Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-05-2012, 16:12   #14
andramil
 
andramil's Avatar
 
Reputacja: 1 andramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłość
Nowa kompanija do normalnych nie należała. No ale kto ostatnim czasy przy zdrowych zmysłach ostał? Każdy albo w jaką paranoje popadał albo w jakieś filie czy inne dziwactwa. No, ale ze względu na poglądy nie należało nigdy skreślać człowieka, póki owe pogląda traktował jak swego chwosta. Ma, jest z niego dumny i ostaje przy swoim, jeno nie chełpi się nim na około latając po wsiach z obnarzonymi genitalimi, a tym bardziej dziatkom na siłę go nie wpycha tam gdzie się go wpychać nie powinno.
Tak więc w spokoju raczył się gorzałą i strawą, a i bajdą nie pogardził, bo to zawsze milsze dla ucha od gdakania tej małej cholery na przedziwne tematy których szczerze, acz skrycie Thorgal ni w ząb nie kumał. Opowieść sama sobie była intrygująca, jednak zachowania ludzi wielce dziwiły brodacza. Jak to tak swojej kobity ni upilnować by szlajała się po zagrodach narażając na szwank życia i godności? Zły to mąż co własnej żonie tak popuszcza i wolną rękę daje. Nie dziwota, że jaki gad od razu się znalazł by pożreć cześć niewiasty niczym ptasie jaja.
Mimo nielichej historii jaką owy najmnita im rzekł, krasnolud nie rozmyślał o minionych wiekach i czynach jakie dokonały się w tymże zamczysku. Dziś to jest dziś, a nie wczoraj, takoż nie warto zaprzątać sobie głowy przeszłością jeno martwić się co do na ruszt wrzucić czy przed jakim bełtem unik zrobić. Zresztą operowany przez Morfasta czujka był idealnym przykładem, że takie bajania życia nie uratują jeno sprawny zmysł i wprawa wojaczki. A jako, że naglącą sprawą były warty i sen, tako i pierwszy przysiadł przy ogniu dumając nad domem by zabić nudę warty.
Dumał tak długo, aż myśli stały się snem, a sen rzeczywistością...

Gdy otwarł oczy budząc się ze swej drzemki, wcale trzeźwo nie myślał. To co widział bliżej marze nocnej było niż rzeczywistości, a miarowe tarcie oczu niczemu nie pomagało. Co więcej całą świadomość, aż zjeżona niczym wściekły kundel krzyczała by wiał ile może, gdyż dziwa i czary ktoś tu porządne odprawił, a to zwykle nie wróżyło niczego dobrego. Jednak nogi go nie słuchały. Ledwo zdołał rozejrzeć się po okolicy, która okazała się salą bankietową, oraz po towarzyszach których imiona niczym kafary wbiły się w świadomość krasnoluda. Czuł się jakby w obcym ciele. Nagle usłyszał cichy acz stanowczy głos
~Ktoś ty!?
Rozejrzał się dookoła, jednak nikt nie zdawał się go wołać. Co dziwne, ten głos wciąż wiercił to pytanie centralnie w jego potylicy jakby dźwięki omijając wszelakich pośredników, w tym uszy, od razu trafiały do jaźni.
~No pytam się ciebie intruzie?! W mojej świadomości grzebiesz? Nie wychowali cię na tych przeklętych piaskach, że do krasnoludzkiego łba bez pozwolenia z buta się nie wchodzi?
Dziwne uczucie wewnętrznego bólu wywołane niczym uderzeniem kilkunastokilowego młota bojowego rozbrzmiało po całym ciele psychicznym rudobrodego wyginając je w łuk.
~Już ja cię nauczę gagatku, Hassanie w zadek chędożony, co to znaczy khazadzka zaciekłość i siła woli. Nie jeden psi skurczybyk starał się zawładnąć jaźnią brodacza i kończył w rynsztoku z łbem rozszczepionym na dwa kawałeczki!
Następna fala cierpienia nadeszła nie wiadomo skąd, jednak wojownik był na to przygotowany. Nie wiedział gdzie jest, nie wiedział czy egzystuje, ale za cholerę nie da temu popaprańcowi sobą pomiatać. Gdyby jego umysł miał fizyczną formę, stała by teraz ciężko dysząc, z zaciekłością w oczach ukazując swój upór.
Ruth zauważył że cieniutka stróżka krwi pociekła mu z nosa i czym prędzej, nim Moragrin i Goltin zdążyli by się zorientować, że coś jest nie tak, wtarł ją w tunikę pokrywającą jego kolczugę.
~Jam Thorgal Flammestein khazad tak jak i wy - warknął przez zaciśnięte zęby.
~ Nie jeden cieć może rzec to samo łżąc jak pies. Udowodnij swe brodate korzenie - Ostra odpowiedź pojawiła się momentalnie. Dało się wyczuć nutę drwiny i powątpiewania w słowach, a raczej myślach, gospodarza.
~Powtórzę raz jeszcze. Jam Thorgal Miedzianobrody z domu Todenhart klanu Flammestein, syn Kazadora syna Gorrina syna Duraka syna Gruddiego.
~Coś mi tu zdechłym szczurem zajeżdża, gdyż mały Gruddi nie dorobił się jeszcze syna. Ale powiedzmy, że nie jeden Flammestein Gruddi ma na imię. Jam jest Ruth. Powiedz mi rodaku co cię sprowadza do mojej mało gościnnej czachy?
~A bo ja to wiem? Wpierw spokojnie stoję sobie na warcie by nagle obudzić się i zostać poddany torturom. Nie mogłeś od razu piwem poczęstować i na spokojnie dowiedzieć się kim jestem? Do tego czcigodny Gruddi na pewno nie jest tym samym brodaczem co "mały" Gruddi. A zresztą... mój kuzyn takoż Ruth nosi miano, ale co tam u niego słychać toć nie wiem bo dawno żeśmy sie ni widzieli.
~Widzisz tamtego psiegosyna? To Hassan ibn Sorrensar. Skurczybyk jakich mało, a do tego magun przebrzydły. W umysły może umieć wchodzić i pewnie komety z nieba sprowadzać. Lepiej uważaj, bo jego wzrok piwo potrafi zepsuć, a wódkę wyparować. - wtem pokłady wiedzy przeszyły, niczym świetlista włócznia rozświetlająca mrok, świadomość Thorgala ukazując mu gdzie i dlaczego się znajduje. ~A na piwo nigdy nie jest za późno! - To rzekłszy podniósł swój kufel.
- Zdrowie gości, tych znakomitych i nie tylko. Zapowiedzianych oraz nie! - Ruth głębokim, niczym kopalnie Shwarzebergu, głosem podniósł toast, a kufel w krzepkiej ręce powędrował wysoko, jak na krasnoluda, w górę.
- Oraz zdrowie gospodarza! - Ten sam głos znów podniósł toast, i ta sama ręka znowu wzniosła kufel.
~Swoją drogą bruthershaft można by wypić by uczcić tą nietypową znajomość.
Krępy jegomość wpierw objął kufel, a potem od tyłu zaplótł na nim swe dłonie i podniósł do ust. Picie brudzia ze samym sobą wyglądało dosyć komicznie, jednak żaden brodacz nie zaniechał by tego zwyczaju tylko dlatego, że brakowało mu drugiego ciała. Ot to to nie, kultura picia musi być.

