Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-05-2012, 14:59   #9
Fielus
 
Fielus's Avatar
 
Reputacja: 1 Fielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodze
Nie wszystko poszło tak jak Hiro sobie życzył, właściwie gdyby miał być szczery sam ze sobą, to wszystko poszło nie tak. Oczywiście zawsze mogło być gorzej, na przykład klaun z którym „stanął” oko w oko mógł skorzystać z okazji i odgryźć mu nos. W sumie to powinien być wdzięczny pierrotowi za ten cios, który usunął go z miejsca, w jakim sekundy później Nico i Blacksad urządzili piekło. Powinien być, ale jakoś nie potrafił, nie kiedy tak bolały go żebra i nie kiedy cały cyrk walił mu się na głowę. Płótno okazało się całkiem ciężkie, pewnie dlatego że było go mnóstwo, wystarczająco dużo żeby zmagał się z nim przez chwilę zanim znalazł się pod pojedynczą warstwą którą spróbował przeciąć. Miecz to bardzo praktyczna broń, oczywiście jeśli nie trzeba nim manewrować po ciemku w ograniczonej przestrzeni. Do tego zadania nóż nadałby się bardziej, był zdecydowanie poręczniejszy, mimo to wydostał się całkiem szybko a wraz z nim sprawcy tego całego zamieszania. Przygładził dłonią rozczochrane włosy i rozejrzał się po zmiętej płaszczyźnie sprawdzając czy nic się pod nią nie porusza, nie poruszało się. Wtedy też dostrzegł że na jego szyi dynda smętnie pół czarnego krawata, drugie pół zostało pewnie w środku odcięte przypadkiem kiedy zmagał się z materiałem. Zastanawiał się właśnie czy chce mu się go szukać, naprawdę lubił ten krawat. Może dałoby się przyszyć ? Ale nagle przestało to mieć jakiekolwiek znaczenie. „Z czego on się tak cieszy?”-pomyślał widząc znajomego klauna- „Przecież zniszczyliśmy mu miejsce pracy.” Właściwie to był całkiem pewien że wie, że pierrota cieszyła możliwość wzięcia za to na nich odwetu.
Dopiero kiedy kolejny gość wylądował Hiro zdołał oderwać spojrzenie od klauna.
- Parasole to chyba nie jest coś co przydaje się w tańcu.- odparł być może niezbyt sensownie, ale wydawało mu się że to właściwa odpowiedź dla tego rodzaju osobnika, zresztą bardziej niż na słowach skupiał się na tym czy to wrażenie, które właśnie go ogarnęło było prawdziwe. Czy Mad Hatter był w jakiś niepojęty sposób odmienionym Hatterem? Nawet jeśli nie, to z pewnością należał do rodzinki.

