Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-05-2012, 12:15   #50
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Szlachcic zatrzymał się mierząc wzrokiem nowo przybyłych policjantów. Aż tylu? Na raz?
Nie powinni, zabezpieczać śladów ganiając po całym domostwie jak stado surykatek na nowym wybiegu?
-Nie miałem nieszczęścia dokonać tego makabrycznego odkrycia. To dzieło panny Bones. Celii Bones, o ile dobrze zapamiętałem.- stwierdził spokojnym tonem Ian. Zamyślił się przypominając sobie przebieg zdarzeń.- Taaak... To ona odkryła ciało.
Jeden z policjantów zdawał się intensywnie o czymś przez chwilę myśleć.
- Ach, Celia Bones, to ta młoda dama, która dzwoniła na komendę - zauważył wreszcie. Ten, który wyglądał na zdecydowanie ważniejszego kiwnął głową i mruknął.
- Gdzie możemy ją znaleźć? - zapytał kamerdynera.
- Przykro mi - odparł Willikins - Ale w tym zamieszaniu nie byłem w stanie śledzić jej ruchów.
Policjant zwrócił się zatem do Iana.
- Pan musi na razie wystarczyć - a następnie dał znak dwóm swoim towarzyszom - Znajdźcie mi tą Bones.
Gdy policjanci zniknęli w czeluściach domu, instruowani przez kamerdynera, co do możliwych lokacji, O’Brien zmierzył Iana wzrokiem i odchrząknął.
- Więc? Co może mi pan powiedzieć, o tym co się tu dziś wydarzyło?
- Przyjęcie zostało zorganizowane z okazji zaręczyn Egona Hastingsa i panny Black. Szczegółów związanych z organizacją tego przyjęcia nie znam.-
Ian oparł się dłońmi o parasol mówiąc spokojnym i rzeczowym tonem głosu.- W zasadzie była to typowa nudna bibka. Dużo gości, alkohol i ploteczek. Nic szczególnie wartego uwagi.Nagle rozległ się krzyk panny Bones i gdy tam dotarłem okazało się, że lord Hastings został zamordowany. Leżał martwy na podłodze w rosnącej kałuży krwi sugerującej wiele ran i miał szpikulec do lodu wbity w czoło. Dość makabryczny widok, muszę przyznać. I to chyba tyle, jeśli chodzi o tą zbrodnię.
- Tą zbrodnię? -
zainteresował się śledczy, zgodnie ze swoją naturą uczepiając się najdrobniejszego szczegółu - Czy była jeszcze jakaś inna zbrodnia, o której nie wiemy?
-Panna Herbert próbowała popełnić samobójstwo. Obecnie jest w drodze do szpitala.-
stwierdził melancholijnym tonem Ian. Póki co, śledczy działał tak jak przewidywał szlachcic, dał się wodzić jak pies na smyczy.-Nie wiem czy samobójstwo jest zbrodnią, ale to niewątpliwie dramatyczne wydarzenie. Nie uważa pan?
- Hmm -
skomentował wymownie wypowiedź Iana policjant. Błyskawicznie zwrócił się do ostatniego ze swoich towarzyszy - Jedź do szpitala, pewnie są w najbliższym. Przesłuchaj mi ją, choćby była już skremowana.
- Więc … krwawa posiadłość, co? A ja myślałem, że takie rzeczy to tylko w dwupensówkach - O’Brien westchnął i sięgnął po papierosa. Zaoferował jednego śmierdzącego peta Ianowi - I nic więcej pan nie wie w sprawie morderstwa? Jakieś podejrzenia, może?
-Nie. Nic. Proszę mnie zrozumieć. Od tych nieszczęsnych wydarzeń minęło ledwie kilka godzin. Nadal jestem trochę wstrząśnięty.- rzekł w odpowiedzi Ian.- Gdyby nie doświadczenia wojenne, pewnie byłbym w szoku.
Po czym uśmiechnął się dodając.- W zasadzie nie palę.
Bo i szlachcic nie palił... a przynajmniej nie tanich papierosów. Jedynie cygaro od czasu do czasu. Wyznawał bowiem zasadę, że jeśli się czymś truć, to raczej czymś drogim.

Policjant spojrzał bardzo sceptycznie na szlachcica. Szok? Wstrząśnięty? Raczej bardzo podejrzany. Nie żeby to było jakieś specjalne wyróżnienie. W tej chwili każdy był w oczach funkcjonariusza podejrzany.
Ian przyglądał się przez moment milczącemu policjantowi, nim rzekł.-Ma pan jeszcze do mnie jakieś pytania? Z chęcią bym pomógł przy śledztwie w jakikolwiek sposób, ale rozumie pan... muszę to sobie wszystko poukładać. Tak gwałtowna śmierć, to nie jest coś co da się ogarnąć w ciągu kilku chwil.
Twarz funkcjonariusza wykrzywił niechętny grymas, ale nie oponował on specjalnie. Chyba nie chciał przebywać dłużej w towarzystwie kogoś, kto albo był wyjątkowo zniewieściały, albo kłamał w żywe oczy. Doszedł do wniosku, że w razie potrzeby znajdzie Iana bez problemu. Mężczyzna był trudny do przeoczenia.
- Dobrze - kiwnął głową - Proszę wrócić do swojego pokoju i czekać na dalsze instrukcje. Niedługo powinni pojawić się mundurowi. Będą spisywać zeznania. Proszę się gdzieś przypadkiem nie zapodziać …
-Jestem pewien, że... znajdą mnie panowie bez trudu w tej posiadłości. Aczkolwiek liczę, że uszanują moją prywatność i nie będą wchodzić bez pukania. Często bowiem miewam towarzystwo.-
uśmiechnął się znacząco Ian.- I wypada dać temu towarzystwu szansę na przypudrowanie noska.

I po tej rozmowie Ian ruszył w kierunku piwniczki na wino, by w końcu zdobyć to co, czego zażyczyła sobie panna Romero. Wszak i tak popełnił wręcz skandaliczny grzech. Pozwolił damie czekać na siebie. Należało ów błąd jak najszybciej naprawić.

A przynajmniej, planował tam iść.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 22-05-2012 o 12:20.
abishai jest offline