I tak oto dwaj brodacze w jednej głowie, siedzieli i pili kolejkę za kolejką cienkusznego ludzkiego piwa, opowiadając sobie historie bitew minionych i potyczek osobiście przeżytych. Po prawdzie Thorgal kojarzył cosik niektóre historyje ruthowe, jednak nie mógł sobie przypomnieć skąd i dlaczego. Do tego gospodarz zmartwiał i posmutniał straszliwie, milknąć na minutę lub dwie gdy Miedzianobrody opowiedział mu o straszliwej bitwie o Karak Azgal jednakże nie miało to wpływu na dalsze wydarzenia.
Wtem nawet otoczka sielanki rozpłynęła niczym wiosenna mgła gdy dowiedzieli się o rychłym pojedynku. Wpierw niezbyt to zainteresowało przybysza jednak gdy wyczuł nieziemskie zainteresowanie domownika postanowił niesprzeczać się lecz wraz z nim obejrzeć tankredowy pojedynek...
~Zaraz! Chwila! Toć to przeca o tym bajał najmnita. Ale to było wieki temu... - zimny dreszcz przeszył kark Thorgala - Toż to jakiś zły sen, koszmar piekielny co mnie w czasach przeniósł... Ale czekajta, skoro jest te pare setek lat wstecz to Karak Azgal jeszcze... To jest szansa! - Zakrzyknął w myślach sam do sienie, nie zwracając na towarzystwo Rutha. Mógł uratować swego ojca i brata. Nic nie było jeszcze stracone. Niech skończy się tylko ta ludzka rywalizacja o nogi niewiernej dziewoi.

- Co jest Ruth? Chodź, że no po broń. Te upiory na pewno będą coś szykować jakby jaszczur dostał wpierdol. - krasnolud imieniu Moragrin słusznie zaproponował i pociągnął za sobą zarówno Rutha jak i Thorgala.

W komnacie z góry im przydzielonej znajdował się skromny dorobek brodacza. Sprawne dłonie prędko, acz dokładnie przywdziały brakujące elementy kolczej zbroi oraz stalowy napierśnik - zbroję na którą nie każdy najmnita mógł sobie pozwolić. Czuprynę zaś chronił nielichy hełm z nosalem. Tarcza z namalowanym skrzyżowanym kilofem z młotem szybko znalazła się w lewej ręce, a potężny kafar w prawej.
- No toć my już gotowi na bitkę! - Zakrzyknął ni to wesoło, ni to złowrogo krasnal, wymachując na rozgrzewkę swym młotem.
 
__________________
Why so serious, Son?
andramil jest offline