił w mądrych słowach by przekazanie inwentarza konnego nastąpiło w trybie natychmiastowym. Zostawało otwartym pytaniem jaki to wszystko da wtórny efekt. Bo pierwszorzędnym będzie zapewne głośne złorzeczenie i ciskanie kurwami kapitana szóstego regimentu zwiadu.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 20-05-2012, 22:45   #27
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Koniec manewrów przyjął z ulgą. Był już wcięty a i tak nie rozumiał po co te podchody. Niby jakaś walka, symulowanie sytuacji. Wszyscy jednak wiedzieli, że prawdziwa walka to zupełnie inna bajka. Stawił się na plac apelowy. Gdy usłyszał, że jego Rajtarzy i on mają iść z buta nogi się pod nim trochę ugięły.Tatko załatwił mu przeniesienie. Za ciężkie i prywatne pieniądze wyposażył ludzi i jego dziesiątkę. Pistolety, kirysy, kolcze pancerze. Wszystko byle synalek wyjechał daleko i nie hańbił imienia rodu na ich własnym podwórku. Zostali "oddani do dyspozycji" księcia Elektora. Skierowano ich do tego oddziału. Tak brzmiało to oficjalnie. Szlachetnie urodzony, pijak menta i morderca tym w rzeczywistości jesteś.-to z kolei myślał jego ojciec. Człowiek srający zdaniem wielu złotem. I nazwisko jedynie sprawiło, że jeszcze nie wisisz. Ale i to szczęście cie kiedyś opuści. A z naszej fortuny nie zobaczysz ani złamanej monety. Do póki nie zmienisz się i nie okryjesz chwałą. Co obaj wiemy, że nie nastąpi. Gdyby nie twoja matka nawet krew jaką z tobą dziele nie zatrzymałaby mnie przed zgnieceniem takiej gnidy. No cóż coś w tym było niewątpliwie. Zabił w swoim życiu wielu ludzi. Większość bogu ducha winnych. Kilku takich co zasłużyło. Mniej lub bardziej naturalnie... Dobra panowie będzie nam się zajebiście ciężko szło. Kirysy zostają. Brać pistolety, kolczugi i wszystko co niezbędne. Koniec z piciem! Dla was naturalnie. Ruszamy gdziekolwiek to nie jest.
 
Icarius jest offline  
Stary 21-05-2012, 12:34   #28
 
Akwus's Avatar
 
Reputacja: 1 Akwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie coś
Mięśnie twarzy starego więźnia napięły się i przez chwile Tobiasz miał wrażenie, że dostrzega na niej kształt uśmiechu. Całość trwała jednak nie dłużej jak jedno uderzenie serca a dla mnicha od efektu ważniejsze było to co go wywołało.
- To była niesamowita akcja - zaczął ponownie Rafael - śmialiśmy się z niej przez kolejne dni...


Dziesiętniczka, która tym jednym manewrem mogła zasłużyć sobie na wdzięczność całego regimentu odprowadzana wzrokiem przez Bastena i Bittricha wręczała nowe dyspozycje Jednookiemu. Herkov spojrzał na dokument przez chwilę analizując jego treść. Z faktu iż jego jedyne zdrowe oko momentalnie się rozszerzyło Nellia zdała sobie sprawę zbyt późno.
- Co to kurwa jest - wysyczał przez zaciśnięte zęby - Sfałszowałaś książęce rozkazy!?
Przełknęła ślinę zaskoczona obrotem sprawy, jak często miało okazać się, że dobrymi chęciami murowane są otchłanie chaosu. Nie mogła jednak wycofać się przyznając do błędu, nadal widziała wszak nikłą szansę powodzenia.
- Melduję, że nie sfałszowałam ani słowa, otrzymałam dokument dokładnie w takiej formie i od razu przekazuję panu.
W słowach kobiety na pewien pokrętny lekko sposób nie było ani krzty kłamstwa, a mimo to wpatrzone w nią oko dowódcy budziło w niej niepokojące wyrzuty.
- I chcesz kurwa powiedzieć, że Edelberg zapomniał wspomnieć o tym detalu rozkazu?
- Sam pan wie, że nie darz nas szczególną miłością, może po prostu mu się ZAPOMNIAŁO.

Ostatnie słowo wypowiedziane było w taki sposób, że nikt nie mógłby mieć wątpliwości co do stosunku podkomendnej Jednookiego do dowódcy stanicy.
- Jeśli w tej sprawie jest cokolwiek nieuczciwego, to uprzedzam cię Erikson, że osobiście wykonam chłostę czerpiąc dziką satysfakcję z każdej krwawej pręgi na twoim grzbiecie.
- Tak jest!
- Nim wzejdzie słońce chce widzieć mój regiment gotowy do wymarszu -
dodał już wyraźniej spokojniej - załatw sprawę koni.
- Tak jest.

Uśmiech Erikson rósł proporcjonalnie do odległości jaka zwiększała się pomiędzy nią a oddalającym się setnikiem, a był w równej mierze powodowany faktem iż dostała cichą akceptację swojego planu, co tym iż zdawała sobie sprawę z rodzącej się przed nią szansy..

***

- Jakim prawem - krzyknął zastępujący dowodzącego VI Lekkokonnym Jade Mementa oficer - nic mi o owych rozkazach nie wiadomo...
- No i co w tym kurwa dziwnego -
przerwał mu bez pardonu Horst - gdyby było wiadomo, nie przynosiłbym tego rozkazu na piśmie.
- Coś mi się dziwnym sprawa wydaje jednak.

Lekko otyły, łysiejący już mężczyzna oglądał kawałek papieru w każdą stronę węsząc podstępu. Wszystko wyglądało jednak na w pełni autentyczne i ledwo potrafiący czytać półsetnik nie mógł stwierdzić nic więcej.
- To problem mamy - rzekł z uśmiechem oddając zwój Bittrichowi - bo połowa koni dopieroż co została zabrana na czyszczenie i nie wrócą przed południem, musielibyście więc zaczekać...
- Nie mamy czasu, regiment stoi już gotowy na placu, czekają tylko na konie.

Uśmiech półsetnika wyraźnie się poszerzył, czego nie można było przyznać dziesiętnikom Jednookiego.
- Gdzie je zabrali?
- Na Zakole.

Horst zaklął pod nosem oceniając, że dotarcie na miejsce i przekonanie zajmujących się końmi żołnierzy o prawdziwości rozkazu zajmie zdecydowanie więcej czasu niż otyłemu oficerowi prześwietlenie ich blefu, na jego współpracę nie liczył jednocześnie w najmniejszym stopniu.
- Będziecie musieli więc ruszyć pieszo, by nie rozciągać formacji...
- Chuj nie pieszo. Bierzemy co macie, a po resztę przyślemy jak tylko wrócą znad rzeki.

Obaj dziesiętnicy zdawali sobie sprawę, że powrót do stanicy po konie będzie ogromnym ryzykiem, ale też pozostawienie pozostającym pod komendą Grubego Petera dragonom połowy wierzchowców pozwoli im w szybkim tempie dogonić ciągnące powoli pół setki spieszonych ludzi z Drugiego. Mieć pięćdziesiąt koni, to jednak więcej niż pięćdziesięciu nie mieć. Pozostawała kwestia ich podziału...

***

Otto Herkov nerwowo spoglądał na wciąż nie gotowy do wymarszu regiment, bo choć większość ludzi ustawiła się już w szyku, to nadal brak było kilku starszych rangą. Jedyna dobra nowina była taka, że Edelberg spał jak po długiej libacji i nie zamierzał najwidoczniej pożegnać jego oddziały kilkoma przyjacielskimi słowami.
- Berg - zagadał do stojącego obok półsetnika - o co chodziło z tą akcją w nocy? Ludzie dziwnie gadają.
- O nic -
odparł oschle stary oficer - mają za dużo sił to gadają głupoty. Po całodziennym marszu nie będą mieli ochoty na nic podobnego...
Dowódca nie słuchał jednak jego słów wpatrzony w tuman kurzu wzbijany przez zbliżające się na plac stado koni, oporządzonych, silnych, parskających wesoło wierzchowców, mających prócz całego swojego piękna jedną wadę w postaci swej liczebności.
- Nie jestem pewien, czy czeka nas marsz...

***

Kolumna posuwała się powoli, lecz konsekwentnie na zachód. Szańce Kurwiego Młyna zniknęły im z widoku kilka godzin temu i powoli każdy z nich zapominał o tym co wydarzyło się w nocy. Zmieniając się w siodłach i odciążając pieszych mogli posuwać się szybciej niż gdyby musieli polegać wyłącznie na własnych nogach, acz nadal wolniej niż ewentualny konny pościg jaki mogli wysłać za nimi ze stanicy. Ku ich szczęściu ziółka Zaspanego działały może i z opóźnienie, ale za to na efektach im nie brakło i Edelberg miał nie obudzić się przed wieczorem...
- Wedle raportów ze stanicy posłano za nimi jednak pościg?
Więzień pokiwał głową.
- Nie ma jednak żadnej wzmianki o jego efekcie.
- Więc będziesz musiał zdać się na relację świadka tych wydarzeń, bo tylko dzięki temu, że ów pościg wyruszył, dołączyłem do Psów...
 
Akwus jest offline  
Stary 21-05-2012, 13:12   #29
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
-Nie ma chuja. Nigdzie na piechotę nie idę.- powiedział najmłodszy z braci Kazimierz Szabliński. -Przecież nasze konie to są konie bojowe. Nie byle szkapy jak reszty półku. Myśmy Rajtarzy!-podkreślił. -Taki z ciebie Rajtar jak zemnie baletnica. Obaj wiemy, że życie zawdzięczamy koneksją ojca szefa. Przeszliśmy podstawowe szkolenie. Wystrzelić z broni palnej umiesz, i to cośmy szabelkami pomachali po karczmach. Bitwy, wojna to zupełnie inna bajka.- podkreślił Lech. -Masz racje-rzucił Bogusz trzeci z braci. -Lars zachlał i ma wszystko w dupie. Ale jak mamy kurwa przeżyć trzeba skołować konie. Na własną rękę na dowódce nie ma co liczyć. Ani na Larsa zapija smutki zsyłki, zanim minie mu chandra możemy wąchać kwiatki od spodu.-Bogusz był najstarszym z braci. -Po mojemu to nasze konie na pewno nie "zapodziały się" bo mieli je tu tylko przysłać. Nie były to konie przydziałowe a własność rodu. Widziałem osobiście jak Lars dawał pismo. Muszą tu gdzieś być po prostu muszą.

Rozpytali po tych z którymi na co dzień pili. Czyli z chłopakami z VI Lekkiego. Szablińcy wygrali od nich trochę złota, żołdu jeszcze nie było więc wygrali na poczet przyszłego. To czyniło lekkich zadłużonymi. A przecież zamiast tracić złoto mogli szepnąć Szablińskim to i owo. Tak też się stało ponoć nowe konie z "przydziału" dostał szrama. Dziesiętnik w lekkich o najpaskudniejszej reputacji. Szablińscy najpierw przycisnęli pomocnika kwatermistrza. Ten już po drugim złamanym palcu, wyśpiewał że kwatermistrz wisiał przysługę szramie. Oddał zatem konie Szramie i byli kwita. Obaj zaś sądzili, że Lars i tak się nie kapnie bowiem ciągle pije. To przynajmniej się zgadzało. Konie na razie trzymano na uboczu czekając, aż zwiad wyruszy. Bo pijany nie pijany Lars konie mógłby jednak poznać. Gdyby paradowano niby tuż przed nim. A mimo, żywionej do niego pogardy. Był jebanym szlachcicem. Niby w wojsku, wszyscy byli równi. Liczyła się tylko ranga, doświadczenie i szacunek. Jednak jak wiadomo byli równie i równiejsi. Awantura z Larsem zawierałaby więcej smrodu niż normalnie. A Szrama i bez tego miał już kila spraw dyscyplinarnych. Gdyby nie brak ludzi i jego doświadczenie, pewnie już by dyndał na drzewie. Następnie po obserwowali dziesiątkę Szramy. Zauważyli że co jakiś czas jeden z nich znika a inny członek dziesiątki po chwili dołącza do oddziału. Który grał notabene w kości dość uparcie. Śledzili owego nieszczęśnika. Pilnował koni zgodnie z ich przypuszczeniami. Szybki worek na łeb parę kopów, więcej jednak niż zwykle należało wymierzyć karę. Upewnili się , że się rusza. Oraz że worek zrobił się lekko czerwony w paru miejscach. Konie zabrali. Co ten Lars począłby bez nich...
 
Icarius jest offline  
Stary 23-05-2012, 22:42   #30
 
Gantolandon's Avatar
 
Reputacja: 1 Gantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodze
Tasak ponuro grzebał patykiem w ognisku. Hugo zaciskał pięści i rzucał wokół ponure spojrzenia. Czosnek krzywił się z bólu, co jakiś czas dotykając ostrożnie obolałej szczęki. Nawet Kuchta chwilami porzucał swój wiecznie zaskoczony i przerażony wyraz twarzy. Nastroje po manewrach były grobowe.

Tylko Jens odważył się robić dobrą minę do złej gry.

- Nie rozumiem was - stwierdził - Peter, sam żeś mówił, że chuj cię obchodzą te manewry? Pamiętasz?
- Bo chuj mnie obchodziły - wzruszył ramionami dziesiętnik.
- No to o co chodzi?
- Mieliśmy spuścić wpierdol Wilkom! - wybuchnął Hugo, podnosząc kamień i ciskając go gdzieś w stronę reszty obozu - A tymczasem to nam wjebali!
- I to nawet nie Wilki. Ludzie od nas. - dotychczas milczący Tasak podniósł głowę.
- I jednemu nawet konkretnie - zmarszczył brwi Jens - Czosnek, po chuj szedłeś tamtędy?
- Mmmfffffff mfff.
- Kazali mu - przetłumaczył Kuchta.
- Kto do kurwy nędzy? - Peter zmarszczył brwi - Krzywy?
Trójkowy kiwnął głową i jęknął boleśnie.
- Nie mógł się dogadać? - Rdzawy wyłonił się nie wiadomo skąd, niosąc plaster surowego mięsa. Czosnek wyciągnął rękę, chwycił połeć i przyłożył go sobie do szczęki.
- No widać mógł - skrzywił się Peter - Z tymi chujami, co nakarmili mnie ziemią, jakoś się dogadał. Skąd wziąłeś surowe mięso?
- Podpierdoliłem kawał, jak szlachtowali krowy z rekwizycji.
- Ktoś cię widział?
- Wół. Ale też go zaszlachtowali.
- Dobra robota - dziesiętnik pokiwał z uznaniem - Tak czy inaczej... Trzeba będzie jakoś wyjaśnić Bergowi, że nieco przesadził
- Wpierdolimy mu? - zapytał Hugo z nadzieją w głosie.
- Tak Hugo. Wpierdolimy swojemu bezpośredniego przełożonemu. W sensie, ty wpierdolisz, a my możemy cię odciąć ze stryka. Podobno kutasy wisielców dobrze idą w miastach.
- Dłonie - sprostował Rdzawy.
- To co robimy?
- Na razie przez kilka dni macie zapomnieć o tych jebanych manewrach. Nie gadajcie, nie wspominajcie. Czosnek sam polazł tamtą trasą, nie było żadnego rozkazu. Rozumiecie?
- Mmmmm.
- No, ty i tak nic nie powiesz.

**

Jakiś czas po apelu Kuchta nie posiadał się ze zdziwienia.
- Eeee... skąd wzięły się konie? Na apelu mówili...
- Cud, Kuchta - wzruszył ramionami Rdzawy - Ludzie Bittricha modlili się wczoraj do Sigmara, więc ten najwyraźniej spojrzał na nas łaskawie.
Żołnierz spojrzał z powątpiewaniem na dziesiętnika.
- Kuchta, ubierz oporządzenie i dziesięć pompek - rozkazał Peter.
- A to za co? - zdziwił się Jens.
- Podważa wolę Sigmara, jebany bezbożnik. Poza tym nie umył kotła po wczorajszej kolacji, wygląda jakby tam świnia nasrała.
Trójkowy zerknął do środka blaszanego kociołka.
- To nie ten. Nasz był wgięty o, tutaj - pokazał palcem - Ktoś podmienił.
- Aha. No to Kuchta, zrób tylko pięć. Potem ten upierdolony kocioł się podmieni z kim innym.
- Dobra, co do koni... - zmrużył oczy Jens - Z tego, co mówią, jest tylko pięć dziesiątek. Może nie starczyć. Wysłałeś...?
- Karla, Tasaka i Hugo...
- ...Aha. No tak.

**

Hugo dobrze rozumiał swoją robotę. Zanim go wzięli do wojska, zajmował się odzyskiwaniem długów. Jego robotą było głównie stanie i prezentowanie się odpowiednio - prawie dwa metry wzrostu, szerokie bary i ogromne brzuszysko sprawiały, że doskonale się do tego nadawał. Lubił od czasu do czasu przywalić komuś w mordę, czy połamać kulasy - ale tak naprawdę uwielbiał właśnie tą chwilę, kiedy dopiero sobie rozmawiają i ofiara sra ze strachu.

W tym momencie rozmawiał Karl. A właściwie patrzył. Gładził swoją rudą, nieco zaniedbaną brodę, a półprzymknięte oczy kierował prosto w twarz żołnierza.

- No nie mogę bez pozwolenia od kwatermistrza - ciągnął Fritz - Wczoraj jakiś chuj zajebał plaster mięsa, wiesz jaka była z tego afera? Myśleli, że to ja je podżeram. Co by zrobili, jakbym tak po prostu dał wam konie?

Karl wydał z siebie ciche, pełne rozczarowania westchnienie.
- Wiesz, Fritz, na czym opiera się wojsko?
Żołnierz pokręcił głową.
- Widzisz, zawsze mówiłem, że kwiaty najlepiej rosną na gównie - mówił trójkowy łagodnym głosem - Na przykład patrz na Hugo. Widzisz go? Kiedyś zajebał jakiegoś kupca w Altdorfie, jak ten nie chciał spłacić długu. Wziął, rozumiesz, brukowiec i napierdalał w jego czaszkę tak długo, aż nie została z niej miazga. A dzisiaj popatrz na niego, służy Jego Cesarskiej Mości i walczy z Chaosem.
Fritz niepewnie pokiwał głową.
- A Tasak? Był nieodpowiedzialnym chujem, mówiąc szczerze. Terminował u rzeźnika, nie wytrzymał i poderżnął mu gardło jak wieprzowi, które oprawiał. O kobietę poszło. Ale wzięło się go w obroty i proszę, żołnierz jak się patrzy. Żre, śpi i sra na komendę. Prawda, Tasak?
Były rzeźnik niepewnie pokiwał głową.
- Teraz to ludzie honoru - ciągnął dalej Karl - I takie gadanie, że mogą kłamać... nie, to nie zbyt jest miłe, prawda, chłopaki?
- Nie Karl, ja wcale...
- Fritz, zamknij mordę, jak do ciebie mówię. Widzisz, ja za nich poręczyłem. Jak nie ufasz im, to nie ufasz mi. To właśnie chcesz mi powiedzieć? Że nie mam honoru? Tak?
- Nie, ja tylko muszę...
- No więc jestem debilem? Oszukali mnie, tak? Śmieją się za moimi plecami? Hugo?
Olbrzym drgnął.
- Co? Ja? Nie!
- Hugo tylko raz w życiu się ze mnie śmiał i już więcej nie będzie. Tasak w ogóle nie ma poczucia humoru, powiem ci. Nie śmieje się nawet z Walidziury, wyobrażasz to sobie?
- Tak, rzeczywiście, kupa śmiechu, ostatnio mówił, że... - Fritz z ulgą przywitał zmianę tematu.
- I dobrze, że się z niego nie śmieje, bo nie lubię, jak ktoś se jaja robi z ludzi, z którymi służę.
- ...właściwie, to nie pamiętam, co mówił.
- Pewnie coś głupiego. To jak będzie z tymi końmi?

**

Peter leniwie pociągnął za lejce.
- I co, trudno było?
- Jak zazwyczaj - Karl wzruszył ramionami.
- Dobra, to teraz będzie trudniej - dziesiętnik spojrzał na niego nagle - Berg. Ten kutas naprawdę przegiął.
- Tym, że oszukał biednego Czosnka? On po raz pierwszy od przybycia ma ryj zamknięty i nie żuje tego śmierdzącego świństwa. Powinieneś nazrywać Krzywemu kwiatów.
- Toż tu nie idzie o Czosnka.
- Wiem, wiem. "Zasady" - Karl uśmiechnął się drwiąco - Dobra, na początek upierdolimy świni łeb.
- Pojebało cię?
- Nie jemu. Świni. Damy Rdzawemu, niech podłoży. Damy staruchowi trochę do myślenia.
- Myślałem raczej, żeby go dorwać za wychodkiem, czy coś - skrzywił się Peter - Naprawdę? Świnia?
- To też, ale po co się spieszyć? To jak w teatrze, Peter. Budowanie napięcia.

Zapadła chwila ciszy.
- W sensie, jak w misterium? Czy jak w tych przedstawieniach z kukiełkami? - zapytał niepewnie dziesiętnik.
- Nieważne. Zapomnij o tym.
 
Gantolandon jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:35.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172