Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-05-2012, 17:01   #95
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
-Zapominasz że widzieliśmy druida. Im też ofiarowałeś klucz?- spytał drwal ironicznie.- A może cały pęk kluczy? Co się naprawdę wtedy stało? Tylko bez wykrętów i demagogii, bez koloryzowania. Co się naprawdę wtedy stało? I czemu ów osobnik ma do ciebie żal?
Klucze niewątpliwie kusiły. Nawet Kristberga, który wszak sukcesu nie potrzebował, ni władzy nigdy nie pragnął. A miłość wszak miał. Niemniej klucz czasu przeszłego?
Nie miał pomysłu do czego miałby użyć go teraz. Ale w przyszłości? Problem z podarkami Judasza był jednak taki, że wydawały się być zatrutymi słodyczami. Koniec końców mogli, jak druid, żałować że skorzystali z nagrody.

-Są idiotami. Debilami. Kretynami. - Zamilkł. Nie śmiał się z reakcji konia, jakby się jej w stu procentach spodziewał. Milczał kilka chwil, zacisnął wargi aż zbladły przypinając powrotni klucze do pęka. -Adam i Łucja naczytali się platońskich czy czort ich wie, w każdym razie bzdur o miłości idealnej, dwóch połówkach owocu czy istocie z dwoma parami nóg i rąk która bogowie mieli rozdzielić aby nie była zbyt potężna. Naczytali się więc i ich pragnienie było jedno: stać się nieśmiertelnymi, ale razem. Transcendentalność, chcieli jej. Thea długo ich zniechęcała. Ostatecznie musiałem to zrobić. I wiecie co? Im ta pokraczna forma się spodobała. Nie dostrzegają czym są. I nie o to mają pretensje. Niedawno zalazłem im za skórę. Odebrałem im nieśmiertelność. Musiałem to zrobić dla Oczu Nieba aby mi pomogła. Wiecie czemu? Bo odebranie nieśmiertelności to dla nich ostatnia nadzieja. Rozumiecie już? Głupota, to czego nienawidzę w waszym rodzaju.

Judasz burknął. Mówił szybko, namiętnie, język plątał się dziwaczniej, słowa brzmiały jak niesowite melodie piszczałek. Jego wypowiedź brzmiała odrobinę jaśniej i klarowniej. Nie bardzo, lecz znaczniej niżeli dotychczas. Nic dziwnego, ich mocodawca aż spocił się z z wysiłku.

- No patrz... jak chcesz, to potrafisz -
oceniła Brigid z wysokości siodła. - To jednak zbyt mało i za późno, bym zmieniła zdanie. W innych okolicznościach przyrody powiedziałabym, że mi przykro. Ale wiesz co, nie będę kłamać. Czuję tylko ulgę.
Rumak Brigid opróżnił kiszki, ale dalej za nic nie chciał ruszyć. Zrezygnowana mniszka zlazła z siodła i pociągnęła go za wodze, by przedefiladować obok Iskarioty z głośnym plaskaniem sandałów. Nie obejrzała się nawet i znikła na drodze prowadzącej do miasta.

- Morał z tego jest taki, że jak samemu na coś nie zapracujesz, to tego nie utrzymasz przy sobie. Twoje prezenty są podszyte pokusą i można je tak łatwo stracić, jak zyskać. Co nam po zmianach, jeśli jesteśmy nadal sobą? Skąd pewność, że będziemy pasować do nowego, wyczarowanego przez te klucze świata? Jeśli nie, jeśli zażyczymy sobie zbyt wiele, to możemy to stracić, spadając na samo dno. - W jej oczach było widać wyrzut, może nawet współczucie do Łucji i Adama. - Jeśli będziemy chcieli zbyt mało, to równie dobrze moglibyśmy osiągnąć to sami. My jesteśmy teraz Twoimi kluczami do tego świata, by go zmienić. Najwyraźniej inaczej nie możesz osiągnąć tego czego Ty chcesz. Ty masz swoje metody, my swoje. Ty używasz kosmicznej magii, a nasz rodzaj stawia swoje życie na szali idąc do przodu. Postaw i swoje, a nie wysługuj się nami. Może wtedy zrozumiesz, kiedy Twoje plany są czymś więcej niż partią szachów. W końcu dla kogo jest to całe zamieszanie? Jeśli to tylko kwestia kilku nieśmiertelnych, to lepiej było brać właśnie takich - oni by zrozumieli, nie robiliby kłopotu. Jeżeli to dla setek ludzi, którym odebrano możliwość decydowania o swoim losie... to my jesteśmy tacy jak oni. - Aż cisnęło się na język, że szczególnie od momentu spotkania z Judaszem. - Chyba nie bez powodu wybrałeś właśnie nas.

