Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-05-2012, 21:49   #16
GreK
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Rozmowy w Glinianym Garncu cz.2

Nagłe skrzypienie zawiasów, przerwało rozmowę dwójki inkwizytorów. Chłodne, wieczorne powietrze wdarło się do zagrzanego pomieszczenia niczym zły omen zwiastujący jakieś nieszczęście. Po zamknięciu za sobą drzwi wejściowych, zakapturzona postać zbliżyła się do siedzących przy stole mężczyzn w czerni. Otto Klepenberg zdjął z głowy kaptur. Jego pociągła, kamienna twarz oraz niemal zawsze podkrążone oczy nie zdradzały zbyt wiele, jednak nie trudno było nie zauważyć opuchlizny wzbierającej powoli wokół lewego oczodołu.

Widząc twarz poobijanego inkwizytora Alinard zerwał się na nogi rozlewając przy okazji zawartość kielicha na ławę.

- Na Pana Naszego Nieprzebaczającego, mów zaraz kto cię tak oprawił!

Otto nawet nie drgnął. Był na to przygotowany... zacisnął usta i zerkając spode łba na Alinarda wydusił z siebie:

- Jedna z opętanych...

- Co z nią? - tłusty inkwizytor wskazał na ławę, sam też usiadł. - Opowiadajcie mistrzu Klepenberg.


Młody inkwizytor w pierwszym momencie zawahał się, łypnął wzrokiem na Xaviera jednak tamten tylko spoglądał nań w ciszy. Uznając to za nieme przyzwolenie, Otto klepnął ciężko na ławę obok Alinarda i bez pytania nalał sobie wina do kubka. Upił trochę po czym zaczął opowiadać.

- Co jej zrobili? - Alinard aż stracił dech gdy inkwizytor skończył opowieść - Wbił jej nóż w czaszkę? - sapnął. - No cóż... można powiedzieć... jeden problem mniej...

To co zrobił Otto było nierozsądne i nieprzemyślane. Uczynione jednak w dobrej wierze. Ileż to razy popełniał podobne głupoty gdy był młody?

Chwilę siedzieli w milczeniu, po czym gruby inkwizytor dodał.

- Popełniłeś błąd. Lecz kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamień. Co się stało, to się nie odstanie. Błędy młodości. Co z ciałem? - zmienił temat.

- Ja... nie wiem... - lekko odstające uszy Ottona zaczerwieniły się, a na poznaczonej bliznami po ospie policzki wypełzł rumieniec wstydu - Nie wiedziałem co robić... - powiedział orientując się nagle, że przecież sekcja ciała opętanej mogłaby odkryć przed nimi jakieś fakty.

- A pozostałe kobiety? Co z nimi?

- Trzy przebywają w lochach. O dwóch pozostałych nic nie wiem.

- Pójdziecie po mistrza Dante, powinien już się odświeżyć. Myślę, że spacer dobrze mu zrobi. Niech się przejdzie do lochów i tam zabezpieczy ciało. Jutro go obejrzymy. Niech ciało zamkną w celi na klucz. Mam złe przeczucia - dodał już do siebie. - A wy skoro świt ruszycie w drogę.

- Co takiego? - oczy Ottona rozszerzyły się, lecz szybko spokorniał - Znaczy... Gdzie mam jechać i... w jakim celu mistrzu?

Tutaj Alinard opowiedział mu o celu jego podróży i poszukiwaniu księdza Tomasza oraz poczętego przez Annę, podopieczną proboszcza, dziecka oraz o wszystkim czego dowiedział się od Filipa.

- Musicie zrozumieć, że tą misją obdarzamy was szczególnym zaufaniem. Sprawa ta wydaje mi się kluczowa dla naszego śledztwa i podróż może być niebezpieczna, jednak razem z mistrzem Baserto uznaliśmy, że jako znający miejscowe zwyczaje, najlepiej nadacie się do tego.

Otto patrzył jak zahipnotyzowany na tłumaczącego mu wszystko Alinarda.

- Jeśli to ma pomóc reszcie opętanych to mogę wyruszyć natychmiast!

- Gorąca głowa! - zaśmiał się rubasznie grubas. - Posilcie się wpierw, napijcie, wyśpijcie. Z rana weźmiecie kilku żołdaków. Po nocy tłuc wam się zabraniam! - zrobił groźną minę. - Jeszcze gdzie nogi po omacku połamiecie... Już nadgorliwością dzisiaj szkody narobiliście - pogroził mu tłustym palcem lecz w kącikach ust czaił się uśmiech. - Starczy!

- Tak... macie rację mistrzu Alinardzie - przygaszony Otto wbił wzrok w stół - Zrobię jak radzicie.

- Dobrze... - Alinard wstał i ruszył w kierunku wyjścia klepiąc po drodze młodego inkwizytora w ramię. - Idę opróżnić pęcherz.

Wyszedł z dusznego pomieszczenia w chłód nocy. Wiatr wiał między budynkami potępieńczo. Minął wygódkę, z której rozchodził się nieprzyjemny smrodek. Wszedł do stajni przyklejonej do karczmy. Stajenny zmył się pod wpływem wzroku inkwizytora. Odsunął połę płaszcza, wyciągnął precjoza i wyszczał się na ścianę pierdząc przy tym głośno. Po ulżeniu sobie podszedł jeszcze do jednego z boksów. Bestia przywitała go rżeniem. Poklepał ją po chrapach i poczęstował marchewką zwiniętą wcześniej ze stołu. Prychnęła i schrupała prezent.

Sam nie wiedział po co tutaj przyszedł. Nie lubił przecież zwierząt. Bał się ich wręcz. Ale coś skierowało tutaj jego kroki. Jego myśli poszybowały ku wydarzeniom tego dnia.

Przyjazd do Addsburga, wydawałoby się, że przyjdzie im odpocząć podczas gdy wpakowali się w samo centrum wydarzeń. Pan kapitan Pustagłowa postanowił osądzić świadka opętania. Kazał zatem wstrzymać wykonanie wyroku na Łysielcu. Co ma wisieć, nie utonie, co ma być ścięte, spalonym nie będzie. Lawirujący na granicy prawdy i kłamstwa proboszcz tutejszej parafii, który wysłał Bogu ducha winnego klechę z czarcim bękartem do klasztoru.

Inkwizytor uderzył pięścią w otwartą dłoń.

Czarci bękart, czarci bękart... Nie miał wątpliwości, że kluczem do wszystkiego były bękarty i ktoś lub coś co zapłodniło te biedne kobiety. Nie mógł przeboleć, że możliwe rozwiązanie problemu tak po prostu odjechało im sprzed nosa. Nie był w stanie jeszcze przewidzieć konsekwencji jakie przyjdzie im ponieść z tego tytułu. Czy Otto poradzi sobie z powierzonym mu zadaniem? Nie miał wątpliwości, że podejdzie do niego z wrodzonym mu zapałem. Byle tylko w tym zapale nie zapomniał o rozsądku jak to uczynił dzisiejszego dnia. Uśmiechnął się. Widział w młodym Otto siebie samego w jego wieku. Ten chłopak miał potencjał, nie tak jak ten pyszałkowaty Dante. Splunął. Świat schodzi na psy skoro w szeregach Świętego Officjum pojawiają się takie kanalie.

Zaczynał się martwić o Jerarda. Nie wyrobił sobie jeszcze zdania na temat tego milczącego młodzieńca. Niewiele się odzywał, lecz zdawał się słuchać poleceń i wykonywać je bez sprzeciwu. Czy poradził sobie z wydawałoby się prostym zadaniem? Czy napotkał może na niespodziewane trudności? Nie pojawił się na czas w Glinianym Garncu. Jeśli nie zjawi się w przeciągu najbliższych kilku godzin trzeba będzie kogoś posłać jego śladem.

Zastanowił się nad tym jakie akcje należy podjąć jutrzejszego dnia. Otto pojedzie za ojcem Tomaszem szukać bękarta. De Sicę przetrzymają w lochach, niech się nauczy respektu. Jerard zrobi rozpoznanie wśród gminu. Natomiast on - Alinard z Grottaferraty i Xavier zajmą się przesłuchaniami kobiet i Łysielca. W jakiej kolejności, zdecyduje Zapalczywy Lis.

Poklepał Bestię po pysku, pogłaskał po chrapach i wyszedł ze stajni w kierunku karczmy.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline