Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-05-2012, 22:42   #1
Blacker
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
[Storytelling] Telefon

,,Śmierć jednego człowieka to tragedia. Śmierć milionów ludzi to statystyka”

WRZUTA - Ryszard Wagner- Götterdämmerung - Trauermars - mp3

Jak odpowiedziałbyś zapytany czy zgadzasz się z tymi słowami? Mając przed oczami obraz dyktatora któremu się je przypisuje zaprzeczyłbyś twierdząc w swojej hipokryzji że każde życie jest warte tyle samo? Jeśli tak to przypomnij sobie szklany ekran i dobiegające z niego kolejne komunikaty o kataklizmach, wojnach i wypadkach. Dziesiątki śmierci przewijające się przed Twoimi oczami, krew i krzyk umierających zamienione na chłodny, pozbawiony emocji głos spikera referującego kolejne fakty. Być może czasami jeśli liczba była naprawdę duża zdołała przyciągnąć uwagę na nieco dłuższą niż zwykle chwilę by i tak później zniknąć z naszej pamięci. Te wszystkie gasnące życia są bowiem dla każdego z nas nieistotne, choćby nie wiem jak zastrzegał że w jego jedynym, tak przecież wyjątkowym przypadku jest inaczej.

Sprawa ma się jednak całkiem inaczej gdy umiera ktoś nam znany. Wtedy zamiast tej części składowej większej liczby którą stanowi dla innych ludzi dla nas pozostaje człowiekiem. Pozostaje nam jego głos, uśmiech, sposób bycia, to co definiowało go w naszej pamięci i wyróżniało spośród tej szarej jednolitej masy ludzkiej którą każdego dnia mijamy na ulicach. Nie trzeba chyba pytać co wpłynie silniej na nasze emocje: ta jedna bliska nam śmierć czy komunikat o czterdziestu nieznanych nam osobach które w ten weekend zginęły na drogach? Życia nie są sobie równe, na każdą śmierć patrzymy przez pryzmat samych siebie.

To wszystko jednak jest dla nas oczywiste, trudno powiedzieć w tej materii cokolwiek z czego nie zdajemy sobie sprawy. Pytanie jednak brzmi: jakie ma w takim razie znaczenie pojedyncze życie podczas gdy umiera cały świat? I ile bylibyśmy gotowi poświęcić, by takie jedno cenne dla nas życie ocalić?

Nikt nie był przygotowany na czasy które nadeszły gdy umarli powstali z grobów siejąc śmierć i zniszczenie. Tym, którzy porzucili aktywność na rzecz oczekiwania na cud nie było nawet dane się przekonać że cuda nie istnieją. Ci którzy podjęli walkę zginęli na próżno zasilając szeregi umarłych, przeciw którym w swojej głupocie zdecydowali się walczyć. Tylko nieliczni spośród tych którzy wybrali ucieczkę na pierwszym miejscu stawiając swoje własne życie udało się przetrwać dłużej niż pierwsze parę dni. Niektórzy wypatrywali w tym znaku końca czasów i zapowiedzianego powstania umarłych na sąd ostateczny, inni doszukiwali się w tym potwierdzenia snutych od dawna teorii spiskowych o broni biologicznej przygotowywanej przez rząd na wypadek globablnego konfliktu. Teorii było wiele a żadnej z nich nie dało się poprzeć logicznymi dowodami ani jak też twierdzili ich zwolennicy - w żaden racjonalny sposób nie dało się ich całkowicie wykluczyć. Ci którzy znali prawdę albo nie żyli albo nie mieli ochoty się nią dzielić więc zwykłym ludziom nie pozostawało nic innego jak tylko snuć domysły.

Gdy cywilizowana otoczka opadła zdmuchnięta przez okoliczności na światło dzienne wychodziła prawdziwa, niczym nie skrępowana ludzka natura. I wbrew temu co można by się po niej spodziewać nawet w sytuacji kryzysu można było w ludziach odnaleźć odwagę, która co prawda przybierała różne formy to jednak nieodmiennie wiązała się z narażeniem siebie dla dobra innych. Czy to ucieknięcie się do morderstwa by ratować cenne dla siebie osoby, stanięcie do nierównej walki przeciwko liczniejszemu i lepiej uzbrojonemu przeciwnikowi czy może ocalenie dziecka z rąk uzbrojonego szaleńca - to wszystko było objawem prawdziwej odwagi. Zwykle jednak bohaterstwo prowadziło prosto w szpony śmierci, jak w przypadku pewnego biznesmena który w obronie rodziny zaryzykował życie tylko po to by je stracić lub inspektora policji który wiedząc że nie uda się opanować zarazy zwrócił się do dowództwa z desperacką prośbą otwarcia ognia na swoje pozycje i do końca pozostając na posterunku oczekiwał na śmierć. Wokół zginęło jednak zbyt wielu by te pojedyncze krople w oceanie śmierci mogły zostać zauważone, koniec każdego z nich przechodził bez większego echa nawet jeśli ich konsekwencje pozostawały i oddziaływały na innych ocalałych

Wśród tych wszystkich ludzi znajdowały się jednak jednostki na tyle sprytne, wytrwałe lub obdarzone nadludzkim szczęściem by stawić czoła nieuniknionemu. Tacy, którzy zamiast uciekać lub kulić się ze strachu odwrócili się, spojrzeli śmierci prosto w oczy i powiedzieli: ,,Nie, jeszcze nie teraz”. I to właśnie Tacy Jak Oni zasługują by przetrwała o nich chociaż pamięć

***


Wyścig z czasem - tak najdokładniej można opisać tamte wydarzenia. Po pokonaniu wielu trudności grupa ocalałych wydostała się z umarłego miasta w chwilę zanim zostało ono skąpane w oczyszczającym ogniu. Trzech mężczyzn, kobieta i dziecko - to najprawdopodobniej wszyscy którzy zdołali wydostać się ze śmiertelnej pułapki od chwili gdy metalowa śluza zamknęła drogę ucieczki. Pięć osób spośród ponad stu tysięcy ludzi którzy zostali w środku - liczba przywodząca na myśl bardziej błąd statystyczny niż faktyczne żywe, czujące i myślące istoty. Szczęście, czuwająca nad nimi opatrzność czy spoczywający spokojnie w kieszeni telefon wciąż jeszcze naznaczony drobinkami krwi poprzedniego właściciela - trudno było dokładnie określić dlaczego właśnie ta garstka zasłużyła sobie na drugą szansę. Wyjący od wysokich obrotów silnik samochodu zmuszany do maksymalnego wysiłku z każdą sekundą oddalał ocalonych bardziej od pewnej śmierci. Niestety, choć cała piątka w trakcie ucieczki dawała z siebie wszystko nie byli wystarczająco szybcy. Uderzenie nadeszło nagle, samochód który właśnie miał wjechać na most przekoziołkował i runął do wody, a zgrzyt gnącego się metalu i plusk były ostatnim co towarzyszyło ocalałym zanim zapadła ciemność

Tymczasem, mimo że zbliżała się noc obserwatorowi mogłoby się zdawać że nastał poranek, nad miastem wschodziło bowiem słońce nowego świata
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett

Ostatnio edytowane przez Blacker : 21-05-2012 o 23:06.
Blacker jest offline