Kristberg nie czuł się na siłach prawić morały i uświadamiać błędy Judaszowi. Nie czuł moralnej wyższości nad zdrajcą, by mu wyjaśniać sytuację. Ani też by mu uświadomić, że za retoryką ukrywa egoizm. Skoro byli szczęśliwy stając się tym czym się stali, to czemu ma im to odbierać?
Dlaczego Judasz miał ich uszczęśliwiać na siłę? Zresztą nie robił tego ze szlachetnych pobudek.
A w ramach spłaty długu wobec Oczu Nieba.
Drwal westchnął smętnie i rzekł.- Nie przejmowałbym się nami. Ot powiesz królowi i królowej, że się zbuntowaliśmy, zrobisz zatroskaną minę. I po sprawie. Albo wymyślisz inne kłamstwo. A skoro wiesz jak poszło Brigid, to zapewne zdołasz się sam skontaktować z Izraelem. I poprowadzić te baranki w jego obozie na rzeź.

Judasz przyglądał się im z zastanowieniem w oczach. Niesamowita analiza błyskała w jego oczach barwy pierwotnego kosmosu. Tak jakby domyślał, a jednocześnie już wszystko wiedział. Odpiął z pęka jeden z kluczy i wrysował sobie nim kontur drzwi. Wszyscy poczuli jak ze szpary wyrwanej w przestrzeni dobywała się woń zgnilizny, trupie rozkładu i cmentarnego pyłu. Lecz jedynie malarka widziała purpurowy kolor bramy, falujący i drgający w chaotycznym rytmie.-Pragnąłbym zauważyć, iż jeśli czegokolwiek tym kierunku nie zrobicie to ani do miasta się nie dostaniecie ani do więzienia Heliosa.
Zrobił krok do tyłu, zniknął, po prostu rozpłyną się w powietrzu, a brama trzasnęła głuchym echem niesionym przez las. Las wydawał się dzikszy. Groźniejszy. Ich nowy towarzysz, niewolnik mniszki stał jeszcze tutaj i wzdychał.
-Możecie mi wyjaśnić w czym ja właściwie biorę udział?
- Z czym nie zrobimy? -
Lorraine nie zdążyła już zapytać Judasza. Obrzydzenie opóźniło jej refleks. - Czasem sami nie jesteśmy pewni Onezymie.
-Musimy już ruszać, jak najszybciej do zamku.-
stwierdził Kristberg i spojrzawszy na Onezyma dodał.- Powinieneś się Brigid spytać, nie nas. W końcu to jej służysz.
Ostatecznie nie zamierzał brać na siebie wysiłku wyjaśniania spraw, których sam do końca nie rozumiał.
- A ma to jakieś znaczenie? Wpakowałeś się to bez swojej woli. Dowiesz się z czasem, kiedy i my się dowiemy. Teraz chodźmy, bo nasze rozdzielanie się, nie prowadzi nigdy do niczego dobrego...-odparła malarka.
Drwal zaś bez słowa ruszył w kierunku którym udała się Brigid. Nie było co tracić czasu na dalsze tłumaczenia i rozmowy.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline