Mierzwa skinął głową na słowa Vogela. - W końcu ktoś przejrzał tę gamratkę oprócz mnie. Magia to rzecz nieczysta. To wie każde dziecko w Kislevie. Nie da jej się poskromić za pomocą zgrabnego tyłka, pary cycków czy modrych oczu, jak tutaj zdają się nasi kompanii uważać. Tu trzeba żelaza i ognia. Jeśli będzie trzeba, to dziewczynę sam wezmę na spytki. Tymczasem poczekam, ale przy najmniejszej próbie nieposłuszeństwa... - nie dokończył pozwalając wybrzmieć słowom.
Ściszył głos i prawił dalej. - Widzę, żeście człek dociekliwy, Panie Vogel. To wiedzcie, że Herr Albert Flick to uczeń. Zdolny człek, ale w księgach nie w życiu biegły. Nadto młody chłop, a ja wiem najlepiej, że kiedy kuśka przemawia rozum się chowa. A widzę, że naszemu Albercikowi to się amorów zachciało... Z tego jakieś nieszczęście może być. - Uwolnić z klatki nikt poza czarodziejem chcieć nie będzie. Chyba, żeby wiedźma uroku użyła. Wtedy, nawet na siebie liczyć nie mogę. Wiesz co ze mną uczyniła... |