Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-05-2012, 00:55   #26
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Po odprawie rozczarowanie Horsta nie trwało długo. Nie był pewien przyczyn, ale postawienie drugiego konnego przed takim zadaniem jakoś doskonale wpasowywało mu się w decyzję o przerwaniu manewrów w momencie rozpoczęcia ich nieco chaotycznej, ale ZAWSZE dywersji. Nie klął więc teraz i nie komentował, a tylko ziewnął mając w pamięci słowa Vorsta Trąby z szóstego. Nie wiedzieć czemu ten siwy już dziesiętnik miał przyczepioną do pleców łatkę pułkowego filozofa i myśliciela. Mówi się, że na wszystko miał odpowiedź, a to, że większość z tych odpowiedzi brzmiałą “chuj z tym” podnosiło jeno prestiż starego wojaka.
- Dwie godziny... - mruknął planując już sobie zaordynowanie przygotowań do wymarszu Kali i Willowi i przynajmniej półtora godzinną dżemkę. Następnie zaś skierował się prost do swojej dziesiątki. Perspektywa trzydziestu mil podpierania nosem głowy była na tyle paskudna, że już o niczym innym nie chciało mu się myśleć.

Do czasu.

- Basten! - głos był niski. Chrapliwy nieco i niewyraźny. Taki jakim posługuje się człowiek, który ledwo skórę ocalił po szerokim cięciu przez gardło.
- Słyszałeś odprawę Prosiak. Daj mi spokój.
Herman Blachs zwany Prosiakiem przez częste chrząknięcia jakie musiał z siebie wydawać ze względu na uszkodzone gardło gdy za dużo mówił, był dziesiętnikiem wilczej piechoty. Horst nie był pewien, ale wydawało mu się, że kosząc czujki garnizonu w lesie, usłyszał gdzieś blisko jego pokrzykiwanie. Westchnął wcale nie udając zmęczenia.
- Gówno mnie to. Wisisz mi. Mam sześciu ludzi w polowym.
To akurat było możliwe. I nawet mocno satysfakcjonujące. W dziesiątce Bastena poza Schmetterlingiem powalonym przez, jak się okazało landwirtowego gońca, oberwał tylko Bojan i trochę Marika, którzy wdali się w nieco intensywniejszą wymianę zdań z wilczymi kusznikami.
- I rozumiem, że ci kurewsko przykro z tego powodu...
- Za drewutnią. Weź swoich trzech. Od razu.

Dziesiętnik zmróżył oczy, ale nie odpowiedział. Ważył za i przeciw. Skinął po chwili głową. Chłopaki chętnie się wyżyją.

Wojsko jak i wszystkie inne społeczności na całym Starym Świecie było zmuszone do wyrobienia sobie własnego systemu regulowania sprawiedliwością. Nie to, żeby inaczej się nie dało. Ot po prostu upraszczalo to wiele kwestii spornych. I tak na przykłąd niektórzy szczerze wierzyli w zasadę, że jeśli komuś coś zawadzisz, a potem jeszcze obijesz mu pysk, to znaczyć to będzie, że zawada słuszną była. I oczywista w drugą stronę działało to tak samo. Nie było to żadną uświęconą tradycją, a jedynie uproszczeniem, które Horstowi bardzo się podobało. Wszystko załatwiane na bierząco i bez jakiegoś babskiego dąsania się. Problem Horsta polegał na tym, że jeśli za mocno oberwą to droga na zwiad może się okazać jeszcze cięższa. Problemem zaś Prosiaka był Lidia zwany Tłuczkiem. Biorąc go ze sobą Basten był przekonany o słuszności każdej popełnionej zawady.

***

Nellia zastała go w doskonałym humorze. Oceniał właśnie stabilność prawego górnego kła pochylając się nad wiadrem wody, gdy do niego przyszła z dość nieoczywistą sprawą. Konie. Ten dziesiętnik w spódnicy znowu planował postawić na swoim. Sęk w tym, że w miarę gdy wyuszczała swój plan, Horst utwierdzał się w przekonaniu, że nie dość że Erikson miała słuszność, to jeszcze naprawdę mogło niskim kosztem wszystko się udać.
- Bardzo zacny plan Erikson, ale wywiad Cię zawodzi. Schmetterling tylko łata ludzi. Mikstury nie jego działka. Na tym polu to tylko chrzścić bimber potrafi. Aaaaaale. Jeśli chcesz mieć pismo co autentycznością będzie lśnić jak psu jajca, to on Ci może te zdania tam dopisać.
I tu wtrącił się Bittrich ze swoim magikiem. Numer z Sigmarem, Horst osobiście uznawał za przedni, ale jako że nie wypalił, trochę głupio byłoby ryzykować, że i tym razem tak będzie. Tylko trochę.
- No i widzisz Erikson? - rzekł wesoło do dziesiętniczki - Trochę dobrej woli i kilka swojskich wgnieceń na tych blachach, a rycerze sami wypływają by cię wyciągać z opresji. Aaaa... i Bittrich - spojrzał na dziesiętnika - może niech ten twój cajmer nie przedobrzy i nieszczęśliwie nie uśmierca Grubego. Nie to żeby jaki żal po nim był, ale po nas to już byłby tęgi.
- Potrzymaj - to mówiąc wręczył Nelii wiadro w której się mył - Zaraz sprowadzę Schmetterlinga.
Nie zrobił nawet kilku kroków gdy usłyszał jak wiadro spada na ziemię. Szlachcianka... pokręcił głową rozbawiony.
Poruszył szczęką kilka razy. Ząb powinien się ustać w miejscu. Gorzej miał Prosiak ze swoim odgryzionym przez Lidię uchem.

***

Akcja wymagała współpracy w mniejszym stopniu niż dywersja podczas zdobywania garnizonu. Czy dlatego poszła tak łatwo, czy też może dlatego, że motywacja była jakby dosadniejsza i do wszystkich dość mocno przemawiała perspektywa pokimania w siodle... Dość rzec, że Mała opuściła kwaterę Grubego w nieco tylko rozchełstanych fatałaszkach i z upragnionym pismem. Wpierw opierdoliła Zaspanego, że nie powiedział dokładnie ile ma wlać tego jego spefyfiku i komendant przez to usypiał stanowczo za długo, a potem oddała pismo Schmetterlingowi. Kilka minut później Nellia Erikson odprowadzana wzrokiem przez Bastena i Bittricha wręczała nowe dyspozycje Jednookiemu. Schmetterling podkreślił w mądrych słowach by przekazanie inwentarza konnego nastąpiło w trybie natychmiastowym. Zostawało otwartym pytaniem jaki to wszystko da wtórny efekt. Bo pierwszorzędnym będzie zapewne głośne złorzeczenie i ciskanie kurwami kapitana szóstego regimentu zwiadu.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline