Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-05-2012, 22:56   #112
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
post wspólny graczy cz. IV

- Wiesz, Basiu, że milczenie jest złotem? - Grzesiek nie chciał robić dziewczynie wyrzutów, jednak nie podobało mu się, że zamiast rozmawiać o ich wspólnym problemie, robili sobie osobiste wycieczki. I o ile przyjście Dziary nieco zagęściło atmosferę, to wścibskie zachowanie Basi niemalże scaliło ją niczym cement.
- Połóż się na tapczanie i odpocznij, dopóki nie wrócą. Jesteś zmęczona- powiedział do dziewczyny, po czym zwrócił się do Dominiki zerkającej z drugiego pokoju.
- Chodź, siadaj, śmiało.
Przyszła powoli, ciągle poruszając się jakby próbowała otrząsnąć się z jakiegoś snu.
- Znam cię - powiedziała w stronę Grześka zajmując miejsce przy stole. - Grywasz na dworcu. Masz zajebisty głos.
Zaczęła dojadać resztki ze swojego talerza. Spojrzała na rozbitą szklankę.
- Nerwy. To normalne. Każdemu by odje... odwaliło w takiej sytuacji.

- Nie masz racji Grzesiek - Baśka weszła za nimi do pokoju i usiadła ciężko przy stole - to... wszystko - wykonała nieokreślony ruch ręką - ma związek z nami i naszą przeszłością. Nie jest prosto o tym mówić, ale trzeba. Tylko tak znajdziemy rozwiązanie. Chowanie głowy pod koc i udawanie, że nas nie ma niczego nie zmieni! - Baśka zaczęła się nakręcić, bladość na jej twarzy ustąpiła miejsca wypiekom - Tereska się wyskrobała, Hirek bzyka jakiś mężatki - zdarza sie, przecież ja nie będę tego rozpowiadać ani oceniać! A Tereska zachowuje się, jakbym jej rodzinę wytruła!! - wykrzyczała dziewczyna, już nie panując nad nerwami. Zamilkła na chwilę, próbując się opanować - Artur mówił, że trzeba szukać powiązań. Dlatego uznałam, że ojciec tamtego dzieciaka jest ważny...- dodała już ciszej.
- Wiecie - Dominka wzruszyła ramionami. - Mi też niełatwo było powiedzieć obcym ludziom o Pati o o moim zjebanym życiu. Ale powiedziałam. Widzę jednak, że chyba troszkę przeszkadzam. Macie swoje problemy i chcecie z nimi się uporać. Uporajcie sią a ja .., powiedzmy wpadnę tutaj jutro koło piątej wieczór.
Wstała energicznie.
- Chyba przestaje padać. Mogę wracać do siebie.
- Poczekaj, wypij mój barszcz - Basia posunęła kubek Dominuje, ręka jej drżała - i koniecznie zostaw jakieś namiary na siebie.
- Pękam już z przejedzenia i jak zjem jeszcze kawałek to zrobię wam tutaj bajkę o apostołach - uśmiechnęła się wymuszenie. - A co do namiarów to śpię na squatach, w pustych bramach lub na dworcach. Nie mam domu, jeśli idzie o to. Ale mam sporo kumpli, którzy mnie chętnie przenocują, więc spoko. Nie martwcie się o mnie.

- Skoro uważasz, że to było w porządku, pozwól, że zadam Ci pytanie w Twoim stylu – powiedział Grzesiek zwracając się do Zielińskiej - Skoro to wszystko to kara za nasze grzechy, to co Ty takiego zrobiłaś? Które z przykazań naruszyłaś na tyle mocno, że ktoś Cię chce teraz zabić. Śmiało, opowiadaj o wszystkim, to może być bardzo ważne.
- Nie kara, Grzesiek! Nie wolno myśleć w takich kategoriach! - wyciągnęła swój plecak i wyjęła plan powiązań, który rozrysowała sobie dwa dni wcześniej.
- Spójrz Dominika - powiedziała - znasz tych ludzi, albo te miejsca? - podsunęła dziewczynie płachtę.

Zatrzymała się w pól drogi do wyjścia. Zainteresowana obejrzała podane dokumenty, ale nie siadając.
- Wiem, gdzie jest ta ruina - wskazała niewyraźne zdjęcie z jakąś ruiną niewróżniającą się od tego typu podobnych ruder . - Reszty, poza wami i Pati nie znam.
- Napisz gdzie - Basia odwróciła zdjęcie i podała dziewczynie długopis - Powiedz jeszcze, jak masz na nazwisko.
- Dominika Dziarska - uśmiechnęła się smutno. - Stąd Dziara. A ruina. To gdzieś w okolicach starej petrochemii. Chyba na Szarzyńskiego albo Wawrzyniaka.

- Dzięki, Dominika. I pilnuj się. – powiedziała Basia, a potem odwróciła sie na powrót do Grześka.
- Myślisz, że się nad tym nie zastanawiałam? - zapytała - Nie wiem. Nie święciłam dnia świętego, wolałam próby do przedstawień niż msze, nie szanowałam matki, a tego jej nowego to już w ogóle..., oszukiwałam, oczywiście, raz ukradłam gumę w szkolnym sklepiku, ale mnie złapali od razu. Nie wiem. Ja całe życie byłam grzeczną dziewczynką - jakkolwiek durnie by to nie brzmiało...
- I dlatego musiałaś uczepić się Teresy, bo sama jesteś niewinna? Sądzisz, że ten “ojciec zabitego dziecka” teraz mści się na nas wszystkich za to, że ona usunęła ciążę? Gdzie tu sens? Zamiast próbować znaleźć wspólny element, Ty uczepiłaś się czegoś, co tylko jej się tyczy. Już to- wskazał ręką na plan, któremu nadal przyglądała się Dziara- ma więcej sensu. Pokaż, zerknę.- pochylił się nad dużą kartką i zaczął wskazywać znajome miejsca i ludzi.
-To nie tak Grzesiek, to nie tak - dziewczyna potrząsnęła głową - odczep się w końcu od tej winy i kary... ktoś posługuje się kategoriami, których nie ogarniamy... nie wiem, które moje zachowanie to sprowokowało, ale cos musiało być, choć ja tego nie ogarniam.. te orły pokrwawione w koronach śnią mi się z jakiegoś powodu.. nie widzę go, ale jest, musi być.. to wszystko nie ma sensu - przycisnęła dłonie do skroni, starając się uspokoić.
- wiem jedno - powiedziała po chwil - musimy szukać, rozmawiać... obrażanie się i obwinianie niczego nie rozwiąże.

Drzwi wejściowe zaskrzypiały przeciągle. Pierwsza do salonu weszła Bułka z wyrazem bezkresnego spokoju wymalowanym na twarzy, chwilę później dołączył przemarznięty na kość Gawron. Nie odezwał się słowem, ale na jego twarzy można było dostrzec zmęczony uśmiech pod tytułem "te baby...", mimowolnie wymienił szukające zrozumienia spojrzenie z Grześkiem.
Wichrowicz tylko odetchnął z ulgą i uniósł nieznacznie kąciki ust.
Teresa zajęła swoje poprzednie miejsce spoglądając na Baśkę.
- Nie chowam urazy. I wybacz, że chciałam ci przyłożyć - a do reszty dodała, może ciut na siłę Myślami była chyba daleko stąd. - Doszliście do czegoś nowego?
- Niestety... Ale Basia przygotowała taki spis charakterystycznych miejsc, żeby sprawdzić, co może nas łączyć. I nie tylko nas, tu obecnych, ale także Dominikę i jej siostrę, i tego chłopaka... Artura, tak? - spojrzał na Zielińską pytająco. Skojarzył jeszcze jeden fakt.- A, no i orły w roli ukrzyżowanego Chrystusa, przed chwilą wspomniałaś, Ci się śnią. Kurde, Wanda o czymś podobnym też mówiła. Niby orzeł na tle krzyża to dawny znak konspiracji, tak powiedział mi ojciec, ale... Wanda znalazła taki znaczek u swojej matki, dobrze schowany, i... No, uznała, że to może być jakaś sekta, czy coś... Może komuś jeszcze to się śni?
- Mi się śnił orzeł. - Rzucił Patryk wyciągając się na kanapie, jak na kozetce psychoanalityka. - Znaczy w sumie nie orzeł tylko takie coś... orłowatego. Anioł czy inne chujstwo... ale można było to pomylić z orłem. Był tu, na naszym podwórku, my byliśmy dzieciakami. On się starał wyrwać z łańcuchów. Jak zerwał dwa to Lwowiak i Czubek rozsypali się jak jebane krwawe konfetti. Był tam chyba jeszcze stary Taterka, chyba próbował nas ostrzec czy coś... w zasadzie tyle. Aaa i jeszcze na pogrzebie Andrzeja... Czubek wspominał coś o orle. Zabijcie mnie, nie pamiętam o co mu szło.
- Wanda może mieć rację. To nie wygląda na przypadek - podjęła Bułka zaciskając dłonie na własnych kolanach. - Jeśli twoi rodzice i rodzice Wandy brali w tym udział to może... nasi też? Każdy powinien pociągnąć swoich za język. Warto drążyć temat.
-Prze..przepraszam Tereska - zaczęła Baśka - nie chciałam, żeby to tak zabrzmiało.. no wiesz.

Przez moment Bułka rozważała czy sprawy nie wyprostować, czy im nie wytłumaczyć. A potem przypomniała sobie słowa Baśki, że gada bo “jej zależy”. Guzik. Nic jej nie zależało. Uzgodniła sobie w głowie, że przyzna się do tych aborcji żeby naprowadzić na to “dziewięć i pięć”, które wydawało jej się logicznym tropem. Powiedziała swoje, Baśka wyciągnęła szybkie wnioski. Co z tego. Postanowiła teraz przemilczeć całe niedomówienie.
- W porządku. Wymazujemy to z pamięci.
- Dobra, słuchajcie.- Grzesiek wyjął skrawek papieru z zapisanymi liczbami.- Jutro spotykam się z jakimś egzorcystą, czy kimś w tym rodzaju. Polecił mi go ojciec Koliński. Więc może zapiszmy wszystko, co może mieć znaczenie- wszelkie liczby, znaki, symbole, a ja go jutro o to wypytam. I spiszcie sobie jego numer telefonu, na wypadek, gdybym... Nie zdołał się z nim spotkać, albo coś...- pokazał im świstek z numerem telefonu, który dotychczas kurczowo trzymał w dłoni.- To ojciec Karol, albo brat, nie wiem, czy jest księdzem, czy zakonnikiem. Myślę, że on będzie mógł rzucić na naszą sytuację trochę światła. Gawron, znajdzie się kawałek kartki i coś do pisania?
- Egzorcystą? No klimat widzę nam się wkręca coraz lepszy. - Gawron zaśmiał się głupkowato, po czym nie wstając z kanapy sięgnął ręką do biblioteczki, wyszarpnął spomiędzy książek jakiś wymiętolony zeszyt i sprawnym ruchem posłał go ruchem wirującym, podkręconym w stronę Wichrowicza. - Chociaż jak w pierdlu chciałem, żeby mnie kapelan egzorcyzmował, to tłumok chciał wysłać mnie na odwyk.
- Myślisz, że nie miał odrobiny racji? Sporo ostatnio przeszedłeś i pić też chyba więcej piłeś... No, ale to nie ważne, już Bułka Cię naprostuje- uśmiechnął się do Tereski, lecz zaraz spoważniał.
- Dobra, piszemy: omamy, nawiedzenia zmarłych, zdjęcia ofiar podsyłane do domów, dziewięć i pięć, ukrzyżowany orzeł, Voivorodina ze świńskim łbem, fragmenty biblii... O czym był ten Hirkowy? Był związany z dziewiątką, tak? No i ten dziwny wspólny sen... Teresa, Patryk... Co się stało tam w środku? Wejście się zasklepiło i nas od Was odcięło...- Na twarzy Wichrowicza malowało się jednocześnie współczucie, smutek i wyraźny niepokój. Chciałby móc przemilczeć to pytanie, ale nie mógł.

- Oj działo się stary, działo. Przegapiliście najlepsze. Istne Boże Narodzenie. - Patryk wyciągnął nogi na przeciwległe oparcie kanapy. - Powaga. Trafiliśmy w sam środek jakiejś satanistycznej stajenki. Te krzyki, to rodząca. Był jeszcze taki rogaty ze skrzydłami i jeden z mordą świni. Mówili coś, że rodzi się... Tereska, jak on powiedział, "Antychryst"? A może po prostu, że "Bóg". Chuj, nie pamiętam. No w każdym razie rzucił jeszcze coś w stylu, że fajnie, że przekąski wpadły. Później świnia zaczął nam machać przed nosem naszymi grzechami... - Gawron potarł powieki, zbierając myśli. - Nie wiem, jak ci to lepiej opisać, trochę wrażenie, jakby wydestylowali z ciebie wszystko najgorsze i postawili przed tobą wrzeszcząc "patrz, to ty". Kurewsko osobiste i kurewsko nieprzyjemne. Pierwsze które zacznie wypytywać o szczegóły dostanie ode mnie w trąbę. Mówię poważnie.
Zamilkł na chwilę, najwyraźniej by podkreślić, jak poważnie mówi. Albo jakby znów próbował sobie coś przypomnieć.
- Weź się teraz, Grzechu, skup i zapisz dokładnie jak mówię - podjął niespodziewanie akademickim, mentorskim tonem. - "Droga do oczyszczenia prowadzi przez ból, a poświęcenie przerywa łańcuch cierpienia." Znaczy to mi powiedział wcześniej kapelan, ale zaraz będzie istotne. Wracając do tematu, w ramach tych jasełek, tam, w tym pokoju z rodzącą, wcisnęli mi w rękę flaszkę... kurwa, naprawdę nie ma na to przykazania! No nieważne. biorę tą flaszkę, rozbijam, mówię mniej więcej to, co ci kazałem zapisać i żeby się walili i tnę się po łapie. Potem pierdut i wszystko się skończyło.

