Dziki nie widział sensu w wstawaniu, przynajmniej nie teraz. Był najedzony, wypoczęty, miał zapasy, było miło i przyjemnie, choć chłodno. Ale przywykł do chłodu tak samo jak do spania w niewygodnych pozycjach, na stan dzisiejszy wręcz dziwnym by było dla niego spać na łóżku czy nawet podłodze. Lubił zapach ziemi, wiatr i spokój. Na latającym ptaku brakowało tego ostatniego ale nie miał zamiaru narzekać. Czuł się może nie tyle nawet wypoczęty ale wyspany, a była między tymi dwoma słowami zasadnicza różnica. Albowiem on nigdy nie był wypoczęty ale zawsze wyspany. I w taki oto sposób spał dalej czując lekki zefir na policzku i wręcz oczekując jak ktoś przyleci i zacznie wrzeszczeć. W końcu nawet po jednym dniu zauważył, że tu chaos i hałasy to rzecz normalna. |