Nico wsparła się na nadal pozostającym w formie młota Blacksadzie jak na lasce, wychodząc spod zwaloneo namiotu wyrąbaną przez Hiro drogą. Jej partner przemienił się, gdy byli już na zewnątrz i pociągnął dziewczynę za rękę kawałek od namiotu, uważjąc by pozostawała w pozycji względnie wyprostowanej.
- Trochę przesadziliśmy, mała.- Zauważył, stając obok Hiro. Ponieważ pozostawał przez większą część walki w formie broni, jego odzienie i kapelusz nie wyglądały na zniszczone. Gorzej prezentowała się dziewczyna, której bluzka była teraz strzępem tkaniny opinającym biust, a spodnie miały porwane nogawki.
Gdy Mad Hatter pojawił się, Nico wydała z siebie zduszony jęk, coś pomiędzy “To jeszcze nie koniec?” a “O nie, znowu...”. Tym razem jednak nie potrzebowała Hiro do rozpoczynania walki, choć obecność chłopaka, który jej się podobał dodawałą jej nieco odwagi i wynosiła jej fantazję ułańską do rozmiarów nieco przekraczających normę. Blacksad pozostał apatyczny, choć na przybyłego spoglądał z błyskiem ciekawości w oku. Być może podświadomie dzielił już go na trofea...?
- Daj spokój, Hiro. To kapelusznik. Mózg ma przeżarty oparami rtęci jak wszyscy w jego zawodzie.- Wzruszył ramionami Blacksad komentując uwagę blondyna.- Damy mu radę tak, jak daliśmy poprzedniemu. A potem obiad, jestem głodny. Napiłbym się wina...-
Hiro zanotował sobie w pamięci żeby poczytać więcej o kapelusznikach i związku ich zawodu z rtęcią.
- Oczywiście że dacie radę. Nie krępujcie się.- zachęcił towarzyszy stając do nich plecami żeby mieć na oku pierrota i przy okazji rozglądał się za jego zaginionym bratem bliźniakiem, tak na wszelki wypadek.
Blacksad zmienił się. Nico obróciła sobie go kilka razy ponad głową i przyjęła pozycję wygodną zarówno do ataku i obrony. Dobrze byłoby poznać jakieś słabe strony przeciwnika, oraz orientacyjny zakres jego mocy, zanim przystąpi się do ataku, dziewczyna jednak nie miała na to specjalnie czasu.
Hatter spoglądał na was z uśmiechem i nie ruszył się nawet z miejsca. Z pod jego nóg zaczął unosić się powoli czarny jak smoła dym.
Klaun również nie poruszał się. Obserwował jednak wasze zgromadzenie, jakby upewniając się kogo lepiej zaatakować.
Nico prychnęła zdegustowana. Nie dość, że nie zdążyła dokłądnie zanalizować sytuacji, to jeszcze ich przeciwnik zdecydowanie ma ich za zgraję młotków. A przecież młotek był z nimi tylko jeden (sic!). W każdym razie, nie będą przecież tacy głupi, żeby wbiec wprost w zasłonę dymną wroga, co to to nie.
- Hiro-kun...- Dziewczyna uśmiechnęła się słodko i zalotnie do swojego kolegi.- Nie ruszaj się, proszę. Postaram się oczyścić trochę atmosferę.-
> Kto się postara, ten się postara.< Zauważył Blacksad w jej głowie, ale nie oponował.
Jeśli wewnątrz zasłony dymnej nie widać poruszających się w powietrzu obiektów...
- Witch Hammer!- Krzyknęła Nico, uderzając obuchem Blacksada w ziemię przed nimi, celując skupiskiem wstrząsów sejsmicznych w stronę słupa dymu. Kogoś powinna stamtąd wywabić, lub przynajmniej utrudnić nieco pozostawanie w jednej, wyprostowanej pozycji.
Jeśli jednak niczego nie widać, nasza dama-wojownik powstrzymuje się od działań zbędnych działań, choć w pogotowiu ma swój obronny ruch. Po co marnować energię duszy?
Przeciwnicy nie atakowali, Hiro również ani myślał się ruszać z miejsca, trzymał tylko swój miecz w pogotowiu i przypatrywał się klaunowi a klaun jemu, albo stojącym za nim Nico i Blacksadowi, trudno było stwierdzić. Blondyn ewidentnie stracił zapał do walki, jeden cios pierrota sprawił że cała odwaga i brawura wyparowały jak poranna rosa, za to wróciło poczucie realności wspomagane przez pulsujący ból w żebrach. Nico zdawała się czytać w jego myślach, kiedy się odezwała zerknął przelotnie na Hattera i po tym co zobaczył był gotów wykonać jej zalecenie perfekcyjnie. Nie ruszy się nawet o cal! Oczywiście dopóki sytuacja go nie zmusi. Gdyby okoliczności były inne z pewnością zwróciłby uwagę na jej piękny uśmiech i kształtne hmm… oczy ale niestety otoczenie nijak nie przypominało damskiej przebieralni, ani łazienki jeśli już o to chodzi. Skinął więc tylko głową robiąc się coraz bledszy i pozwolił jej działać.
Gdy Hatter zobaczył, jaki ruch wykonuje para Nico i Blacksada ruszył sprintem w ich stronę bezproblemowo stąpając po trzęsącej się ziemi swoim zadymionym obuwiem. Jego prędkość była powalająca. Po niecałych dwóch sekundach był już przed swoją oponentką i nie tracąc pędu kopnął ją w twarz. Nico odleciała kawałek w tył.
- GOL! - wykrzyknął uradowany Hatter.

Równolegle do momentu startu Hattera klaun zaczął bieg z przeciwnej strony również obierając za cel Nico. Skupienie Hiro pozwoliło jednak z łatwością powstrzymać przeciwnika poprzez wręcz odruchowe cięcie po jego torsie. Pierrot zatrzymał się i powoli odwrócił twarz w stronę Hiro. Podniósł jedną rękę i uderzył się w twarz. Ta pękła niczym szkło i spadła na ziemię, odsłaniając...twarz Hiro.
- Dlaczego to robisz? - spytał klaun wojownika.

To była ledwie chwila, zbyt krótka by zdążył podjąć jakąkolwiek świadomą decyzję. Po prostu stał w miejscu. Czyż nie właśnie to miał robić? Ręka poruszyła się jakby sama kiedy tylko zorientował się że to nie on jest celem ataku. Co za parszywe typy! Chcieli zaatakować Nico z dwóch stron. Nie pozwolił im! No przynajmniej jednemu z nich. Znowu patrzył w szkaradną twarz klauna zdecydowanie ze zbyt bliskiej odległości, nie chciał jej już nigdy oglądać. Chciał przeorać ją mieczem, zniszczyć. Pierrot jakby posłuszny jego woli sam zdzielił się pięścią. Dwa oblicza Hiro spojrzały na siebie, takie same a jednak diametralnie różne. Jedno spokojne prawie uśmiechnięte drugie szare i stężałe w wyrazie czystego przerażenia. Padło pytanie i padła odpowiedź:
- AAAAAAAAA!
Hiro machnął mieczem na oślep próbując odegnać od siebie ten koszmar i cofnął się nerwowo na sztywnych nogach.

Nico odrzuciło trochę, jednak ból w ciele niepozwolił jej umysłowi odpłynąć w niebyt.
> Nico!< Krzyknął Blacksad wewnątrz jej głowy.> Nie możemy dawać się tak łatwo!<
- Łatwo ci mówić... Blacky...- Sapnęła dziewczyna, ale posłusznie chwyciła młot mocniej i ruszyła do kontrataku, możliwie jak najszybszymi pchnięciami nadziaka z dużego dystansu chcąc zmusić Hattera do cofania się.

Pierrot zablokował dłonią miecz Hiro i dał chłopakowi spokojnie odejść w tył przyglądając mu się z wrednym uśmiechem.
- Dlaczego się mnie boisz? - pytał - Nie wolno oceniać ludzi po wyglądzie. Spójrz na moją twarz. Czy to nie najlepszy dowód, że mógłbyś równie dobrze być szaleństwem zamiast się go bać? - zapytał chichocząc.

Hater bez problemu odpływał w tył pod waszymi ciosami, odbijając się lekko od ziemi jak piłeczka pingpongowa. W pewnym momencie uśmiechnął się jednak i wyciągnął parasol zza pleców. Otworzył go i zaczął używać jako swoistej tarczy przeciw nadciągającymi atakami Nico. Gdy przeszedł do tego typu bloków, powoli mylący dym spod jego nóg zaczął zanikać, a niewiarygodnie płynne ruchy zwolniły.
- Dobra konfrontacja powinna posiadać dobry żart w opisie akcji, nie sądzisz? - zapytał Mad Hatter nie oczekując odpowiedzi, od razu zerwał się do kontynuacji - Co ty na to: "Chcę tworzyć uśmiech na ustach dzieci" powiedział kapelusz i dostał kompetencje klauna.
Niezrozumiały żart Hatter zakończył uśmiechem i jakiegoś rodzaju szeptem.
Dym zaczął wydostawać się z jego dłoni.

Hiro był naprawdę roztrzęsiony, jego twarz, jego piękna twarz! Jak to coś mogło jej używać? Jak śmiało mówić jego ustami? Nie zniesie tego już dłużej, to musi zniknąć.
-Szleństwo?... Nie z moją twarzą!
Postąpił na przód wyprowadzając poziomy zamach mieczem w bok klauna, jednocześnie wyciągnął drugą rękę próbując chwycić swoją, znaczy się jego twarz i potraktować ją falą duszy.

Żart był mierny, nawet w kryteriach Blacksada, który chyba miał w żyłach nieco krwi brytyjskiej, mógł więc śmiać się z rzeczy zupełnie niezrozumiałych.
“Nie trafię go w ten sposób. A przed Witch Hammer i Geyser Charge odskoczy. Jest dla nas zbyt szybki... Ale to zbyt wcześnie, żeby TEGO użyć.” Myślała gorączkowo Nico.
TO było ich najpotężniejszym ruchem, wymagającym wielkiego nakładu energii i zadającego niesamowite wprost uszkodzenia.
- Jakieś pomysły Blacky?-
> Poza TYM? Tak, jeden.<
Szybko streścił jej swój plan. Nico uśmiechnęła się słodko, niemal zalotnie. Wykonała jeszcze kilka pchnięć, dla nie poznaki, po czym obróciła się wokół własnej osi pionu i z całym tym impetem spróbowała uderzyć Szalonego Kapelusznika ostrym końcem młota. Domyślała się, że po takim ataku będzie musiał odskoczyć, więc szybko przejdzie do ataku znad głowy, by nie pozwolić mu opaść nawet na ziemię, a raczej przygnieść go do niej samemu. Jeśli i tego uniknie, płynnie przejdzie do Geyser Charge.
“Któryś z tych ciosów musi go trafić! Po prostu musi!”
Nico zamachnęła się i wykonała uderzenie. Hatter uśmiechną się zalotnie widząc siłę tego momentum i wyrzucił parasol zasłaniając się zadymionymi rękoma.
Podczas uderzenia, wydostał się tępy dźwięk. Parę kropel krwi Hattera upadło na ziemię a młot osunął się po swoim celu, tak jakby Nico drapała paznokciami po szkolnej tablicy.
- Niespodzianka - zaśmiał się Mad Hatter i wykonał proste uderzenie pięścią, Nico jednak uniknęła go, z zaskoczenia przerywając akcję.
Dłonie Hattera dalej się dymiły, choć jego nogi były wyraźnie widoczne. Ruszał się on teraz w tempie podobnym Nico.
 
__________________
" - Elfy! Do mnie elfy! Do mnie bracia! Genasi mają kłopoty! Do mnie, wy psy bez krzty osobowości! Na wroga!"
~Sulfelg, elfi czarodziej. "Powołanie Strażnika".
Fielus jest offline