- I budzisz się, masz rozciętą rękę naprawdę a w okolicy nic, czym mógłbyś sie tak zranić, zgadza się? Ja wbiłem sobie drzazgę w palec... Obudziłem się, jeszcze przez moment tam była, ale po chwili zniknęła. Po prostu się... nie wiem... zniknęła.- Skrupulatnie spisał wypowiedź Gawrona.
- Dobra, co jeszcze? A, trójkąt z krzyżem na czubku. W nocy na pierwszego listopada, ktoś mi wymazał drzwi czymś czerwonym, właśnie taki symbol. Koliński powiedział, że to symbol kościoła. I dwie litery pod nim, C oraz L. Ktoś się z tym spotkał?- Spojrzał po pozostałych zapisując prawie zapomniane wspomnienie.

- Czarek Lwowski. - rzucił Patryk hipnotyzując wzrokiem bliznę na swojej dłoni.

Basia poparła skroń. Leki powoli przestawały działać, otępienie mijało, coraz więcej szczegółów pojawiało się jej w mózgu. - Widuję takiego starszawego mężczyznę. Na pogrzebie Andrzeja, wcześniej w pociągu.. wysunął mi kartkę, z ostrzeżeniem. Z groźbą.
Wyjęła kartkę z plecaka i położyła na stole.
- Ten ktoś, z kim zderzyłam się w bramie przed... historią z Patrykiem, mówił do mnie Dziecię. I że będę następna.
- I śnił mi się kościół przy Bogurodzicy.- głos jej zadrżał - Andrzej konał na krzyżu. Byłam boso, jak w naszym śnie. I... i zabolało mnie, jak mnie chwycił. Ksiądz... Jan Koliński powiedział, że nie powinno mnie tu być, że nie znam prawdy. Miał dziury zamiast oczu.- zaczerpnęła łapczywie powietrza - I mężczyzna z pociągu, miał drut kolczasty, kręcony, garotę. Aquila in corona. Mortem. Sanguinem.
- W śnie nie powinno się czuć bólu, nie? Emocje tak, ale nie fizyczny ból.
- Wszyscy zginiemy, prawda? - zapytała tonem, którego używa się przy pytaniu o godzinę.- zamordują nas.- nie panikowała, stwierdziła fakt - A co najgorsze, nawet nie będziemy wiedzieli dlaczego..

Cisza przedłużała się nieznośnie i tylko ostatnie kasandryczne stwierdzenie Zielińskiej zawisło w powietrzu niczym katowski topór.
- Martwię się o Hirka i Wandę - wypaliła nagle Bułka a krzesło zaszurało irytująco kiedy wstała.

- Może zrobili sobie romantyczny wieczór we dwoje... - Patryk uśmiechnął się krzywo i spojrzał na zegarek. - Dobra, chyba faktycznie, trzeba by obczaić, czy wszystko z nimi w porządku. Może zostańcie tu na wypadek, gdyby jednak przyszli, a ja ruszę dupsko do budki i zacznę dzwonić. Jak to nic nie da, to posadzę dupsko na motor i sprawdzę co z nimi.

Baśka pokiwała głową. Nikt nie zaprzeczył.. wszyscy myśleli podobnie jak ona. Co dziwne – nie czuła paniki, raczej ponurą rezygnację. Była zmęczona, ciało boleśnie domagało się odpoczynku.
“Romantyczny wieczór.. akurat.. nie żyją pewnie już” - przemknęło jej przez myśl, automatycznie, poza kontrolą świadomości i woli. Udało się jej jednak zachować swoje przemyślenia dla siebie.
Też wstała. martwiła sie o Hirka, ale na ten moment najbardziej przerażała ja perspektywa rozmowy z matką.
- Ja też pójdę - powiedziała - Czeka mnie jeszcze przeprawa z matka.. ale jak coś będziesz wiedział, to daj znać, dobrze?
- Na pewno zatrzymały ich ważne sprawy- rzucił Grzesiek pokrzepiająco. Głos miał pewny, ale sam w to nie wierzył.- Nic tu po mnie, przyjdę pogadać jutro, jak dowiem się czegoś od tego egzorcysty,- Wstał i udał się za Zielińską w kierunku wyjścia.
- Ja myślę, że każdy kto tego nie zrobił powinien porozmawiać ze swoimi rodzicami o tych orłach w koronie. To może być dobry trop - Teresa uścisnęła rękę Baśce i Grześkowi a do Gawrona dodała. - Nie każ mi na wieści czekać do rana. Podzwoń i wracaj.

Kiedy Tereska podała jej dłoń Basia poczuła nagłą ochotę uściśnięcia dziewczyny. Powstrzymała się, zawstydzona tym pragnieniem, a jeszcze bardziej obawą , ze Tereska ją ofuka. Miałaby prawo.
- Na razie – powiedziała – Nie dajcie się zabić.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline